Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest Cz kwi 18, 2024 06:20

Strefa czasowa: UTC




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz lut 16, 2017 16:00 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Audiodeskrypcja w teatrze (tym razem po wrocławsku)

Edyta Miszczuk



Kocham książki, także kryminały, ale tymi napisanymi przez wrocławianina Marka Krajewskiego nie udało mi się zachwycić. Nie czuję się z tym najlepiej, albowiem Krajewski to wybitny, wysoko ceniony i niezwykle płodny literat, a jego powieści przetłumaczono na dwadzieścia języków świata. Jak dotąd, spośród piętnastu napisanych przez niego książek przeczytałam tylko dwie – te z Breslau w tytule i niemieckim policjantem Eberhardem Mockiem w roli głównej. Dlaczego tylko dwie? A, bo ja do życia potrzebuję choćby odrobiny słońca, tymczasem kryminały Krajewskiego są wyjątkowo ponure, smętne i mroczne (przynajmniej te dwa takie były). Żeby chociaż Eberhard Mock był błyskotliwym i tryskającym humorem supergliną, typem dżentelmena lubującego się w szybkich samochodach i pięknych kobietach! Niestety, Eberhard Mock to trochę zdegenerowany pijaczyna, a więc facet zupełnie nie w moim guście. Nie mogłam jednak oprzeć się pokusie, żeby osobiście sprawdzić, jak jedna z pierwszych i bodaj poczytniejszych powieści kryminalnych Marka Krajewskiego pt. „Koniec świata w Breslau” prezentuje się na deskach Wrocławskiego Teatru Współczesnego im. Edmunda Wiercińskiego. Tytuł przedstawienia jest identyczny z tym książkowym i brzmi tak złowieszczo, jak to tylko w znanej mi prozie wrocławskiego mistrza kryminału retro możliwe!

Wyjście do teatru nadal jednak było aktualne, a pokusa tym większa, że wyreżyserowany przez Agnieszkę Olsten spektakl miał być wyposażony w audiodeskrypcję i tłumaczenie na język migowy (PJM). Dla mnie, osoby nic niewidzącej, była to bardzo ważna informacja, bowiem tylko dzięki szeptanym mi do ucha podpowiedziom mogę na równi z widzącymi uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych, gdzie światło, kolor, ruch, wygląd osób i miejsc mają ogromne znaczenie dla pełnego odbioru prezentowanego dzieła. To samo pewnie powie osoba z dysfunkcją słuchu, która bez pomocy tłumacza języka migowego nie ogarnia czegoś tak istotnego i dla większości ludzi naturalnego jak szeptane lub wypowiadane donośnym głosem słowa, o innych efektach dźwiękowych nie wspominając. Z myślą o nich przygotowano gdzieś z boku, na styku sceny i widowni, dobrze oświetlone stanowisko tłumacza PJM. Osoby z dysfunkcją wzroku mogły liczyć na odbiornik z parą słuchawek. Nie zapomniano też, że w poznawaniu rzeczywistości pomocny bywa dotyk, toteż na pół godziny przed gongiem oznajmiającym rozpoczęcie przedstawienia pozwolono wejść nam na scenę i po swojemu „obejrzeć” poszczególne elementy scenografii. Przewodnikiem po tym niezwykłym miejscu była Tatiana Drzycimska – rzecznik prasowy i koordynator projektów edukacyjnych w WTW. Całemu przedsięwzięciu, mającemu na celu umożliwienie osobom niepełnosprawnym wzrokowo i słuchowo uczestnictwo w tym wydarzeniu, patronowała wrocławska Fundacja na Rzecz Rozwoju Audiodeskrypcji „Katarynka”.

Czas najwyższy wspomnieć cokolwiek o samym przedstawieniu. Sam jego tytuł brzmi apokaliptycznie i zapewniam, że jest on w zgodzie z całą resztą, czyli z tym, co aktorzy wyprawiali na scenie. Mając w pamięci moje osobliwe odczucia po lekturze dwóch kryminałów Marka Krajewskiego, z całą powagą stwierdzam, że nic a nic się nie rozczarowałam! Już w pierwszych minutach spektaklu Eberhard Mock zachowywał się niczym pospolity gbur, cham i prostak, niemający bladego pojęcia o dobrych manierach. Przypałętał się na widownię i Bogu ducha winnemu widzowi kazał pędzić na plac Solny po kwiaty, po czym zanieść je pod wskazany adres i doręczyć Sophie, swojej żonie. Nie była to uprzejma prośba, lecz żądanie. Chwiejny krok i trudność w artykułowaniu myśli dowodziły, iż komisarz Mock w najlepszym wypadku jest na lekkim rauszu. Nawet pani Agaty, tłumaczki języka migowego, nie zostawił w spokoju – na oczach i uszach ponaddwustuosobowej publiczności namawiał ją na wspólną schadzkę. Co za prymityw! Swoim ordynarnym zachowaniem tak absorbował moją uwagę, że z trudem uświadamiałam sobie, że w Breslau popełniono zbrodnię i że to właśnie Mock powinien znaleźć mordercę – ponoć nawet seryjnego. Mock także z trudem to sobie uświadamiał, gdyż nieustająco poszukiwał okazji, żeby stuknąć się z kimś kieliszkami – bynajmniej niewypełnionymi wodą. Za każdym razem wznosił też przesympatyczny toaścik: „Jan Sebastian… Bach!” – niestety, nie na cześć wielkiego kompozytora. Była też zainicjowana przez Mocka imprezka przy wtórze psychodelicznej muzyki, na którą wyciągnięto z kilku rzędów zaskoczonych tym widzów. Oj, działo się, działo! Nawet małżeńskie relacje Eberharda Mocka z panią Mock budziły moją szczerą odrazę – z pewnością w niczym nie przypominały rodzinnej sielanki. To, co państwo Mock wyprawiali ze sobą na scenie, naznaczone było wulgarną lubieżnością. Wierność jednemu partnerowi i lojalność małżeńska takoż nie były ich mocną stroną. Również inni uczestnicy przedstawienia z upodobaniem oddawali się całej gamie grzesznych czynów. Dziki taniec kobiety w przebraniu małpy idealnie wpasował się w rozpasany i budzący niepokój klimat przedstawienia. W moim mniemaniu symbolizował on zezwierzęcenie obyczajów, a może i cofnięcie się do punktu wyjścia na długim i krętym szlaku ewolucyjnym.

„Sodoma i gomora” – taki podtytuł mógłby nosić ten spektakl. W międzywojennym Breslau rozpanoszyły się rozpusta, morfinizm i sekciarstwo, wiodąc miasto i jego mieszkańców ku upadkowi – nie tylko moralnemu. Za chwilę na scenę wkroczą hitlerowcy reprezentowani przez aktora ze swastyką na ramieniu i piękne miasto Breslau spłonie – tym razem na niby, jak to w teatrze: w finale uwagę widzów przyciągnie napis „Breslau” z efektownie strzelającymi w górę małymi płomieniami.

Trwający trzy godziny spektakl – z króciutką przerwą na rozprostowanie kości, odwiedzenie dobrze wyposażonego bufetu i zmianę dekoracji – przeznaczony był wyłącznie dla osób dorosłych, co raczej dziwić nie powinno, gdyż pruderią nie grzeszył, a wypowiadane przez aktorów kwestie wzbogacone były o całą gamę wulgaryzmów. A jakby komuś było tego mało, to informuję, iż zakaz palenia wyrobów tytoniowych obowiązywał wszystkich z wyjątkiem grających na scenie aktorów. I raczej nie były to rekwizyty teatralne, gdyż bardzo wyraźnie czułam w nozdrzach dym papierosowy.

Nie był to mój pierwszy spektakl teatralny z audiodeskrypcją. Czegoś podobnego doświadczyłam już w Płocku jako uczestnik Festiwalu Kultury i Sztuki (dla Osób Niewidomych) organizowanego przez Stowarzyszenie „De Facto”. W Płocku jednak do teatru szliśmy zorganizowaną grupą, pod opieką organizatora, i niemal we wszystkim pomagali wolontariusze. Tym razem wyglądało to trochę inaczej, bo samemu trzeba było zarezerwować bilet albo i dwa – ten drugi dla osoby towarzyszącej, pełniącej również funkcję przewodnika – samemu owe bilety odebrać w kasie teatru, samemu dostarczyć się na miejsce i znaleźć punkt wydawania odbiorników. To ostatnie nie byłoby konieczne, gdybym wiedziała, że wystarczy zabrać ze sobą własne radyjko i tylko ustawić je na odpowiednią częstotliwość. Krótko mówiąc, było prawie że normalnie, czyli prawie tak, jak czynią to widzący, gdy najdzie ich ochota, by zimny, sobotni, grudniowy wieczór spędzić w teatrze.

Wciąż jestem pod wrażeniem tak samego widowiska, jak i profesjonalnego przysposobienia go do potrzeb niewidzącego i niesłyszącego widza. I dziwna rzecz, ale o pracownikach fundacji „Katarynka” wiem tylko tyle, że są i działają na rzecz rozwoju audiodeskrypcji. Ich rola w tym przedsięwzięciu ograniczała się do rozpowszechnienia informacji o spektaklu, sporządzenia listy zainteresowanych tym wydarzeniem osób i przekazania jej teatrowi oraz do przygotowania skryptu audiodeskrypcji i wysłania na miejsce dwóch pań lektorek. Tak niewiele – i wiele zarazem!

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lut 16, 2017 16:00 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL