Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest So kwi 20, 2024 06:39

Strefa czasowa: UTC




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr kwi 16, 2014 19:52 
Offline

Dołączył(a): Cz kwi 11, 2013 17:55
Posty: 3263
Bariera bezdźwięku

W przyrodzie nic nie ginie
Mówi się, że w przyrodzie nic nie ginie, tylko zmienia swoją postać czy energię. Tak jest również ze zmysłami człowieka. Gdy słabnie jeden z nich lub go całkowicie zabraknie, organizm stara się go zastąpić pozostałymi. Mózg uczy się przetwarzać dostarczane bodźce tak, by funkcjonowanie w przyrodzie było w miarę możliwości sprawne. Podstawowymi zmysłami są wzrok i słuch i to one dość dobrze się wymieniają. Osoby słabosłyszące starają się zwykle uważniej patrzeć, obserwować i dostrzegać wzrokiem więcej, niż ludzie ze sprawnym narządem słuchu. Skupiając się na ruchu warg interlokutora mogą więcej zrozumieć, niż korzystając jedynie z resztek słuchu. Często brak odpowiedniego oświetlenia lub odwracanie w inną stronę twarzy mówiącego sprawiają, że umyka część przekazu. I odwrotnie, niewidomi starają się nakierować ucho tak, by jak najwięcej i najprecyzyjniej wychwyciło dźwięki z otoczenia, by wyciągnięte z tego wnioski możliwie dokładnie stworzyły obraz środowiska, w którym przebywają.
Oczywiście korzystamy też z pozostałych zmysłów, w które wyposażyła nas natura, na przykład smaku, bo jak w jednakowych pojemnikach odróżnić bezwzrokowo sól od cukru czy sypkiej bułki tartej? Można to zrobić również za pomocą węchu, bo usprawniony też jest w stanie przekazać przez nos różnice w zapachu tych substancji bez ich prób smakowych. Dotykiem sprawdzimy sypkość lub inny stan produktów czy kształtów. Unoszący się w pomieszczeniu zapach mandarynki pozwoli nam wysnuć wniosek, że osoba razem z nami w nim przebywająca właśnie obiera ten owoc ze skórki. Aromat kawy unoszący się nad filiżanką poinformuje nas, że w stojącym przed nami naczyniu jest świeżo zaparzona kawa, bo przecież herbata inaczej pachnie, a soki owocowe jeszcze w inny sposób. Delikatne dotknięcie szklanki zbada, czy płyn w niej zawarty jest gorący czy zimny i czy nadaje się już do picia. Takich przykładów odbioru otoczenia pozawzrokowo i wyciągania wniosków z dostarczonych bodźców mogłabym podać całe mnóstwo, ale teraz chciałabym skupić się na odbiorze słuchowym rzeczywistości.
Najbardziej wykorzystywanym zmysłem przy braku wzroku jest jednak słuch. To dźwięki docierające z otoczenia stwarzają obrazy i zastępują brak widzenia. Oczywiście wbrew ogólnej opinii, że niewidomi mają lepszy słuch, po prostu jest on umiejętnie wykorzystywany. Skoro aż osiemdziesiąt procent informacji dociera do mózgu przez wzrok, to logiczne jest, że pozostałe dwadzieścia procent zmysłów musi zastąpić tego brakującego dostawcę informacji. Tony i odgłosy, które osoby widzące ignorują, bo okiem ogarną szybciej i sprawniej otoczenie, dla ludzi z dysfunkcją wzroku dostarczą całe mnóstwo wrażeń i informacji. To ze stukotów, natężenia dźwięków i ich charakterystyki musimy wyciągnąć wnioski, czy nadjeżdża samochód osobowy, ciężarówka, rower, czy to jednak zupełnie inny odgłos. Brak spojrzenia na świat pozwala i obliguje nas do skupienia się na innych bodźcach. Najwięcej zatem nam powie ucho. Wrażliwe albo wyuczone jest w stanie dostarczyć całą paletę barw dźwiękowych. To mózg z czasem uczy się je odróżniać, selekcjonować i wyciągać wnioski. Rzekłabym, że im mniej wzroku, tym więcej słuchu wykształconego.
Nie chcę się rozwodzić nad techniką echolokacji, której niejedni przypisują ogromną funkcję w naszej egzystencji, bo uważam to za wyższy stopień wtajemniczenia i współdziałania między zmysłem słuchu, równowagi i koordynacją mózgową. Może być wsparciem w codzienności, ale nie jedyną podporą niewidomego. Niektóre jej elementy wykorzystujemy w mniejszym lub większym stopniu. Przy czynności nalewania wody do szklanki, którą powtarzamy na co dzień tak często, że można wyćwiczyć słuch na tyle, by znać próg dźwiękowy napełniania naczynia. Pstrykaniem czy kląskaniem można wchodząc do nowego pomieszczenia zorientować się, jak jest ono obszerne. Różnice w podłożu też da się wychwycić stukaniem obcasami czy laską. Wsłuchując się w plumkanie wody, można rozpoznać, czy kapie, czy cieknie, czy też pełnym strumieniem wypływa z rynny, a z tego wywnioskować, czy deszcz pada mocno, czy tylko siąpi. Uczymy się poza sklasyfikowaniem sygnałów porównywać je i wyciągać na tej podstawie dalsze wnioski, których istota będzie nam pomocna przy dalszym działaniu czy choćby tylko dla samej obserwacji.

Dla wyjaśnienia – Echolokacja, to system określania położenia przeszkód lub poszukiwanych obiektów w otoczeniu z użyciem zjawiska echa akustycznego. Metoda stosowana przez niektóre zwierzęta np.: nietoperze do nawigacji, wykrywania i chwytania zdobyczy oraz w komunikacji międzyosobniczej. Znane są również przypadki wykorzystania echolokacji przez ludzi, głównie niewidomych.

Między ciszą a ciszą słowa się kołyszą
Niemy to według słownika Nieodzywający się, milczący, migający, bezgłosy, mówiący na migi, oniemiały, niewyrażony słowami, wyrażony środkami pozasłownymi. Właśnie tego wyrażania bezgłośnego najbardziej nie lubię. Odpowiedź na moje pytanie w formie skinienia głową, to dla mnie żadna odpowiedź. Pomachanie dłonią na pożegnanie z okna odjeżdżającego pociągu, to dla mnie żadne pożegnanie. Wskazanie ręką kierunku, w którym należy pójść, to dla mnie żaden drogowskaz. Trzeba to zamienić na dźwięki lub słowa.
Nieosiągalne do spostrzeżenia dla niewidomego w zupełnej ciszy jest akwarium z pięknymi rybkami, niemy film na kinowym ekranie, otwarte w krzyku usta, miganie osób głuchych, pantomimiczne przedstawienie.
To właśnie bariery bezdźwięku, które są dostępne dla widzących, nam sprawiają kłopot, albowiem są bezużyteczne.
Jak odczytać migające ręce, by rozpoznać słowa? Zostaje tylko dotykowy język Lorma na wnętrzu dłoni.
Jak zachwycić się pięknem świata podwodnego, skoro jest niemy za szkłem akwarium? Słyszalne bulgotanie bąbelków wody w filtrze nie przyprawi nas o szybsze bicie serca z zachwytu nad pięknem barw i gracji poruszania się ryb, czy ruchu roślinności wodnej.
Jak zorientować się w akcji niemego filmu? Poza warstwą muzyczną nie przynosi nam żadnej fabuły, zrozumienia, a tylko masę domysłów i poczucie bezradności.
Czy w kabarecie na skeczu pantomimicznym śmiać się z resztą publiczności? Chętnie, tylko z czego?

„Niewidomi są zupełnie głusi na malarstwo”, taką sentencję wyłowiłam ze zbioru „Myśli grube i cienkie” niewidomego prawnika – Janusza Witkuna. Teraz już dzięki audiodeskrypcji w muzeach czy na wystawach malarstwa sztuka jest przybliżana niewidomym i trochę dzięki temu dewaluuje się powyższa sentencja. Czy jednak wiedza, co jest na obrazie i przeżycie doznania piękna z niego płynące to to samo? Byłabym skłonna stwierdzić, że zachwyt nad obrazem namalowanym czy naturą jednak biegnie przez oczy. Tak, jak zauroczenie pięknem muzyki granej przez orkiestrę nie nastąpi raczej na widok grających muzyków przy zatkanych uszach.

Choćby w tej ciszy odgłos, choćby szmer, szelest, plusk, echo, tu już więcej widać. Przecież nie chodzi o same słowa. Nie tylko słowa są źródłem informacji, ale pluskanie, pukanie, stukoty, szuranie, szum, szelesty, podmuchy itp. Zamiennikami sygnałów wzrokowych są dla nas pikania, brzęczenia, klikania i synteza mowy czy ludzki głos.
W codziennym otoczeniu tak bezpieczniej nam ze znanymi odgłosami, szumem windy, krokami na korytarzu, przejeżdżającymi pod oknem autami. Z czasem stają się tłem, na które w tym bezpiecznym punkcie przestajemy zwracać świadomą uwagę. Inaczej natomiast reagujemy na hałasy w nowym miejscu. Nieznane szelesty, stukoty czy szczekanie psów stawiają w gotowość reakcji ucho, mózg i cały organizm. Zanim do nich przywykniemy, musi upłynąć czas oswojenia się z nimi i rozróżnieniem ich, a także usunięciem w dalsze pokłady świadomości tych niegroźnych, niepowodujących dla nas zmian. No bo czyż śpiew ptaków brzmi wszędzie jednakowo? W blokowisku słychać go zupełnie inaczej, niż bliżej lasu. Nawet samochody w miejskim środowisku przejeżdżają inaczej, niż w podmiejskiej przestrzeni.
Pozawerbalny świat dźwięków pomaga odnaleźć się w rzeczywistości, choć mylące mogą być głosy w pomieszczeniu ze słabą akustyką, odbijające się od jakiejś przeszkody, ściany.
Dobrze jednak, gdy wokół panują słowa i to w zrozumiałym dla nas języku. Po to przecież jesteśmy stworzeni na najwyższym poziomie świata zwierzęcego, by „sapiens” nas spośród nich wyróżniało. Skoro myślimy i mamy stworzony język porozumiewania się, to chętnie i sprawnie powinniśmy z niego korzystać. Dla mnie słowa, a raczej ich właściwe używanie są jak cenny skarb. Im bardziej o nie dbamy, polerujemy, pielęgnujemy i przyswajamy, tym bardziej dokładnie jesteśmy w stanie za ich pomocą się porozumieć z drugim człowiekiem. Skoro dla nas – osób niewidomych są słowa tak ważne, to dobrze jest nauczyć się ich właściwie i precyzyjnie używać.
Niekiedy porozumienie bez słów bywa nawet głębsze, pełniejsze i tego mi często brakuje. Tyle można wyrazić mrugając okiem, patrząc z natężeniem, mrużąc oczy, spoglądając spod rzęs, czy zaobserwować czyjąś reakcję, której w słowach rozmówca nie oddał. Z drugiej strony słowa często rodzą nieporozumienia, kłótnie o ich znaczenie, sens. Język niekiedy staje się źródłem konfliktów. Tajemnica komunikacji międzyludzkiej tkwi właśnie w umiejętnym przekazie i dokładnym odbiorze zawartego w słowach przesłania. Odpowiednio proste instrukcje szybciej dotrą do świadomości, niż zawikłane, zakodowane informacje.

Szeptem do mnie mów, mów szeptem
Od szeptu do wrzasku jest cała skala dźwięków przyjaznych. Staramy się być dyskretni i wyszeptać to, co inni mogą sobie napisać i podać na karteczce albo zasygnalizować skinieniem głowy, zmrużeniem powiek, skrzywieniem ust. Szeptane podpowiedzi w kinie czy na ogólnej Sali mogą rodzić oburzenie z powodu zakłócanej ciszy, ale jak opiekun czy inna osoba niewidoma może nam inaczej zasygnalizować coś, co innemu człowiekowi pokazałby na migi lub napisał na kartce? Chcemy być dyskretni i nie wyróżniać się w tłumie, dlatego powinniśmy dbać o swój image. Chcąc niezależnie sprawdzić upływający czas, nie powinniśmy używać głośnomówiących zegarków. Można je ściszyć do niezbędnego minimum, albo zaopatrzyć się we wskazówkowy zegarek brajlowski, na którym bezszelestnie dotykiem sprawdzimy godzinę.
Nie zawsze trzeba stosować cichy głos. Czasem lepiej wyraźne ostrzeżenie „uważaj!” lub „stop!”, niż nieśmiałe i niewyraźne wyrażenie, które zanim dotrze do naszej świadomości może być za późno. Przewodnicy osób niewidomych powinni być dyskretni, ale swój głos dostosowywać do skali otoczenia. Trudno tym samym natężeniem co w kościele operować w ruchliwym przejściu podziemnym. Kod dostępu do niewidomego też można wspólnie ustalić i zamienić słowa „uwaga, schody” na przyciśnięcie łokciem dłoni, która zań trzyma.

Niewidomy w hałasie jest kompletnie ślepy
Janusz Andrzej Witkun „Myśli grube i cienkie”
Hałas jest formą ciszy dla niewidomych, w którym nie można niczego dojrzeć słuchem, zgubny dla orientacji, dudniący Hertzami. Tu już nie słychać kapania wody, szurnięcia krzesłem, gdy ktoś wstaje, odgłosu kroków, stuknięcia o blat stawianej przed nami szklanki z herbatą.
Krzyk i dudnienie zwłaszcza raptowne drażni ucho i nadwrażliwy słuch aż się kuli pod naporem fali dźwiękowej. Głośną muzykę można znieść na imprezie, bo przecież też jesteśmy gotowi do zabawy i tańca. W dyskotece potańczymy, bo aż nadto słyszymy i czujemy każdy werbel rytmu. Niewidome osoby często na wspólnej zabawie tańczą w kółku trzymając się za ręce, bo jest to pożądana forma ruchu, którego dość mało mamy na co dzień, ale kontaktem wzrokowym, to my się nie przyciągniemy. Tylko dotykiem jesteśmy w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo w grupie. może się okazać, że przy obrocie źle określiliśmy ilość stopni i tańczymy tyłem do innych a przodem do ściany. Dlatego tak ważne jest, by w tańcu nie stracić kontaktu fizycznego z partnerem, żeby przy obrocie dłoń nie wymknęła się z dłoni, żeby nie zostać w próżni. Odprowadzenie na miejsce niewidomego partnera jest nie tylko wyrazem dobrego wychowania, ale również formą opieki i okazaniem szacunku dla jego osoby, żeby nie został na środku parkietu zdezorientowany i śmieszny.
Ogłuszający hałas jest dla nas źródłem dezorientacji i niepewności, zagubienia i dyskomfortu psychicznego, męczy i rozstraja. Gdy w nim nie można jeszcze usłyszeć wskazówek słownych nawigujących czy ostrzegających, to staje się barierą nie do pokonania

Oswajanie ciemności
Zwłaszcza małe dzieci boją się ciemności. Ich wyobraźnia pobudzona przeczytanymi bajkami o strachach, czy filmami o dziwnych stworach widzą w niej to, czego tam nie ma. A czy osoby niewidome też dostrzegają we mgle albo za zasłoną szarości twory wyobraźni? Wpatrzeni duszą czy intensywną pracą mózgu przebijamy jednolitą błonę bez kształtu. Z dźwięków i opisów potrafimy zbudować przed oczami na tyle, na ile umiemy podpowiedzianą przestrzeń. To, że czasem źle w niej usytuujemy stół i jednak o jego róg zawadzimy biodrem, to, że nie wstawimy krzesła, bo ktoś nam go nie opisał i nie skoncentrowaliśmy się na tyle, by je zlokalizować, to są niedoskonałości naszych pozawzrokowych percepcji, które przecież się zdarzają. A czy my boimy się ciemności? Chyba nie, bo to oznaczałoby, że boimy się całego otaczającego nas świata. Im więcej dźwięków sprzyjających odtworzeniu otoczenia, tym mniejsza pozorna ciemność. Im więcej słychać, tym lepiej widać.
Kilka lat temu widziałam jeszcze sylwetki na ulicy, co prawda już bez twarzy, a teraz tylko wyłapuję uchem ich kroki i wiem, kiedy są naprawdę blisko. Teraz ludzie to głosy. Widzący czasem mówią, że nie mają pamięci do twarzy, a my możemy nie mieć pamięci do głosów? Im częściej z kimś przebywamy, tym łatwiej wychwycimy jego głos z tłumu. To tak, jakbyśmy rozejrzeli się okiem i spostrzegli znajomego.
I wracamy do równowagi w przyrodzie. Wyobrażam sobie ją jak wagę. Na jednej szali wzrok, a na drugiej reszta zmysłów. Kiedy widzenia było więcej, szalka przeważała, to druga w górze wisiała. Potem się wyrównały poziomy, a teraz ta z resztkami widzenia leciutko w górze wiruje, a inne zmysły na drugiej szalce ją przeciążają.
Dobrze pamiętam kolory, przyrodę, każde źdźbło trawy, każdy kłos złotego zboża, chabry i maki wklejone w łany, nawet wysoko na drzewie różnobarwne pióra w skrzydłach ptaków byłam w stanie odróżnić. Potem drzewa już nie składały się z pojedynczych gałązek i listków, a tylko stanowiły jednolite zielone bryły, aż wreszcie jakąś ciemnoszarą zbitą masę, która gdyby nie szumiała, to mogłaby być ścianą. Dla mnie to faktycznie ściana lasu. Dobrze, że w porę spostrzegłam, że to wszystko gada, pika, szumi i szeleści i to całkiem zrozumiale. Dzięki stopniowemu wchodzeniu w ciemność, stopniowo mogłam też ją oswajać. Powolutku, pomalutku, zebrała się miarka dźwięków w plecaku doświadczeń codziennych doznań.

W pamięci mam jeszcze biel śniegu i ogromne czapy na sosnach i świerkach w piękne, słoneczne, zimowe dni. Na jak długo jeszcze starczy mi tych obrazków, slajdów z przeszłości? Płowieją, zacierają się i coraz trudniej ekscytować się pejzażami, których coraz bardziej ubogo w albumie pamięci. Trzeba się przyzwyczajać do coraz bogatszej fonoteki.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr kwi 16, 2014 19:52 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL