Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest So kwi 27, 2024 20:31

Strefa czasowa: UTC




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn maja 15, 2023 12:32 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
"Tego ślepego już więcej nie brać". Proboszcz odesłał organistę, bo "nie lubi niewidomych"
Źródło: tokfm.pl 11.05.2023
Konrad Oprzędek

- Muszę już panu podziękować za współpracę – usłyszał od organisty, którego co jakiś czas zastępował przy organach. Kamil Wiśniewski próbował dopytywać, czy coś zawalił, bo może źle grał podczas mszy. - Nie, wszystko było w porządku. Po prostu proboszcz nie lubi niewidomych. Powiedział, żeby "tego ślepego" już więcej nie brać do pracy – dowiedział się 24-latek.
- Cholernie mnie to zabolało. Bo przecież ksiądz to człowiek wierzący, a odrzucił mnie tylko dlatego, że nie widzę od urodzenia – podkreśla i dodaje, że z takimi sytuacjami ciągle spotyka się w kościołach.
Organistą jest od 5 lat, ale ma już niemałe doświadczenie, bo - jak mówi - grał w około 30 parafiach. W żadnej nie jest zatrudniony na stałe. Po prostu bierze zastępstwa za organistów, którzy w tym czasie koncertują, biorą urlopy albo chorują. Niekiedy potrzebują go na miesiąc, a niekiedy tylko na jedną niedzielę. Gdy następnym razem planują urlop, to już nie szukają w internecie "dublera", tylko dzwonią od razu do Kamila.
- Niedawno współpracowałem z jedną z parafii i wszystko układało się cudownie, nikt nie skarżył się na mnie. Ale w grudniu dostałem Eriego, psa przewodnika. Gdy zacząłem z nim przychodzić do kościoła, proboszcz kazał mnie odesłać. Bo jak to, pies w kościele? Zwierzę gryzło mu się z sacrum. A przecież mój przewodnik nie przeszkadza na mszy. Jest wtedy w pracy i wie, że nie może szczekać, chodzić po kościele ani zrobić kupy. Po prostu leży obok mnie, gdy gram. Ksiądz nie mógł tego zrozumieć. Mówił: "O Jezu, on mnie pogryzie! Złapie za ornat i go ze mnie zdejmie!" - przytacza.
I dodaje, że jako niewidomy regularnie jest dyskryminowany, ale odkąd ma psa przewodnika, "zaczęła się jazda bez trzymanki". - Zastanawiam się nad zmianą zawodu, bo naprawdę straszne rzeczy dzieją się w tych kościołach – stwierdza Kamil Wiśniewski.

"Odmówili mi pracy, bo jestem ślepy!"
Ostatnio zobaczył na Facebooku, że pewien organista szuka kogoś na zastępstwo. Do zagrania było 7 niedzielnych mszy za około 350 zł. Kamil zwykle bierze 50 zł za jedną, więc stawka mu pasowała. Wysłał więc wiadomość prywatną, w której opisał swoje doświadczenie zawodowe. Dodał, że skończył Szkołę Muzyczną I stopnia w Laskach, a później Instytut Szkolenia Organistów przy Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie. Na życzenie organisty przesłał jeszcze 4 nagrania – próbki tego, jak gra i śpiewa.
Z następnej wiadomości dowiedział się, że dostał tę pracę i może zagrać w następną niedzielę. - Podziękowałem i na tym nasza rozmowa mogłaby się zakończyć. Ale z uczciwości dodałem jeszcze, że jestem niewidomy. Organista odpisał oschle, że skoro tak, to rezygnuje z moich usług i znajdzie sobie innego zastępcę. Poprosiłem o wyjaśnienie, bo po prostu zrobiło mi się przykro. Ale już nie dostałem odpowiedzi, mimo że moją prośbę odczytał – podkreśla.
Jak dodaje, takie sytuacje przytrafiają mu się średnio raz w miesiącu. Wieczory po nich zawsze wyglądają podobnie. Dzwoni do niewidomych przyjaciół, żeby się wygadać. - Czuję frustrację i niekiedy płaczę. Mówię, że znowu odmówili mi pracy, bo jestem ślepy! Że znowu zrobiłem wszystko, co mogłem i to na nic. Jak długo jeszcze będę pokutował? I za co? Za to, że próbuję utrzymać się i żyć samodzielnie? Że chcę odnaleźć swoje miejsce w zawodowym życiu? Wychodzi na to, że nawet jeśli zrobię 3 doktoraty i 4 habilitacje, to nadal będą mnie skreślać tylko za to, że jestem ślepy! - mówi rozgoryczony Kamil.
Prawniczka: To zakazana dyskryminacja
- W mojej ocenie ta sytuacja jest bardzo klarowna: już na etapie rekrutacji doszło tutaj do dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność. Jest to zakazane w polskim prawie – mówi Karolina Kędziora, radczyni prawna.
Jej zdaniem nie ma znaczenia, że umowa między Kamilem i organistą nie została jeszcze podpisana. - Niedoszły współpracownik może pozwać swojego zleceniodawcę. Co ciekawe, w takich sprawach poszkodowany ma jedynie uprawdopodobnić, że doszło do dyskryminacji. A to niedoszły pracodawca musi udowodnić, że jej nie było – wyjaśnia i dodaje, że w tym przypadku Kamil ma dowód na swoją dyskryminację, którym są wiadomości wymieniane z organistą na Messengerze.
Prawniczka podkreśla, że takie sprawy nie są błahe, bo dochodzi w nich do naruszenia godności, a sprawcy często czują się bezkarnie. Uważają, że mogą dyskryminować, choć to zakazane. - Zwykle spotyka to ludzi z różnych mniejszości - w tym przypadku osoby z niepełnosprawnościami - które i tak mają pod górkę na rynku pracy. Każda taka sprawa to ich trudna codzienność, a nie jakaś tam nieprzyjemna przygoda. Domagając się nawet symbolicznych odszkodowań, żądają, by sąd w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej stwierdził, że to, co ich spotkało, jest po prostu niegodziwe. Uważam, że to bardzo ważne postępowania sądowe – stwierdza.
Kamil ma więc prawo domagać się odszkodowania nie tylko za to, że z powodu dyskryminacji nie zarobił pieniędzy. - Ale też może mu zostać zrekompensowana krzywda, której doświadczył. To coś niepoliczalnego, jednak sądy umieją to oszacować. Najwyższe odszkodowanie w tego rodzaju przypadkach wyniosło 50 tys. zł – tłumaczy radczyni prawna i deklaruje, że po zapoznaniu się ze sprawą Kamila może zająć się nią pro bono.
"Nie chcę wychodzić na biednego misia"
Swoją ostatnią historię Kamil opisał na Facebooku. Dodał, że nie robi tego, by wyjść na "biednego, nieszczęśliwego misia". "Chciałbym, by Państwo zobaczyli, że my, niewidomi, bardzo często jesteśmy karani za to, że nie widzimy. Czyli za coś, na co nie mamy wpływu" - podkreślił.
W ten sposób odpowiedział na zarzuty, które niedawno padły pod jego adresem na TikToku. Niewidomi użytkownicy tej platformy poprosili wtedy, by opowiedział, co mu się przytrafiło w Uberze. - Zwykle, gdy go zamawiam, informuję, że jestem osobą niewidomą i towarzyszy mi pies przewodnik. Kierowcy bardzo często anulują takie kursy. Tym razem facet przyjechał, ale gdy zobaczył mojego psa, zaczął krzyczeć, że z nim nie wejdę do auta. Próbowałem tłumaczyć, że go potrzebuję, ale nie mogłem nawet skończyć zdania. Kierowca po prostu wypchnął mnie z samochodu i odjechał po chamsku, bez słowa – opisuje.
Ta historia zdenerwowała użytkowników TikToka. Wielu jednak nie skierowało swojej złości na kierowcę, tylko na... niewidomego. - Zostałem nazwany "biednym, nieszczęśliwym misiem". Pisano też, że jestem atencjuszem, który próbuje zaistnieć. Bardzo to przeżyłem. Dlatego teraz – po sytuacji z organistą – napisałem na Facebooku, że nie jestem biednym misiem, który chce, żeby go po główce głaskać. Zupełnie mi na tym nie zależy. Po prostu trzeba mówić głośno o dyskryminacji, by było jej mniej – tłumaczy mój rozmówca.
"Tu ma pan kibelek, tu umywaleczkę…"
Wielu nie wie, jak zachować się przy Kamilu, więc traktuje go jak pluszaka. A takiego można przestawić, pogłaskać bez pytania, inflantylizować, a czasem skarcić. Bo gdy Wiśniewski nie chce być misiem, ludzie się denerwują. - Dzisiaj w tramwaju jakaś pani powiedziała do mnie: "O, tutaj masz, skarbie, siedzonko". Mówiąc to, pogłaskała mnie po twarzy. Gdy to poczułem, zapytałem: "Dlaczego mnie pani dotyka i mówi jak do dziecka?". Oburzyła się: "Przecież chciałam tylko pomóc. Wam to już w głowach się przewraca!". Nie wiem, kim są ci "my" - stwierdza.
Niedawno w teatrze Wiśniewski poprosił biletera o wskazanie toalety. Ten chwycił go za rękę i zaprowadził do ubikacji dla osób z niepełnosprawnościami. - Mówiłem, że wolę do zwykłej, bo te dla niepełnosprawnych zwykle są zamknięte i trzeba czekać, aż ktoś pójdzie po klucz. Ludzie jednak – nie wiem dlaczego - często upierają się, żebym koniecznie korzystał z tych "specjalnych". I bileter też nalegał: "Pan tutaj zaczeka, a ja pójdę po klucz". Machnąłem ręką. Gdy już wrócił, to otworzył mi drzwi i... wszedł ze mną do ubikacji. Zapytałem, co robi, a on: "Chcę panu pokazać, gdzie jest kibelek". Tłumaczyłem, że sobie poradzę, ale nie odpuszczał: "Tu ma pan kibelek, tu umywaleczkę…" - opowiada 24-latek.
Znów machnął ręką. Poczekał, aż bileter powie swoje i wreszcie wyjdzie. Gdy to już się stało, Kamil chciał zamknąć drzwi. Mężczyzna złapał go jednak za dłoń i powiedział: "Nie, pan tego nie robi. Jeszcze się pan zatrzaśnie i będzie tylko problem". - Poczułem się upokorzony. A takich upokorzeń przeżywam wiele na co dzień. Ludzie stale mnie dokądś ciągną, podejmują za mnie decyzje, czegoś mi zabraniają – podkreśla Wiśniewski.
"Trzeba nóżkę podnieść i położyć na łóżeczku. O tak, bardzo ładnie"
Kamil przypomina sobie również, jak kiedyś wyszedł od dentystki, bo ta nie umiała zobaczyć w nim pacjenta, którego pyta się o zgodę na leczenie. Przyszedł wtedy z ojcem do gabinetu i to właśnie do niego zwracała się stomatolożka. - W tej szóstce trzeba zrobić leczenie kanałowe. Decyduje się pan? - powiedziała, patrząc na ojca Kamila.
- Muszę się zastanowić, proszę to na razie zostawić – odpowiedział młody Wiśniewski.
- Ale wie pan, ja bym jednak dzisiaj przeleczyła tego zęba – stwierdziła, uparcie mówiąc do starszego mężczyzny. Kamila to zdenerwowało, więc wstał z fotela i zwrócił uwagę kobiecie. - Przesadzasz. Usiądź, zaraz skończymy i wrócisz sobie z tatą do domku – dodała.
Innym razem Wiśniewski poszedł do ortopedy. Ten pewnie przyglądał mu się dłuższą chwilę, bo zapadło wtedy milczenie. W końcu zapytał niepewnie: - A pan jest jakoś niepełnosprawny, tak?
- Tak, panie doktorze, jestem niewidomy – odparł Kamil.
- To jak teraz sobie poradzimy?
- Nie musimy sobie z niczym radzić, bo ja tylko nie widzę.
Mimo tych wyjaśnień Kamil miał wrażenie, że lekarz jest zakłopotany i nie wie, jak z nim rozmawiać. Mówił bardzo głośno i powoli. W dodatku za każdym razem się upewniał, że pacjent rozumie. Oczywiście używał też zdrobnień, jakby mówił do dziecka: "Teraz trzeba nóżkę podnieść i położyć na łóżeczku. O tak, bardzo ładnie".
Niektórzy traktują Kamila jako zagrożenie i się przed nim opędzają. Często wtedy słyszy: "Pan tu nie podchodzi!". - Kiedyś wszedłem do sklepu z porcelaną, stanąłem przy drzwiach i powiedziałem do sprzedawczyni, że wolę nie wchodzić pomiędzy stoiska, bo jeszcze coś stłukę. Poprosiłem tylko o kubek. A ona zaczęła drzeć się wniebogłosy: "Niech pan stąd wyjdzie!". Zaczęła mnie wypychać ze sklepu. Musiałem wyjść, nie zrobiłem zakupów – wspomina.
Są też sytuacje, w których Wiśniewski potrzebuje pomocy, a ludzie odpowiadają mu milczeniem. Przeżywa koszmar, gdy np. wchodzi do zatłoczonej galerii handlowej. - Stoję na środku i próbuję zaczepiać przechodzących ludzi: "Przepraszam, potrzebuję pomocy. Czy mogę pana o coś zapytać?". Nie zatrzymują się. Czuję się upokorzony – stwierdza i przyznaje gorzko, że niekiedy życie wśród osób widzących to "straszna mordęga".
"Co niewidomi widzą w snach?"
Niedawno w teatrze podszedł do niego mężczyzna, przedstawił się jako nauczyciel i zaczął zagadywać. Rozmawiali o ulubionych spektaklach i reżyserach. Kamil kocha teatr, więc dobrze czuł się podczas tego spotkania. W końcu facet wyciągnął dwa bilety na kolejne przedstawienie i powiedział, że nie może na nie pójść, więc je odstąpi. Wiśniewski się ucieszył i pomyślał, że to fajny człowiek. Już mieli się pożegnać, gdy nastąpił zgrzyt. - Ale pan wie, że to przedstawienie nie będzie dostosowane do ślepych. Musi pan z kimś przyjść, bo ja pana nie będę niańczył – rzucił nauczyciel.
- A czy pan widzi teraz, żeby ktoś mnie niańczył? - zapytał Kamil.
- Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż obserwowanie ślepych – odparł mężczyzna.
Kamil znów poczuł się rozgoryczenie. Oddał więc bilety i odszedł. - To były bardzo krzywdzące słowa. Bo na co dzień całym sobą staram się pokazywać, że jestem samodzielny. Że niewidomi potrzebują znikomej pomocy i naprawdę mogą być niezależni – podkreśla.
Aby nie potrzebowali pomocy w teatrach, Kamil konsultuje audiodeskrypcje spektakli. To głosowe opisy tego, co dzieje się na scenie. Dzięki nim niewidomy nie musi prosić nikogo, by poszedł z nim na przedstawienie i szeptał do ucha np.: "Aktor podnosi rękę i drapie się po policzku". Robi to lektor, którego głos słychać w słuchawkach. - Jest coraz więcej teatrów, które oferują audiodeskrypcję, ale niestety ciągle za mało. Nadal jeszcze jest sporo do zrobienia i chcę mieć w tym swój wkład – ocenia Wiśniewski.
Chciałby również, żeby ludzie pytali go o teatralną pasję i granie na organach. Albo żeby chociaż rozmawiali z nim o tym, o czym mówią ze sobą na przystankach. Np. że spadł śnieg i zakorkowało się całe miasto. Jednak z Wiśniewskim takich dialogów nie podejmują. Czuje się zredukowany do 5 pytań, które słyszy kilkukrotnie każdego dnia:
1. A to ma pan tak od urodzenia?
- Tak, nie widzę, odkąd przyszedłem na świat – odpowiada cierpliwie Kamil.
2. Czy to prawda, że osoby niewidome rzeczywiście mają wyostrzone pozostałe zmysły?
- Nieprawda. Po prostu muszę bardziej skupiać się na tym, co słyszę. Bo jeśli nie usłyszę jadącego samochodu, to może stać mi się krzywda. Skupiam się na tym tak bardzo, że słyszę też zaparkowane samochody, które mają wyłączone silniki. Bo odbijają się od nich dźwięki. Ale to nie żaden cudowny dar, tylko wyćwiczony zmysł słuchu - tłumaczy.
3. Co niewidomi widzą w snach?
- Ponieważ nie widzę od urodzenia, to mój mózg nie wie, co to są obrazy i nimi nie myśli. Dlatego też nic mi się nie śni. Myślę słowami, uczuciami, emocjami – wyjaśnia.
4. Jak pan korzysta z telefonu i internetu?
- Mam w smartfonie i komputerze czytnik ekranu. To program, który przekłada mi na syntetyczną mowę tekst widoczny na ekranie. Oczywiście nie radzi sobie z obrazkami, dlatego tak ważne jest, żeby je opisywać, gdy wrzuca się je do internetu. Ludzie też często pytają, czy używam specjalnej klawiatury dostosowanej do alfabetu Braille’a. Nie, korzystam ze zwykłej. Jak wielu widzących, którzy piszą, nie patrząc na klawiaturę. Zajmuję się też programowaniem, więc obsługa komputera to nie jest dla mnie problem – mówi.
5. Kto się panem opiekuje?
- Nikt nie chce uwierzyć, że mną nie trzeba się opiekować. Słyszę: "To jak pan sobie radzi?", a brzmi to: "Jak pan w ogóle żyje?". W takich rozmowach muszę wręcz tłumaczyć, że niewidomi też potrafią oddychać – uśmiecha się.
Na tym zazwyczaj pytania się kończą. Rozmówcy Kamila nie są ciekawi, jaki jest. - Bardzo mnie to boli. Nie chcą wiedzieć, czy jestem pedantem, czy bałaganiarzem. Leniem czy pracusiem. Czy wolę literaturę angielską z XIX wieku, czy współczesne thrillery psychologiczne. To, że nie widzę, w zupełności im wystarcza. Rozumiem to zaciekawienie niepełnosprawnością i ważne jest, że ludzie się tym interesują, ale czasem chciałbym czegoś więcej. Niekiedy czuję, jakbym zajmował się w życiu tylko jednym: byciem niewidomym – podsumowuje Kamil Wiśniewski.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 15, 2023 12:32 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL