Ponoć śmiech to najlepsza forma nauki i tak na dodatek najpiękniejszy gest, jaki można podarować. Przy okazji jest to też lek na strach. Zweryfikujmy to... Ludzie śmiejąc się, oswajają swoje lęki. Patent ze Średniowiecza. Pokazany został w motywie Dance Macabre, gdzie chuda kostucha z kosą czyli Śmierć, nawet postawionego wysoko w ludzkiej hierarchii papieża, strącała w błoto przemijania. W końcu w jej obliczu, wszyscy ludzie są równi. Ten sam motyw, zastosowano po atakach terrorystycznych w Nowym Jorku. Ludzie nie przestali śmiać się z Bin Ladena i jego talibów, pomimo, że najgorszy wróg Ameryki, jeszcze wiele istnień był gotowy zniszczyć... Śmiech to dobra metoda na strach. Analogicznie jest tez ze śmianiem się ze zjawisk kochanych, takich jak Blondynki, Szatynki, Rude, z Jasia i Małgosi i tych średnio lubianych typu lekarze, politycy czy duchowni, albo innych nacji. Czy ktoś z Was, słyszał dowcipy o osobach niewidomych? W tej kwestii jest tak, że sami zainteresowani śmieją się z siebie, albo widzący, śmieją się z poczynań psów przewodników. Podziwiam ludzi, którzy potrafią śmiać się z siebie. Mają dystans. Raz słyszałam jak ktoś opowiedział, że pomylił cień psa z człowiekiem... Ja to bym się WŚCIEKŁA, a nie chichotała. Po prostu. A potem sobie przypominam, że też mam, z czego drwić. W końcu nie każdy ma pojęcie o istnieniu pikseli od dziecka, kiedy nie jeszcze komputera w domu nie było. Teraz to już wszystkie dzieci mają komputer, ale w latach 90, to takie powszechne nie było. Ja tam pierwszy komputer miałam w gimnazjum, a te piksele znałam od zawsze. Te głupie, małe kropeczki... rozwalające ostrość. Przynajmniej wiem kiedy coś ma mniej niż 300 dpi w druku. Moje oczy. I na tym, plusy się kończą. Acha, ja mam minusy. To też jakiś plus... Inny rodzaj dowcipu, czyli pies przewodnik. Motyw przewodni, gdy pies nawalił. Taki już los zwierzęcia. Przykład? Proszę bardzo: Poszedł niewidomy do sklepu z psem. Właściciel psa stoi obok półki i czuje, że pies był nielojalny i zrobił mu niespodziankę na nogawce. Aby się upewnić, niewidomy bierze ciastko i chce dać do jedzenia przewodnikowi. Podbiega kasjer, „co pan wyprawia”. „Upewniam się, gdzie ma pupę, aby go kopnąć, za brak lojalności!” I ludzie się śmieją, może z obaw kasjerów do psów przewodników? Oby tylko z tego. I na tym się kończą dwa rodzaje, „bezpiecznych żartów”. Bo jest jeszcze trzeci – przezwiska. Śmieszne tylko dla tego, kto wymyślił i jeszcze tych, którzy powtarzają jak te papugi. Nie do zniesienia, „dla obiektu inspiracji”. Właściwie, to się czasem zastanawiałam, czemu nie napisać książki pod tytułem, „Podręczny słownik przezwisk dla okularnicy”. W zamiarze, wyśmiania tych postaw, którzy mi kiedyś nadepnęli na odcisk. Nie po imieniu, nie po nazwisku, bo po co się upodabniać, ale po toku myślenia, czytajcie „objawów widocznego zaniku tej czynności życiowej”. Niestety wysyp przezwisk, najlepiej uwidacznia się w okresie od czwartej klasy podstawówki po ostatnie gimnazjalne. Co jest z tymi ludźmi? Psycholodzy, pomóżcie mi, rzućcie jakąś teorię? Doświadczenie – własne. Co do głupich przezwisk... Co z oczyma ma wspólnego, epitet „breloczek”? Ja myślałam iż nic, że to ozdoba do kluczy - nie to byłam ja. Na szczęście dla niewidomych, humor jest zmienny. Teraz hitem jest lęk przed ADHD. Kawał wieczora? Tekst o dziecku niemowlęciu, jak demoluje sklep, biegając tu i tam, bo tyle zabawek... a na koszulce ma żółty trójkąt z czerwona oblamówką, a pośrodku, czarne drukowane litery z napisem ADHD! Pośmialiście się? Super, a teraz jakie Wy macie odczucia na temat żartowania sobie? Może znacie ciekawe dowcipy? Zapraszam do dyskusji, Justa.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników