Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest So kwi 20, 2024 00:48

Strefa czasowa: UTC




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn cze 22, 2015 11:43 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Edyta Grabowska-Gwardiak

Są w życiu niewidomego takie sytuacje, w których trudno zachować cierpliwość i powagę albo stoicki spokój i uprzejmy uśmiech. O równe prawa walczy wówczas dobre wychowanie z chęcią powiedzenia głośno i dobitnie tego, co się naprawdę myśli. Pewnie należałoby się wykazać modną od pewnego czasu asertywnością, ale nie jest to umiejętność dana każdemu.
Sytuacja pierwsza, wariant pierwszy: gabinet lekarski. Specjalność nieistotna, bo ortopeda czy kardiolog w zetknięciu z dysfunkcją wzroku pacjenta niczym nie różni się od stomatologa lub dermatologa (przypadek pewnego gabinetu okulistycznego potraktuję osobno, bo doprawdy jest tego wart!).
Do gabinetu wchodzi pacjent z przewodnikiem i grzecznie wyjaśnia, co jest powodem podwójnego wkroczenia na teren lekarskiego zacisza. Niewidomy opowiada o dolegliwościach, poddaje się badaniu. Wygląda na rozumnego, wysławia się logicznie i poprawnie. Lekarz stawia diagnozę i… No właśnie, dalej jest, niestety, gorzej: medyk zwraca się do przewodnika i to jemu tłumaczy istotę problemu zdrowotnego, jemu wręcza recepty lub skierowania na dodatkowe badania i objaśnia dawkowanie leków. A przecież pacjent już na wstępie wyjaśnił, że tylko nie widzi, a z jego słuchem i rozumem jest wszystko w porządku.
Wariant drugi tej sytuacji to pozostanie przewodnika poza gabinetem. Lekarz, owszem, rozmawia z pacjentem, objaśnia sposób leczenia, ale potem i tak wszystko powtarza opiekunowi. I na nic zdają się tłumaczenia tego ostatniego, że niewidomy doskonale rozumie, co się do niego mówi.
Przypadek specjalny – gabinet okulistyczny w stutysięcznym polskim mieście. Musiałam niedawno skorzystać nagle z porady obcego okulisty. Przy mierzeniu ciśnienia sympatyczna asystentka pomachała dłonią i poprosiła, żebym patrzyła dokładnie w stronę jej ręki. Zapytałam więc nieśmiało: „A gdzie konkretnie?”. Pani w odpowiedzi uśmiechnęła się, czego, rzecz oczywista, mogłam się już tylko domyślać. Potem poinformowała mnie, żebym usiadła na zielonym fotelu i… wyszła. Stałam więc sobie i myślałam, że cudownie być pierwszym całkowicie niewidomym pacjentem w historii gabinetu istniejącego, według mojej wiedzy, ponad dwadzieścia pięć lat.
Miła pani po chwili wróciła i zdumiała się, że wciąż niewzruszenie trwam w tym samym miejscu. Na szczęście, po wykonaniu niezbędnego procesu myślowego wybąkała coś na kształt „oj!” i posadziła mnie własnoręcznie, acz niezręcznie, na zielonym fotelu.
Sytuacja druga: Urząd Skarbowy, ZUS, biuro lub inna instytucja państwowa. Ktoś wymaga od nas podania rozmaitych informacji. Podajemy więc adres zamieszkania, znamy na pamięć nasz PESEL, informujemy o wyższym wykształceniu. Wygląda więc na to, że jesteśmy dość inteligentni i na dodatek zupełnie sprawni intelektualnie. Na koniec pada jednak pytanie: „Czy pan/pani da radę się podpisać?”.
Zastanawia to, że takie pytanie nie pada nigdy w banku. Czyżby poziom wyobraźni i „normalności” był w tej instytucji dużo większy od przeciętnego? A może bankowcy są zwyczajnie i po ludzku bardziej taktowni i nie wypada im zadawać niestosownych pytań?
Zapewne zgodzą się Państwo ze mną, że takie sytuacje spotykają nas często. Zastanówmy się więc wspólnie nad tym, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego nad empatią i taktem góruje stereotypowe myślenie? Dlaczego uważa się, że jeśli ktoś nie widzi lub niedowidzi, to także nie myśli i nie rozumie?
Może na Portalu Obywatelskim Osób Niewidomych zastanowilibyśmy się, jak trwale zlikwidować bariery tkwiące w umysłach innych ludzi? Mam nadzieję, że zechcą się Państwo włączyć do dyskusji nad tym problemem – także na łamach IOON-u – i swoimi pomysłami sprawią, iż opisane wyżej sytuacje będą zdarzały się coraz rzadziej.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn cze 22, 2015 11:43 


Góra
  
 
PostNapisane: Pn cze 22, 2015 11:44 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Małgorzata, położna z prywatnego gabinetu ginekologicznego w województwie mazowieckim

Od 10 lat jestem położną w prywatnym gabinecie ginekologicznym. Każdego pacjenta i jego potrzeby traktuję indywidualnie. Naszymi pacjentami są zarówno kobiety, jak i mężczyźni, osoby młode i starsze, osoby pełno- i niepełnosprawne, a także o różnych wyznaniach i światopoglądzie.
To, kto jest naszym pacjentem, determinuje sposób jego przyjęcia. Wszystko po to, by zaopiekować się nim zgodnie z najlepszymi standardami wiedzy medycznej i zasadami etyki lekarskiej i by sam pacjent, wychodząc z gabinetu, miał poczucie, że w taki sposób go przyjęto.
Uważam, że podstawą zadowolenia pacjenta i lekarza są dobra komunikacja i wzajemne zaufanie. W mojej pracy przyświeca mi idea szczerości i otwartości – pytam o to, czego nie wiem, i proszę o czytelne komunikaty. Staram się zawsze wyjść naprzeciw potrzebom pacjenta, także tym najbardziej specyficznym. Uważam, że jestem w stanie dobrze się skomunikować z osobą niewidomą, jeśli będzie ona ze mną współpracować, naprowadzi mnie na sposób, w jaki powinnam przekazać jej informacje. Poza tym nie ma żadnego problemu, żadnych innych barier.
Pomimo dużego doświadczenia zawodowego w ogóle, mam go niewiele w przyjmowaniu pacjentów niewidomych. Miałam tylko jedną niewidomą pacjentkę. Była nią około 25-letnia dziewczyna, która przyszła z babcią. Pomimo tego, że pytanie o powód wizyty skierowałam bezpośrednio do dziewczyny, odpowiedziała babcia, nie pacjentka, która nie odezwała się ani słowem. To budziło moje zakłopotanie. Do kogo mam kierować słowa? To, która z pań mówi, zostało chyba między nimi ustalone? Dla mnie był to sygnał, że mam mówić do babci. Czułam się z tym źle, ale nie chciałam popełnić nietaktu, burzyć tej ustalonej – jak mniemałam – relacji. Wątpliwość, która mi pozostała po tej wizycie, to rola osoby towarzyszącej osobom niewidomym. Jaka jest rola przewodnika? Jak zachować się w tej sytuacji? Co Państwo, czytelnicy IOON, mi radzicie?
Samo przygotowanie i badanie przebiegło bez zastrzeżeń, w obopólnym zrozumieniu. Wskazałam miejsce, w którym się odbywa, i pomogłam w dojściu do niego, zaproponowałam pomoc w razie potrzeby. Tu już wszystkie czynności wykonane zostały bez pomocy babci. Uważam, że nawet nie mając wcześniejszego przygotowania na taką sytuację, każdy, kto chce pomóc i z empatią odnosi się do pacjenta, poradzi w niej sobie – oczywiście z pomocą i przy wsparciu osoby niewidomej, która jasnymi komunikatami powie, jak postępować.
Z reguły każda wizyta kończy się drukowaniem recepty i objaśnieniem pacjentowi sposobu dawkowania i przyjmowania leku. Lekarz i pielęgniarka zobowiązani są wytłumaczyć te kwestie i zapisać je na kartce. W omówionym przypadku receptę i informację z dawkowaniem przekazaliśmy babci, nie odebraliśmy bowiem komunikatu, że nasza pacjentka poradzi sobie samodzielnie w wykupieniu i rozpoznaniu właściwych leków, odczytaniu ich dawkowania, a później w regularnym ich przyjmowaniu.
W tym miejscu też miałam wątpliwości – jak się zachować z punktu widzenia profesjonalizmu? Jak osoby niewidome odczytują recepty i dawkowania leków oraz jak rozpoznają leki?

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn cze 22, 2015 11:45 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Przemek

Pozwolę sobie skomentować zaistniałą sytuację, opisaną przez panią Edytę. Jest mi o tyle łatwiej – a może trudniej – że jestem zarówno lekarzem (specjalność nie ma znaczenia), jak i ojcem niewidomego nastolatka. Stoję więc po jednej i po drugiej stronie barykady jednocześnie.
Chciałem zwrócić uwagę, że w opisanej sytuacji w gabinecie lekarskim złamane zostały procedury. Przewodnik nie ma prawa przebywać w gabinecie, chyba że wyraźnie życzy sobie tego pacjent lub przewodnik jest jego prawnym przedstawicielem. Jednak nawet w takiej sytuacji w trakcie badania lekarskiego (często intymnego) przewodnik powinien opuścić gabinet. Pomocą służy wtedy personel pielęgniarski lub lekarz radzi sobie sam. Ja w każdym razie
tak robię, a zdarza mi się w mojej praktyce leczyć osoby niewidome.
Jeśli chodzi o udzielanie informacji, to faktycznie jest problemem to, czy niewidomy zapamięta np. dawkowanie leków. Ludzie czasami sami proszą, żeby informacje te powtórzyć osobie towarzyszącej (robią tak też starsze osoby widzące). Myślę jednak, że zawsze można skorzystać z dyktafonu.
Co do przypadku okulistki, to niestety – ręce opadają. Myślę, że wynika to po części z tego, że okuliści mają mało do czynienia z osobami całkowicie niewidomymi. Zauważyłem to, kiedy jeździłem na kontrole z synem i widziałem ich bezradność i niewiedzę, jak się z nami komunikować. Ale przecież niewidomi czasami też muszą być zbadani, nawet jak nie widzą – choćby po to, żeby stawać przed przeklętymi komisjami
do spraw orzekania o niepełnosprawności.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt lip 24, 2015 10:13 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Beata Wiśniewska

Częściowo zostało już wyjaśnione w komentarzach pracowników opieki medycznej, że pewna nieświadomość i stopień niewiedzy o funkcjonowaniu na co dzień osób niewidomych jest źródłem nieporozumień i niejasnych sytuacji. To nie zła wola, ale brak orientacji w tym zagadnieniu powodują niezręczności. Właśnie brak kontaktu wzrokowego sprawia, że urzędnikowi łatwiej komunikować się z patrzącym mu prosto w oczy przewodnikiem osoby niewidomej niż z samym zainteresowanym.
Jednocześnie z własnego doświadczenia wiem, że to po naszej – niewidomych – stronie leży obowiązek przejęcia sprawy we własne ręce. Wystąpienie krok przed opiekuna, przyjęcie postawy osoby pewnej siebie (wyprostowana sylwetka, podniesiona głowa) dają wrażenie przewagi osobowości nawet nad widzącym przewodnikiem. Można też wcześniej uprzedzić opiekuna, by nie starał się reagować na próby nawiązania z nim kontaktu przez osobę siedzącą po przeciwnej stronie biurka. To ja przejmuję inicjatywę, odzywam się, potakuję, dopytuję o rzeczy związane z przekazywanym zagadnieniem. Nie wyobrażam sobie być pominięta w rozmowie tylko z tego powodu, że nie widzę. Nikt mnie nie ubezwłasnowolnił ani nie odebrał mi prawa głosu, więc staram się z tego w pełni korzystać. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest przebojowy, odważny, umiejący zamanifestować swoje potrzeby i wysunąć się na prowadzenie. Myślę jednak, że kontakt z innymi osobami niepełnosprawnymi, które sobie z tym radzą, dopytanie, jak to robią i na jakie sytuacje trafiają, jest bardzo istotny i – może nie od razu, ale jednak – sprowokuje zmianę wycofanej postawy. Kropla drąży skałę – starajmy się więc pomóc ludziom w sytuacji podobnej do naszej nabrać pewności siebie, a urzędnikom czy personelowi medycznemu mówić stanowcze „nie!”.
Pamiętajmy jednak na każdym kroku, że przepustką do dobrych relacji z innymi ludźmi jest uśmiech, który zjednuje nam przychylność na starcie. Osoba pogodna nie może być przecież niezaradna i nie umieć o sobie stanowić. Chodzi o pozawerbalną komunikację z otoczeniem. Nie jest tak, że skoro nie widzimy, to nas też nie widzą – wręcz przeciwnie: jesteśmy pod jeszcze większym ostrzałem, bo stanowimy pewnego rodzaju inność, a tym samym wzbudzamy ciekawość. Dlatego powinniśmy niestety więcej wysiłku wkładać w to, jak mamy być odbierani.
Mogę ze swojego doświadczenia przekazać, że dobra energia włożona w tworzenie własnego wizerunku daje pozytywne efekty. Do gabinetu lekarskiego wchodzę sama. Nie wyobrażam sobie omawiania czasem dość intymnych spraw związanych z moim zdrowiem przy osobie trzeciej. Pozbawiam się wówczas kłopotliwych sytuacji związanych ze zwracaniem się lekarza do mojego opiekuna. Lekarz wówczas również nie ma wyboru i sprawa staje się prostsza dla obu stron. W szpitalu uświadamiam personel medyczny, w jakim zakresie potrzebuję pomocy. Zdarzyło mi się nawet, że pielęgniarka bez przeszkolenia, ale bardzo pozytywnie nastawiona i chcąca nieść mi pomoc, oprócz tego, że szybko nauczyła się podawać łokieć do prowadzenia z pomieszczenia do pomieszczenia, mówiła w każdym momencie, co robi lub kiedy wychodzi, a nawet intuicyjnie pokusiła się o opis audiodeskrypcyjny wyglądu sali zabiegowej i strojów personelu medycznego.
Gorzej jest w urzędach, bo tam jednak trzeba coś wypełnić, podpisać, podać właściwe dokumenty – konieczne jest wejście z przewodnikiem. Wtedy też warto spróbować zastosować mowę ciała i starać się żywo uczestniczyć w omawianej sprawie. Przeważnie robimy tak, że przewodnik podprowadza mnie do okienka, daje sygnał, kiedy mogę zacząć mówić i nieco się wycofuje. Wtedy urzędnik orientuje się, kto tak naprawdę przyszedł ze sprawą, a kto jest tylko pomocnikiem i już nie stara się przekazywać informacji przewodnikowi, ale właściwej zainteresowanej osobie – czyli mnie.
Mam nadzieję, że moje słowa podbudują ludzi, którzy często nie mają odwagi lub energii w przełamywaniu barier w kontaktach ze służbami publicznymi. Malutkimi kroczkami budując świadomość społeczną, z pewnością zmienimy niedogodny i często poniżający nas stan rzeczy – czego sobie i Państwu życzę.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lip 24, 2015 10:13 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL