Żebranie. To złości.
Jeden z najmniej przyjaznych tematów do dyskusji. Żebractwo... w ostatnich czasach urosło do miana egipskiej plagi. Co gorsza... to musi być strasznie dochodowy interes. Pomijając oczywiście kwestię deficytu poczucia wartości... No dobrze – co ja tu wygaduję. Niby nie legalny ten biznes, a kręci się dostatnio. W Sosnowcu w centrum jeden Pan udaje, że nie ma nogi, drugi od paru lat gra niewidomego na dworcu PKP. O ile ten osobnik z tekturką „dajcie pieniądze” może i jest niewidomy (w co nie wierzę), o tyle wyjątkowo gra mi na nerwach... Najgorsze jest to, że ludzie to kupują, skoro widuję jegomościa od dobrych paru lat na owym obiekcie. Poza tym rodzajem kuszenia na pieniądze, są jeszcze Ci lubiący chodzić po mieszkaniach proszący „na niepełnosprawne dziecko”. O przypadku pewnych obcokrajowców, wysyłających dzieci „na zwiady” już nie warto pisać. Nie, że to poprawność polityczna. Szkoda gadać. Oprócz owych rodzajów, błagania o pomoc, znajdą się jeszcze bywalcy z kościelnych wrót. Pewnie też chcą na tacę. W efekcie tego wszystkiego, słyszałam głosy, że lepiej wysłać SMS na jakąś fundację, a nie dawać potrzebującym, tym powyżej wymienionym. W sumie to dobry pomysł. Paradoksalnie – nie tylko mowa o wydawaniu pieniędzy czyli jałmużny. Żebractwo szkodzi otoczeniu, reklamując negatywne wizerunki. Pardon.... żaden żebrak nie powie, że żebra! On działa charytatywnie! To znaczy, zbiera datki dla potrzebujących na przykład wymienia się jednym towarem na drugi, aby mieć na.... popularny napój wyskokowy! Ile kosztuje utrzymanie bezdomnego przez MOPS? Ponoć 2 tysiące. Idą do jadłodajni i proszą o desery. Jak na weekend nie dają im posiłków tylko prowiant na wynos to mają pretensje! Oczywiście, żądają też odzieży i dodatkowych zasiłków. I oczywiście popularny nałóg, przeformułowali na miano niepełnosprawności społecznej. Cwaniactwo do kwadratu. I kto na tym cierpi? Uczciwi ludzie. Obok wydawania na więźniów, (co moim zdaniem powinni egzystować o czarnym chlebie i wodzie), państwo powinno wydawać pieniądze na wspieranie kreatywności. Jedyną formą proszenia się, jaką na razie potrafię zaakceptować, tak z przymrużeniem oka są wygłupy studentów na juwenaliach. Przykład? Jednemu żakowi brakło na coś i napisał szminką na kartce, „nie pozwólcie mi umrzeć z pragnienia” ku uciesze swoich rówieśników. Ewentualnie, mogę zaakceptować jeszcze Janków muzykantów... o ile nie są naprzykrzający się. Co Sądzicie o takim postępowaniu? Wiadomo z tą plagą się nie wygra, ale czy odpowiednia kampania społeczna, nie byłaby dobrym pomysłem? Coś w stylu: „Nikomu nie pomagasz na ulicy, dając 5 złotych, chyba że ktoś poprosi o bułkę”. Poza tym, niech epitet „niepełnosprawny” nie równa się „żebrak”? Tylko od czego zacząć, aby być dobrze zrozumianym? Zapraszam do dyskusji.
|