Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest Cz mar 28, 2024 13:16

Strefa czasowa: UTC




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz wrz 01, 2016 07:19 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Alicja Nyziak



Komedia z wątkami erotycznymi czy raczej metafizyczny dramat? Jak określić wystawianą w Teatrze Polskim sztukę „Ukraiński Dekameron”?

Żeby się o tym przekonać i wyrobić sobie własne zdanie, trzeba ją po prostu zobaczyć. Otrzymałam taką możliwość od Stowarzyszenia „De Facto” – miałam ogromną przyjemność znaleźć się w grupie 150 osób, które 4 czerwca br. zawitały do Warszawy. Postronny obserwator mógł pomyśleć, że oto do stolicy przyjechały kolejne grupy manifestujących: z autokarów i busów wysypały się osoby z dysfunkcją wzroku z Kutna, Tomaszowa Mazowieckiego, Wyszkowa i Sieradza. W ich ślady poszła młodzież licealna z Wyszkowa, Sobolewa i Włoszczowy. W tym integracyjnym tandemie najpierw zadbaliśmy o ciało, a następnie rozpoczęliśmy przygotowania do uczty duchowej. Pierwsza niespodzianka to powitanie przygotowane przez dyrektora placówki – pana Andrzeja Seweryna. Niestety sprawy zawodowe sprawiły, że tego dnia nie było go w Warszawie, jednak usłyszeliśmy jego głos i miłe słowa. Od kilku lat Andrzej Seweryn przyjeżdża do Płocka na organizowany przez Stowarzyszenie „De Facto” festiwal – tym razem to osoby z dysfunkcją wzroku zawitały w progi jego teatru. Druga niespodzianka to spotkanie z pracownikami teatru. Pani Małgorzata, aktorka grająca w sztuce „Ukraiński Dekameron”, przybliżyła postać reżysera Vlada Troickiego i fabułę sztuki. Opowiedziała również o specyfice pracy przy realizacji tego przedstawienia. Zdumiewające było, że w spektaklu nie ma podziału na role – wszyscy występujący w sztuce aktorzy znają całość na pamięć. Każdy jest ważny i każdy może zagrać dowolną żeńską lub męską postać.

Gdy pani Małgorzata odpowiadała na zadawane pytania, gdzieś w oddali rozbrzmiał nostalgiczny śpiew. Okazało się, że zespół specjalnie dla nas zrezygnował z próby na scenie i przeniósł się do innych pomieszczeń, aby się rozśpiewać. Gdy pani Małgorzata pobiegła na próbę, pałeczkę przejął pan Jerzy, który na co dzień zajmuje się grupami zwiedzających. Opowiedział o historii teatru, zaprosił do wędrówki i obejrzenia wnętrz. Po prelekcji mieliśmy czas na poprawienie makijażu oraz w miarę możliwości zwiedzenie teatru.

Trzeba przyznać, że wystrój Teatru Polskiego zapiera dech w piersiach. Na galerii można podziwiać przepiękne kryształowe żyrandole, które iskrzą i mienią się ciepłym światłem. Wygodne sofy i fotele zapraszają do kontemplowania ekspozycji fotograficznej, opowiadającej historię teatru. Dotykałam poręczy foteli, czułam, jak stopy zapadają się w puszystych dywanach. Miałam ochotę zdjąć obuwie i iść po nich boso. Zasłuchałam się w delikatną ciszę, przetykaną srebrnymi nutami głosów z parteru. Zajrzałam na balkon i żałowałam, że nie mogę wzrokiem ogarnąć widowni i sceny.

Wreszcie przyszła pora na kulminacyjny punkt programu, czyli rozpoczęcie sztuki! Zanim aktorzy pojawili się na scenie, audiodeskrypcja przybliżyła niewidomym odbiorcom scenografię. Zastanawiałam się, czy na scenie – zgodnie z opisem – jest autentyczna ziemia i woda. W przerwie przekonałam się, że także w dekoracji dokonano przemieszania iluzji z prawdą. Aktorzy rzeczywiście chwilami brodzili, tańczyli w wodzie, natomiast ziemia była tylko symboliczna.

Pierwszy akt obfitował w sceny komediowe, pełne rubaszności, dowcipu i lekkości: żona szukająca namiętnej miłości w objęciach kochanka, mąż wracający do domu i opowiadający małżonce dziwną metafizyczną przygodę, kochanek urzeczywistniający wierzenia męża, że oto dusza może zamienić się w koguta. Wreszcie Śmierć szukająca duszy, którą pora zabrać na tamten świat. Zmęczona przysiada obok męża, wierzącego, że jego żona właśnie z aniołem „majstruje” przyszłego papieża. Ubawiona opowieścią rogacza, Śmierć zaprasza go do miłosnych igraszek. Tak oto życie przeplata się ze śmiercią, miłość z pożądaniem i zdradą, naiwna wiara z gusłami.

Wszystko ulega zmianie w drugim akcie, gdy w swoje władanie scenę biorą córy Śmierci i Diabła. Dżuma i Cholera wędrują po świecie, a ten, na którego ustach złożą pocałunek, doświadcza nieodwracalnego. Jakże poruszająca jest scena, w której kobieta urzeczona pięknem Dżumy prosi ją o pocałunek – nie rozumie, że pocałunek ten jest zwiastunem śmierci.

Mnie jednak najbardziej poruszyła rozmowa Śmierci z córkami oraz jej monolog. „Mamo, ludzie nas nie kochają, boją się nas” – mówi zasmucona Dżuma. Zadaje także pytanie: „A nadzieja, czy jest nadzieja?”. Słuchającemu wydaje się, iż Dżuma dopiero w tym momencie pojmuje, że kontakt z nią oznacza otchłań wieczności. Chciałaby, żeby ludzie ją kochali, ale przecież to niemożliwe. Jednak czy na pewno? Zdumiewającą odpowiedź daje matka – Śmierć. Jej słowa jak filozoficzne krople zapadają w spękaną duszę: tak naprawdę nie ma życia bez śmierci. Uwaga, to już moja własna, subiektywna interpretacja sztuki „Ukraiński Dekameron”. Czy właściwa? Tego nie wiem, ale w teatrze każdy widz ma prawo do własnej interpretacji.

Gdy człowiek nie widzi, trudno mu słuchem ogarnąć wszystkie detale. Oczywiście nieoceniona była audiodeskrypcja, bez niej pozostałoby wiele luk. Ponieważ obsadę poznałam dopiero na końcu, spokojnie mogłam delektować się grą aktorów. Jednak od samego początku zelektryzowała moją uwagę aktorka grająca Śmierć. W sposobie gry, modulacji głosu było coś niesamowitego. Trudno te odczucia ubrać w odpowiednie słowa, to trzeba zobaczyć bądź usłyszeć. Oto stoi przed publicznością, w głębokiej ciszy, i nagle zaczyna mówić o sensie i znaczeniu śmierci. Mówi o gnuśności, rozwiązłości ludzi, którym wydaje się, że rozpasanie nie ma kresu. A tu nagle przychodzi ona – Śmierć. Zastanawiałam się, czyj głos tak mnie urzekł. Okazało się, że Śmierć grała Joanna Trzepiecińska.

W przedstawieniu aktorka ta grała także Krychę, co już mi umknęło. Podobnie było z pozostałymi aktorami – każdy grał więcej niż jedną postać. Natalia Sikora była Dżumą i Cholerą, Piotr Bajtlik grał Filozofa i Popa, Tomasz Brzostek – Młodego Diabła i Kochanka itd.

„Ukraiński Dekameron” w reżyserii Vlada Troickiego to nie tylko świetny tekst i wspaniała gra aktorska, ale także muzyka oraz scenografia. Niestety, nie dane mi było ogarnąć wizualnie sceny, która magicznie skrzyła się symbolami. Natomiast urzekała i głęboko wnikała w duszę czarowna muzyka, będąca wibrującym akordem wschodniego folkloru. Gitarowe dźwięki i piękny śpiew rozbójnika wywoływały nostalgię, smutek i tęsknotę. Tylko dzięki audiodeskrypcji wiedziałam o tym postronnym bohaterze opowieści, który był, ale jakby go nie było.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 01, 2016 07:19 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL