Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest Wt mar 19, 2024 06:59

Strefa czasowa: UTC




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 233 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz lip 10, 2014 08:03 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: PAP

Mieszkańców blisko 70 miast obejmie badanie słuchu prowadzone w ramach Narodowego Testu Słuchu. Akcja, która potrwa do końca września, ma zwrócić uwagę na potrzebę unikania hałasu i skutki przebywania w nim. Jak podkreślają organizatorzy, Polacy coraz gorzej słyszą.
Kampania profilaktyki chorób słuchu, zainaugurowana w środę 9 lipca 2014 r. w Poznaniu, organizowana jest po raz czwarty. Między 12 lipca a 28 września miejscowości całego kraju odwiedzi mobilne laboratorium, tzw. słuchobus, w którym eksperci będą przeprowadzać bezpłatne testy słuchu. Będą też informować, w jaki sposób należy żyć i czego unikać, by dobrze słyszeć przez całe życie. Jak podkreślają organizatorzy akcji, 13 mln osób w Polsce zagrożonych jest hałasem.

Co drugi senior niedosłyszy
Organizatorzy kampanii chcą w tym roku szczególnie podkreślać wagę ochrony słuchu wśród osób starszych. Według niektórych badań, co druga osoba w wieku 70 lat ma niedosłuch. Związane z nim kłopoty z komunikacją wpływają m.in. na ryzyko występowania depresji. Tymczasem seniorzy unikają wizyty u protetyka słuchu.
- Nigdy nie jest za późno na testy oraz na noszenie aparatu słuchowego. Słuch nie psuje się z dnia na dzień; wada rośnie stopniowo. Często otoczenie: dzieci i wnuki, zamiast namówić seniora na wizytę u protetyka i założenie aparatu, akceptuje problem i ogranicza się do mówienia głośniej do dziadka lub babci – powiedziała w środę PAP współorganizatorka akcji Katarzyna Ostrowska.
Do tej pory w ramach kampanii przebadano słuch ponad 30 tys. osób. Po ubiegłorocznej edycji Narodowego Testu Słuchu okazało się, że 37 proc. Polaków ma niedosłuch.

Polacy ignorują problemy
Według ekspertów, ubytek słuchu jest jedną z najczęściej występujących chorób zawodowych w Polsce. Na nadmierny hałas narzeka 70 proc. badanych Polaków. Dorosły człowiek powinien badać słuch przynajmniej raz w roku, tymczasem Polacy ignorują problemy z tym związane, jak długo się da.
Organizatorzy kampanii podkreślają, że negatywnymi efektami wad słuchu są m.in. mniejsza zdolność koncentracji, słabsze rozumienie mowy, trudności w porozumiewaniu z innymi, osłabienie pamięci, gorsze wyniki w pracy, rozdrażnienie i stres.
W tym roku słuchobus odwiedzi m.in. Warszawę, Rzeszów, Łódź, Wrocław i Szczecin, ale także Pułtusk, Wągrowiec i Nidzicę.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-09, 16.38
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 75Cf5WKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 10, 2014 08:03 


Góra
  
 
PostNapisane: Cz lip 10, 2014 08:03 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: PAP

Brytyjscy badacze twierdzą, że są bliscy opracowania testu krwi pozwalającego z 87 proc. dokładnością przewidzieć rozwój choroby Alzheimera u osób, które nie mają jeszcze żadnych objawów – informuje „Alzheimer's & Dementia”.
Test, nad którym pracują specjaliści kilku uczeni brytyjskich, nie jest jeszcze gotowy do wykorzystania w praktyce lekarskiej. Na razie wiadomo jedynie, jak go zrobić. Na podstawie badań około tysiąca osób, z których część miała łagodną demencję albo cierpiała na chorobę Alzheimera, badaczom udało się ustalić, jakie białka we krwi świadczą o dużym ryzyku pojawiania się objawów choroby.
Prof. Simon Lovestone z Uniwersytetu Oksfordzkiego twierdzi, że konieczne są dalsze badania, by się upewnić, iż wykryte białka są faktycznym zwiastunem choroby Alzheimera. Chodzi bowiem o prognozowanie choroby u ludzi zdrowych, którzy nie wykazują jeszcze żadnych poważniejszych objawów pogorszenia pamięci.
Test w pierwszej wersji może być gotowy już w 2015 r. Najpierw jednak ma być stosowany jedynie w badaniach klinicznych nad nowymi lekami. Dopiero później zostanie wprowadzony do lecznictwa, ponieważ samo wczesne wykrycie choroby nie jest wystarczające. Trzeba również skutecznie ją leczyć, a z tym wciąż są kłopoty.

Czy nowy test będzie zatem mało przydatny?
Prof. Simon Lovestone twierdzi w wypowiedzi dla BBC News, że mimo ograniczonych wciąż możliwości terapeutycznych, wiele osób chce wiedzieć, co może czekać je w przyszłości. A test krwi pozwoli wykrywać początki choroby Alzheimera, i to w prosty sposób. Trzeba jednak liczyć się z tym, iż niektóre osoby wpadną w depresję, gdy się dowiedzą, że są poważnie zagrożone tym schorzeniem.
Dyrektor Alzheimer's Research UK dr Eric Karran ma nadzieję, że uda się wreszcie opracować skuteczny lek na chorobę Alzheimera. W ostatniej dekadzie niepowodzeniem zakończyło się aż 99 proc. badań, jakie prowadzono nad nowymi terapiami, które miały choćby opóźnić rozwój tego schorzenia.
Według „Alzheimer's Research & Therapy”, od 2004 r. wprowadzono do użycia tylko jeden lek. Efektywność tych badań jest zatem mniejsza, niż w przypadku opracowywania nowych leków na nowotwory. W onkologii niepowodzeniem kończy się 81 proc. badań.
Dr Eric Hill z Aston University twierdzi, że jednym z głównych tego powodów jest to, iż nie wiemy wciąż dokładnie, jak rozwija się choroba Alzheimera. Dopiero lepsze poznanie mechanizmów schorzenia pozwoli opracować bardziej skuteczne terapie.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-09, 10.09
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 75FVZWKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz lip 10, 2014 08:04 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Co z tą kartą? Leszno: proszę przyjść we wrześniu
Autor: Mateusz Różański, Źródło: inf. własna

Wprowadzanie nowych przepisów dotyczących kart parkingowych nie odbywa się bez trudności. Zdarzają się jednak sytuacje, w których trudno dopatrywać się zdrowego rozsądku. O jednej z nich opowiedział nam nasz Czytelnik z Leszna.
- W zeszłym tygodniu zadzwoniłem do Urzędu Miasta z pytaniem, czy mogę wypełnić wniosek o przyznanie mi nowej karty parkingowej i otrzymałem informację zwrotną, iż powinienem zgłosić się w sierpniu lub we wrześniu - żali się nam pan Mirosław z Leszna. - A przecież zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem powinienem ten wniosek otrzymać jak najszybciej.

Obowiązek a rzeczywistość
Pan Mirosław jest osobą z niepełnosprawnością ruchową, narządu wzroku i chorobą neurologiczną. Wobec orzeczenia o znacznym stopniu ma więc pełne prawo do uzyskania wydawanej wedle nowych przepisów karty parkingowej. Chcąc uniknąć późniejszych kolejek, chciał jak najszybciej rozpocząć starania o ten dokument i już na początku lipca skontaktował się z Urzędem Miasta w celu wypełnienia właściwego wniosku. Otrzymał jednak informację, że może to zrobić dopiero w sierpniu lub we wrześniu.
- Studiowałem prawo administracyjne i wiem, że urząd ma obowiązek wydać mi ten wniosek już teraz i nie może się tłumaczyć nieznajomością nowych przepisów – opowiada pan Mirosław.
Postanowiliśmy więc skontaktować się z Urzędem Miasta Leszna i wyjaśnić zaistniałą sytuację.

Nie ma kart, nie ma wniosków
- Nie wydawaliśmy tych wniosków, gdyż nie mamy jeszcze kart i nie wiemy, kiedy będziemy je mieć – mówi Janina Pietrowska, przewodnicząca Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności przy Urzędzie Miasta Leszna. – Na razie otrzymaliśmy tylko informację z Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, że blankiety kart parkingowych wraz z hologramami zostaną przesłane mniej więcej w trzecim tygodniu lipca – dodaje.
Janina Pietrowska podkreśla też, że stare karty parkingowe będą ważne jeszcze do końca listopada, więc nie ma potrzeby jakiegoś szczególnego pośpiechu. Dopiero po rozmowie z nami stwierdziła, że jeśli ktoś się teraz zgłosi do urzędu z prośbą o wydanie wniosku, to go otrzyma, ale na kartę i tak będzie trzeba poczekać, aż fizycznie pojawią się one w urzędzie.
- Wnioski wraz z blankietami dowodów wpłaty będą teraz czekać w naszym Zespole na osoby chcące starać się o nowe karty – zapowiedziała Janina Pietrowska.


Czy Ty również masz problemy z uzyskaniem nowej karty parkingowej? Napisz do nas na adres redakcja@niepelnosprawni.pl

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-09, 15.46
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 75Dd5WKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt lip 11, 2014 17:26 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: PAP

We wrześniu Polska przedstawi pierwsze sprawozdanie z realizacji postanowień Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych – poinformował w czwartek w Sejmie wiceminister pracy i polityki społecznej Jarosław Duda.
Duda, który jest również pełnomocnikiem rządu ds. osób niepełnosprawnych, przedstawił posłom informację na temat działań podjętych przez Polskę w celu wprowadzenia w życie postanowień Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawach osób niepełnosprawnych.
Konwencja została przyjęta w grudniu 2006 r. na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ i weszła w życie 3 maja 2008 r. Polska podpisała dokument w marcu 2007 r., prezydent ratyfikował go 6 września 2012 r.
Sławomir Piechota (PO) podkreślił, że ratyfikacja konwencji była zwieńczeniem wieloletnich działań na rzecz ochrony praw osób niepełnosprawnych; aby ratyfikacja była możliwa, wprowadzono szereg nowych rozwiązań.
Duda przypomniał, że termin złożenia sprawozdania wyznaczono Polsce na 25 września tego roku. Oceni je komitet ONZ zajmujący się prawami osób niepełnosprawnych. - Jesteśmy ciekawi, jak to sprawozdanie zostanie przyjęte, chcielibyśmy też porównać się z innymi krajami, czekamy na konkluzje komitetu – mówił. Dodał, że termin rozpatrzenia może być jednak odległy w związku z kolejką. - Może być to nawet 3-4 lata – ocenił.
Wiceminister przekonywał posłów, że od ratyfikowania konwencji wprowadzono szereg działań na rzecz poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnością.

Idą zmiany
Poinformował też, że w resorcie sprawiedliwości prowadzone są prace nad przepisami, które pozwolą w pełni dostosować nasze prawo do zapisów konwencji. Polska ratyfikowała ją z zastrzeżeniami – dotyczą one instytucji ubezwłasnowolnienia i art. 12 w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, który mówi o zakazie zawierania małżeństw przez osoby psychicznie chore lub niepełnosprawne intelektualnie. Przepis ten stanowi, że osoba dotknięta chorobą psychiczną albo niepełnosprawnością intelektualną nie może zawrzeć małżeństwa, jednak jeżeli "stan zdrowia lub umysłu takiej osoby nie zagraża małżeństwu ani zdrowiu przyszłego potomstwa i jeżeli osoba ta nie została ubezwłasnowolniona całkowicie, sąd może jej zezwolić na zawarcie małżeństwa”.
Duda przyznał, że zapis ten nie pozwala na pełną realizację zapisów konwencji. Prace nad przepisami dotyczącymi zdolności do czynności prawnych, w tym do zawierania małżeństw przez osoby z niepełnosprawnością intelektualną lub chorobami psychicznymi, są jednak zaawansowane i wkrótce przedłożone mają zostać Komitetowi Stałemu Rady Ministrów – zapowiedział.
- Proponuje się wprowadzenie nowej regulacji, zgodnie z którą małżeństwa nie będzie mogła zawrzeć osoba z zaburzeniami psychicznymi, które nie pozwalają jej kierować swoim postępowaniem. To jest zasadnicza zmiana – wyjaśnił Duda.
Konwencja wprowadziła nowe podejście do niepełnosprawności; stanowi, że to nie indywidualne ograniczenia, ale zewnętrzne bariery, utrudniające uczestniczenie w życiu, czynią człowieka niepełnosprawnym. Dokument podkreśla, że osoby z niepełnosprawnościami mają prawo do uczestnictwa w życiu społecznym, również do pracy, na zasadzie równości z innymi osobami.
W myśl Konwencji do objętej nią grupy zalicza się osoby, które "mają długotrwale naruszoną sprawność fizyczną, umysłową, intelektualną lub w zakresie zmysłów, co może, w oddziaływaniu z różnymi barierami, utrudniać im pełny i skuteczny udział w życiu społecznym, na zasadzie równości z innymi osobami". Oznacza to, że Konwencja definiuje niepełnosprawność jako problem społeczny, a nie sprawę osoby nią dotkniętej.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-11, 10.21
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 7_P7JWKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt lip 11, 2014 17:30 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Łukasz Stec, Źródło: inf. własna

Rządowy projekt sprawozdania z działań wprowadzających w życie postanowienia Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych wzbudził duży sprzeciw organizacji pozarządowych. Ich przedstawiciele uznali go za propagandę sukcesu oraz nierzetelny opis stanu prawnego, a nie realnej sytuacji osób z niepełnosprawnością w Polsce.
We wrześniu miną dwa lata od ratyfikowania przez Polskę Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Zgodnie z jej postanowieniem, kraj ratyfikujący składa swoje pierwsze sprawozdanie właśnie po upływie dwóch lat, a kolejne – co cztery lata. Za przygotowanie sprawozdania odpowiada Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Projekt dokumentu został przedstawiony 9 lipca 2014 r. podczas posiedzenia Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, w którym wzięli udział także przedstawiciele ministerstw biorących udział w pracach nad sprawozdaniem oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych.


- Termin złożenia sprawozdania został wyznaczony na 25 września i przewidujemy, że zostanie zachowany – zaznaczyła na wstępie Małgorzata Marcińska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. – Projekt sprawozdania został przedłożony organizacjom partnerów społecznych, związków zawodowych, organizacji społecznych i organizacji pozarządowych. Z około 60 instytucji odpowiedzi nadeszły z siedmiu.



Albo postęp, albo stan rzeczywisty


Projekt sprawozdania przedstawia założenia polityki krajowej dotyczącej osób z niepełnosprawnością, stan prawa oraz realizowane programy w tym zakresie. Przedstawiono wszystkie informacje dotyczące sytuacji prawnej, zasygnalizowane zostały zmiany w kwestii prac legislacyjnych, które mają na celu usunięcie luk w ustawodawstwie. Projekt przedstawia programy w dziedzinie zmiany świadomości społecznej dotyczącej osób z niepełnosprawnością, ich zatrudnienia, edukacji i integracji społecznej.


Opisano w nim także instytucje odpowiedzialne za kształtowanie i wdrażanie polityki dotyczącej osób z niepełnosprawnością oraz podmioty odpowiedzialne za wdrażanie postanowień Konwencji. Przedstawione zostały procedury współpracy z przedstawicielami osób z niepełnosprawnością oraz organizacje pozarządowe działające na szczeblu centralnym i lokalnym. Całość projektu sprawozdania znaleźć można na stronie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.


Podczas spotkania, które odbyło się 9 lipca, po ogólnym nakreśleniu treści projektu sprawozdania przez minister Marcińską głos zabrał Jarosław Duda, pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych.


- Pani minister przedstawiła fotografię stanu aktualnego, na której pokazujemy, gdzie jesteśmy – stwierdził minister Duda. – Żałujemy, że komitet odniesie się do tego dopiero za cztery lata, ale jestem też przekonany, że ONZ ma w tej chwili niewielką wiedzę na temat tego, co w Polsce się dzieje w kwestii niepełnosprawności, dlatego zależałoby nam na tym, aby jak najszybciej odnieśli się do naszej fotografii stanu obecnego. Otrzymaliśmy bardzo interesujące uwagi od partnerów z organizacji pozarządowych. Z większością trudno się nie zgodzić. Pytanie, jak je wcielić w życie? I w jakiej perspektywie czasowej? Żałuję tylko, że z 60 organizacji, które otrzymały naszą prośbę, odniosło się do niej tylko siedem – mówił.


Pierwsze zastrzeżenia do projektu sprawozdania zgłosił poseł Tadeusz Tomaszewski.


- Czy jest tu odpowiedź na pytania, czy Polska wdraża i przestrzega postanowienia Konwencji i jaki jest postęp w ich wdrażaniu? – pytał polityk SLD. – Dostrzegam tu tylko zestaw aktów prawnych i zbiorcze sprawozdanie instytucji rządowych. Nie traktuje się też niektórych spraw tak, jak rzeczywiście przebiegały. Na przykład: piszą państwo, że podwyższono o 600 zł dofinansowanie dla osób z niektórymi niepełnosprawnościami, ale nie piszecie, że w tym samym czasie obniżono dofinansowanie w zakładach pracy chronionej dla osób niepełnosprawnych w stopniu umiarkowanym. Albo zapisujemy tylko postęp, albo stan rzeczywisty.



Ograniczenie prędkości


Jeszcze gorzej projekt sprawozdania ocenili obecni na posiedzeniu przedstawiciele organizacji pozarządowych, którzy najpierw odnieśli się do wymogów formalnych stawianych przez ONZ, których – ich zdaniem – rządowy projekt sprawozdania nie spełnia, a następnie do jego zawartości.


- Ze sprawozdaniem jest trochę tak, jakby dyskutowano nad problemem bezpieczeństwa na drogach, a rząd powiedziałby, że wszystko jest w porządku, ponieważ wprowadzono ograniczenie prędkości i w związku z tym jest bezpiecznie – ocenił dr Paweł Kubicki ze Stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci. – W sprawozdaniu nie ma nic o tym, jak zmieniła się sytuacja osób niepełnosprawnych.


Pojawił się też głos o tym, że artykuł 4. w punkcie 3. Konwencji mówi, iż konsultacje społeczne i włączanie osób z niepełnosprawnością i ich organizacji do udziału w pracach nad sprawozdaniem to wręcz przymus dla rządu. Ten powinien więc wytłumaczyć, dlaczego było to niemożliwe i czy dołożył starań, by te 60 organizacji zainteresowało się tematem.



Raporty alternatywne


W odpowiedzi na słowa ministra głos zabrała też dr Agnieszka Dudzińska, reprezentująca Stowarzyszenie Nie-Grzeczne Dzieci.


- W momencie gdy przez środowisko osób niepełnosprawnych zgłaszane są bardzo liczne zastrzeżenia, począwszy od zastrzeżeń formalnych, poprzez liczne uwagi merytoryczne, uwagi ministra Dudy o przygotowaniu ewentualnego alternatywnego raportu społecznego oraz uwagi, że to rząd odpowiada za to, jak wygląda raport, mogą spowodować, że rząd polski i państwo polskie skompromitują się, ponieważ powstaną raporty alternatywne, które będą wyraźnie wykazywać, że Konwencja nie jest wdrażana – mówiła.


Do uwag odniósł się poseł Sławomir Piechota (PO), przewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.


- Nie chciałbym sprowadzać tego do paradoksu, ale wiele krajów ratyfikowało bardzo szybko Konwencję: Mongolia, Jemen; można stworzyć długą tego typu listę – mówił. – Można mieć jednak poważne wątpliwości, na ile był to tylko gest, a na ile realne potwierdzenie standardów przestrzegania praw osób niepełnosprawnych, o których mówi Konwencja.



Nienajgorsze prawo i fatalne jego wykonanie


- Największą rozbieżnością między stroną rządową a stroną społeczną nie jest ocena stanu prawnego, ale ocena rzeczywistości – przyznał dr Paweł Kubicki. – To, co jest najbardziej frustrujące, to zgłaszanie przez osoby niepełnosprawne konkretnego problemu i otrzymywanie w odpowiedzi odpowiedniego paragrafu i informacji, że takie coś nie może mieć miejsca, ponieważ przepisy na to nie pozwalają. My wiemy, że przepisy nie pozwalają, ale jednak ma to miejsce. Gdyby w sprawozdaniu zawrzeć chociaż kluczowe elementy, które potrzebują działań dalszych, to byłoby ono dużo lepiej oceniane. Co powiemy za cztery lata, skoro teraz dokument przedstawia, że wszystko jest idealnie?


Do zarzutów przedstawicieli środowiska osób z niepełnosprawnością odniosła się Magdalena Kochan (PO), wiceprzewodnicząca Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.


- Gdy zostałam wybrana do Sejmu w 2005 r., żyło się gorzej, a do tego nie było podstaw prawnych, by to zmieniać. W prawie zrobiliśmy bardzo wiele. Z innymi barierami rząd ani 460 posłów sobie nie poradzi. Nie zrobimy tego bez organizacji pozarządowych i radnych. Jest nienajgorsze prawo i fatalne jego wykonanie. To problem nie tylko przepisów związanych z niepełnosprawnością.


- Dokument wyraźnie mówi o tym, że mamy pokazać, jak działają konkretne strategie, a nie tylko jakie mamy przepisy – dodała dr Katarzyna Roszewska z Komisji Ekspertów ds. Osób z Niepełnosprawnością przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. – Nie może być tak, że mamy dobre prawo, ale ono nie działa. Jeśli nie działa, to znaczy, że nie jest dobre – podsumowała.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-11, 11.07
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 7_Po5WKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt lip 11, 2014 17:36 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: inf. prasowa

Starostwo Powiatowe we Wrocławiu oraz Starostwo Powiatowe w Bolesławcu komunikują się z niesłyszącymi obywatelami za pomocą programu Lync z udziałem tłumacza języka migowego. W ten sposób możliwe jest załatwienie sprawy urzędowej w czasie rzeczywistym. Rozwiązanie dostarczone przez Microsoft wprowadził również Warszawski Bank Spółdzielczy
Od ponad 2 lat w Polsce obowiązuje ustawa o języku migowym, która miała ułatwić osobom niesłyszącym kontakt z administracją. Mimo tej regulacji osoby niesłyszące napotykają na niedogodności – szczególnie kłopotliwe jest trzydniowe oczekiwanie na tłumacza.
Na podstawie obowiązujących przepisów każda instytucja publiczna, która obsługuje obywateli, musi zagwarantować osobom niesłyszącym możliwość swobodnej komunikacji z urzędnikami odpowiedzialnymi za daną sprawę. Obecnie liczba tłumaczy języka migowego, którzy posiadają certyfikat Polskiego Związku Głuchych, to niewiele ponad 400 osób, co w zestawieniu z liczbą wszystkich urzędów w kraju wydaje się zdecydowanie niewystarczające.
Rozwiązaniem, które pozwala łatwo i skutecznie niwelować ten problem. jest komunikator Microsoft Lync, na którego wdrożenie zdecydowały się starostwa we Wrocławiu i Bolesławcu oraz Warszawski Bank Spółdzielczy. Dzięki wykorzystaniu wideokonferencyjnego połączenia i trójstronnej rozmowy (obywatel, tłumacz, urzędnik) tłumaczenie odbywa się zdalnie i w czasie rzeczywistym.
- Brak możliwości efektywnego komunikowania się z pracownikiem urzędu to dla niesłyszących ogromny stres. Chcieliśmy wyjść naprzeciw potrzebom w tym zakresie i poszukiwaliśmy rozwiązania, które będzie przede wszystkim dostępne tu i teraz. Z pomocą przyszła firma Microsoft i program Lync. Zrezygnowaliśmy z zamawiania tłumaczy z kilkudniowym wyprzedzeniem, bo dzięki wideokonferencjom możemy to zrobić zaraz po tym, gdy osoba niesłysząca pojawi się w siedzibie starostwa – podkreślił Paweł Wardęga, sekretarz powiatu wrocławskiego.

Bliżej ludzi
Program Lync to biznesowy komunikator, o którego przewadze nad innymi rozwiązaniami świadczy większe bezpieczeństwo i integracja z programem pocztowym oraz możliwość prowadzenia wideokonferencji. Ponadto wspiera on wspólną pracę nad dokumentem i udostępnianie ekranów wraz z możliwością przejęcia kontroli nad komputerem.
- Program Lync pozwala osobom niesłyszącym komunikować się zarówno za pomocą standardowego komunikatora, jak i poprzez połączenia wideokonferencji, które umożliwiają interaktywny dialog. Wystarczą internet, aplikacja Lync i można połączyć się natychmiast z tłumaczem języka migowego, który pomoże osobie głuchoniemej załatwić wszystkie sprawy z dowolnego miejsca i na dowolnym urządzeniu: komputerze, tablecie czy nawet na telefonie komórkowym – podkreśliła Anna Białobłocka, dyrektor działu Office w polskim oddziale Microsoft.
Lync, dostępny w pakiecie MS Office 2013, doskonale integruje się z systemem Microsoft Outlook oraz innymi aplikacjami pakietu Office. Udostępnia informacje o statusie konkretnych użytkowników, czyli o tym, kto jest dostępny, nieobecny lub zajęty. Ikona obecności umożliwia wyświetlenie szybkiego menu aktywowanego, za pomocą którego można rozpocząć konwersację z poziomu aplikacji.
Narzędzie Lync ułatwia pracę grupową, m.in. dzięki możliwości udostępniania slajdów programu PowerPoint, dokumentów programu Word, arkuszy kalkulacyjnych programu Excel oraz notatek programu OneNote. Pliki te są widoczne dla uczestników spotkań, nawet jeśli nie mają oni zainstalowanego pakietu Office.

Inteligentne miasta
Przykład wdrożeń w starostwach wrocławskim i bolesławieckim potwierdzają pozytywny trend rozwoju nowoczesnych metropolii na Dolnym Śląsku. W ramach inicjatywy CityNext od lutego bieżącego roku mieszkańcy Wrocławia mogą korzystać z Platformy Usług dla Obywateli, opartej na rozwiązaniach Microsoft Dynamics CRM. Jednym z narzędzi oferowanych przez Platformę jest Centrum Kontaktu z Mieszkańcami. Dzięki temu projektowi Wrocław otrzymuje szereg innowacyjnych rozwiązań, które wpisują się w inicjatywę inteligentnych miast.
Inicjatywa CityNext została powołana przez Microsoft, by pomagać miastom i ich władzom w zwiększaniu konkurencyjności, innowacyjności i budowaniu zrównoważonego rozwoju. Posiadając odpowiednią wiedzę i przyłączając się do inicjatywy CityNext, metropolie, firmy i obywatele mogą korzystać z rozległej sieci Microsoft Partner Network, która zrzesza ponad 430 000 specjalistów w zakresie technologii z całego świata. Aby przekształcić infrastrukturę miasta, pracownicy miejscy mogą korzystać z usług w chmurze oraz urządzeń i aplikacji używanych na co dzień w środowisku biznesowym, a także wykorzystywać nowoczesne rozwiązania i platformy big data do własnych projektów.
Dodatkowe informacje na temat programu Lync można uzyskać na dedykowanej stronie Microsoft.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-11, 12.08
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 7_PWpWKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt lip 22, 2014 08:05 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Na basenie usłyszałam, że z psem nigdzie nie wejdę". Komu przeszkadza psi przewodnik osób niewidomych?
Michał Fal. Wideo: Mateusz Pyzel, Krzysztof Budzyński 21.07.2014

Prawo gwarantuje niewidomym, że z psem przewodnikiem mogą swobodnie wejść do restauracji, urzędu czy na pływalnię. Teoretycznie. Bo w praktyce jest z tym bardzo różnie, o czym świadczy historia Marty Woźniak z Warszawy, która na basen wejść nie mogła.
Marta Woźniak z Warszawy umówiła się w niedzielę 13 lipca ze znajomymi na basen. Ponieważ obiekt przy ul. Conrada, gdzie na ogół chodzi, jest w remoncie, spotkali się w żoliborskim OSiR-ze przy Potockiej 1. I tu dla niewidomej kobiety, która porusza się z pomocą psa przewodnika, zaczęły się problemy.
- Od razu na wejściu usłyszałam, że z psem nigdzie nie wejdę - mówi Woźniak. Później do rozmowy dołączył ochroniarz. Oboje przekonywali, że regulamin basenu nie pozwala na wejście do "strefy czystości" z psem.
Na basenie przy ul. Conrada Marta Woźniak nie miała takich problemów - pies zostawał po prostu w szatni.
Nieraz spotykała się już z podobnymi sytuacjami. Dlatego też powołała się na ustawę (o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych), która gwarantuje jej swobodę poruszania wraz z pomagającym jej czworonogiem. Na wszelki wypadek miała ze sobą wyciąg z tych przepisów, a także książeczkę szczepień psa i odpowiedni certyfikat. Pracownicy pływalni nie chcieli jednak ustąpić, choć tłumaczyła, że nie zamierza przecież wchodzić ze zwierzęciem do wody.
Pies może zostać przy kasach, do "strefy czystości" wstępu nie ma
- Poprosiłam o rozmowę z kierownikiem, do którego oni starali się dodzwonić, ponieważ jak mi powiedziano "jest niedziela i nikogo nie ma" - mówi Woźniak. Ostatecznie poinformowano ją, że kierownictwo nie wyraziło zgody na jej wejście z psem na teren basenu. - Kobieta, z którą rozmawiałam, sugerowała, że powinnam przyjść z opiekunem czy przewodnikiem. Strasznie mnie to zdenerwowało, bo jestem osobą niezależną i chcę radzić sobie bez pomocy innych ludzi - tłumaczy nasza rozmówczyni.
Ostatecznie pracownicy na prośbę Marty Woźniak podali na piśmie powody, dla których nie chcą wpuścić jej na basen, a ona sama wróciła do domu. Ale władze pływalni też mają swoje racje.
Sytuacja powtórzyła się, gdy pani Marcie towarzyszyła ukryta kamera.
- Nie mamy możliwości wpuszczania zwierząt do tzw. strefy czystości - mówi Andrzej Ożarek z działu promocji żoliborskiego OSiR-u. Przekonuje, że sanepid mógłby zamknąć placówkę, gdyby ktoś doniósł o obecności psa. - Proponowaliśmy, żeby został przy kasach, nie było przeszkód - zapewnia Ożarek.

Kto się zajmie psem?
Nasz rozmówca potwierdza, że lepszym pomysłem byłoby pojawienie się na basenie z przewodnikiem człowiekiem. - U nas są szafki, które przecież trzeba odnaleźć. Pies i tak by sobie z tym nie poradził. Poza tym, kto miałby się opiekować zwierzęciem pod nieobecność właścicielki? - pyta Ożarek i tłumaczy, że rozumie przepisy, ale w tym konkretnym przypadku ustawowe prawa osoby niewidomej byłoby bardzo trudno zapewnić. Zapewnia, że nie chodzi wcale o czyjąś złą wolę.
Woźniak twierdzi jednak, że przy odrobinie życzliwości i zrozumienia na pewno dałoby się uniknąć problemu. I zapewnia, że nie puści tego płazem. - Najbardziej zależy mi, żeby w końcu zmieniło się nastawienie do ludzi korzystających z pomocy psów przewodników. Dlatego, żeby nagłośnić tę sprawę, zgłosiłam się na policję, do rzecznika praw obywatelskich i pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych - mówi.

Basen, restauracja, autobus...
Przykra przygoda Marty Woźniak to tylko jeden z wielu podobnych przypadków. W czerwcu pisaliśmy o Justynie Kucińskiej, której z powodu psa przewodnika kierowca firmy Contbus odmówił przejazdu busem z Lublina do Warszawy. Z kolei rok temu głośno było o sprawie Doroty Ziental i Sebastiana Grzywacza - niewidomych, których obsługa nie chciała wpuścić z psami do warszawskiej restauracji Blue Cactus. Ta historia ma zresztą swój dalszy ciąg. Niedawno obie strony spotkały się w sądzie. Pierwsza rozprawa odbyła się 30 czerwca. Była skutkiem wszczęcia w grudniu zeszłego roku postępowania przez rzecznika praw obywatelskich.

Niewidomy musi walczyć sam
Teoretycznie sprawa jest oczywista: po jednej z nowelizacji Ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych została wzbogacona o zapis, który gwarantuje, że niewidomi mogą zabierać psy do niemal wszystkich obiektów użyteczności publicznej: od urzędów, przez szkoły, restauracje, poczty, aż po autobusy i obiekty sportowe . - Problem polega na tym, że choć ustawa gwarantuje mi prawo do swobodnego poruszania się z psem, to nie przewiduje żadnych sankcji wobec firm czy instytucji, które łamią jej zapisy. Nawet drobnego mandatu - mówi Woźniak.

I tak jest lepiej, ale...
Jej opinię potwierdza Jolanta Kramarz z Fundacji Vis Maior, która kilka lat temu wytoczyła proces sieci Carrefour właśnie dlatego, że nie wpuszczono jej z psem do jednego ze sklepów. - Bardzo bym chciała, żeby to się zmieniło - mówi Kramarz, podkreślając, że obecnie w podobnych, konfliktowych sytuacjach, niewidomy sam musi brać sprawy w swoje ręce.
Jednak nie wszyscy podzielają pogląd, że problem niewpuszczania psów przewodników do biur, restauracji czy środków komunikacji jest nagminny. - Mam wrażenie, że od czasu znowelizowania ustawy problem się zmniejszył. Nie wpływa do nas tyle skarg co kiedyś - mówi Elżbieta Oleksiak, kierownik Centrum Rehabilitacji Polskiego Związku Niewidomych.
W jej opinii wiele zależy od nastawienia konkretnych osób - od ich życzliwości, chęci pomocy. - I dotyczy to zarówno osób pełnosprawnych, jak i niewidomych - zauważa Oleksiak. Przyznaje jednak, że w Polsce wciąż do wykonania jest ogromna praca w zakresie edukowania opinii publicznej na temat sytuacji niewidomych i ich problemów.

Resort: kar za niewpuszczenie nie ma
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej potwierdza, że ustawa "nie przewiduje sankcji w przypadku nieuwzględnienia prawa wstępu i korzystania z obiektów przez osoby niepełnosprawne poruszające się z psem asystującym". Co więc pozostaje? "Osoba niepełnosprawna może w takim przypadku wnieść powództwo cywilne" - czytamy w oświadczeniu MPiPS.

"Nie chodzi o to, żeby ktoś się kajał"
Danuta Grzybowska z Fundacji Labrador, szkolącej psy pomagające niewidomym, nie chce oceniać przypadku Marty Woźniak. Ale ograniczanie swobody poruszania się niewidomych z psimi przewodnikami nazywa jednoznacznie - dyskryminacja. - Nie wiem, czy to kwestia złych przepisów, czy ludzkiej niewiedzy albo złośliwości. Ostatnio jedna z dziewczyn opowiadała mi, że nie wpuszczono jej z psem do lekarza. Niektórzy przełamują takie trudności jak lodołamacze, buntują się i walczą o swoje. Ale ile jest osób, które w podobnej sytuacji musiały się poddać? - pyta retorycznie Grzybowska.

Źródło:
http://metromsn.gazeta.pl/Wydarzenia/1, ... jde__.html

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt lip 22, 2014 08:08 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Gazeta Prawna 29 tydzień 2014r.
Michalina Topolewska
Niepełnosprawni
Przewidziane na ten rok środki w budżecie Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) na dofinansowanie szkoleń dla osób niesłyszących zostały już wyczerpane.
Na ten cel przewidzianych było półtora miliona złotych i jak informuje PFRON pula ta została rozdysponowana na dotychczas złożone wnioski. W związku z tym oddziały wojewódzkie funduszu, które zajmują się przyznawaniem dofinansowań, będą wydawały negatywne decyzje w tej sprawie.
Problemy z pieniędzmi na ten cel były również w ubiegłym roku. Wtedy skończyły się one już pod koniec stycznia, ale dzięki zmianom w planie finansowym PFRON udało się znaleźć dodatkowe środki. W tym roku na dofinansowanie było przeznaczonych o 400 tysięcy złotych więcej niż w 2013 roku.
– Obecnie przesunięcia w budżecie funduszu, które umożliwiłyby dofinansowanie kolejnych wniosków, nie są planowane – informuje Robert Jakubowski, pełniący obowiązki rzecznik prasowy PFRON.
Zasady ubiegania się o pokrycie części kosztów szkolenia polskiego języka migowego (PJM), systemu językowo-migowego (SJM) oraz sposobu komunikowania się osób głuchoniewidomych (SKOG) reguluje rozporządzenie ministra pracy i polityki społecznej z 12 czerwca 2012 roku (Dziennik Ustaw z 2012 roku pozycja 1243). Zgodnie z nim niesłyszący, członek jego rodziny oraz osoba mająca z nim stały lub bezpośredni kontakt może złożyć wniosek o dopłatę do kursu w oddziale funduszu właściwym ze względu na miejsce zamieszkania.
Dofinansowanie dla niesłyszącego wynosi 95 procent kosztów szkolenia, dla pozostałych osób 90 procent. Aby je otrzymać, trzeba przedstawić rachunek lub fakturę oraz dokument potwierdzający ukończenie kursu. Pieniądze są przekazywane na rachunek bankowy organizatora szkolenia.
Pomoc z PFRON może otrzymać niesłyszący lub członek jego rodziny

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt lip 22, 2014 13:55 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: inf. prasowa

Elbląska Rada Konsultacyjna Osób Niepełnosprawnych wygrała drugą edycję konkursu „Regaty Rozwoju: Liderzy Innowacji i Współpracy Ponadnarodowej PO KL 2007-2013”. Nagroda przyznana została za projekt „Praca=samodzielność”.
Konkurs organizowany jest przez Krajową Instytucję Wspomagającą – Centrum Projektów Europejskich, powołane przez Ministra Rozwoju Regionalnego. Przedsięwzięcie ma na celu wyłonienie najbardziej innowacyjnych oraz najlepszych projektów w kategorii współpraca ponadnarodowa, realizowanych w ramach Programu Kapitał Ludzki (PO KL).
„Praca =Samodzielność” to projekt realizowany w partnerstwie z dwoma niemieckimi organizacjami: Remstal Werkstatten der Diakonie Statten e.V. oraz Paulinenpflege Winnenden e.V. Jego celem było wsparcie osób o niepełnosprawności słuchowej, psychicznej lub intelektualnej. Działania realizowano zarówno w Elblągu, jak i Olsztynie.
Szeroki zakres nowatorskich form wsparcia, którymi objęci zostali beneficjenci projektu, uwzględniało specyficzne potrzeby przedstawicieli poszczególnych grup osób niepełnosprawnych uczestniczących w projekcie, w tym m.in. tłumacza języka migowego. Podczas trwania projektu, w oparciu o wieloletnie doświadczenia partnerów zagranicznych, wypracowano 3 modele dotyczące zatrudnienia wspomaganego osób z niepełnosprawnością intelektualną, psychiczną oraz słuchową.
Wiele skutecznych strategii i rozwiązań realizowanych w Niemczech zaadaptowano do powstałych 3 Modeli Zatrudniania Wspomaganego. W efekcie wdrażania tych modeli ERKON osiągnął imponujący wskaźnik poziomu zatrudnienia – 63,3%. Jest to niespotykany w skali kraju wynik dla grupy osób z takimi dysfunkcjami.
Rozwiązania wypracowane podczas trwania projektu i dostosowane do polskiego rynku pracy zostały zaprezentowane w podręczniku wdrożenia modeli zatrudnienia wspomaganego „Razem do pracy”. W publikacji tej znajduje się opis metod oraz praktyczne wzory dokumentów do wykorzystania przez osoby zajmujące się aktywizacją społeczną i zawodową osób niepełnosprawnych zarówno w regionie, jak i całym kraju.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-22, 10.23
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 85oxZWKDIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn lip 28, 2014 07:58 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Dorota Próchniewicz, Źródło: Integracja 2/2014

Co zostało po sejmowym proteście rodziców niepełnosprawnych dzieci? Co po proteście opiekunów niepełnosprawnych osób dorosłych przed Sejmem? Co się właściwie stało? Kto skorzystał, kto stracił, co będzie dalej z ludźmi niesamodzielnymi i ich rodzinami?
Protest rodziców niepełnosprawnych dzieci w Sejmie doprowadził do podniesienia kwoty świadczenia pielęgnacyjnego, które w kolejnych latach ma stopniowo wzrastać do poziomu płacy minimalnej i być poddawane waloryzacji. Od 30 kwietnia br. pod hasłem „Jak wspierać osoby niepełnosprawne” obraduje tzw. okrągły stół, złożony z polityków, ekspertów, działaczy i opiekunów.


– Protesty uruchomiły debatę na temat potrzeb osób niepełnosprawnych i budowania systemu wsparcia. Już rozpoczęcie tego procesu wydaje się cenne – uważa Rafał Bakalarczyk z Instytutu Polityki Społecznej UW, zajmujący się m.in. wykluczeniem społecznym, ekonomią opieki, uczestnik okrągłego stołu.



Nadzieja


Iwona Hartwich, mama 20-letniego Kuby z porażeniem mózgowym, jedna z liderek sejmowego protestu, mówi o sukcesie. – Działam w środowisku, którego aktywność ukierunkowana jest na poprawę sytuacji rodzin mających dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu znacznym. Nasze dzieci nie chodzą, nie widzą, nie słyszą, są upośledzone, nie kontrolują potrzeb fizjologicznych. Wymagają nieustannej opieki. Wywalczyliśmy lepszy los dla tysięcy rodzin. Wyższe świadczenie to ogromna pomoc dla rodziców mniej zaradnych, słabszych psychicznie.
Protestujący chcą kolejnych zmian, w tym: klarownego i kompetentnego orzecznictwa, celowej subwencji oświatowej, opieki wytchnieniowej, wyższej renty socjalnej, zlikwidowania kryterium dochodowego przy naliczaniu zasiłków rodzinnych. Priorytetem jest uzawodowienie opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem – po 20 latach jej sprawowania świadczenie pielęgnacyjne powinno przysługiwać dożywotnio, a przypadku śmierci dziecka, rodzic miałby dostać zabezpieczenie finansowe na tzw. okres przejściowy.



Pułapka świadczeniowa


Małgorzata Dziewońska-Bajkiewicz liczyła straty już wtedy, gdy wyższe świadczenie było tylko obietnicą premiera. Jej rodzina jest modelowa. Ona zajmuje się dziećmi i pobiera świadczenie, mąż pracuje, jedno dziecko jest z orzeczeniem (autyzm), drugie z problemami rozwojowymi; mają ok. 2200 zł miesięcznego dochodu. Korzystają z podatkowych świadczeń z PFRON i OPS.


– Wzrasta nam dochód. Przestajemy „łapać się” na tzw. kryterium 150-procentowe, tracimy 400 złotych na ożywianie. Dodatek mieszkaniowy dostaniemy, ale mniejszy o 50 zł. Wzrośnie nam znacząco opłata za specjalistyczne usługi opiekuńcze (SUO). Tracimy 500 zł, gdy faktyczna podwyżka świadczenia to teraz tylko 180 zł – wylicza Małgorzata Dziewońska-Bajkiewicz.


Część gospodarstw może stracić zasiłki rodzinne, stanowiące dużą część środków utrzymania. Niektórzy będą musieli zapłacić za SUO, co może skutkować rezygnacją z tych usług. W niejednej gorzej sytuowanej rodzinie są one jedyną dostępną formą (a raczej namiastką) zarówno terapii, jak i opieki wytchnieniowej.


Rafał Bakalarczyk zwraca uwagę, że wprowadzenie mechanizmu waloryzacji świadczenia względem płacy minimalnej, a nie np. względem ułamka aktualnej średniej krajowej, może spowodować, że kolejne rządy będą mniej skłonne do podnoszenia tej płacy, co przełoży się na mniejszą siłą nabywczą świadczenia pielęgnacyjnego.


– To środki dla rodzica, który zrezygnował z pracy. Musi jeść, czasem choruje i potrzebuje leków. Wykonuje ogromną pracę z dzieckiem przez 24 godziny na dobę i nie jest w stanie pracować gdzie indziej – uważa Iwona Hartwich.


Opieka w rodzinie jest dużo tańsza niż w placówce instytucjonalnej, co protestujący akcentowali wielokrotnie. Miesięczny pobyt jednej osoby w DPS kosztuje budżet min. 3 tys. zł, a nie w każdym przypadku jest to opieka terminalna. Koszty leczenia szpitalnego są jeszcze wyższe. A protestujący domagają się także uzawodowienia.


– W niektórych przypadkach uzawodowienie jest zasadne. Jednak nie powinno się go traktować jako uniwersalnego rozwiązania. System powinien być elastyczny, umożliwiać godzenie opieki z innymi formami aktywności opiekuna, a osobom niepełnosprawnym dawać szanse optymalnego włączenia w życie społeczne. Obecnie utrzymana została konieczność całkowitej rezygnacji z zatrudnienia, aby móc ubiegać się o jakiekolwiek wsparcie w związku ze sprawowaną opieką – ocenia Rafał Bakalarczyk.



Ekwilibrystyka pracujących


Infografika na stronie informacyjno-promocyjnej kampanii „Jestem mamą. Nie rehabilitantką. Jestem tatą. Nie terapeutą”, która wystartowała w tym samym czasie co protest, ilustruje, ile i jak mogą dorabiać do swoich świadczeń emeryci, renciści, osoby na urlopach macierzyńskich i wychowawczych. Pokazano też, że osoba na świadczeniu pielęgnacyjnym może dorobić... całe 0 zł.


Kampania ma upowszechniać ideę równych szans rodziców dzieci z niepełnosprawnością w dostępie do zatrudnienia, m.in. dając praktyczne narzędzia: informację o przysługujących prawach oraz doradztwo, jak je egzekwować. Podczas protestu nagłośniona została przede wszystkim sprawa świadczeń pieniężnych. W 2010 roku przeprowadzono w woj. mazowieckim kampanię „Stuprocentowy Rodzic, Stuprocentowy pracownik”, adresowaną głównie do pracodawców, by przekonać ich do zatrudniania rodziców dzieci z niepełnosprawnością, jako dobrze zorganizowanych, zmotywowanych, ale potrzebujących pewnych udogodnień, jak: elastyczny czas pracy, telepraca, częściowy etat... Są to praktyki stosowane na zachodnich rynkach pracy, obniżające koszty pracy, dające większą swobodę w godzeniu różnych ról.
Kampanię można uznać za odważną i nowatorską, bo i decydenci, i pracodawcy, i rodzice zbyt często kojarzą pracę z pełnym etatem. Rodzice, którzy łączą pracę zawodową z opieką, wydają się być grupą najbardziej poszkodowaną. Chcąc prowadzić w miarę normalne życie, wykonują ekwilibrystykę między niespójnym i niestabilnym systemem wsparcia (np. płatne SUO, problemy w szkołach), a nieprzyjaznym (często nie z winy pracodawców) środowiskiem zawodowym. Mają dochody za wysokie, aby otrzymywać świadczenia finansowe, ale niewystarczające, aby w potrzebnym zakresie opłacać kosztowną, często dostępną tylko na wolnym rynku rehabilitację i dodatkową opiekę dla dzieci. Po proteście nie uzyskali żadnego wsparcia. Są tak samo sfrustrowani i zmęczeni jak ci, którzy zostawili pracę i ledwo wiążąc koniec z końcem, zamknęli się z dziećmi w domach.



Wsparcie czy ściana płaczu


Katarzyna Hall, przewodnicząca Zespołu ds. Rozwiązań Systemowych na Rzecz Osób Niepełnosprawnych, była minister edukacji, uczestniczka okrągłego stołu, podkreśla, że dziś mamy w Polsce obowiązkową edukację, subwencję oświatową, przepisy, mające zapewnić dziecku wsparcie specjalistów (np. indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny), a do tego rodzica na świadczeniu:


– Wielu opiekunów od wielu lat egzystuje wraz z niepełnosprawnym dzieckiem na świadczeniach z budżetu, trudno im wyobrazić sobie jakikolwiek inny scenariusz, na przykład powrót do pracy. Ale rodzą się kolejni niepełnosprawni i powinni mieć dobry start. Dopóki nie stworzymy realnego systemu wsparcia, kolejne osoby będą automatycznie przechodziły na garnuszek państwa. Nie trzeba na to nowych środków. Pieniądze już są, ale niestety, nie tak zorganizowane, by rodzic, godząc wszystkie istniejące świadczenia, mógł wrócić do pracy.


Zdaniem Katarzyny Hall, bazą do budowania lepszego systemu mogą być placówki publiczne, głównie szkoły. W jednym miejscu można by tak zorganizować kompleksową opiekę, aby opiekun mógł pracować. – Dziś edukacja zamiast włączać, często wyklucza, i rodziców, i niepełnosprawne dzieci – mówi Hall.


Szkoły nie organizują potrzebnej terapii, proponują nauczanie indywidualne, a nie ma propozycji na wakacje, ferie, dni wolne od szkoły.


„Dzieci trzeba uczyć, a dzieci z niepełnosprawnością trzeba uczyć, uczyć, uczyć...” – takie motto widnieje na stronie Stowarzyszenia „Po pierwsze rodzina”, założonego przez Małgorzatę Bal, mamę dorosłej już Agnieszki z porażeniem mózgowym.


– W naszym kraju nie istnieje system pomocy asystenckiej, asystenta trzeba wyszukać i opłacać samodzielnie. Dlatego wciąż muszę pracować – mówi pani Małgorzata.


Pomoc asystenta dałaby jej czas na odpoczynek, ale też, co mocno podkreśla:
– Asystent uniezależniłby córkę od mojej stałej obecności. Agnieszka wymaga pomocy we wszystkich czynnościach życiowych, ale dzięki właściwej edukacji jest studentką Uniwersytetu Warszawskiego. Jakie miałaby szanse zamknięta w domu? Teraz trzeba mieć nadzieję, że przyjmie ją rynek pracy.



Wiele pytań
Protest niewątpliwie zwrócił uwagę na opiekunów osób z niepełnosprawnością na to, że jak wszyscy mają prawa i potrzeby. Uderzył też w czułe struny. Czy opiekunowie mają być dla swoich dzieci całym światem? Czy nie powinni głośniej walczyć nie o pieniądze, ale dobre placówki, dostęp do leczenia i terapii? Podczas protestu nie wspominano o ludziach mniej zaburzonych, o tym, że zaburzenia fizyczne nie są równoznaczne z intelektualnymi, nie mówiono o osobach z niepełnosprawnością intelektualną.


Nie ma wątpliwości, że potrzebne są zmiany w orzecznictwie. Oby znalazła się też odpowiedź na pytanie, gdzie podziali się ojcowie niepełnosprawnych dzieci. Nieobecność jednego rodzica, często wskutek jednostronnej decyzji, generuje poważne koszty i dla niepełnej rodziny, i dla budżetu, bo państwo wciąż łatwiej daje świadczenia niż egzekwuje sprawowanie władzy rodzicielskiej.


Podczas protestu ujawniła się znacząca społeczna niewiedza na temat niepełnosprawności – jej powstawania i potrzeb z nią związanych. W pierwszych dniach protestu politycy i dziennikarze wydawali się być bezradni. Tak zwani zwykli ludzie podzielili się na oburzonych i współczujących, najczęściej bazując na stereotypach. To był mocny sygnał, że ludzie z niepełnosprawnością są nieobecni w przestrzeni publicznej, choć wg danych rządowych w 2011 roku liczba osób niepełnosprawnych wynosiła około 4,7 mln.


Idąc dalej – urzędnicy, nauczyciele i dyrektorzy szkół nie zdają sobie sprawy, jakie skutki mają ich działania (brak wsparcia dla dzieci, wykluczanie rodziców z rynku pracy). Jak to się stało, że dziś integracja oznacza bardziej upchnięcie zaburzonego dziecka w placówce niż tworzenie dopełniającej się wspólnoty? Zupełnie nie pamiętano (nie wiedziano?), że od lat zmian systemowych domagają się przedstawiciele społeczni, reprezentanci organizacji (w obu przypadkach – często rodzice osób z niepełnosprawnością), drepcząc wokół kolejnych rządów, podtykając rozwiązania legislacyjne. Po proteście zastanawiają się, czy ich dotychczasowa mrówcza praca (np. ustawa o niesamodzielnych dorosłych, propozycje dotyczące orzecznictwa) nie pójdzie na marne. Protest opiekunów dorosłych osób z niepełnosprawnością nie przyniósł zmian.
Można stawiać tezę, że opiekunowie dzielą się na tych, którzy chcą pracować, potrzebując wsparcia państwa, i tych, którzy woleliby zająć się podopiecznym, i być za to wynagradzani. Jednak prawdziwy podział leży chyba gdzie indziej: dzielimy się na tych, którzy mieli szansę dostać wsparcie, np. w organizacji pozarządowej czy w osobie mądrego terapeuty, oraz tych, którzy takiej szansy nie dostali. Nie wiedzieli, gdzie się zwrócić, nie są dość zaradni i kompetentni, aby wadzić się z systemem, gdy nie ma spójnych działań systemowych, i nie ma informacji, która powinna trafić do rodziny tuż po diagnozie.


Dzielimy się na tych, którzy już tylko walczą o byt: „dajcie nam więcej pieniędzy, a my już sobie poradzimy”, i tych, którzy jeszcze myślą o doczekaniu realnych zmian. Zgadzamy się co do tego, że długo nie myślano o nas tam, gdzie podejmuje się najważniejsze decyzje. Doszliśmy już do granicy wytrzymałości, protesty – i sejmowy, i ten sprzed Sejmu wydobyły energię, której dotąd nie było. I oby to nas łączyło.

Dorota Próchniewicz – dziennikarka i blogerka, mama 19-letniego Piotra, który ma autyzm.

Data opublikowania dokumentu: 2014-07-22, 14.04
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 9JShZUcTIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt sie 05, 2014 09:55 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Ulica Głowackiego: Na drodze niewidzących stanęło ogrodzenie. Postawiła je spółdzielnia niewidomych
Kurier Lubelski z dnia 31.07.2014
autor: Małgorzata Szlachetka

Spółdzielnia Niewidomych imienia Modesta Sękowskiego odgrodziła fragment ulicy Głowackiego. Na części utworzonego w ten sposób placu ma powstać parking. Dla niewidomych mieszkańców to duży kłopot. Lokatorzy bloków przy Głowackiego i Junoszy żalą się, że mają problem z dotarciem do pracy i najbliższego sklepu. Na ulicy Głowackiego widok osoby z białą laską nie jest niczym nadzwyczajnym. Niewidomi mieszkają w pobliskich domach, ale przychodzą też do pracy w Spółdzielni Niewidomych imienia Modesta Sękowskiego. Tak jest od kilkudziesięciu lat. - Nieprzypadkowo pierwsza w Lublinie sygnalizacja uliczna z dźwiękowym sygnałem została zamontowana właśnie tutaj - podkreśla Marta Kurowska, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Wieniawa. Ponad tydzień temu fragment ulicy, przy siedzibie spółdzielni niewidomych, został ogrodzony. - Dla niewidomych mieszkańców to prawdziwy dramat. Lokatorzy bloków przy Głowackiego i Junoszy żalą się, że mają problem z dotarciem do pracy i najbliższego sklepu. Jedna pani nawet rozpłakała się przez telefon - usłyszeliśmy we wtorek w Spółdzielni Mieszkaniowej Centrum.
- Codziennie widzę, jak niewidomi błąkają się po okolicy i nie wiedzą, co mają robić, bo nagle na ich drodze stanęła taka przeszkoda - denerwuje się mieszkaniec ulicy Głowackiego, który skontaktował się w tej sprawie z Kurierem. Decyzję o odgrodzeniu fragmentu ulicy podjęła spółdzielnia niewidomych, która jest właścicielem tego terenu. Okazuje się, że w tym miejscu ma powstać parking. - Musimy szukać dodatkowych źródeł dochodu dla spółdzielni zatrudniającej prawie dwieście osób, głównie niewidomych. Zanim ogrodziliśmy swoją działkę, rozmawialiśmy na ten temat z sąsiednimi spółdzielniami mieszkaniowymi - mówi Paweł Skrzypek, prezes zarządu Spółdzielni Niewidomych imienia Modesta Sękowskiego.
- Potrzebujemy miejsc parkingowych, bo wynajmujemy lokale dla około osiemdziesięciu firm. Wkrótce na przykład przeniesie się tutaj duża przychodnia. Skrzypek przyznaje, że także do niego docierają negatywne głosy. - Dla niewidomych większym problemem są wysokie krawężniki i samochody niż nasze ogrodzenie - stwierdził prezes. Sprawa budzi wiele emocji nie tylko wśród mieszkańców dzielnicy. - Rozmawialiśmy przed dwoma miesiącami. Stanęło na ostrzu noża, gdy okazało się, że ogrodzenie odetnie wejście do dwóch naszych budynków - mówi Marek Czapski, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Centrum. - Gdy poprosiłem o przesunięcie o metr ogrodzenia, aby mieszkańcy ulicy Głowackiego numer dwadzieścia osiem a nie mieli chodnika pod oknem, usłyszałem: Czy pan wie, ile kosztuje metr działki w mieście? - relacjonuje. Prezes Skrzypek odpowiada, że propozycja padła, gdy ogrodzenie już stało, a płot i tak jest przesunięty w głąb jego działki o trzydzieści centymetrów. Marta Kurowska ma nadzieję, że właściciele działki zmienią zdanie: - Prawo własności stawia się w tym przypadku ponad byciem dobrym sąsiadem. Po władzach spółdzielni niewidomych można jednak spodziewać się większej empatii.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt sie 05, 2014 09:59 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Ulica Głowackiego: Na drodze niewidzących stanęło ogrodzenie. Postawiła je spółdzielnia niewidomych
Kurier Lubelski z dnia 31.07.2014
autor: Małgorzata Szlachetka

Spółdzielnia Niewidomych imienia Modesta Sękowskiego odgrodziła fragment ulicy Głowackiego. Na części utworzonego w ten sposób placu ma powstać parking. Dla niewidomych mieszkańców to duży kłopot. Lokatorzy bloków przy Głowackiego i Junoszy żalą się, że mają problem z dotarciem do pracy i najbliższego sklepu. Na ulicy Głowackiego widok osoby z białą laską nie jest niczym nadzwyczajnym. Niewidomi mieszkają w pobliskich domach, ale przychodzą też do pracy w Spółdzielni Niewidomych imienia Modesta Sękowskiego. Tak jest od kilkudziesięciu lat. - Nieprzypadkowo pierwsza w Lublinie sygnalizacja uliczna z dźwiękowym sygnałem została zamontowana właśnie tutaj - podkreśla Marta Kurowska, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Wieniawa. Ponad tydzień temu fragment ulicy, przy siedzibie spółdzielni niewidomych, został ogrodzony. - Dla niewidomych mieszkańców to prawdziwy dramat. Lokatorzy bloków przy Głowackiego i Junoszy żalą się, że mają problem z dotarciem do pracy i najbliższego sklepu. Jedna pani nawet rozpłakała się przez telefon - usłyszeliśmy we wtorek w Spółdzielni Mieszkaniowej Centrum.
- Codziennie widzę, jak niewidomi błąkają się po okolicy i nie wiedzą, co mają robić, bo nagle na ich drodze stanęła taka przeszkoda - denerwuje się mieszkaniec ulicy Głowackiego, który skontaktował się w tej sprawie z Kurierem. Decyzję o odgrodzeniu fragmentu ulicy podjęła spółdzielnia niewidomych, która jest właścicielem tego terenu. Okazuje się, że w tym miejscu ma powstać parking. - Musimy szukać dodatkowych źródeł dochodu dla spółdzielni zatrudniającej prawie dwieście osób, głównie niewidomych. Zanim ogrodziliśmy swoją działkę, rozmawialiśmy na ten temat z sąsiednimi spółdzielniami mieszkaniowymi - mówi Paweł Skrzypek, prezes zarządu Spółdzielni Niewidomych imienia Modesta Sękowskiego.
- Potrzebujemy miejsc parkingowych, bo wynajmujemy lokale dla około osiemdziesięciu firm. Wkrótce na przykład przeniesie się tutaj duża przychodnia. Skrzypek przyznaje, że także do niego docierają negatywne głosy. - Dla niewidomych większym problemem są wysokie krawężniki i samochody niż nasze ogrodzenie - stwierdził prezes. Sprawa budzi wiele emocji nie tylko wśród mieszkańców dzielnicy. - Rozmawialiśmy przed dwoma miesiącami. Stanęło na ostrzu noża, gdy okazało się, że ogrodzenie odetnie wejście do dwóch naszych budynków - mówi Marek Czapski, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Centrum. - Gdy poprosiłem o przesunięcie o metr ogrodzenia, aby mieszkańcy ulicy Głowackiego numer dwadzieścia osiem a nie mieli chodnika pod oknem, usłyszałem: Czy pan wie, ile kosztuje metr działki w mieście? - relacjonuje. Prezes Skrzypek odpowiada, że propozycja padła, gdy ogrodzenie już stało, a płot i tak jest przesunięty w głąb jego działki o trzydzieści centymetrów. Marta Kurowska ma nadzieję, że właściciele działki zmienią zdanie: - Prawo własności stawia się w tym przypadku ponad byciem dobrym sąsiadem. Po władzach spółdzielni niewidomych można jednak spodziewać się większej empatii.Gazeta Wrocławska z dnia 5.08.2014

Wrocławski Sejmik Osób Niepełnosprawnych jako organizacja pozarządowa istnieje od ponad dwudziestu lat. Po przemianach z roku 1989, grupa pasjonatów takich jak Tadeusz Krasoń, Bogumił Maszewski, Małgorzata Gorący, Sławomir Piechota i inni, podjęła działania skierowane na zorganizowanie różnych środowisk osób niepełnosprawnych w celu jednolitego wypowiadania się tych środowisk w ważnych dla nich kwestiach wobec różnych władz oraz udzielania pomocy. Celem działania było wypracowanie jednolitych standardów postępowania, proponowanie zmian legislacyjnych w obszarach równego traktowania środowisk osób niepełnosprawnych oraz bezpośrednia pomoc w załatwianiu konkretnych spraw.
W tamtym okresie troska władz o rozwiązania andydyskryminacyjne była na bardzo niskim poziomie. Sejmikowi udało się zgromadzić organizacje zajmujące się problematyką niepełnosprawności w Związek Stowarzyszeń aby głos tego środowiska był mocny i słyszalny, a działania skuteczne. Wiele rozwiązań wypracowanych przez Sejmik było później wzorem dla innych organizacji, a niektóre rozwiązania pionierskie w Polsce, chociażby program Trener Pracy, cały czas kontynuowany, którego twórczynią jest Małgorzata Gorący, a jego celem zatrudnianie i wspomaganie na otwartym rynku pracy osób z niepełnosprawnością intelektualną. Te rozwiązania mają szanse uzyskać ustawowe umocowanie.
Sejmik na bieżąco uczestnicy w konsultacjach nad kształtem prawa osób niepełnosprawnych, zarówno na poziomie rozwiązań krajowych, jak i prawa miejscowego. Sejmik jako organizacja pożytku publicznego prowadzi szereg działań skierowanych bezpośrednio do osób niepełnosprawnych, ich rodzin opiekunów, a także uświadamia społecznie, że osoba niepełnosprawna jest równoprawnym członkiem społeczeństwa, należy jej się tak jak wszystkim innym godność i szacunek oraz, że pomimo swoich dysfunkcji jest w stanie osiągnąć wiele w życiu. Współpracujący z Sejmikiem artysta niepełnosprawny Jakub Sysło stworzył plakat, którego motywem przewodnim było hasło przełamywać bariery (po angielsku Open your mind). To hasło przyświeca Sejmikowi w całej jego działalności.
Obecnie jako Związek Stowarzyszeń zrzeszamy trzydzieści organizacji pozarządowych zajmujących się problematyką niepełnosprawności. Należymy też do organizacji o ogólnopolskim i europejskim zasięgu działania.
W ramach działań statutowych we Wrocławskim Sejmiku Osób Niepełnosprawnych prowadzone są:
- szeroka działalność informacyjna,
- poradnictwo specjalistyczne (prawne, psychologiczne, pedagogiczne),
- szkolenia dla osób indywidualnych (osoby niepełnosprawne, wolontariusze, opiekunowie) oraz szkolenia dla liderów organizacji osób niepełnosprawnych,
- programy aktywizacji społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych (w tym program
wspomaganego zatrudniania oraz program asystentów osób niepełnosprawnych),
- społeczne kampanie informacyjne,
- programy edukacyjne dla różnych grup środowiskowych,
- prowadzimy działania skierowane na organizację systemowych rozwiązań potrzeb osób niepełnosprawnych i ich rodzin.
Prowadziliśmy i prowadzimy różnorodne formy aktywizowania osób niepełnosprawnych w sferze ich funkcjonowania społecznego i zawodowego, a mianowicie:
- prowadzimy działalność informacyjno – poradniczą w ramach Ośrodka Informacji i Szkolenia Osób Niepełnosprawnych
- szkolenia komputerowe z możliwością uzyskania międzynarodowego certyfikatu ECDL (w tym dla osób z dysfunkcjami wzroku i słuchu oraz narządu ruchu)
- przeprowadziliśmy dwie edycje kursów przygotowujących do egzaminów eksternistycznych w zakresie szkoły średniej oraz przygotowania do egzaminu maturalnego dla osób, które ze względu na znaczne ograniczenia związane ze sprzężonymi dysfunkcjami nie mogły korzystać z ogólnodostępnej oferty kształcenia dorosłych – program ten prowadziliśmy przy współpracy z Centrum Kształcenia Ustawicznego we Wrocławiu
- od 2002 roku realizujemy formę szkoleń job coaching – szkoleń przygotowujących do podjęcia pracy na otwartym rynku, naukę pracy w pracy osób z niepełnosprawnością intelektualną.
- prowadziliśmy projekty pilotażowe asystentury osobistej dla osób niepełnosprawnych z terenu miasta Wrocławia skierowane na wypracowane założeń rozwiązań systemowych w tym zakresie.
- realizujemy we współpracy z samorządem Miasta Wrocławia od roku 2005 program Wrocław bez Barier, w ramach którego stworzono między innymi miniatury wrocławskich zabytków Ratusza i Katedry a we współpracy z ING Investment miniatury Kościoła Garnizonowego świętej Elżbiety oraz architektury nowoczesnej TESPIAN przy ulicy Powstańców Śląskich we Wrocławiu.
Od 2007 roku we współpracy z samorządem wojewódzkim program Nie ma Barier Dolny Śląsk – których celem jest zwiększanie aktywności i samodzielności osób niepełnosprawnych i ich rodzin.
Przez ponad dwudziestoletni okres działalności Sejmik udzieli pomocy i wsparcia wielu tysiącom osób, przełamując bariery społeczne, narosłe przez dziesięciolecia zapóźnienia cywilizacyjnego i mentalnego.
Za swoją działalność otrzymaliśmy wiele nagród i wyróżnień, których nie sposób zliczyć, ale nie one są najważniejsze, chociaż docenienie naszych działań przez różne gremia dodaje wiary w sens naszej pracy. Determinacja, zaangażowanie i wiara w sens naszej pracy, to podstawowe atrybuty naszego działania. Należy na koniec dodać, że wszystkie działania Sejmiku prowadzone w wymienionych sferach były i są prowadzone nieodpłatnie.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz sie 07, 2014 06:59 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Beata Rędziak, Źródło: inf. własna

Marta Woźniak, niedowidząca w stopniu znacznym mieszkanka Warszawy, nie mogła 13 lipca br. wejść z psem przewodnikiem na basen przy ul. Potockiej w Warszawie. Ta sytuacja ponownie wywołuje pytanie o to, gdzie z psem przewodnikiem można wejść, a gdzie nie i dlaczego?
Zacznijmy od prawa – zgodnie z art. 20a ust. 1-6 z 21 listopada 2008 r. ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych i ustawy o podatkach i opłatach lokalnych oraz ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia (Dz. U. nr 223 z 2008 r. poz. 1463), osoba z niepełnosprawnością wraz z psem asystującym ma prawo wstępu do obiektów użyteczności publicznej, budynków i ich otoczenia przeznaczonych między innymi na potrzeby uprawiania sportu. Potem obowiązki – to właściciel psa, oczywiście, ponosi odpowiedzialność za jego wprowadzenie i zachowanie w danym miejscu.
- Umówiłam się ze znajomymi na basen przy ul. Potockiej i od razu po wejściu, prawdopodobnie w szatni, usłyszałam, że z psem nie wejdę. Zasłaniano się przepisami sanitarnymi. Gdy powiedziałam o swoim prawie wynikającym z ustawy, usłyszałam, że straszę ustawami. Najbardziej jednak dotknęło mnie to, że kazano mi przyjść z inną osobą – przewodnikiem, a przecież jestem samodzielna i niezależna – opowiada Marta Woźniak. – Jestem tą sytuacją bardzo poruszona, gdyż uważam, że zostały naruszone moje prawa oraz że jest to przejaw dyskryminacji osoby niepełnosprawnej - dodaje.
Sprawę zgłosiła także na policję, po raz pierwszy spotkała się bowiem w takiej sytuacji z przeszkodami. Wcześniej chodziła na basen przy ul. Conrada i tam nigdy nie było problemu z wprowadzeniem psa. – Byłam także na Warszawiance – i mimo że dla pracowników basenu to była nowa sytuacja, zaczęli wraz ze mną szukać rozwiązań – mówi Woźniak.

Przeszkody pozaustawowe
Co jakiś czas w mediach pojawia się informacja, że pomimo ustawowego obowiązku, gdzieś nie wpuszczono osoby z psem przewodnikiem – do restauracji, autobusu czy sklepu. Jolanta Kramarz, prezes Fundacji Vis Maior, również korzystająca z pomocy psa przewodnika, ma za sobą takie doświadczenie: w 2008 r. nie wpuszczono jej z psem do sklepu sieci Carrefour. – Sprawa zakończyła się ugodą i miała niezwykle ważny wydźwięk edukacyjny, gdyż potem zostali przeszkoleni pracownicy tych sklepów i wprowadzono standardy postępowania w takich sytuacjach. Na nich podziałało to bardzo mobilizująco – wspomina Kramarz.
Prezes Vis Maior spotkała się także z problemem wprowadzenia psa na plażę czy do autobusu. – Często ludzie mają problem w taksówkach, gdyż nie jest to transport publiczny – dodaje.
O to, jak wygląda kwestia wchodzenia z psem przewodnikiem do różnych miejsc użyteczności publicznej, zapytaliśmy Monikę Marcelewicz, trenerkę psów przewodników osób niewidomych. – Najbardziej kategoryczne „nie”, które usłyszałam w tej sprawie, padło dwa lata temu w sklepie Brico, obecnie to już sieć Castorama. Od tego czasu nie chce mi się tracić czasu na wzywanie policji, tłumaczenie, kłótnie, choć też tak robiłam. Uważam jednak, że przede wszystkim trzeba zwiększyć świadomość u ludzi, bo to brak wiedzy często jest problemem, ale też trzeba mówić o odpowiedzialności za psy – mówi Marcelewicz.
Jako trener psów przewodników, w trakcie szkolenia psa i przygotowywania go do pracy z osobą niewidomą nie rozstaje się z nim, gdy chce załatwić np. sprawę w urzędzie czy banku. Kilkuletnie doświadczenie pozwala jej wskazać stałe punkty na mapie Warszawy, gdzie można spodziewać się problemów z wejściem z psem.
– To jest np. Politechnika; ochroniarze nie są przeszkoleni i jest często problem. Przy rondzie ONZ, gdzie mieści się Raiffeisen Bank, bardzo chętnie nie wpuszczano by mnie z psem. Podobnie w autokarach sieci Polski Bus – zawsze jest dyskusja i duża niechęć do zabrania psa – opowiada trenerka. Ostatnio miała także problem w sądzie w Mińsku Mazowieckim, jednak ostatecznie wydano zgodę na wejście.
Są też na mapie punkty życzliwe psom. – W warszawskiej komunikacji kierowcy są zazwyczaj przeszkoleni; chyba raz w ciągu 5-6 lat zdarzyło mi się, że ktoś zażądał założenia kagańca. Warto podkreślić, że gdy kierowca widzi niewidomego pasażera, włącza od razu lektora. W pociągach również spotykam się z życzliwością – opowiada.
Z jej doświadczenia wynika, że nie jest łatwo o wejście z psem do szpitala. Zna nawet przypadek niewidomej rehabilitantki, pracowniczki szpitala, gdy po długich pertraktacjach, dyrekcja zgodziła się na wydzielenie pomieszczenia dla jej psa przewodnika na czas pracy.
Nie ma zaś problemu, by zabrać psa do kościoła. Zdecydowanie pies niemile widziany jest zaś w restauracjach serwujących kebab. – To jednak wynika z uwarunkowań kulturowych pracujących tam najczęściej muzułmanów, dla których pies jest nieczysty – zaznacza.
Marcelewicz odradza jednak zabierania psa na basen. – To jedyne miejsce, w które odradzam pójście z psem – ze względu na bezpieczeństwo psa. Gdy wejdę do wody, a pies zostaje, nie wiem, kto będzie z nim się bawił, zaczepiał go, a przecież nie chcę tego. W tym czasie ktoś może również wyjść z tym psem – mówi. W jej przekonaniu, poziom odpowiedzialności ludzi za psy jest często bardzo niski.
– W restauracjach często uprzedzam telefonicznie, że będę z psem, by nie zaskakiwać obsługi. Jeśli są uprzedzeni, nie robią problemów, a unikam w ten sposób tłumaczenia czy narażania się na silne emocje. Często w emocjach dajemy argumenty przeciwko sobie i pozostajemy „z łatą”, że jesteśmy niemili – podkreśla.

Bez odpowiedzi
Marta Woźniak od pracowników basenu na Potockiej otrzymała na swoją prośbę pisemne oświadczenie potwierdzające, że nie została wpuszczona na basen z psem. „Regulamin pływalni nie zezwala na wejście ze zwierzętami do strefy płatnej basenu oraz szatni tzw. „strefy czystości” ze względów higienicznych” – brzmi jego treść. Czekaliśmy dwa tygodnie na komentarz do tej sytuacji ze strony Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Potockiej. Otrzymaliśmy jedynie odpowiedź, że trwają przygotowania do jej udzielenia i zostały rozesłane pytania do innych instytucji w tej sprawie.
Wcześniej Gazecie Wyborczej pracownik Ośrodka udzielił takiej odpowiedzi. – Nie mamy możliwości wpuszczania zwierząt do tzw. strefy czystości - mówi Andrzej Ożarek z działu promocji żoliborskiego OSiR-u. Przekonuje, że sanepid mógłby zamknąć placówkę, gdyby ktoś doniósł o obecności psa. – Proponowaliśmy, żeby został przy kasach, nie było przeszkód - zapewnia Ożarek.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-04, 12.35
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/188211

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz sie 07, 2014 07:05 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Beata Rędziak, Źródło: inf. własna

Marta Woźniak, niedowidząca w stopniu znacznym mieszkanka Warszawy, nie mogła 13 lipca br. wejść z psem przewodnikiem na basen przy ul. Potockiej w Warszawie. Ta sytuacja ponownie wywołuje pytanie o to, gdzie z psem przewodnikiem można wejść, a gdzie nie i dlaczego?
Zacznijmy od prawa – zgodnie z art. 20a ust. 1-6 z 21 listopada 2008 r. ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych i ustawy o podatkach i opłatach lokalnych oraz ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia (Dz. U. nr 223 z 2008 r. poz. 1463), osoba z niepełnosprawnością wraz z psem asystującym ma prawo wstępu do obiektów użyteczności publicznej, budynków i ich otoczenia przeznaczonych między innymi na potrzeby uprawiania sportu. Potem obowiązki – to właściciel psa, oczywiście, ponosi odpowiedzialność za jego wprowadzenie i zachowanie w danym miejscu.
- Umówiłam się ze znajomymi na basen przy ul. Potockiej i od razu po wejściu, prawdopodobnie w szatni, usłyszałam, że z psem nie wejdę. Zasłaniano się przepisami sanitarnymi. Gdy powiedziałam o swoim prawie wynikającym z ustawy, usłyszałam, że straszę ustawami. Najbardziej jednak dotknęło mnie to, że kazano mi przyjść z inną osobą – przewodnikiem, a przecież jestem samodzielna i niezależna – opowiada Marta Woźniak. – Jestem tą sytuacją bardzo poruszona, gdyż uważam, że zostały naruszone moje prawa oraz że jest to przejaw dyskryminacji osoby niepełnosprawnej - dodaje.
Sprawę zgłosiła także na policję, po raz pierwszy spotkała się bowiem w takiej sytuacji z przeszkodami. Wcześniej chodziła na basen przy ul. Conrada i tam nigdy nie było problemu z wprowadzeniem psa. – Byłam także na Warszawiance – i mimo że dla pracowników basenu to była nowa sytuacja, zaczęli wraz ze mną szukać rozwiązań – mówi Woźniak.

Przeszkody pozaustawowe
Co jakiś czas w mediach pojawia się informacja, że pomimo ustawowego obowiązku, gdzieś nie wpuszczono osoby z psem przewodnikiem – do restauracji, autobusu czy sklepu. Jolanta Kramarz, prezes Fundacji Vis Maior, również korzystająca z pomocy psa przewodnika, ma za sobą takie doświadczenie: w 2008 r. nie wpuszczono jej z psem do sklepu sieci Carrefour. – Sprawa zakończyła się ugodą i miała niezwykle ważny wydźwięk edukacyjny, gdyż potem zostali przeszkoleni pracownicy tych sklepów i wprowadzono standardy postępowania w takich sytuacjach. Na nich podziałało to bardzo mobilizująco – wspomina Kramarz.
Prezes Vis Maior spotkała się także z problemem wprowadzenia psa na plażę czy do autobusu. – Często ludzie mają problem w taksówkach, gdyż nie jest to transport publiczny – dodaje.
O to, jak wygląda kwestia wchodzenia z psem przewodnikiem do różnych miejsc użyteczności publicznej, zapytaliśmy Monikę Marcelewicz, trenerkę psów przewodników osób niewidomych. – Najbardziej kategoryczne „nie”, które usłyszałam w tej sprawie, padło dwa lata temu w sklepie Brico, obecnie to już sieć Castorama. Od tego czasu nie chce mi się tracić czasu na wzywanie policji, tłumaczenie, kłótnie, choć też tak robiłam. Uważam jednak, że przede wszystkim trzeba zwiększyć świadomość u ludzi, bo to brak wiedzy często jest problemem, ale też trzeba mówić o odpowiedzialności za psy – mówi Marcelewicz.
Jako trener psów przewodników, w trakcie szkolenia psa i przygotowywania go do pracy z osobą niewidomą nie rozstaje się z nim, gdy chce załatwić np. sprawę w urzędzie czy banku. Kilkuletnie doświadczenie pozwala jej wskazać stałe punkty na mapie Warszawy, gdzie można spodziewać się problemów z wejściem z psem.
– To jest np. Politechnika; ochroniarze nie są przeszkoleni i jest często problem. Przy rondzie ONZ, gdzie mieści się Raiffeisen Bank, bardzo chętnie nie wpuszczano by mnie z psem. Podobnie w autokarach sieci Polski Bus – zawsze jest dyskusja i duża niechęć do zabrania psa – opowiada trenerka. Ostatnio miała także problem w sądzie w Mińsku Mazowieckim, jednak ostatecznie wydano zgodę na wejście.
Są też na mapie punkty życzliwe psom. – W warszawskiej komunikacji kierowcy są zazwyczaj przeszkoleni; chyba raz w ciągu 5-6 lat zdarzyło mi się, że ktoś zażądał założenia kagańca. Warto podkreślić, że gdy kierowca widzi niewidomego pasażera, włącza od razu lektora. W pociągach również spotykam się z życzliwością – opowiada.
Z jej doświadczenia wynika, że nie jest łatwo o wejście z psem do szpitala. Zna nawet przypadek niewidomej rehabilitantki, pracowniczki szpitala, gdy po długich pertraktacjach, dyrekcja zgodziła się na wydzielenie pomieszczenia dla jej psa przewodnika na czas pracy.
Nie ma zaś problemu, by zabrać psa do kościoła. Zdecydowanie pies niemile widziany jest zaś w restauracjach serwujących kebab. – To jednak wynika z uwarunkowań kulturowych pracujących tam najczęściej muzułmanów, dla których pies jest nieczysty – zaznacza.
Marcelewicz odradza jednak zabierania psa na basen. – To jedyne miejsce, w które odradzam pójście z psem – ze względu na bezpieczeństwo psa. Gdy wejdę do wody, a pies zostaje, nie wiem, kto będzie z nim się bawił, zaczepiał go, a przecież nie chcę tego. W tym czasie ktoś może również wyjść z tym psem – mówi. W jej przekonaniu, poziom odpowiedzialności ludzi za psy jest często bardzo niski.
– W restauracjach często uprzedzam telefonicznie, że będę z psem, by nie zaskakiwać obsługi. Jeśli są uprzedzeni, nie robią problemów, a unikam w ten sposób tłumaczenia czy narażania się na silne emocje. Często w emocjach dajemy argumenty przeciwko sobie i pozostajemy „z łatą”, że jesteśmy niemili – podkreśla.

Bez odpowiedzi
Marta Woźniak od pracowników basenu na Potockiej otrzymała na swoją prośbę pisemne oświadczenie potwierdzające, że nie została wpuszczona na basen z psem. „Regulamin pływalni nie zezwala na wejście ze zwierzętami do strefy płatnej basenu oraz szatni tzw. „strefy czystości” ze względów higienicznych” – brzmi jego treść. Czekaliśmy dwa tygodnie na komentarz do tej sytuacji ze strony Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Potockiej. Otrzymaliśmy jedynie odpowiedź, że trwają przygotowania do jej udzielenia i zostały rozesłane pytania do innych instytucji w tej sprawie.
Wcześniej Gazecie Wyborczej pracownik Ośrodka udzielił takiej odpowiedzi. – Nie mamy możliwości wpuszczania zwierząt do tzw. strefy czystości - mówi Andrzej Ożarek z działu promocji żoliborskiego OSiR-u. Przekonuje, że sanepid mógłby zamknąć placówkę, gdyby ktoś doniósł o obecności psa. – Proponowaliśmy, żeby został przy kasach, nie było przeszkód - zapewnia Ożarek.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-04, 12.35
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/188211 Autor: Mateusz Różański, Źródło: inf. własna

1,5 mln złotych – to suma, której zwrotu domagają się władze Łodzi od Fundacji „Jaś i Małgosia” (JiM), jednej z największych organizacji w Polsce niosących pomoc dzieciom z autyzmem. Jak tłumaczy swoją decyzję miasto, pieniądze te były wydatkowane niezgodnie z obowiązującymi przepisami.
W 2012 r. szkołom prowadzonym przez Fundację Pomocy Dzieciom „Jaś i Małgosia” miasto przekazało dotacje: w wysokości: 1 615 573,63 zł dla Przedszkola Fundacji „Jaś i Małgosia”, 1 713 254,50 zł dla Niepublicznej Szkoły Podstawowej Specjalnej Fundacji Pomocy Dzieciom „Jaś i Małgosia” i 353 560,32 zł dla Gimnazjum Specjalnego Fundacji Pomocy Dzieciom „Jaś i Małgosia”. Część z tych pieniędzy, a dokładniej 1 482 709,33 zł, uznano za wydane niezgodnie z przeznaczeniem, tj. na wydatki niezwiązane bezpośrednio z terapią i edukacją podopiecznych Fundacji.

Kłótnia o zdjęcia i paluszki rybne
W specjalnej informacji prasowej zamieszczona została lista wydatków, które zostały zakwestionowane przez Urząd Miasta Łodzi. Należały do nich m.in.: wypłata nieuzasadnionych wynagrodzeń, m.in. dla prezesa i wiceprezesa Fundacji JiM, zatrudnionych w wymienionych placówkach jako pracownicy i menedżerowie administracyjni (260 tys. zł) usługi fotograficzne (blisko 40 tys. zł), komponowanie muzyki (5 tys. zł), projekt kartki świątecznej (600 zł), a także usługi związane z utrzymaniem zieleni, obsługa prawna, usługi transportowe i rozliczanie z dotacji zagranicznych i krajowych delegacji.
O wytłumaczenie całej sprawy poprosiliśmy Magdalenę Charbicką, dyrektor Centrum Terapii z Fundacji JiM.
- W październiku zakończyła się kontrola finansowa placówek prowadzonych przez Fundację Jaś i Małgosia. W wystąpieniach pokontrolnych zakwestionowano większość wydatków placówek. Zostały one uznane za niezgodne z przeznaczeniem subwencji oświatowej. W związku z powyższym przygotowaliśmy wyjaśnienie merytoryczne, na które Urząd Miasta Łodzi nie odpowiedział nam, a zamiast tego wszczął przeciwko nam postępowanie administracyjne – relacjonuje dyrektor Charbicka.
– Wypowiedzi rzecznika Urzędu Miasta Łodzi nie przedstawiają pełnego obrazu sytuacji. Urząd nie bierze pod uwagę wyjaśnień merytorycznych, które zostały przedstawione we wcześniejszych pismach – dodaje.
Zdaniem Charbickiej, Urząd w ogóle nie zainteresował się próbami wytłumaczenia, na co rzeczywiście zostały przeznaczone pieniądze pochodzące z dotacji.
- Wszystkie właściwe zarzuty co do naszej rzekomej niegospodarności zostały omówione w wyjaśnieniach merytorycznych, przedstawionych przez nas urzędowi – tłumaczy Charbicka.
Jak wyjaśnia dyrektor, Urząd Miasta zakwestionował wydatki związane bezpośrednio z potrzebami małych podopiecznych Fundacji i funkcjonowaniem kierowanych przez JiM placówek, m.in. codzienny dowóz dzieci na zajęcia edukacyjno-terapeutyczne do placówek, remonty oraz m.in. artykuły spożywcze wykorzystywane przez uczniów podczas zajęć edukacyjno-terapeutycznych, w tym słynne już „owoce morza”, które okazały się… paluszkami rybnymi za 7,99 zł.Podobnie wygląda kwestia wydatków na usługi usługi fotograficzne, które – jak podkreśla dyrektor – związane były z przygotowaniem pomocy dydaktycznych dla uczniów.
- Wykonujemy zdjęcia w celach terapeutycznych . Są one wykorzystywane do albumów aktywności i sekwencji czynności samoobsługowych. Ich celem jest rozwijanie zdolności komunikacyjnych i samodzielności dzieci z autyzmem ,a także stymulowanie rozwoju mowy – wyjaśnia Charbicka

Terapia skuteczna, ale droga
Jak zaznacza przedstawicielka fundacji JiM, wydatki na płace personelu, które również zostały zakwestionowane przez Urząd, wiążą się z potrzebą zapewnienia podopiecznym Fundacji właściwej opieki. - Stosowana analiza zachowania (ABA) jest uznana na świecie za terapię pierwszego wyboru z uwagi na dowody naukowe dotyczące jej skuteczności dla osób z autyzmem i wymaga ścisłej pracy pod okiem superwizora, którego wynagrodzenie również zostało zakwestionowane przez kontrolujących – podaje przykład Charbicka.
Tak samo stało się z wydatkami na utrzymanie zieleni (boisko i ogródek wykorzystywane do zajęć na świeżym powietrzu), żywność (obsługa tzw. pracowni gospodarstwa domowego, w której dzieci z autyzmem uczą się gotować) czy usługi prawne (pomoc rodzicom podopiecznych Fundacji).
- W czasie kontroli nikt z urzędników nie poprosił nas o uzasadnienie poszczególnych wydatków. A wystarczyłoby zapytać nas, co oznaczają na przykład wydatki na utrzymanie terenów zielonych – tłumaczy dyrektor.
Wczoraj Fundacja JiM opublikowała na swojej stronie oświadczenie, w którym zawarła oficjalne stanowisko na temat zarzutów stawianych przez miasto.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-05, 14.26
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/188261

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt sie 08, 2014 06:04 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Beata Rędziak, Źródło: inf. własna

Nie słabnie zainteresowanie klientów powiatowych zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności (PZON) otrzymaniem nowej karty parkingowej. Mimo że od wejścia w życie nowych przepisów minął miesiąc, zespoły wciąż nie mają informacji z resortu pracy, kiedy fizycznie pojawią się blankiety kart parkingowych.
- Codziennie odbieramy w tej sprawie nawet do kilkunastu telefonów, a do siedziby Zespołu przychodzi osobiście po kilka, kilkanaście osób, aby zasięgnąć informacji – mówi Wojciech Mrzyk, sekretarz Powiatowego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Tychach.
- Niestety, klienci w większości nie znają przepisów regulujących te kwestie bądź znają je tylko w ogólnych założeniach – dodaje. Większość osób złożyła bądź zapowiedziała złożenie wniosku o ponowne wydanie orzeczenia o niepełnosprawności lub stopniu niepełnosprawności w celu weryfikacji prawa do uzyskania karty parkingowej na nowych zasadach.
W Rybniku klienci zgłaszają się w tej sprawie i składają wnioski o nową kartę parkingową. – Do 23 lipca br. wpłynęło do naszego zespołu 70 wniosków. Natomiast osoby, które nie mają prawa do otrzymania karty na podstawie posiadanego orzeczenia, występują z wnioskiem o wydanie ponownego orzeczenia – informuje nas Beata Podleśny, przewodnicząca PZON.
– Duża grupa osób przed przyjazdem do Zespołu pyta telefonicznie o szczegóły, więc telefon dzwoni przez cały czas. Są też osoby, które wysyłają wniosek drogą pocztową – to najczęściej osoby, które nie posiadają orzeczenia uprawniającego do nowej karty. Zdarzają się również przypadki, gdy osoba dokonuje wpłaty, a nie ma prawa do otrzymania karty parkingowej – mówi.
Do szczecińskiego Zespołu wpłynęło dotychczas ok. 130 wniosków o wydanie dokumentu. W Szczecinie wydano wcześniej 10 tys. kart; ok. 6 tys. na stałe, w tym ok. 4 tys. dla osób ze znacznym stopniem. – Szacujemy, że ok. 70 proc. stanie ponownie na komisji orzekającej, a nam kończą się już pieniądze – mówi Lidia Gugała, przewodnicząca szczecińskiego Zespołu.

Niejasne przepisy
- Same przepisy w wielu miejscach nie są jasne – począwszy od ustawy, która nie mówi wprost, jak należy procedować w przypadku osób posiadających orzeczenia sprzed jej wejścia w życie, gdy funkcjonowały przepisy, na podstawie których osoby te otrzymały stare karty parkingowe – choć akurat w tej sprawie Ministerstwo przysłało wytyczne. Miejscami niejasne są też rozporządzenia, które np. wprowadzają hasłowo pewne instytucje typu „wzór podpisu” na blankiecie karty, nie wspominając, co potem należy z nimi czynić – mówi Mrzyk.
- W rozporządzeniu nie ma np. mowy o dzieciach, więc wszystkie dzieci do 16 r. ż. muszą się ponownie orzekać – zwraca uwagę Elżbieta Niekrasz-Lisiewicz, przewodnicząca MZON w Zielonej Górze. - Wnioski o wydanie dokumentu są dostępne na stronie internetowej oraz w siedzibie Zespołu. Drukujemy ich ok. 50 dziennie i wydajemy osobom zainteresowanym. Temat kart parkingowych jest tematem numer jeden w Zespole. Informujemy petentów o rzeczywistej sytuacji związanej z kartami i brakiem możliwości jej wydania, dlatego wstrzymują się oni od składania dokumentów i czekają – mówi. - Nie mamy informacji, jak technicznie ma to wyglądać (stan na 22 lipca – przyp. red.) – dodaje.
Przewodnicząca szacuje, że do Zespołu po nową kartę przyjdzie ok. 4 tys. osób. Przypomina, że na dzień 1 lipca nie było wytycznych dotyczących np. ponownego orzekania się osób z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności i kodem R-05, których stan zdrowia nie uległ pogorszeniu.
Zespół jest gotowy do wydawania kart parkingowych, ale brak narzędzi do pracy i konkretnych wytycznych z BON powoduje, że problemy zaczynają się mnożyć, co nie ułatwia zespołom pracy.
– Mówienie, że jest dobrze, jest uspokajaniem ludzi na siłę. Wszystkie zespoły mają bardzo trudną sytuację, nie wspominając już o osobach, które np. nie wyrobiły karty w czerwcu jeszcze w wydziałach komunikacji, a dziś wskutek złego stanu zdrowia nie mają możliwości otrzymania karty parkingowej – zauważa przewodnicząca.

Technika, wytyczne, finanse
Pracownicy Zespołów nie mają też pewności, czy posiadany przez nich sprzęt będzie pozwalał na fizyczne wyprodukowanie nowych kart zgodnie z sugerowanymi przez Ministerstwo parametrami technicznymi. – Wstępna analiza pozwala sądzić, że tak, zweryfikuje to jednak praktyka – mówi sekretarz tyskiego PZON.
W szczecińskim Zespole taka weryfikacja już częściowo nastąpiła. Informacja z MPiPS dotycząca sprzętu przyszła do zespołów wcześniej, ale dokładne wytyczne techniczne i procedury trafiły do nich dopiero 30 lipca br.
– Kupiłam wcześniej laminator za ok. 400 zł, ale po informacji z ministerstwa okazało się, że muszę go wymienić, bo dopiero teraz dowiedziałam się, jaka ma być grubość folii – mówi Gugała.
Zasadniczo zespoły nie dostają środków na zakup potrzebnego sprzętu, tj. drukarki, laminatora, gilotyny, skanera; potrzebny jest, oczywiście, także komputer.Ministerstwo zaleciło drukarki laserowe. Sprzęt, który będzie potrzebny do produkcji kart, wyceniono łącznie na 6500 tys. zł netto, ale informatyk wydał opinię, że jakościowo taki sprzęt może nadawać się do grania w gry – mówi Mariola Kokocińska, przewodnicząca PZON w Poznaniu. – My sobie poradzimy, ale mniejsze zespoły mogą mieć problemy. Zespoły mają sprzęty z 2008 r. – dodaje.
Zespoły w województwie zachodniopomorskim już wcześniej dostały od wojewody pieniądze na zakup drukarki, której koszt wynosi 2500–3000 zł brutto plus 400 zł za toner. Koszt gilotyny to ok. 140 zł – blankiety kart mają bowiem być wycinane w zespołach z arkuszu A4.
Szczecińskiemu Zespołowi kończą się pieniądze na orzekanie. – Już w lutym rozmawiałam z wojewodą i wiceprezydentem miasta o finansach, ale dostaliśmy na razie mniejsze kwoty, po 10 tys.; potrzebujemy 200 tys. – mówi Gugała. Zespoły nie dostały także pieniędzy na dodatkowe etaty, co wcześniej obiecywano.

Braki w systemie
Również system EKSMOoN nie jest jeszcze przygotowany do rejestracji kart parkingowych. Na podstawie art. 6d ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych utworzono Elektroniczny Krajowy System Monitoringu Orzekania o Niepełnosprawności (EKSMOoN), w którym przetwarza się dane w celu usprawnienia i podniesienia jakości orzekania o niepełnosprawności oraz realizacji zadań przez zespoły orzekające o niepełnosprawności.
– Ustawa z 23 października 2013 r. o zmianie ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2013 r. poz. 1446) art. 4 pkt 2) wprowadziła zmiany w wyżej wymienionej ustawie o rehabilitacji, tym samym dane dotyczące karty parkingowej będą gromadzone w EKSMOoN. Nadzór nad systemem sprawuje pełnomocnik rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, zmiany są wdrażane przez MPiPS. System powinien zawierać wszelkie narzędzia potrzebne do wydania karty parkingowej. Niestety, nie znamy szczegółów, jak to będzie w praktyce funkcjonowało – wyjaśnia Beata Podleśny.
28 lipca w resorcie pracy odbyły się testy systemu. – Zakończyły się testy systemu informatycznego i w ciągu najbliższych dni (pierwszy tydzień sierpnia) zostanie on uruchomiony w zespołach. Informacje o sprzęcie koniecznym do obsługi karty powiatowe Zespoły otrzymały od MPiPS wraz z informacją o finansowaniu oraz specyfikacji – informuje nas Agnieszka Krzyżak z Biura Promocji i Mediów MPiPS.

Karty w produkcji
Początkowo Ministerstwo Pracy informowało zespoły, że blankiety kart parkingowych będą w trzecim tygodniu lipca. Niedługo potem z nieoficjalnych wiadomości było wiadomo, że termin przesunie się na sierpień.
- Ministerstwo na początku lipca przekazało nam informację o tym, że blankiety będzie przesyłać „mniej więcej w trzecim tygodniu lipca” – i była to ostatnia informacja w tej sprawie. W związku z tym, zakładając, że rzeczywiście otrzymamy blankiety w takim okresie, pierwsze karty będziemy mogli wydać prawdopodobnie na przełomie lipca i sierpnia – mówił 24 lipca Mrzyk.
– Niestety, nie wiem, kiedy rzeczywiście będziemy wydawać naszym klientom blankiety kart parkingowych. Myślę, że to pytanie należałoby skierować bezpośrednio do ministra pracy i polityki społecznej oraz do pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych. Jest już 24 lipca, a myśmy jeszcze nie otrzymali blankietów, ponadto nie mamy dostosowanego systemu EKSMOoN do wydawania kart parkingowych – wtórowała Podleśny.
Na nasze pytanie odpowiedziała Agnieszka Krzyżak z MPiPS. – Karty parkingowe są obecnie w produkcji. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, powiatowe zespoły orzekania o niepełnosprawności w ciągu 30 dni od daty złożenia wniosku przez osobę niepełnosprawną o wydanie nowej karty parkingowej wydadzą decyzję o jej przyznaniu oraz wskażą termin odbioru karty. Osoby zainteresowane z pewnością otrzymają z odpowiednim wyprzedzeniem informację o terminie odbioru karty, a dystrybucja kart odbędzie się zgodnie z założonym harmonogramem. Szacujemy, że pierwsze karty będą wydawane w połowie sierpnia – powiedziała. – Do momentu wydania nowych kart wszyscy, którzy posiadają ważne stare karty parkingowe, mogą z nich korzystać – dodała Krzyżak.
Nieoficjalnie jednak wiadomo, że nie ma jeszcze ogłoszonego przetargu na produkcję hologramów do kart. – Dalej czekamy na konkretny termin, kiedy będą karty – mówią jednym głosem przewodniczący zespołów.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-05, 15.54
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 07.08.2014

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: So sie 23, 2014 15:40 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Gazeta Prawna 33 tydzień 2014r.
Michalina Topolewska
Niepełnosprawni
Pomoc prawnika oraz doradcy zawodowego to jeden z elementów kampanii, która ma zachęcić pracodawców do zatrudniania osób z dysfunkcjami narządu słuchu.
Jest ona prowadzona przez Rzeszowski Klub Sportowy Głuchych RES-GEST. Jej celem jest zwrócenie uwagi na to, że niesłyszący mogą być tak samo wartościowymi pracownikami jak osoby zdrowe.
– Musimy mówić o tym problemie i przekonywać, że osoby głuchonieme mają prawo do komunikowania się w języku migowym, pracy i normalnego życia – wyjaśnia Piotr Krupa, koordynator projektu.
Dodaje, że istotną zachętą dla firm może być dofinansowanie do pensji takiego pracownika.
Ogólnopolska akcja przewiduje wiele działań na rzecz niedosłyszących i głuchych, które mają pomóc w rozwiązywaniu ich problemów związanych z zatrudnieniem oraz dyskryminacją na rynku pracy. Wśród nich jest wsparcie doradcy zawodowego, pomoc psychologa, prawnika i prezentacje filmów w polskim języku migowym. Szczegółowe informacje, w tym między innymi terminy dyżurów specjalistów, znajdują się na stronie internetowej:
www.glusitv/rownosc
Projekt pod nazwą Krajowa kampania informacyjno-promocyjna wspierająca osoby głuche i niedosłyszące w powrocie na rynek pracy i jako wartościowych pracowników będzie prowadzony do końca września.
900 tysięcy jest w Polsce osób głuchych i niedosłyszących

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn sie 25, 2014 09:01 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Joanna Adamska-Balun

Finansebezbarier.pl doczekały się dużej zmiany! Internauci mogą już korzystać z zupełnie nowej odsłony portalu.
To nie tylko zmiana szaty graficznej, ale przede wszystkim nowe kategorie: „Budżet domowy”, „Ubezpieczenia”, „Kredyty i pożyczki”, „Praca i firma”, „Podatki i prawo” oraz „Świadczenia i zasiłki”. Dzięki nim układ artykułów jest przejrzysty i intuicyjny.
W dziale edukacja znajdziecie publikacje i filmy instruktażowe, które w prosty sposób tłumaczą zawiłości ekonomii. Za pomocą szkoleń e-lerningowych można zdobyć cenną wiedzę bez wychodzenia z domu. Słowniki terminów szybko wyjaśnią nieznane pojęcia, a gra strategiczna w zabawny sposób sprawdzi wiedzę z zakresu finansów.
Jak zwykle zadbaliśmy o to, aby nasz serwis był dostępny dla osób z niepełnosprawnościami. Bez problemu mogą się po nim poruszać internauci korzystający tylko z klawiatury lub czytników ekranu.

Koniecznie zajrzyjcie na nowe
www.finansebezbarier.pl

Czekamy na uwagi
Wszystkim etapom tworzenia finansebezbarier.pl przyświecała troska o dostępność i przejrzystość dla naszych użytkowników. Jeśli spotkaliście jakiekolwiek utrudnienia w nowym serwisie finansebezbarier.pl prosimy o przesłanie do nas krótkiej informacji na adres audyty@integracja.org.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-22, 16.10
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189017

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn sie 25, 2014 09:02 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Joanna Adamska-Balun

Finansebezbarier.pl doczekały się dużej zmiany! Internauci mogą już korzystać z zupełnie nowej odsłony portalu.
To nie tylko zmiana szaty graficznej, ale przede wszystkim nowe kategorie: „Budżet domowy”, „Ubezpieczenia”, „Kredyty i pożyczki”, „Praca i firma”, „Podatki i prawo” oraz „Świadczenia i zasiłki”. Dzięki nim układ artykułów jest przejrzysty i intuicyjny.
W dziale edukacja znajdziecie publikacje i filmy instruktażowe, które w prosty sposób tłumaczą zawiłości ekonomii. Za pomocą szkoleń e-lerningowych można zdobyć cenną wiedzę bez wychodzenia z domu. Słowniki terminów szybko wyjaśnią nieznane pojęcia, a gra strategiczna w zabawny sposób sprawdzi wiedzę z zakresu finansów.
Jak zwykle zadbaliśmy o to, aby nasz serwis był dostępny dla osób z niepełnosprawnościami. Bez problemu mogą się po nim poruszać internauci korzystający tylko z klawiatury lub czytników ekranu.

Koniecznie zajrzyjcie na nowe
http://www.finansebezbarier.pl

Czekamy na uwagi
Wszystkim etapom tworzenia finansebezbarier.pl przyświecała troska o dostępność i przejrzystość dla naszych użytkowników. Jeśli spotkaliście jakiekolwiek utrudnienia w nowym serwisie finansebezbarier.pl prosimy o przesłanie do nas krótkiej informacji na adres audyty@integracja.org.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-22, 16.10
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189017 Autor: Dorota Próchniewicz

Prawdziwie niepełnosprawni, najbardziej pokrzywdzeni i naprawdę potrzebujący. Czy jest ktoś, kto zawsze „wygrywa”? Dokąd prowadzą takie porównania i czy przypadkiem nie są one największą niesprawiedliwością w obszarze niepełnosprawności?
Pod jednym z artykułów na portalu, na którym właśnie Państwo jesteście, znalazłam kiedyś komentarz, w którym napisano – co cytuję z pamięci – takie mniej więcej zdanie: „Niechby zobaczyli, co to jest prawdziwa niepełnosprawność”. Zapewne musiało być w komentowanym artykule coś o obecnym systemie wsparcia osób z niepełnosprawnością w Polsce, potocznie zwanym „brakiem systemu” – ten temat wszystkim podnosi ciśnienie.
Przez chwilę pomyślałam, że autorce z nerwów zabrakło bardziej adekwatnego określenia, np. głęboka niepełnosprawność. Dalsza lektura wyprostowała moje myśli. Dowiedziałam się bowiem, że na przykład głusi (lub głuchoniemi) nie są naprawdę niepełnosprawni, bo funkcjonują sami. Czytaj: nie trzeba ich karmić, ubierać, zmieniać im pieluch. Pracują, zakładają rodziny. Nie potrzebują więc pomocy. Autorka komentarza wie to doskonale, bo sama zna taką rodzinę i widzi, jak żyją.
Zaczęłam się zastanawiać, czy mój syn ma ten autyzm naprawdę, czy może tylko udaje... Nie brak „fachowców”, uważających, że te autyzmy i aspergery to wymysły. Przecież oni obserwują, więc wiedzą.

Pierwsza nagroda
Niestety, porównania są dość powszechne w naszych codziennych rozmowach – kto ma lepiej, kto ma gorzej, a kto najgorzej, czyli zgarnia „pierwszą nagrodę”. Jaką? Prawo do największego cierpienia i do tego, by najgłośniej narzekać, że nie dostaje się tego, co się należy.
Najbardziej zaburzeni mają najgorzej? Najbardziej cierpią? Oczywiście, rodzaj i stopień zaburzenia to obiektywne fakty, ale zarówno cierpienie, jak i odczuwanie własnej sytuacji jako lepszej lub gorszej, niż mają inni, jest sprawą bardzo indywidualną. Wiele zależy od tego, jak dana osoba w ogóle daje sobie radę w życiu, jaki ma charakter, temperament.
Trudno zmierzyć prawdziwe cierpienie za pomocą wagi albo linijki. Czy trudniej ma w życiu matka dziecka z głębokim czterokończynowym porażeniem mózgowym, które trzeba przenosić kilkanaście razy dziennie, czy matka dziecka z głębokim autyzmem, które w każdej chwili może wyskoczyć przez okno, jak tylko spuści się z niego wzrok?
Gorzej ma ten porażony, bo nie może się ruszać, czy ten autystyczny, który wprawdzie biega i skacze, ale wariuje pod wpływem bodźców docierających z otoczenia? Który z nich miałby o sobie powiedzieć?
Patrz i ucz się
Tak zwani zwykli ludzie często mówią, że najgorzej mają niewidomi. Prawdopodobnie najtrudniej im sobie wyobrazić, jak można żyć nie widząc bliskich osób, pięknych krajobrazów, jak nie upaść idąc ulicą. Na studiach pedagogicznych uczyli mnie, że najwyższy poziom stresu z powodu własnej niepełnosprawności występuje u osób głuchych i głuchoniemych, bo deprywacja dźwiękowa, a ściślej mówiąc posługiwanie się innym językiem, jest poważniejszą przeszkodą, by funkcjonować w społeczeństwie, niż niewidzenie.
Ciepło pomyślałam o tych głuchoniemych „nieprawdziwych niepełnosprawnych”. Jeśli dziś pracują, mają dzieci, musieli przejść długą drogę, prawdopodobnie od dzieciństwa mieli odpowiednie wsparcie w edukacji, a może i wychowaniu, sami też pewnie nie czekali na mannę z nieba. Nie wiem. Chciałabym ich zapytać.
Znajoma terapeutka i poczytna pisarka kiedyś celnie skomentowała tę kwestię – jak już koniecznie chcesz się z kimś porównywać, to tylko z tymi, co mają lepiej. Dowiedz się, jak do tego doszli. Może się czegoś nauczysz!
Jestem jej niezmiernie wdzięczna za te słowa. Nie zapominam o nich ani na chwilę. Ale gdy zaglądam na fora rodziców dzieci niepełnosprawnych, dominuje tam inny pogląd: mnie jest ciężko, ale jak popatrzę na tych, co mają jeszcze gorzej, to od razu mi lepiej... Tak wygląda prawdziwe pocieszenie?

My i oni
Ludzie wyrabiają sobie zdanie o osobach niepełnosprawnych na podstawie tego, co widzą, a raczej chcą zobaczyć – „ma niepełnosprawne dziecko, to nie musi pracować i państwo jej płaci, a ja haruję za mniejsze pieniądze”, „wcale nie jest taki chory, jak do kina poszedł”... Słyszeliście Państwo takie opinie o sobie, swoich bliskich? Ganimy wredne społeczeństwo, że nie rozumie, nie współczuje. A sami jesteśmy lepsi?
Proszę bardzo – ktoś z „naszych” uznał swoją wyższość nad głuchymi znajomymi. A takie przykłady można mnożyć. Wsparcie dla nas budowane jest często na tych samych fundamentach, czyli stereotypach – biedni niepełnosprawni i ich rodziny, tak cierpią, są tacy nieszczęśliwi. A są i tacy, co pomimo dysfunkcji potrafią cieszyć się z życia. Przeważnie dlatego, że szukają na to sposobów.
Lepiej ma więc ktoś lekko upośledzony czy ten bez nogi? Która niepełnosprawność jest bardziej prawdziwa? Najfajniej być pewnie upośledzonym bez nogi... Niestety, nasz system orzecznictwa i przyznawania pomocy z jednej strony bazuje na deficytach – im bardziej ktoś zaburzony, tym więcej się należy – z drugiej zaś wszystkim należy się tak mało, że mniej i bardziej zaburzeni dostają prawie to samo. Niezależnie od własnych starań, by żyć lepiej, być bardziej sprawnym. Tak być nie powinno. To okropnie frustrujące. Naprawdę chce się narzekać!
Hm, a gdyby tak zapytać tych głuchoniemych, którzy podobno mają tak świetnie, o ocenę ich własnej sytuacji? Może powiedzą, że im bardzo ciężko, o wszystko walczą i boją się, co będzie dalej? A może nie?
Bo kto ma zwykle najgorzej? Bierni pesymiści?

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-22, 13.37
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189006

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn sie 25, 2014 09:03 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Joanna Adamska-Balun

Finansebezbarier.pl doczekały się dużej zmiany! Internauci mogą już korzystać z zupełnie nowej odsłony portalu.
To nie tylko zmiana szaty graficznej, ale przede wszystkim nowe kategorie: „Budżet domowy”, „Ubezpieczenia”, „Kredyty i pożyczki”, „Praca i firma”, „Podatki i prawo” oraz „Świadczenia i zasiłki”. Dzięki nim układ artykułów jest przejrzysty i intuicyjny.
W dziale edukacja znajdziecie publikacje i filmy instruktażowe, które w prosty sposób tłumaczą zawiłości ekonomii. Za pomocą szkoleń e-lerningowych można zdobyć cenną wiedzę bez wychodzenia z domu. Słowniki terminów szybko wyjaśnią nieznane pojęcia, a gra strategiczna w zabawny sposób sprawdzi wiedzę z zakresu finansów.
Jak zwykle zadbaliśmy o to, aby nasz serwis był dostępny dla osób z niepełnosprawnościami. Bez problemu mogą się po nim poruszać internauci korzystający tylko z klawiatury lub czytników ekranu.

Koniecznie zajrzyjcie na nowe
http://www.finansebezbarier.pl

Czekamy na uwagi
Wszystkim etapom tworzenia finansebezbarier.pl przyświecała troska o dostępność i przejrzystość dla naszych użytkowników. Jeśli spotkaliście jakiekolwiek utrudnienia w nowym serwisie finansebezbarier.pl prosimy o przesłanie do nas krótkiej informacji na adres audyty@integracja.org.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-22, 16.10
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189017 Autor: Dorota Próchniewicz

Prawdziwie niepełnosprawni, najbardziej pokrzywdzeni i naprawdę potrzebujący. Czy jest ktoś, kto zawsze „wygrywa”? Dokąd prowadzą takie porównania i czy przypadkiem nie są one największą niesprawiedliwością w obszarze niepełnosprawności?
Pod jednym z artykułów na portalu, na którym właśnie Państwo jesteście, znalazłam kiedyś komentarz, w którym napisano – co cytuję z pamięci – takie mniej więcej zdanie: „Niechby zobaczyli, co to jest prawdziwa niepełnosprawność”. Zapewne musiało być w komentowanym artykule coś o obecnym systemie wsparcia osób z niepełnosprawnością w Polsce, potocznie zwanym „brakiem systemu” – ten temat wszystkim podnosi ciśnienie.
Przez chwilę pomyślałam, że autorce z nerwów zabrakło bardziej adekwatnego określenia, np. głęboka niepełnosprawność. Dalsza lektura wyprostowała moje myśli. Dowiedziałam się bowiem, że na przykład głusi (lub głuchoniemi) nie są naprawdę niepełnosprawni, bo funkcjonują sami. Czytaj: nie trzeba ich karmić, ubierać, zmieniać im pieluch. Pracują, zakładają rodziny. Nie potrzebują więc pomocy. Autorka komentarza wie to doskonale, bo sama zna taką rodzinę i widzi, jak żyją.
Zaczęłam się zastanawiać, czy mój syn ma ten autyzm naprawdę, czy może tylko udaje... Nie brak „fachowców”, uważających, że te autyzmy i aspergery to wymysły. Przecież oni obserwują, więc wiedzą.

Pierwsza nagroda
Niestety, porównania są dość powszechne w naszych codziennych rozmowach – kto ma lepiej, kto ma gorzej, a kto najgorzej, czyli zgarnia „pierwszą nagrodę”. Jaką? Prawo do największego cierpienia i do tego, by najgłośniej narzekać, że nie dostaje się tego, co się należy.
Najbardziej zaburzeni mają najgorzej? Najbardziej cierpią? Oczywiście, rodzaj i stopień zaburzenia to obiektywne fakty, ale zarówno cierpienie, jak i odczuwanie własnej sytuacji jako lepszej lub gorszej, niż mają inni, jest sprawą bardzo indywidualną. Wiele zależy od tego, jak dana osoba w ogóle daje sobie radę w życiu, jaki ma charakter, temperament.
Trudno zmierzyć prawdziwe cierpienie za pomocą wagi albo linijki. Czy trudniej ma w życiu matka dziecka z głębokim czterokończynowym porażeniem mózgowym, które trzeba przenosić kilkanaście razy dziennie, czy matka dziecka z głębokim autyzmem, które w każdej chwili może wyskoczyć przez okno, jak tylko spuści się z niego wzrok?
Gorzej ma ten porażony, bo nie może się ruszać, czy ten autystyczny, który wprawdzie biega i skacze, ale wariuje pod wpływem bodźców docierających z otoczenia? Który z nich miałby o sobie powiedzieć?
Patrz i ucz się
Tak zwani zwykli ludzie często mówią, że najgorzej mają niewidomi. Prawdopodobnie najtrudniej im sobie wyobrazić, jak można żyć nie widząc bliskich osób, pięknych krajobrazów, jak nie upaść idąc ulicą. Na studiach pedagogicznych uczyli mnie, że najwyższy poziom stresu z powodu własnej niepełnosprawności występuje u osób głuchych i głuchoniemych, bo deprywacja dźwiękowa, a ściślej mówiąc posługiwanie się innym językiem, jest poważniejszą przeszkodą, by funkcjonować w społeczeństwie, niż niewidzenie.
Ciepło pomyślałam o tych głuchoniemych „nieprawdziwych niepełnosprawnych”. Jeśli dziś pracują, mają dzieci, musieli przejść długą drogę, prawdopodobnie od dzieciństwa mieli odpowiednie wsparcie w edukacji, a może i wychowaniu, sami też pewnie nie czekali na mannę z nieba. Nie wiem. Chciałabym ich zapytać.
Znajoma terapeutka i poczytna pisarka kiedyś celnie skomentowała tę kwestię – jak już koniecznie chcesz się z kimś porównywać, to tylko z tymi, co mają lepiej. Dowiedz się, jak do tego doszli. Może się czegoś nauczysz!
Jestem jej niezmiernie wdzięczna za te słowa. Nie zapominam o nich ani na chwilę. Ale gdy zaglądam na fora rodziców dzieci niepełnosprawnych, dominuje tam inny pogląd: mnie jest ciężko, ale jak popatrzę na tych, co mają jeszcze gorzej, to od razu mi lepiej... Tak wygląda prawdziwe pocieszenie?

My i oni
Ludzie wyrabiają sobie zdanie o osobach niepełnosprawnych na podstawie tego, co widzą, a raczej chcą zobaczyć – „ma niepełnosprawne dziecko, to nie musi pracować i państwo jej płaci, a ja haruję za mniejsze pieniądze”, „wcale nie jest taki chory, jak do kina poszedł”... Słyszeliście Państwo takie opinie o sobie, swoich bliskich? Ganimy wredne społeczeństwo, że nie rozumie, nie współczuje. A sami jesteśmy lepsi?
Proszę bardzo – ktoś z „naszych” uznał swoją wyższość nad głuchymi znajomymi. A takie przykłady można mnożyć. Wsparcie dla nas budowane jest często na tych samych fundamentach, czyli stereotypach – biedni niepełnosprawni i ich rodziny, tak cierpią, są tacy nieszczęśliwi. A są i tacy, co pomimo dysfunkcji potrafią cieszyć się z życia. Przeważnie dlatego, że szukają na to sposobów.
Lepiej ma więc ktoś lekko upośledzony czy ten bez nogi? Która niepełnosprawność jest bardziej prawdziwa? Najfajniej być pewnie upośledzonym bez nogi... Niestety, nasz system orzecznictwa i przyznawania pomocy z jednej strony bazuje na deficytach – im bardziej ktoś zaburzony, tym więcej się należy – z drugiej zaś wszystkim należy się tak mało, że mniej i bardziej zaburzeni dostają prawie to samo. Niezależnie od własnych starań, by żyć lepiej, być bardziej sprawnym. Tak być nie powinno. To okropnie frustrujące. Naprawdę chce się narzekać!
Hm, a gdyby tak zapytać tych głuchoniemych, którzy podobno mają tak świetnie, o ocenę ich własnej sytuacji? Może powiedzą, że im bardzo ciężko, o wszystko walczą i boją się, co będzie dalej? A może nie?
Bo kto ma zwykle najgorzej? Bierni pesymiści?

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-22, 13.37
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189006 Autor: Beata Rędziak, Źródło: inf. własna

Dwaj pracownicy warszawskiej restauracji Blue Cactus zostali ukarani karą grzywny w wysokości 500 zł za odmowę wpuszczenia osób niewidomych z psami przewodnikami do lokalu. Taki wyrok ogłosił w sierpniu Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa. Wyrok nie jest prawomocny.
W czerwcu ubiegłego roku Dorota Ziental i Sebastian Grzywacz nie zostali wpuszczeni do restauracji Blue Cactus ze swoimi psami przewodnikami. Powodem była obawa managera lokalu, że psy pogryzą przebywające tam dzieci. Przez media przetoczyła się prawdziwa burza – internauci nie przebierali w słowach w ocenie tej sytuacji. Sprawę do sądu wniósł Rzecznik Praw Obywatelskich, a oskarżycielem była policja z art. 135 kodeksu wykroczeń, dotyczącego odmowy sprzedaży usługi lub towaru.
- Taki wyrok nas satysfakcjonuje, przede wszystkim dlatego, że sąd zauważył drugie dno tej sprawy, jej istotę, mianowicie, że została złamana ustawa o rehabilitacji, która zezwala na wchodzenie z psem przewodnikiem do miejsc użyteczności publicznej. Sędzina przytoczyła tę ustawę podczas rozprawy. Sąd jednoznacznie wypowiedział się, że sytuacja ta miała znamiona dużej szkodliwości społecznej – mówi Dorota Ziental.

Kwota mało odczuwalna
Ustawa o rehabilitacji nie wyznacza jednak sankcji za złamanie tych przepisów i także dlatego wyrok ten ma szczególne znaczenie.
– Dobrze, że ten wyrok jest właśnie taki, ale wolałabym, żeby grzywna była wyższa, nie mam pewności, czy ta kwota nie będzie zbyt mało odczuwalna – zastanawia się Jolanta Kramarz, prezes Fundacji Vis Maior.
- Nie chcemy komentować tego wyroku, nie jest jeszcze prawomocny i na pewno będziemy składać apelację – mówi Piotr Grajewski, prezes zarządu Santa Fe Partners Sp. z o.o., właściciela restauracji Blue Cactus.
Równocześnie zapewnia, że firma „staje na głowie”, aby każdy gość czuł się w ich lokalu dobrze i takie podejście jest tam od zawsze.
– Nasza restauracja leży w miejscu, które sprzyja spacerom i wiele osób przychodzi z czworonogami, i tak było zawsze. Również niewidomi nas odwiedzają, tak było zawsze i tak będzie – podkreśla Grajewski.
Twierdzi, że wcześniej również przychodziły osoby z psami przewodnikami i nigdy podobna sytuacja nie miała miejsca.
– Nie mam żalu do osób, z którymi spotykam się w sądzie, bo każdy ma takie prawo, i zapraszam wszystkich do odwiedzenia naszego lokalu, by doświadczyć samemu, jak to wygląda – dodaje.
Zaznacza także, że kilka lat temu w restauracji został zrobiony podjazd dla wózkowiczów i rodziców z wózkami.

Stolik na zewnątrz odmową usługi
Obserwatorem rozprawy sądowej z ramienia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC) był Jarosław Jaruga.
„W ustnych motywach wyroku sąd podkreślił, że biorąc pod uwagę złe warunki pogodowe w dniu zdarzenia, zaproponowanie gościom wolnego stolika na zewnątrz w rzeczywistości stanowiło odmowę sprzedaży usługi gastronomicznej. W ocenie sądu podawane przez personel restauracji powody odmowy obsłużenia niewidomych (m.in. obawa pogryzienia dzieci przez psy asystujące) stanowią przykład nieuzasadnionej przyczyny niewpuszczenia gości do lokalu” – pisze HFPC.
– Helsińska Fundacja zaproponowała nam złożenie procesów cywilnych o zadośćuczynienie za szkody moralne – mówi Dorota Ziental.
Podobne procesy Fundacja zaproponowała także Marcie Woźniak, która w lipcu br. nie została wpuszczona na basen przy ul. Potockiej w Warszawie z psem przewodnikiem oraz Justynie Kucińskiej, która nie została zabrana z psem przez kierowcę Contbusa.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-22, 11.18
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/188989

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt wrz 02, 2014 14:02 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Za nami V Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych Archidiecezji Wrocławskiej
Autor: inf. prasowa

Ponad tysiąc uczestników wzięło udział w V Pielgrzymce Osób Niepełnosprawnych, Ich Rodzin i Przyjaciół do Henrykowa. Głównym celem tej inicjatywy jest aktywizacja osób z niepełnosprawnością.
Od pięciu lat w ostatnich dniach sierpnia pocysterskie opactwo, leżące w oddalonym o zaledwie 60 km od Wrocławia Henrykowie, odwiedzają osoby z niepełnosprawnością, ich rodziny, opiekunowie i przyjaciele. Każdego roku przybywa uczestników i wolontariuszy. W tym roku przyjechało przeszło tysiąc pielgrzymów, których wspierało ponad 100 wolontariuszy, w większości członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
- Siła nie tkwi w fizyczności, ale w sile ducha i serca – mówił podczas homilii biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej Andrzej Siemieniewski, przekazując słowa arcybiskupa Józefa Kupnego, który sprawował eucharystię w ubiegłym roku.

Okazja, by wyjść z domu
W programie przewidziano także, przy wsparciu gminy Wrocław, wspólne zabawy, prezentacje prac wykonanych przez osoby z niepełnosprawnością, występy artystyczne oraz piknik. Była też możliwość próbnych jazd na handbike'ach, o co zadbał Stan Kośnik ze swoją ekipą.
– Widać, że środowisko się jednoczy w dobrym celu, bo to piękny czas, możliwość prezentacji swoich działań i kolejnej aktywizacji – mówił Bartłomiej Skrzyński, rzecznik Prezydenta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych.
Jak podkreślali przedstawiciele organizatorów: Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Dolnośląskiego Forum Integracyjnego, Caritas Archidiecezji Wrocławskiej, głównym celem inicjatywy jest aktywizacja osób z niepełnosprawnością. Dla wielu z nich to jedna z niewielu okazji, by opuścić swoje domy i spotkać się z innymi. Organizatorzy przyznają jednak, że to kropla w morzu. Na całym Dolnym Śląsku mieszka ok. 450 tys. osób z niepełnosprawnością, a w samym Wrocławiu - ok. 60 tys.
- Świetnie by było, gdyby jak najwięcej z nich udało się tutaj zaprosić – podkreślali organizatorzy, którzy zadbali także o tłumacza języka migowego.

Nie są osamotnieni
Radość z faktu dużego zainteresowania każdego roku spotkaniem w Henrykowie wyrażał zawsze ich stały uczestnik, poseł Sławomir Piechota.
– Moja radość jest tym większa, że widzę, ilu młodych ludzi jest zaangażowanych w to dzieło – tłumaczył.
Jego zdaniem, dla osób z niepełnosprawnością bardzo ważna jest możliwość doświadczenia tego, że w swoich problemach nie są osamotnieni.
– Okazuje się, że pomimo tak wielu ograniczeń ci ludzie potrafią być szczęśliwi i uśmiechnięci. Ta radość może zarażać innych, dlatego można powiedzieć, że fenomenem takich spotkań jest to, że tu wszyscy zostają obdarowani: osoby niepełnosprawne, które mogą wyjść z domów, być razem, modlić się oraz ci, którzy się nimi opiekują i doświadczają tej atmosfery – wyznał poseł.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-01, 12.31
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189453

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt wrz 02, 2014 14:12 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Za nami V Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych Archidiecezji Wrocławskiej
Autor: inf. prasowa

Ponad tysiąc uczestników wzięło udział w V Pielgrzymce Osób Niepełnosprawnych, Ich Rodzin i Przyjaciół do Henrykowa. Głównym celem tej inicjatywy jest aktywizacja osób z niepełnosprawnością.
Od pięciu lat w ostatnich dniach sierpnia pocysterskie opactwo, leżące w oddalonym o zaledwie 60 km od Wrocławia Henrykowie, odwiedzają osoby z niepełnosprawnością, ich rodziny, opiekunowie i przyjaciele. Każdego roku przybywa uczestników i wolontariuszy. W tym roku przyjechało przeszło tysiąc pielgrzymów, których wspierało ponad 100 wolontariuszy, w większości członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
- Siła nie tkwi w fizyczności, ale w sile ducha i serca – mówił podczas homilii biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej Andrzej Siemieniewski, przekazując słowa arcybiskupa Józefa Kupnego, który sprawował eucharystię w ubiegłym roku.

Okazja, by wyjść z domu
W programie przewidziano także, przy wsparciu gminy Wrocław, wspólne zabawy, prezentacje prac wykonanych przez osoby z niepełnosprawnością, występy artystyczne oraz piknik. Była też możliwość próbnych jazd na handbike'ach, o co zadbał Stan Kośnik ze swoją ekipą.
– Widać, że środowisko się jednoczy w dobrym celu, bo to piękny czas, możliwość prezentacji swoich działań i kolejnej aktywizacji – mówił Bartłomiej Skrzyński, rzecznik Prezydenta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych.
Jak podkreślali przedstawiciele organizatorów: Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Dolnośląskiego Forum Integracyjnego, Caritas Archidiecezji Wrocławskiej, głównym celem inicjatywy jest aktywizacja osób z niepełnosprawnością. Dla wielu z nich to jedna z niewielu okazji, by opuścić swoje domy i spotkać się z innymi. Organizatorzy przyznają jednak, że to kropla w morzu. Na całym Dolnym Śląsku mieszka ok. 450 tys. osób z niepełnosprawnością, a w samym Wrocławiu - ok. 60 tys.
- Świetnie by było, gdyby jak najwięcej z nich udało się tutaj zaprosić – podkreślali organizatorzy, którzy zadbali także o tłumacza języka migowego.

Nie są osamotnieni
Radość z faktu dużego zainteresowania każdego roku spotkaniem w Henrykowie wyrażał zawsze ich stały uczestnik, poseł Sławomir Piechota.
– Moja radość jest tym większa, że widzę, ilu młodych ludzi jest zaangażowanych w to dzieło – tłumaczył.
Jego zdaniem, dla osób z niepełnosprawnością bardzo ważna jest możliwość doświadczenia tego, że w swoich problemach nie są osamotnieni.
– Okazuje się, że pomimo tak wielu ograniczeń ci ludzie potrafią być szczęśliwi i uśmiechnięci. Ta radość może zarażać innych, dlatego można powiedzieć, że fenomenem takich spotkań jest to, że tu wszyscy zostają obdarowani: osoby niepełnosprawne, które mogą wyjść z domów, być razem, modlić się oraz ci, którzy się nimi opiekują i doświadczają tej atmosfery – wyznał poseł.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-01, 12.31
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189453 Autor: Dorota Próchniewicz, Źródło: Integracja 3/2014

Każdy marzy o wakacjach, to oczywiste. Ale jeśli akurat jest rodzicem czy opiekunem osoby z niepełnosprawnością, zwłaszcza takiej, która ma co najmniej kilkanaście lat, to marzy, marzy i marzy. I nic!
Wakacje to same pozytywne skojarzenia: podróże, przygody, wspaniali ludzie, piękne krajobrazy, wolność i odpoczynek. I dużo wolnego czasu...
Choć w głowie brzmi czasem piosenka stara jak świat: „Niech żyją wakacje, niech żyje pole i las. I niebo, i słońce, wolny, swobodny czas”, jest cała lista przyczyn, dla których letnie miesiące to czas wyjątkowo męczący.
W ciągu roku nasi podopieczni, jeśli tylko ich niepełnosprawność na to pozwala, zwykle mają jakieś zajęcia: szkołę, warsztaty terapii zajęciowej, specjalistyczne usługi opiekuńcze. Choć najprawdopodobniej mają ich za mało oraz niełatwo było je zdobyć i niełatwo utrzymać, to zwykle jakoś jest – a opiekun ma kilka wolnych chwil. Jego sprawa, czy zechce delektować się filiżanką herbaty (ot, taki domowy kwadrans wakacji...), czy koniecznie musi akurat wtedy wyprać firanki... Latem natomiast często zawieszane są usługi opiekuńcze, terapeuci mają urlopy, żegna się z nami gminny transport. Wszyscy mówią, że we wrześniu będą zmiany, nowe harmonogramy, nowi ludzie, nowe przetargi. Teraz są przecież wakacje. Więc jak jaskółki na drucie telegraficznym czekamy do tego września. Gdy znów będzie trochę oddechu.
Patrząc jednak logicznie – właśnie podczas wakacji oferta usług asystenckich, opiekuńczych czy transportowych powinna być większa.

Test dzielności
Bywa, że wyobrażenie, wyhodowane na wesołych piosenkach o wakacjach, reklamach biur podróży czy kilku wspomnieniach z młodości, każe myśleć, że może jednak odetchniemy. Mamy mniej obowiązków, może więc przynajmniej się wyśpimy. Wielu z nas dodatkowo cieszy myśl, że chwilowo nie będą musieli użerać się z nieprzyjaznym środowiskiem, np. w szkole dziecka. Radość mija, gdy znudzona pociecha „atakuje” nas 24 godziny na dobę. Bo często nie wie, co się właściwie stało i gdzie się podziały jej zajęcia. Dla osoby z autyzmem, funkcjonującej w dokładnym planie, już przeżycie weekendu to trudne doświadczenie. A co dopiero wakacji, czyli osiem weekendów, z których każdy poprzedzony jest 5-dniowym wstępem. Wszyscy rozumiemy, że dziecko nie rozumie, ale kto zrozumie nas? Musimy być dzielni, jeszcze dzielniejsi... A tu chce się wyć, często już po kilku dniach całodobowej opieki.
Latem dzieci często wyjeżdżają. Z dala od domu, na koloniach i obozach ma im być fajnie i wesoło. Dzieci z niepełnosprawnością nie mają wielu wakacyjnych przygód. Oferty zorganizowanych wyjazdów, dostosowanych do ich potrzeb i możliwości niemal nie ma. Na szczęście coraz częściej dotowany letni wypoczynek organizują fundacje i stowarzyszenia, działające na rzecz osób z niepełnosprawnością, ale to kropla w morzu potrzeb. Z ofertą stacjonarną jest dokładnie ten sam problem – gminy nie kwapią się do organizacji wypoczynku, uwzględniającego potrzeby osób z niepełnosprawnością. Ośrodki opieki czasowej, gdzie nasz podopieczny mógłby spędzić tydzień albo i miesiąc, korzystając z atrakcyjnych dla niego zajęć, nie istnieją. Powolutku, pojedynczo zaczynają się pojawiać prywatne, płatne i nietanie.
I oto mamy przewrotną odpowiedź na pytanie, dlaczego rodzice dzieci z niepełnosprawnością często nie pracują albo tak łatwo rezygnują z pracy. Bo co roku nadchodzą wakacje... Babcia już nie daje rady pilnować wnuka, a opiekunce na pełen etat trzeba by oddać całą pensję. Nawet najbardziej zdeterminowani tracą siły. Od dawna nie awansują, nie zarabiają więcej, tylko trwają na jakimś „cichym, szarym” etacie. Pracujący rodzic sam jest sobie winien – takiego dziwactwa nie przewiduje żadna ustawa. Wiadomo, że rodzice niepełnosprawnych dzieci nie pracują, ponieważ muszą być ze swoimi podopiecznymi cały czas. To bardzo dziwne myślenie. Stąd już tylko krok do równie dziwnego, ale popularnego wniosku, że dzieci z niepełnosprawnością nie mogą istnieć bez rodziców. Więc po co im obozy, kolonie i wakacyjne przygody? Świat może co najwyżej zrozumieć, że potrzebują terapii.

Turnusowe i wyjazdowe pułapki
Jedyną szerzej dostępną ofertą wakacyjną dla osób i rodzin z niepełnosprawnością jest turnus rehabilitacyjny. Trwa zwykle dwa tygodnie, kosztuje kilka tysięcy i wymagana jest na nim obecność opiekuna. Propozycji jest coraz więcej, pewnie się opłacają. Mało która rodzina jest w stanie płacić z własnej kieszeni, więc cały rok trwa zbieranie środków – kierowane są podania do PFRON, trwa szukanie darczyńców. Czasem rodzice przez kilka lat zbierają środki z 1% podatku na subkontach, by móc pojechać na turnus, wierząc, że to pomoże ich dziecku nadrobić rozwojowe braki. Niektórzy jeżdżą na takie turnusy przez cały rok, bo w miejscu zamieszkania nie ma rehabilitacji. Mają „wakacje” przez cały rok? Dobrze zorganizowane turnusy się zdarzają. Najlepsze są na pewno takie, które przewidują nie tylko terapię, ale też atrakcje, takie jak: wycieczki czy jakieś imprezy. I to nie tylko dla dzieci, ale i rodziców. Jeśli rodzic wraca z turnusu wykończony, bo musiał każdą chwilę spędzać z dzieckiem, to szkoda było tej kasy...
Turnusowa oferta kończy się najczęściej jednak wraz z nadejściem dorosłości. Dla 18-latka już prawie nie ma propozycji.
A wspólny, rodzinny wyjazd? Najlepiej i najbezpieczniej wyjechać na działkę z daczą, dmuchanym basenem, miejscem na grilla i ognisko. O ile mamy szczęście taką posiadać. Powinna być zapisana w orzeczeniu, podobnie jak wskazanie do zamieszkania w osobnym pokoju. A jeśli, jak mówi piosenka, postanowimy spakować piłkę, kajak i skakankę i ruszyć w Polskę, to co nas czeka? Oprócz barier architektonicznych (np. przy zejściu na plażę dla osoby na wózku), trafimy zapewne na bariery społeczne i wszechobecne spontaniczne reakcje: wytrzeszczone oczy, zakłopotane chrząknięcia, a nierzadko też przykre uwagi.
Czy za granicą jest lepiej? Znajoma wróciła właśnie z pięknego europejskiego kraju, do którego rodzina pojechała samochodem, nocując na kempingach. Wyznała, że marzy o odpoczynku po wakacjach z dzieckiem, które niestety nie doceniło turystycznych atrakcji.

Jeśli jesteś rodzicem, to pewnie odnajdziesz w tym tekście własne doświadczenia. A co jeśli jesteś osobą z niepełnosprawnością? Lubisz wakacje? Twój opiekun robi się coraz bardziej wściekły, zmęczony. Głośniej narzeka na głupi system, na ciężki los, pochlipuje po kątach, obiecuje, że kiedyś gdzieś cię zabierze, tylko nie wie kiedy i czy da radę, ale się postara. Nawet, jeśli nie potrafisz tego opisać słowami, czujesz zawieszone w powietrzu złe emocje, i okazujesz to na swój sposób.

Więcej optymizmu
Wakacyjne nieszczęścia zostały opisane. Wnioski nasuwają się takie, że pora skończyć z idealizowaniem wakacji. Dość fałszywej propagandy! Do licha z tym „wolnym, swobodnym czasem”. To czas trudny i wymagający. Trwanie z zaciśniętymi zębami. Większe wydatki. Problemy z pracą. Zmęczenie dzieci i rodziców, skazanych na siebie dosłownie całodobowo. Radości nie za wiele, chyba że przyjąć, iż w życiu piękne są tylko chwile, i na pięć minut zamknąć oczy, by pomarzyć o Karaibach.
Z wakacjami w ogóle jest kłopot. Także gdy ma się pełnosprawne dzieci. Wakacje są długie, a urlopy krótkie. Trzeba gdzieś upchnąć te dzieciaki. Specjaliści twierdzą, że dwumiesięczne wakacje szkodzą procesowi edukacji – w czerwcu dzieci są już i przemęczone, i rozluźnione, myślą o lecie, w lipcu i sierpniu odpoczywają od szkoły, a we wrześniu nauczyciele muszą je na nowo przystosowywać. Dopiero w październiku zaczyna się prawdziwa nauka.
Ośmiotygodniowe wakacje są nie na miarę dzisiejszych czasów. A na pewno nie na miarę potrzeb osób z niepełnosprawnością i ich rodzin, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie kulawy system wsparcia wakacji niemal w ogóle nie działa. Podczas krótszych, ale częstszych ferii łatwiej i taniej byłoby zorganizować wypoczynek. Zbyt długie (wakacyjne) przerwy w rehabilitacji mogą też powodować regres.
Czarny scenariusz na lato nie musi być obowiązkowy. Propozycji dla młodzieży z niepełnosprawnością przybywa. Trzeba ich szukać w gminie, placówkach edukacyjnych, organizacjach pozarządowych, zaglądać na fora rodziców i pytać o dobre doświadczenia. Można też próbować coś zorganizować samemu.
Wakacje nie są czasem beztroski. Tysiące rodzin co roku przeżywa gehennę. Jednak, zanim zrzucimy winę na system, urzędników, dyrektorów, warto najpierw rzucić światło na siebie. Czy nie wpadamy w pułapkę stereotypów, że nasz odpoczynek się nie liczy, że musimy non stop dbać o chore dzieci, bo inni nie zajmą się nimi tak dobrze. Czy zastanawiamy się, co na to nasze dorastające dzieci? Czy te, które w jakimś stopniu mogą o sobie decydować, nie chciałyby pobyć gdzieś bez nas?
Wakacje osób z niepełnosprawnością to poważny problem, zapomniany temat. Dzieciom potrzebne są przygody, a rodzicom wytchnienie. Nawet jeśli tym razem nie opali nas złote słońce – jak z piosenki, to po prostu powinniśmy spędzić trochę czasu bez siebie.


Dotacja z PFRON
Raz w roku można składać wnioski do PFRON o dofinansowanie turnusu rehabilitacyjnego dla uczestnika i opiekuna. Wśród warunków są m.in. odpowiedni dochód i wpisanie organizatora do stosownego rejestru. Więcej informacji: www.pfron.org.pl


Organizacje mają oferty
Turnusy rehabilitacyjne, półkolonie w ramach akcji „Lato w mieście” dla dzieci i młodzieży oraz zajęcia i spotkania dla ich opiekunów organizuje m.in. Stowarzyszenie Bardziej Kochani. Więcej na:
www.bardziejkochani.pl

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-26, 11.22
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 28.08.2014

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt wrz 02, 2014 14:14 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Za nami V Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych Archidiecezji Wrocławskiej
Autor: inf. prasowa

Ponad tysiąc uczestników wzięło udział w V Pielgrzymce Osób Niepełnosprawnych, Ich Rodzin i Przyjaciół do Henrykowa. Głównym celem tej inicjatywy jest aktywizacja osób z niepełnosprawnością.
Od pięciu lat w ostatnich dniach sierpnia pocysterskie opactwo, leżące w oddalonym o zaledwie 60 km od Wrocławia Henrykowie, odwiedzają osoby z niepełnosprawnością, ich rodziny, opiekunowie i przyjaciele. Każdego roku przybywa uczestników i wolontariuszy. W tym roku przyjechało przeszło tysiąc pielgrzymów, których wspierało ponad 100 wolontariuszy, w większości członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
- Siła nie tkwi w fizyczności, ale w sile ducha i serca – mówił podczas homilii biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej Andrzej Siemieniewski, przekazując słowa arcybiskupa Józefa Kupnego, który sprawował eucharystię w ubiegłym roku.

Okazja, by wyjść z domu
W programie przewidziano także, przy wsparciu gminy Wrocław, wspólne zabawy, prezentacje prac wykonanych przez osoby z niepełnosprawnością, występy artystyczne oraz piknik. Była też możliwość próbnych jazd na handbike'ach, o co zadbał Stan Kośnik ze swoją ekipą.
– Widać, że środowisko się jednoczy w dobrym celu, bo to piękny czas, możliwość prezentacji swoich działań i kolejnej aktywizacji – mówił Bartłomiej Skrzyński, rzecznik Prezydenta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych.
Jak podkreślali przedstawiciele organizatorów: Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Dolnośląskiego Forum Integracyjnego, Caritas Archidiecezji Wrocławskiej, głównym celem inicjatywy jest aktywizacja osób z niepełnosprawnością. Dla wielu z nich to jedna z niewielu okazji, by opuścić swoje domy i spotkać się z innymi. Organizatorzy przyznają jednak, że to kropla w morzu. Na całym Dolnym Śląsku mieszka ok. 450 tys. osób z niepełnosprawnością, a w samym Wrocławiu - ok. 60 tys.
- Świetnie by było, gdyby jak najwięcej z nich udało się tutaj zaprosić – podkreślali organizatorzy, którzy zadbali także o tłumacza języka migowego.

Nie są osamotnieni
Radość z faktu dużego zainteresowania każdego roku spotkaniem w Henrykowie wyrażał zawsze ich stały uczestnik, poseł Sławomir Piechota.
– Moja radość jest tym większa, że widzę, ilu młodych ludzi jest zaangażowanych w to dzieło – tłumaczył.
Jego zdaniem, dla osób z niepełnosprawnością bardzo ważna jest możliwość doświadczenia tego, że w swoich problemach nie są osamotnieni.
– Okazuje się, że pomimo tak wielu ograniczeń ci ludzie potrafią być szczęśliwi i uśmiechnięci. Ta radość może zarażać innych, dlatego można powiedzieć, że fenomenem takich spotkań jest to, że tu wszyscy zostają obdarowani: osoby niepełnosprawne, które mogą wyjść z domów, być razem, modlić się oraz ci, którzy się nimi opiekują i doświadczają tej atmosfery – wyznał poseł.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-01, 12.31
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189453 Autor: Dorota Próchniewicz, Źródło: Integracja 3/2014

Każdy marzy o wakacjach, to oczywiste. Ale jeśli akurat jest rodzicem czy opiekunem osoby z niepełnosprawnością, zwłaszcza takiej, która ma co najmniej kilkanaście lat, to marzy, marzy i marzy. I nic!
Wakacje to same pozytywne skojarzenia: podróże, przygody, wspaniali ludzie, piękne krajobrazy, wolność i odpoczynek. I dużo wolnego czasu...
Choć w głowie brzmi czasem piosenka stara jak świat: „Niech żyją wakacje, niech żyje pole i las. I niebo, i słońce, wolny, swobodny czas”, jest cała lista przyczyn, dla których letnie miesiące to czas wyjątkowo męczący.
W ciągu roku nasi podopieczni, jeśli tylko ich niepełnosprawność na to pozwala, zwykle mają jakieś zajęcia: szkołę, warsztaty terapii zajęciowej, specjalistyczne usługi opiekuńcze. Choć najprawdopodobniej mają ich za mało oraz niełatwo było je zdobyć i niełatwo utrzymać, to zwykle jakoś jest – a opiekun ma kilka wolnych chwil. Jego sprawa, czy zechce delektować się filiżanką herbaty (ot, taki domowy kwadrans wakacji...), czy koniecznie musi akurat wtedy wyprać firanki... Latem natomiast często zawieszane są usługi opiekuńcze, terapeuci mają urlopy, żegna się z nami gminny transport. Wszyscy mówią, że we wrześniu będą zmiany, nowe harmonogramy, nowi ludzie, nowe przetargi. Teraz są przecież wakacje. Więc jak jaskółki na drucie telegraficznym czekamy do tego września. Gdy znów będzie trochę oddechu.
Patrząc jednak logicznie – właśnie podczas wakacji oferta usług asystenckich, opiekuńczych czy transportowych powinna być większa.

Test dzielności
Bywa, że wyobrażenie, wyhodowane na wesołych piosenkach o wakacjach, reklamach biur podróży czy kilku wspomnieniach z młodości, każe myśleć, że może jednak odetchniemy. Mamy mniej obowiązków, może więc przynajmniej się wyśpimy. Wielu z nas dodatkowo cieszy myśl, że chwilowo nie będą musieli użerać się z nieprzyjaznym środowiskiem, np. w szkole dziecka. Radość mija, gdy znudzona pociecha „atakuje” nas 24 godziny na dobę. Bo często nie wie, co się właściwie stało i gdzie się podziały jej zajęcia. Dla osoby z autyzmem, funkcjonującej w dokładnym planie, już przeżycie weekendu to trudne doświadczenie. A co dopiero wakacji, czyli osiem weekendów, z których każdy poprzedzony jest 5-dniowym wstępem. Wszyscy rozumiemy, że dziecko nie rozumie, ale kto zrozumie nas? Musimy być dzielni, jeszcze dzielniejsi... A tu chce się wyć, często już po kilku dniach całodobowej opieki.
Latem dzieci często wyjeżdżają. Z dala od domu, na koloniach i obozach ma im być fajnie i wesoło. Dzieci z niepełnosprawnością nie mają wielu wakacyjnych przygód. Oferty zorganizowanych wyjazdów, dostosowanych do ich potrzeb i możliwości niemal nie ma. Na szczęście coraz częściej dotowany letni wypoczynek organizują fundacje i stowarzyszenia, działające na rzecz osób z niepełnosprawnością, ale to kropla w morzu potrzeb. Z ofertą stacjonarną jest dokładnie ten sam problem – gminy nie kwapią się do organizacji wypoczynku, uwzględniającego potrzeby osób z niepełnosprawnością. Ośrodki opieki czasowej, gdzie nasz podopieczny mógłby spędzić tydzień albo i miesiąc, korzystając z atrakcyjnych dla niego zajęć, nie istnieją. Powolutku, pojedynczo zaczynają się pojawiać prywatne, płatne i nietanie.
I oto mamy przewrotną odpowiedź na pytanie, dlaczego rodzice dzieci z niepełnosprawnością często nie pracują albo tak łatwo rezygnują z pracy. Bo co roku nadchodzą wakacje... Babcia już nie daje rady pilnować wnuka, a opiekunce na pełen etat trzeba by oddać całą pensję. Nawet najbardziej zdeterminowani tracą siły. Od dawna nie awansują, nie zarabiają więcej, tylko trwają na jakimś „cichym, szarym” etacie. Pracujący rodzic sam jest sobie winien – takiego dziwactwa nie przewiduje żadna ustawa. Wiadomo, że rodzice niepełnosprawnych dzieci nie pracują, ponieważ muszą być ze swoimi podopiecznymi cały czas. To bardzo dziwne myślenie. Stąd już tylko krok do równie dziwnego, ale popularnego wniosku, że dzieci z niepełnosprawnością nie mogą istnieć bez rodziców. Więc po co im obozy, kolonie i wakacyjne przygody? Świat może co najwyżej zrozumieć, że potrzebują terapii.

Turnusowe i wyjazdowe pułapki
Jedyną szerzej dostępną ofertą wakacyjną dla osób i rodzin z niepełnosprawnością jest turnus rehabilitacyjny. Trwa zwykle dwa tygodnie, kosztuje kilka tysięcy i wymagana jest na nim obecność opiekuna. Propozycji jest coraz więcej, pewnie się opłacają. Mało która rodzina jest w stanie płacić z własnej kieszeni, więc cały rok trwa zbieranie środków – kierowane są podania do PFRON, trwa szukanie darczyńców. Czasem rodzice przez kilka lat zbierają środki z 1% podatku na subkontach, by móc pojechać na turnus, wierząc, że to pomoże ich dziecku nadrobić rozwojowe braki. Niektórzy jeżdżą na takie turnusy przez cały rok, bo w miejscu zamieszkania nie ma rehabilitacji. Mają „wakacje” przez cały rok? Dobrze zorganizowane turnusy się zdarzają. Najlepsze są na pewno takie, które przewidują nie tylko terapię, ale też atrakcje, takie jak: wycieczki czy jakieś imprezy. I to nie tylko dla dzieci, ale i rodziców. Jeśli rodzic wraca z turnusu wykończony, bo musiał każdą chwilę spędzać z dzieckiem, to szkoda było tej kasy...
Turnusowa oferta kończy się najczęściej jednak wraz z nadejściem dorosłości. Dla 18-latka już prawie nie ma propozycji.
A wspólny, rodzinny wyjazd? Najlepiej i najbezpieczniej wyjechać na działkę z daczą, dmuchanym basenem, miejscem na grilla i ognisko. O ile mamy szczęście taką posiadać. Powinna być zapisana w orzeczeniu, podobnie jak wskazanie do zamieszkania w osobnym pokoju. A jeśli, jak mówi piosenka, postanowimy spakować piłkę, kajak i skakankę i ruszyć w Polskę, to co nas czeka? Oprócz barier architektonicznych (np. przy zejściu na plażę dla osoby na wózku), trafimy zapewne na bariery społeczne i wszechobecne spontaniczne reakcje: wytrzeszczone oczy, zakłopotane chrząknięcia, a nierzadko też przykre uwagi.
Czy za granicą jest lepiej? Znajoma wróciła właśnie z pięknego europejskiego kraju, do którego rodzina pojechała samochodem, nocując na kempingach. Wyznała, że marzy o odpoczynku po wakacjach z dzieckiem, które niestety nie doceniło turystycznych atrakcji.

Jeśli jesteś rodzicem, to pewnie odnajdziesz w tym tekście własne doświadczenia. A co jeśli jesteś osobą z niepełnosprawnością? Lubisz wakacje? Twój opiekun robi się coraz bardziej wściekły, zmęczony. Głośniej narzeka na głupi system, na ciężki los, pochlipuje po kątach, obiecuje, że kiedyś gdzieś cię zabierze, tylko nie wie kiedy i czy da radę, ale się postara. Nawet, jeśli nie potrafisz tego opisać słowami, czujesz zawieszone w powietrzu złe emocje, i okazujesz to na swój sposób.

Więcej optymizmu
Wakacyjne nieszczęścia zostały opisane. Wnioski nasuwają się takie, że pora skończyć z idealizowaniem wakacji. Dość fałszywej propagandy! Do licha z tym „wolnym, swobodnym czasem”. To czas trudny i wymagający. Trwanie z zaciśniętymi zębami. Większe wydatki. Problemy z pracą. Zmęczenie dzieci i rodziców, skazanych na siebie dosłownie całodobowo. Radości nie za wiele, chyba że przyjąć, iż w życiu piękne są tylko chwile, i na pięć minut zamknąć oczy, by pomarzyć o Karaibach.
Z wakacjami w ogóle jest kłopot. Także gdy ma się pełnosprawne dzieci. Wakacje są długie, a urlopy krótkie. Trzeba gdzieś upchnąć te dzieciaki. Specjaliści twierdzą, że dwumiesięczne wakacje szkodzą procesowi edukacji – w czerwcu dzieci są już i przemęczone, i rozluźnione, myślą o lecie, w lipcu i sierpniu odpoczywają od szkoły, a we wrześniu nauczyciele muszą je na nowo przystosowywać. Dopiero w październiku zaczyna się prawdziwa nauka.
Ośmiotygodniowe wakacje są nie na miarę dzisiejszych czasów. A na pewno nie na miarę potrzeb osób z niepełnosprawnością i ich rodzin, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie kulawy system wsparcia wakacji niemal w ogóle nie działa. Podczas krótszych, ale częstszych ferii łatwiej i taniej byłoby zorganizować wypoczynek. Zbyt długie (wakacyjne) przerwy w rehabilitacji mogą też powodować regres.
Czarny scenariusz na lato nie musi być obowiązkowy. Propozycji dla młodzieży z niepełnosprawnością przybywa. Trzeba ich szukać w gminie, placówkach edukacyjnych, organizacjach pozarządowych, zaglądać na fora rodziców i pytać o dobre doświadczenia. Można też próbować coś zorganizować samemu.
Wakacje nie są czasem beztroski. Tysiące rodzin co roku przeżywa gehennę. Jednak, zanim zrzucimy winę na system, urzędników, dyrektorów, warto najpierw rzucić światło na siebie. Czy nie wpadamy w pułapkę stereotypów, że nasz odpoczynek się nie liczy, że musimy non stop dbać o chore dzieci, bo inni nie zajmą się nimi tak dobrze. Czy zastanawiamy się, co na to nasze dorastające dzieci? Czy te, które w jakimś stopniu mogą o sobie decydować, nie chciałyby pobyć gdzieś bez nas?
Wakacje osób z niepełnosprawnością to poważny problem, zapomniany temat. Dzieciom potrzebne są przygody, a rodzicom wytchnienie. Nawet jeśli tym razem nie opali nas złote słońce – jak z piosenki, to po prostu powinniśmy spędzić trochę czasu bez siebie.


Dotacja z PFRON
Raz w roku można składać wnioski do PFRON o dofinansowanie turnusu rehabilitacyjnego dla uczestnika i opiekuna. Wśród warunków są m.in. odpowiedni dochód i wpisanie organizatora do stosownego rejestru. Więcej informacji: http://www.pfron.org.pl


Organizacje mają oferty
Turnusy rehabilitacyjne, półkolonie w ramach akcji „Lato w mieście” dla dzieci i młodzieży oraz zajęcia i spotkania dla ich opiekunów organizuje m.in. Stowarzyszenie Bardziej Kochani. Więcej na:
http://www.bardziejkochani.pl

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-26, 11.22
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 28.08.2014 Autor: Beata Rędziak, Źródło: inf. własna

- Prawdopodobnie już we wrześniu br. ruszą sejmowe prace nad rozważaną obecnie nowelizacją przepisów o karcie parkingowej, których celem będzie wydłużenie ważności obowiązujących dziś kart do pierwszego kwartału przyszłego roku – mówi w rozmowie z nami poseł Sławomir Piechota, przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Zgodnie z nowelizacją ustawy Prawo o ruchu drogowym, która weszła w życie 1 lipca br., stare karty parkingowe miały obowiązywać tylko do 30 listopada 2014 r.
- Rozporządzenia do ustawy weszły w życie późno (30 czerwca br. najważniejsze rozporządzenie dotyczące nowych przepisów – red.). Innym ważnym argumentem jest to, że w okresie wakacyjnym do powiatowych zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności zgłosiło się niewiele osób, kumulacja nastąpi pewnie w listopadzie. Obecne karty mają ważność do 30 listopada, więc przedłużymy ich ważność do pierwszego kwartału 2015 r., żeby wydawać je na spokojnie – mówi poseł Piechota.
Nowelizacja wydłużająca ważność aktualnych kart musiałaby wejść w życie przed 30 listopada br.

Więcej środków na orzekanie
Przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny podkreśla, że wciąż nie wiadomo, ile osób zgłosi się po nowe karty parkingowe.
- Według mnie, z posiadaczy tych 650 tys. kart, które teraz są w obiegu, znaczna część nie przyjdzie po ich odnowienie, gdyż wielu ludzi odeszło – mówi poseł Piechota.
Istotne jest także zyskanie na czasie, jeśli chodzi o wydawanie nowych orzeczeń o niepełnosprawności, na co obecnie powiatowe zespoły ds. orzekania o niepełnosprawności nie mają pieniędzy.
- Nowelizacja jest konieczna ze względu na nie dającą się dziś precyzyjnie określić liczbę osób, które zgłoszą się po nowe orzeczenia w powiatowych zespołach. Dopiero w przyszłorocznym budżecie będziemy mieli pewność dodatkowych środków na nowe orzeczenia wydawane przez powiatowe Zespoły – mówi poseł Piechota. – Mówimy tutaj o ok. 11-14 mln zł, które będą zagwarantowane dla zespołów w przyszłorocznym budżecie – konkluduje.

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-27, 16.43
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 28.08.2014

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz wrz 04, 2014 08:13 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Anna Kowalska

Chcemy, bardzo chcemy być niezależni. Powiedzieć komuś, że jest zależny od innych, to jak wymierzyć mu policzek. Niezależność to dla nas jedna z ważniejszych wartości, pozwala nam się realizować, daje możliwość wolnego życia. Czasem nawet, uciekając przed zależnością, uzależniamy się od niezależności. Przykładem mogą być niewidomi, którzy za wszelką cenę i niezależnie od kosztów, muszą „sami”. Nawet jeśli inni tracą przez to czas, pieniądze i cierpliwość.
Oni muszą, bo się uduszą, być niezależni. Zniszczą, popsują, ale nie zapytają, nie poproszą. Nie, nie jesteśmy tacy z wyrachowania, nie jesteśmy tacy dla przyjemności. Radzenie sobie z zależnością to sztuka. Na ile wolno być zależnym? Czy w ogóle można? Czy to odbiera mi godność, kiedy muszę poprosić o wsparcie? Takich pytań można zadać wiele. A przecież korzystanie z pomocy innych jest konieczne. Niepełnosprawność ogranicza, więc każdej niewidomej osobie zdarzy się poprosić o wsparcie. To trochę jak jazda figurowa na lodzie. Skąd wiedzieć, czy nie chcemy za dużo od Zetowskiego? Skąd, że Igrekowski pomógłby lepiej i szybciej, jak odkryć, że Nowaka można prosić co tydzień, a Kowalskiego raz do roku? Każdy ma inne możliwości, które trzeba delikatnie rozpoznać. A co ty masz na myśli autorko, kiedy piszesz „delikatnie rozpoznać”? Już wyjaśniam: mam na myśli poszanowanie granic innych ludzi. Kiedy daję drugiej osobie prawo do odmowy, kiedy jej nie osaczam moją prośbą, jestem delikatny. Potencjalny „pomagacz" czuje się wolny i chętniej wesprze.
Dlatego warto poznawać możliwości innych. Nie, nie po to, żeby nimi manipulować, ale po to, żeby nie narażać się na przykre niespodzianki. Jeśli wiem, że sąsiadka wychodzi rano z psem, pracuje do późna, na pewno nie przeczyta mi potrzebnej na jutro lektury.
Właśnie. Spraw, przy których jesteśmy zależni od innych, nie należy zostawiać na ostatnią chwilę. Jeśli potrzebujemy pomocy przy wybieraniu prezentu dla solenizanta, nie oczekujmy, że wszyscy rzucą się z nami do sklepu w przeddzień planowanej imprezy. Jeśli natomiast wcześniej zaplanują takie wyjście, to nie sprawi im to zapewne kłopotu. Osoba niewidoma, która oczekuje, że jej sprawy będą priorytetowe, rozczaruje siebie i zdenerwuje innych, którzy poczują się wykorzystywani. Nie jest dobrze sprowadzać naszego przewodnika do roli ręki czy ramienia. Idzie z nami osoba mająca uczucia, potrzeby. Czasem bolą ją nogi albo nie ma ochoty rozmawiać. Pomagający powinien się z nami dobrze czuć. Jeśli może przy nas bez skrępowania obejrzeć zdjęcia, to znaczy, że każdy w tym kontakcie ma swoje miejsce, zarówno osoba niewidoma, jak i widząca.
Cóż, ludzie mają też prawo oczekiwać gratyfikacji za usługę. Warto to ustalić, zapytać, czego oczekują w zamian. A co chciałbyś za to, że mi przeczytasz? Lub po prostu: potrzebuję pomocy w dotarciu do X, czy możesz mi pomóc? Powiedz, ile to będzie kosztowało? Nie są to pytania dziwne ani niezręczne. Pieniądze są wartością wymierną, a to daje im przewagę nad innymi formami wdzięczności. W przypadku wielokrotnej pomocy, kiedy wspierający nie chce od nas pieniędzy, warto powiedzieć mu, że może zmienić zdanie w dowolnym momencie. Człowiek, który wie, że ma wybór, wspiera nas chętniej. Niektórzy nie pomagają, bo im się nie chce, bo mają inne plany, bo to ich męczy. Utyskiwanie na nich i zmuszanie sprawia, że uciekają i jeszcze bardziej zniechęcają się do wspierania. Natomiast grzeczne: „dziękuję, rozumiem, że jest pan zajęty”, sprawia, że refleksja przychodzi błyskawicznie. Często z leniwca wychodzi chętny przewodnik. W kolejce do lekarza zapytałam, czy już mogę wejść do rejestracji. Inna pacjentka odpowiedziała, że nie, ponieważ ktoś jest w gabinecie. Zdezorientowana przemieszczającymi się ludźmi i otwierającymi się wszędzie drzwiami, niepewna, w które mam wejść, po 15 min. powtórzyłam moje pytanie. Pani z kolejki odpowiedziała, że już pytałam. Uśmiechnęłam się i spytałam, czy moja dociekliwość jej przeszkadza, i jeśli tak, to zapytam kogoś innego. Pani zaoferowała mi pomoc i stała się miła jak anioł.
Czy być więc trochę natarczywym? Jeśli trzeba, to trzeba. Kiedy trudno otworzyć drzwi pociągu, a on za chwilę odjedzie, nie ma sensu czekać na reakcję pasażerów. O swoją dobrą opinię zadbamy w innej sytuacji. Teraz trzeba wysiadać i zrobić coś z zamkniętymi drzwiami, więc mówienie delikatnym, cichutkim głosikiem pensjonarki może nie wystarczyć i trzeba będzie uznać swoją zależność oraz stanowczo, czyli głośno i konkretnie poprosić o pomoc.
A tak przy okazji, sprawdzony sposób na proszenie: Najpierw „przepraszam” i chwila przerwy w oczekiwaniu, aż ktoś odpowie. Dopiero wtedy prośba. Ważne, żeby była krótka i konkretna. Ten konkret jest istotny, zwłaszcza w sytuacjach „komunikacyjnych” (pociąg, tramwaj).
Korzystanie z pomocy uczy cierpliwości, która jest wystawiana przy tym na liczne próby. Czy przewodnik na pewno pamięta, że za 3 tygodnie idzie ze mną do X? Czy czekać, aż sam potwierdzi swoją gotowość, czy może zapytać? Może będzie niezręcznie, kiedy zapytam, bo pomyśli, że mu nie ufam? Oczywiście, nadwrażliwy „pomagacz” może takie pytania potraktować jak natarczywość. Jeśli jednak pokażemy rozmówcy, że nasze pytanie wynika z odpowiedzialności, że wierzymy w jego dobre chęci, ale pytamy, ponieważ monitorujemy sytuację, że to my trzymamy rękę na pulsie, to przewodnik poczuje, że nie będzie sam za wszystko odpowiadał.
„Czy wtorkowe zakupy są aktualne? Czy nadal możesz przeczytać mi te dokumenty? Czy znajdziesz czas, żeby wypełnić mi wniosek?” Takie pytania nie szkodzą kontaktowi. Oczywiście, może znaleźć się ktoś, kto powie: pewnie, że pamiętam, dlaczego się dopytujesz? Wtedy można odwołać się właśnie do odpowiedzialności za sytuację. „Ot, tak pytam, to w moim interesie. Pomagasz mi, nie chcę jeszcze obciążać cię pamiętaniem o moich sprawach.” Uwaga, to musi być szczere. Plątanie się „bo ja nie wiedziałem, ja tylko tak pytam” pokazuje, że nie do końca jesteśmy przekonani o chęci wsparcia. Jeśli tak jest, lepiej to powiedzieć. „Przepraszam, że dopytuję, ale sporo osób mnie zawiodło”.
Często zadajemy sobie pytanie, czy kiedy ktoś nam pomaga, to już jesteśmy zależni? Korzystanie ze wsparcia nie jest zależnością w tym negatywnym rozumieniu. Zdarza się, że niektórzy kiedy mają dosyć pomagania, nie oznajmiają wprost, że od jutra rezygnują z bycia przewodnikiem osoby niewidomej, tylko mówią „bo ty musisz się usamodzielnić, musisz wreszcie sobie radzić sama, sam, bo kto będzie ci pomagał, kiedy ja nie będę mógł”. Brzmi to trochę tak: dopóki twoja zależność mi była potrzebna do bycia dobrym człowiekiem, do budowania poczucia własnej wartości, akceptowałem ją, teraz nie jest, więc cię zostawiam. W takiej sytuacji, kiedy niewidomy istotnie jest niesamodzielny, ma kłopot. Ale jeśli korzystał z pomocy tylko w niektórych sytuacjach, poradzi sobie. To może być test na stopień zależności. Pytanie, co zrobię, jeśli Małgosia nie przyjdzie, co jeśli nie kupi ze mną prezentu, a co jeśli Marek nie podwiezie mnie do przychodni lekarskiej? Czy mam pomysł na wyjście z tej sytuacji? Czy potrafię tych nowych pomysłów szukać? A może umiem jedynie obrazić się na osobę, która odmawia wsparcia? Może zarzucam jej obojętność, niezrozumienie? Żeby pomoc z zależnością nie stanęła w gardle ością, trzeba pytać, trzeba prosić, lecz samemu problem nosić, bo odpowiedzialność za moją wizytę lekarską jest po mojej stronie.

Źródło:
Pochodnia Nr 4 (901), sierpień 2014

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 05, 2014 10:38 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Krzysztof Chwalibóg, Źródło: inf. własna

Kwestia dostępności budynków dla osób z niepełnosprawnością była jednym z ważnych tematów XXV Kongresu Międzynarodowej Unii Architektów (UIA), zorganizowanego w tym roku w Durbanie (RPA). 5000 architektów i studentów architektury z całego świata uczestniczyło w sesjach plenarnych, konferencjach, seminariach i wystawach.
Specjalną relację fotograficzną z Kongresu przygotował dla nas architekt Krzysztof Chwalibóg, członek Stowarzyszenia Architektów Polskich, wieloletni przewodniczący Polskiej Rady Architektury i profesor honorowy Uniwersytetu Xian.
W ramach programu UIA „Architektura dla wszystkich”, dzięki materialnemu wsparciu Stowarzyszenia Architektów Polskich, architekt organizuje konkurs „Przyjazne Przestrzenie UIA” dla najlepszych zrealizowanych projektów budynków i przestrzeni publicznych. W czasie dwóch pierwszych edycji na kongresach w Turynie (2008) i Tokio (2011) w konkursie brały udział projekty z krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz Południowej.
W Durbanie po raz pierwszy konkurs zyskał wymiar ogólnoświatowy. Zgłoszono ponad 100 obiektów, 23 finałowe prace zostały zaprezentowane na wystawie w hali wystaw kongresu, a jury pod przewodnictwem byłego prezydenta UIA architekta Vassilisa Sgoutasa przyznało medale i wyróżnienia.
Fragment nadbrzeża z promenadą, w tle morze i statki
Promenada w Salonikach wyposażona jest we wszystkie niezbędne udogodnienia zarówno dla „wózkowiczów” jak i dla osób niewidomych: pochylnie, ścieżkę prowadzącą, linię świetlną, fot. Krzysztof Chwalibóg

Jasny budynek z wieżą i krzyżem w nią wbudowanym, a także z napisem
Medal uzyskał też budynek centrum sportu i rekreacji wybudowany przez Armię Zbawienia w Puertorico, fot. Krzysztof Chwalibóg

Sala sportowa z ćwiczącymi w niej dziećmi
Kompleks sal i boisk sportowych w Puertorico jest znakomicie zintegrowany i w pełni dostępny, fot. Krzysztof Chwalibóg

Ażurowa przestrzeń z ogrodem przed jasno oświetlonym budynkiem
Trzeci medal został przyznany autorom polskiej realizacji: Małopolskiemu Ogrodowi Sztuk w Krakowie. Już na wejściu wita nas ażurowa przestrzeń ogrodu z dostępem do szerokiej, wygodnej windy, która zawozi nas na wybraną kondygnację, fot. Krzysztof Chwalibóg

Ścieżka betonowa wśród trawy, po prawej ceglany budynek, po lewej palma
Wyróżniony w konkursie ośrodek dla osób starszych i z niepełnosprawnością w australijskim Deodenong, Potter Street, fot. Krzysztof Chwalibóg

Drewniana weranda z widokiem na ogród z palmą
Dużą rolę w ośrodku Potter Street odgrywają werandy pozwalające na wypoczynek z widokiem na niewielkie ogródki, fot. Krzysztof Chwalibóg


Pełną relację z Kongresu autorstwa Krzysztofa Chwaliboga znajdziesz w najnowszym nr 4/2014 Integracji.

Krzysztof Chwalibóg będzie gościem Piotra Pawłowskiego w programie "Misja Integracja" w TVP Regionalna w sobotę 6 września o godz. 9:04.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-04, 14.38
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... AmACpUcTIU

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 05, 2014 10:38 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Krzysztof Chwalibóg, Źródło: inf. własna

Kwestia dostępności budynków dla osób z niepełnosprawnością była jednym z ważnych tematów XXV Kongresu Międzynarodowej Unii Architektów (UIA), zorganizowanego w tym roku w Durbanie (RPA). 5000 architektów i studentów architektury z całego świata uczestniczyło w sesjach plenarnych, konferencjach, seminariach i wystawach.
Specjalną relację fotograficzną z Kongresu przygotował dla nas architekt Krzysztof Chwalibóg, członek Stowarzyszenia Architektów Polskich, wieloletni przewodniczący Polskiej Rady Architektury i profesor honorowy Uniwersytetu Xian.
W ramach programu UIA „Architektura dla wszystkich”, dzięki materialnemu wsparciu Stowarzyszenia Architektów Polskich, architekt organizuje konkurs „Przyjazne Przestrzenie UIA” dla najlepszych zrealizowanych projektów budynków i przestrzeni publicznych. W czasie dwóch pierwszych edycji na kongresach w Turynie (2008) i Tokio (2011) w konkursie brały udział projekty z krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz Południowej.
W Durbanie po raz pierwszy konkurs zyskał wymiar ogólnoświatowy. Zgłoszono ponad 100 obiektów, 23 finałowe prace zostały zaprezentowane na wystawie w hali wystaw kongresu, a jury pod przewodnictwem byłego prezydenta UIA architekta Vassilisa Sgoutasa przyznało medale i wyróżnienia.
Fragment nadbrzeża z promenadą, w tle morze i statki
Promenada w Salonikach wyposażona jest we wszystkie niezbędne udogodnienia zarówno dla „wózkowiczów” jak i dla osób niewidomych: pochylnie, ścieżkę prowadzącą, linię świetlną, fot. Krzysztof Chwalibóg

Jasny budynek z wieżą i krzyżem w nią wbudowanym, a także z napisem
Medal uzyskał też budynek centrum sportu i rekreacji wybudowany przez Armię Zbawienia w Puertorico, fot. Krzysztof Chwalibóg

Sala sportowa z ćwiczącymi w niej dziećmi
Kompleks sal i boisk sportowych w Puertorico jest znakomicie zintegrowany i w pełni dostępny, fot. Krzysztof Chwalibóg

Ażurowa przestrzeń z ogrodem przed jasno oświetlonym budynkiem
Trzeci medal został przyznany autorom polskiej realizacji: Małopolskiemu Ogrodowi Sztuk w Krakowie. Już na wejściu wita nas ażurowa przestrzeń ogrodu z dostępem do szerokiej, wygodnej windy, która zawozi nas na wybraną kondygnację, fot. Krzysztof Chwalibóg

Ścieżka betonowa wśród trawy, po prawej ceglany budynek, po lewej palma
Wyróżniony w konkursie ośrodek dla osób starszych i z niepełnosprawnością w australijskim Deodenong, Potter Street, fot. Krzysztof Chwalibóg

Drewniana weranda z widokiem na ogród z palmą
Dużą rolę w ośrodku Potter Street odgrywają werandy pozwalające na wypoczynek z widokiem na niewielkie ogródki, fot. Krzysztof Chwalibóg


Pełną relację z Kongresu autorstwa Krzysztofa Chwaliboga znajdziesz w najnowszym nr 4/2014 Integracji.

Krzysztof Chwalibóg będzie gościem Piotra Pawłowskiego w programie "Misja Integracja" w TVP Regionalna w sobotę 6 września o godz. 9:04.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-04, 14.38
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... AmACpUcTIU Autor: Beata Rędziak

W Krakowie, podczas imprezy na Starym Rynku, zamknięto jedną z ulic dla ruchu, ustawiając zakaz wraz z tabliczką „Dotyczy także niepełnosprawnych”. Tymczasem zasadność takiego znaku została zakwestionowana przez Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) już w marcu tego roku.
Osoby z niepełnosprawnością, które posiadają karty parkingowe, mogą niestosować się do niektórych znaków drogowych z uzasadnionych przyczyn i przy zachowaniu szczególnej ostrożności. Jednym z nich jest znak zakazu ruchu. Do jakich znaków jeszcze mogą się nie stosować posiadacze kart parkingowych, przeczytaj w naszym artykule.
19 marca br. Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego przepisy wprowadzone przez ministra infrastruktury, które ograniczają przywilej niestosowania się do niektórych znaków zakazu ruchu lub postoju przez posiadaczy karty parkingowej. Według prof. Ireny Lipowicz są one niezgodne z konstytucją i ustawą Prawo o ruchu drogowym. Szerzej pisaliśmy o tym w naszym artykule.

Trybunał nie rozpatrzył
Rzecz w tym, że do zawieszenia tabliczki „Dotyczy także niepełnosprawnych” uprawnia załącznik do rozporządzenia ministra infrastruktury, mówiący o tym, że na użycie takiej tabliczki pozwalają niekiedy warunki lokalne. Według RPO jest to niezgodne z konstytucją. Trybunał Konstytucyjny nie wydał jeszcze wyroku w tej sprawie (sygnatura U 4/14).
- Minister Infrastruktury i Rozwoju poinformował Trybunał, że przygotował projekt zmiany rozporządzenia ws. znaków i sygnałów drogowych – mówi nam Katarzyna Łakoma, dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Propozycja zmiany dotyczy paragrafu, w którym wymienione są znaki, do których osoba z niepełnosprawnością może się nie stosować: B-1, B-3, B-3a, B-4, B-10, B-35, B-37, B-38 i B-39, ale z zastrzeżeniem, że jeśli jest pod nimi umieszczona tabliczka „Dotyczy także niepełnosprawnych” oznacza to, że znaki te obowiązują również kierowców o obniżonej sprawności ruchowej lub przewożących takie osoby.
Katarzyna Łakoma podkreśla, że minister infrastruktury w pismach do Trybunału nie przedstawił jednoznacznego stanowiska zaskarżonych przez Rzecznika przepisów odnośnie do ich konstytucyjności. Pozostaje więc czekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z nadzieją, że zarządcy dróg nie będą nadużywać tabliczek „Dotyczy także niepełnosprawnych”.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-03, 13.27
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 04.09.2014

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 05, 2014 10:39 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Autor: Krzysztof Chwalibóg, Źródło: inf. własna

Kwestia dostępności budynków dla osób z niepełnosprawnością była jednym z ważnych tematów XXV Kongresu Międzynarodowej Unii Architektów (UIA), zorganizowanego w tym roku w Durbanie (RPA). 5000 architektów i studentów architektury z całego świata uczestniczyło w sesjach plenarnych, konferencjach, seminariach i wystawach.
Specjalną relację fotograficzną z Kongresu przygotował dla nas architekt Krzysztof Chwalibóg, członek Stowarzyszenia Architektów Polskich, wieloletni przewodniczący Polskiej Rady Architektury i profesor honorowy Uniwersytetu Xian.
W ramach programu UIA „Architektura dla wszystkich”, dzięki materialnemu wsparciu Stowarzyszenia Architektów Polskich, architekt organizuje konkurs „Przyjazne Przestrzenie UIA” dla najlepszych zrealizowanych projektów budynków i przestrzeni publicznych. W czasie dwóch pierwszych edycji na kongresach w Turynie (2008) i Tokio (2011) w konkursie brały udział projekty z krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz Południowej.
W Durbanie po raz pierwszy konkurs zyskał wymiar ogólnoświatowy. Zgłoszono ponad 100 obiektów, 23 finałowe prace zostały zaprezentowane na wystawie w hali wystaw kongresu, a jury pod przewodnictwem byłego prezydenta UIA architekta Vassilisa Sgoutasa przyznało medale i wyróżnienia.
Fragment nadbrzeża z promenadą, w tle morze i statki
Promenada w Salonikach wyposażona jest we wszystkie niezbędne udogodnienia zarówno dla „wózkowiczów” jak i dla osób niewidomych: pochylnie, ścieżkę prowadzącą, linię świetlną, fot. Krzysztof Chwalibóg

Jasny budynek z wieżą i krzyżem w nią wbudowanym, a także z napisem
Medal uzyskał też budynek centrum sportu i rekreacji wybudowany przez Armię Zbawienia w Puertorico, fot. Krzysztof Chwalibóg

Sala sportowa z ćwiczącymi w niej dziećmi
Kompleks sal i boisk sportowych w Puertorico jest znakomicie zintegrowany i w pełni dostępny, fot. Krzysztof Chwalibóg

Ażurowa przestrzeń z ogrodem przed jasno oświetlonym budynkiem
Trzeci medal został przyznany autorom polskiej realizacji: Małopolskiemu Ogrodowi Sztuk w Krakowie. Już na wejściu wita nas ażurowa przestrzeń ogrodu z dostępem do szerokiej, wygodnej windy, która zawozi nas na wybraną kondygnację, fot. Krzysztof Chwalibóg

Ścieżka betonowa wśród trawy, po prawej ceglany budynek, po lewej palma
Wyróżniony w konkursie ośrodek dla osób starszych i z niepełnosprawnością w australijskim Deodenong, Potter Street, fot. Krzysztof Chwalibóg

Drewniana weranda z widokiem na ogród z palmą
Dużą rolę w ośrodku Potter Street odgrywają werandy pozwalające na wypoczynek z widokiem na niewielkie ogródki, fot. Krzysztof Chwalibóg


Pełną relację z Kongresu autorstwa Krzysztofa Chwaliboga znajdziesz w najnowszym nr 4/2014 Integracji.

Krzysztof Chwalibóg będzie gościem Piotra Pawłowskiego w programie "Misja Integracja" w TVP Regionalna w sobotę 6 września o godz. 9:04.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-04, 14.38
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... AmACpUcTIU Autor: Beata Rędziak

W Krakowie, podczas imprezy na Starym Rynku, zamknięto jedną z ulic dla ruchu, ustawiając zakaz wraz z tabliczką „Dotyczy także niepełnosprawnych”. Tymczasem zasadność takiego znaku została zakwestionowana przez Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) już w marcu tego roku.
Osoby z niepełnosprawnością, które posiadają karty parkingowe, mogą niestosować się do niektórych znaków drogowych z uzasadnionych przyczyn i przy zachowaniu szczególnej ostrożności. Jednym z nich jest znak zakazu ruchu. Do jakich znaków jeszcze mogą się nie stosować posiadacze kart parkingowych, przeczytaj w naszym artykule.
19 marca br. Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego przepisy wprowadzone przez ministra infrastruktury, które ograniczają przywilej niestosowania się do niektórych znaków zakazu ruchu lub postoju przez posiadaczy karty parkingowej. Według prof. Ireny Lipowicz są one niezgodne z konstytucją i ustawą Prawo o ruchu drogowym. Szerzej pisaliśmy o tym w naszym artykule.

Trybunał nie rozpatrzył
Rzecz w tym, że do zawieszenia tabliczki „Dotyczy także niepełnosprawnych” uprawnia załącznik do rozporządzenia ministra infrastruktury, mówiący o tym, że na użycie takiej tabliczki pozwalają niekiedy warunki lokalne. Według RPO jest to niezgodne z konstytucją. Trybunał Konstytucyjny nie wydał jeszcze wyroku w tej sprawie (sygnatura U 4/14).
- Minister Infrastruktury i Rozwoju poinformował Trybunał, że przygotował projekt zmiany rozporządzenia ws. znaków i sygnałów drogowych – mówi nam Katarzyna Łakoma, dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Propozycja zmiany dotyczy paragrafu, w którym wymienione są znaki, do których osoba z niepełnosprawnością może się nie stosować: B-1, B-3, B-3a, B-4, B-10, B-35, B-37, B-38 i B-39, ale z zastrzeżeniem, że jeśli jest pod nimi umieszczona tabliczka „Dotyczy także niepełnosprawnych” oznacza to, że znaki te obowiązują również kierowców o obniżonej sprawności ruchowej lub przewożących takie osoby.
Katarzyna Łakoma podkreśla, że minister infrastruktury w pismach do Trybunału nie przedstawił jednoznacznego stanowiska zaskarżonych przez Rzecznika przepisów odnośnie do ich konstytucyjności. Pozostaje więc czekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z nadzieją, że zarządcy dróg nie będą nadużywać tabliczek „Dotyczy także niepełnosprawnych”.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-03, 13.27
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 04.09.2014 Autor: Bogumiła Siedlecka

Życie człowieka składa się tak naprawdę z dwóch części - pierwsza to proza życia, przeciekająca nam jak woda przez palce. Druga część, ta ważniejsza, to konkretne chwile i dni, które całkiem przewracają życie do góry nogami.
Takie chwile w moim życiu są niezwykle ważne i działają niczym akumulator, który napędza mnie do dalszego działania. Gdy rok temu dowiedziałam się, że zgłoszono mnie do plebiscytu "Człowiek bez barier", i gdy otrzymałam ten zaszczytny tytuł dzięki internautom, którzy oddali na mnie swoje głosy, poczułam niezwykłą energię, która napędza mnie do dzisiejszego dnia.
Nagrodę "Człowiek Bez Barier" traktuję głównie jako potwierdzenie słuszności moich wysiłków i starań. Ja zawsze czułam się i chciałam być właśnie takim człowiekiem bez barier. Czyli takim, który nie jest ograniczony ani swoją niepełnosprawnością, ani też ignorancją innych ludzi. Przyznanie mi tej nagrody dało mi pewność, że to, co robię i robiłam, ma głęboki sens i jest doceniane przez innych. Udało mi się też poznać wspaniałych ludzi, którzy stali się dla mnie nie tylko kimś bliskim, ale i inspiracją, jak choćby Paweł Ejzenberg, zwycięzca konkursu "Człowiek bez barier 2013".
W pewnym sensie żyję dalej tymi emocjami i gdy patrzę na wiszący w moim pokoju dyplom myślę sobie: "No, Bogusia, jesteś człowiekiem bez barier! I to wybranym głosami bardzo wielu ludzi!" Chciałam podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego sukcesu, bo to Wy, drodzy internauci, tak naprawdę jesteście jego autorami!!!
Przy tej okazji chciałabym przypomnieć wszystkim, że "Człowiek bez barier" to nie jest jednorazowa akcja i w tym roku również, po raz 12., już wkrótce będziecie mogli zgłaszać swoje kandydatury i głosować na tych, którzy Waszym zdaniem zasługują na ten tytuł. Naprawdę zachęcam! Jeśli znacie jakąś osobę z niepełnosprawnością, która Waszym zdaniem może stanowić wzór i inspirację dla innych, to nie krępujcie się i zgłoście ją do konkursu! Być może wasz krewny, przyjaciel lub sąsiad zwyciężą i będą mogli doświadczyć na własnej skórze tego, czego w zeszłym roku doświadczyłam ja!
Mnie ten konkurs dodał skrzydeł, sprawił, że dotknęłam swoich marzeń o tym, by stanowić inspirację dla ludzi i tych poruszających się, jak ja, na wózku i dla wszystkich innych.Na zgłoszenia będziecie mieli czas do 3 października! Naprawdę warto!

Bogusia Siedlecka - vlogerka chorująca na wrodzoną łamliwość kości, twórczyni popularnego w serwisie YouTube kanału makijażowego „Anioł na resorach”. W 2013 r. zdobyła Nagrodę Publiczności w Konkursie "Człowiek bez barier".

Data opublikowania dokumentu: 2014-08-26, 11.27
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189725

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 12, 2014 07:36 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Nowe zasady leczenia zaćmy. Polski Związek Niewidomych protestuje
Autor: PAP

Polski Związek Niewidomych (PZN) protestuje przeciwko zapisom w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia przewidującym, że kryterium kwalifikującym do refundacji operacji usunięcia zaćmy będzie wskaźnik ostrości widzenia. Ministerstwo Zdrowia (MZ) odpowiada, że projekt jest w trakcie konsultacji.
PZN wystosował do MZ pismo w tej sprawie, w którym sprzeciwił się "ograniczaniu dostępu do leczenia zaćmy, jakie zakłada projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia z dn. 12.08.2014 r. zmieniającego rozporządzenie z dn. 22.11.2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych".
Jak wyjaśniła w rozmowie z PAP sekretarz generalna Związku Małgorzata Pacholec:
- Według tego projektu rozporządzenia do leczenia zaćmy ze środków NFZ kwalifikować się będą jedynie pacjenci, których ostrość wzroku będzie nie większa niż 0,4, co jest bardzo dużym osłabieniem widzenia.
Podkreśliła, że zaćma uszkadza nie tylko ostrość widzenia, ale także pole widzenia.
- Naszym zdaniem jest to zapis nie do przyjęcia, gdyż bardzo ogranicza dostęp do leczenia zaćmy ze środków publicznych - oceniła.

Utrata samodzielności
Małgorzata Pacholec zaznaczyła, że czekanie z usunięciem zaćmy do czasu, gdy ostrość spadnie do 0,4 w praktyce oznacza, że pacjenci będą zmuszeni do wieloletniego życia z pogarszającym się widzeniem, uniemożliwiającym normalne funkcjonowanie: czytanie, prowadzenie samochodu itd.
- W takim stanie ludzie ci przestają być sprawni i samodzielni - dodała.
Zwróciła uwagę, że pacjenci decydują się na operacyjne usunięcie zaćmy dopiero wtedy, gdy czują, że gorzej funkcjonują, a nikt nie decyduje się na operację na oczach zbyt pochopnie. Dodała, że obecnie to lekarz kwalifikuje pacjenta i decyduje, czy operacja usunięcia zaćmy jest konieczna.

Uwagi będą rozpatrzone
PZN w liście wyraża wątpliwości dotyczące intencji wprowadzenia takiego kryterium, pytając czy chodzi np. "o pozorne zmniejszenie kolejek oczekujących na operacje zaćmy?", czy też o wymuszenie leczenia tego schorzenia z prywatnych środków pacjentów.
"Nie zgadzamy się na dzielenie Polaków na tych, których stać jest na prywatne leczenie, i na tych, których na to nie stać i muszą ślepnąć" - podkreślono w liście PZN.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk podkreślił, że projekt rozporządzenia jest obecnie w trakcie uzgodnień.
- Przyjmowane są uwagi i wszystkie zostaną rozpatrzone - zapewnił. Uwagi te można przesyłać do 13 września.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-10, 10.30
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189932

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 12, 2014 07:38 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Nowe zasady leczenia zaćmy. Polski Związek Niewidomych protestuje
Autor: PAP

Polski Związek Niewidomych (PZN) protestuje przeciwko zapisom w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia przewidującym, że kryterium kwalifikującym do refundacji operacji usunięcia zaćmy będzie wskaźnik ostrości widzenia. Ministerstwo Zdrowia (MZ) odpowiada, że projekt jest w trakcie konsultacji.
PZN wystosował do MZ pismo w tej sprawie, w którym sprzeciwił się "ograniczaniu dostępu do leczenia zaćmy, jakie zakłada projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia z dn. 12.08.2014 r. zmieniającego rozporządzenie z dn. 22.11.2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych".
Jak wyjaśniła w rozmowie z PAP sekretarz generalna Związku Małgorzata Pacholec:
- Według tego projektu rozporządzenia do leczenia zaćmy ze środków NFZ kwalifikować się będą jedynie pacjenci, których ostrość wzroku będzie nie większa niż 0,4, co jest bardzo dużym osłabieniem widzenia.
Podkreśliła, że zaćma uszkadza nie tylko ostrość widzenia, ale także pole widzenia.
- Naszym zdaniem jest to zapis nie do przyjęcia, gdyż bardzo ogranicza dostęp do leczenia zaćmy ze środków publicznych - oceniła.

Utrata samodzielności
Małgorzata Pacholec zaznaczyła, że czekanie z usunięciem zaćmy do czasu, gdy ostrość spadnie do 0,4 w praktyce oznacza, że pacjenci będą zmuszeni do wieloletniego życia z pogarszającym się widzeniem, uniemożliwiającym normalne funkcjonowanie: czytanie, prowadzenie samochodu itd.
- W takim stanie ludzie ci przestają być sprawni i samodzielni - dodała.
Zwróciła uwagę, że pacjenci decydują się na operacyjne usunięcie zaćmy dopiero wtedy, gdy czują, że gorzej funkcjonują, a nikt nie decyduje się na operację na oczach zbyt pochopnie. Dodała, że obecnie to lekarz kwalifikuje pacjenta i decyduje, czy operacja usunięcia zaćmy jest konieczna.

Uwagi będą rozpatrzone
PZN w liście wyraża wątpliwości dotyczące intencji wprowadzenia takiego kryterium, pytając czy chodzi np. "o pozorne zmniejszenie kolejek oczekujących na operacje zaćmy?", czy też o wymuszenie leczenia tego schorzenia z prywatnych środków pacjentów.
"Nie zgadzamy się na dzielenie Polaków na tych, których stać jest na prywatne leczenie, i na tych, których na to nie stać i muszą ślepnąć" - podkreślono w liście PZN.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk podkreślił, że projekt rozporządzenia jest obecnie w trakcie uzgodnień.
- Przyjmowane są uwagi i wszystkie zostaną rozpatrzone - zapewnił. Uwagi te można przesyłać do 13 września.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-10, 10.30
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189932 Autor: Beata Rędziak

Stare karty parkingowe, których ważność miała skończyć się 30 listopada br., mają być ważne do końca czerwca 2015 r. – dowiedział się 9 września 2014 r. portal Niepelnosprawni.pl.
Przypominamy, że zgodnie z nowelizacją Prawa o ruchu drogowym wszystkie stare karty parkingowe miały obowiązywać tylko do 30 listopada 2014 r. Pisaliśmy niedawno o rozpoczynających się pracach nad nowelizacją tych przepisów, które miały przedłużyć ważność obecnie używanych kart do końca marca 2015 r. Dziś dowiedzieliśmy się jednak, że termin ten ulegnie jeszcze wydłużeniu.
- Na przełomie września-października rozpoczną się prace parlamentarne nad przedłużeniem terminu ważności starych kart parkingowych, które obecnie mają obowiązywać do 30 listopada br. – mówił nam w zeszłym tygodniu poseł Sławomir Piechota, przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, choć wtedy nie był jeszcze znany konkretny termin.
Oznacza to w praktyce, że nowe przepisy, przedłużające ważność starych kart, musiałyby wejść w życie przed 30 listopada br.
- Niektórzy chcą, by stare karty były ważne jeszcze przez cały przyszły rok, a nowe zaczęły obowiązywać dopiero od stycznia 2016 r., kiedy wejdzie w życie nowy CEPiK, ale ja nie jestem zwolennikiem przedłużania tego terminu – mówił nam w ubiegłym tygodniu poseł Piechota. – Trwają w tej chwili dyskusje i trzeba zastanowić się dobrze, jak rozłożyć tę kumulację osób, które będą starały się o nową kartę – dodał.
Warto jednak podkreślić, że do zmiany terminu ważności obecnie używanych kart parkingowych z 30 listopada 2014 r. na 30 czerwca 2015 r. potrzebne jest uchwalenie przez Sejm nowelizacji ustawy. Obecnie wciąż terminem ważności starych kart jest 30 listopada br.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-09, 12.34
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 11.09.2014

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 12, 2014 07:48 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Nowe zasady leczenia zaćmy. Polski Związek Niewidomych protestuje
Autor: PAP

Polski Związek Niewidomych (PZN) protestuje przeciwko zapisom w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia przewidującym, że kryterium kwalifikującym do refundacji operacji usunięcia zaćmy będzie wskaźnik ostrości widzenia. Ministerstwo Zdrowia (MZ) odpowiada, że projekt jest w trakcie konsultacji.
PZN wystosował do MZ pismo w tej sprawie, w którym sprzeciwił się "ograniczaniu dostępu do leczenia zaćmy, jakie zakłada projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia z dn. 12.08.2014 r. zmieniającego rozporządzenie z dn. 22.11.2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych".
Jak wyjaśniła w rozmowie z PAP sekretarz generalna Związku Małgorzata Pacholec:
- Według tego projektu rozporządzenia do leczenia zaćmy ze środków NFZ kwalifikować się będą jedynie pacjenci, których ostrość wzroku będzie nie większa niż 0,4, co jest bardzo dużym osłabieniem widzenia.
Podkreśliła, że zaćma uszkadza nie tylko ostrość widzenia, ale także pole widzenia.
- Naszym zdaniem jest to zapis nie do przyjęcia, gdyż bardzo ogranicza dostęp do leczenia zaćmy ze środków publicznych - oceniła.

Utrata samodzielności
Małgorzata Pacholec zaznaczyła, że czekanie z usunięciem zaćmy do czasu, gdy ostrość spadnie do 0,4 w praktyce oznacza, że pacjenci będą zmuszeni do wieloletniego życia z pogarszającym się widzeniem, uniemożliwiającym normalne funkcjonowanie: czytanie, prowadzenie samochodu itd.
- W takim stanie ludzie ci przestają być sprawni i samodzielni - dodała.
Zwróciła uwagę, że pacjenci decydują się na operacyjne usunięcie zaćmy dopiero wtedy, gdy czują, że gorzej funkcjonują, a nikt nie decyduje się na operację na oczach zbyt pochopnie. Dodała, że obecnie to lekarz kwalifikuje pacjenta i decyduje, czy operacja usunięcia zaćmy jest konieczna.

Uwagi będą rozpatrzone
PZN w liście wyraża wątpliwości dotyczące intencji wprowadzenia takiego kryterium, pytając czy chodzi np. "o pozorne zmniejszenie kolejek oczekujących na operacje zaćmy?", czy też o wymuszenie leczenia tego schorzenia z prywatnych środków pacjentów.
"Nie zgadzamy się na dzielenie Polaków na tych, których stać jest na prywatne leczenie, i na tych, których na to nie stać i muszą ślepnąć" - podkreślono w liście PZN.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk podkreślił, że projekt rozporządzenia jest obecnie w trakcie uzgodnień.
- Przyjmowane są uwagi i wszystkie zostaną rozpatrzone - zapewnił. Uwagi te można przesyłać do 13 września.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-10, 10.30
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189932 Autor: Beata Rędziak

Stare karty parkingowe, których ważność miała skończyć się 30 listopada br., mają być ważne do końca czerwca 2015 r. – dowiedział się 9 września 2014 r. portal Niepelnosprawni.pl.
Przypominamy, że zgodnie z nowelizacją Prawa o ruchu drogowym wszystkie stare karty parkingowe miały obowiązywać tylko do 30 listopada 2014 r. Pisaliśmy niedawno o rozpoczynających się pracach nad nowelizacją tych przepisów, które miały przedłużyć ważność obecnie używanych kart do końca marca 2015 r. Dziś dowiedzieliśmy się jednak, że termin ten ulegnie jeszcze wydłużeniu.
- Na przełomie września-października rozpoczną się prace parlamentarne nad przedłużeniem terminu ważności starych kart parkingowych, które obecnie mają obowiązywać do 30 listopada br. – mówił nam w zeszłym tygodniu poseł Sławomir Piechota, przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, choć wtedy nie był jeszcze znany konkretny termin.
Oznacza to w praktyce, że nowe przepisy, przedłużające ważność starych kart, musiałyby wejść w życie przed 30 listopada br.
- Niektórzy chcą, by stare karty były ważne jeszcze przez cały przyszły rok, a nowe zaczęły obowiązywać dopiero od stycznia 2016 r., kiedy wejdzie w życie nowy CEPiK, ale ja nie jestem zwolennikiem przedłużania tego terminu – mówił nam w ubiegłym tygodniu poseł Piechota. – Trwają w tej chwili dyskusje i trzeba zastanowić się dobrze, jak rozłożyć tę kumulację osób, które będą starały się o nową kartę – dodał.
Warto jednak podkreślić, że do zmiany terminu ważności obecnie używanych kart parkingowych z 30 listopada 2014 r. na 30 czerwca 2015 r. potrzebne jest uchwalenie przez Sejm nowelizacji ustawy. Obecnie wciąż terminem ważności starych kart jest 30 listopada br.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-09, 12.34
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/1 ... 11.09.2014 Autor: Beata Rędziak, Źródło: inf. własna

885 zakładów posiadających zakładowy fundusz rehabilitacji osób niepełnosprawnych (zfron), które zostały skontrolowane na wniosek PFRON przez urzędy skarbowe przez ostatnie dwa i pół roku, mają łącznie zwrócić do Funduszu ponad 75 mln zł z powodu źle wydatkowanych lub zbyt późno przekazanych środków w ramach zfron.
580 zakładów pracy podlegało tej kontroli już po utracie statusu zakładu pracy chronionej (zpchr), 305 to zakłady pracy chronionej. Środki zfron pochodzą ze zwolnień podatkowych. Pracodawca prowadzący zpchr jest zwolniony z obowiązku odprowadzania części podatku, w zamian za co może wykorzystać te środki na rehabilitację społeczną i zawodową swoich pracowników z niepełnosprawnością.
Wydatkowanie środków w ramach zfron określa rozporządzenie z 19 grudnia 2007 roku w sprawie zakładowego funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych (Dz. U. Z 2013 r. poz. 1300 z późn. zm.). Jednak interpretacja przepisów w nim zawartych nie zawsze jest jednoznaczna.
- Katalogi, na co można wydać pieniądze w ramach zfron, są otwarte. Od lat monitujemy tę sprawę i prosimy ministerstwo o jednoznaczne ich określenie, aby uniknąć niejasności. Nie ma takiej interpretacji, jeśli chodzi np. o wydatkowanie środków w ramach indywidualnych programów rehabilitacyjnych (ipr). Nie ma też wzoru takiego ipr-u, są jedynie ogólne katalogii wydatków – mówi Edyta Sieradzka z Ogólnopolskiej Bazy Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (OBPON). – Dlatego po kilku latach zakłady pracy dostają olbrzymie kary finansowe, które są dla nich zabójcze, i nie wynika to z prawa, ale z urzędniczych interpretacji – zaznacza.

Wydatkowanie często naganne
Problematyczna i niejasna jest także kwestia terminu odprowadzania pieniędzy przez pracodawców na zfron. Przepisy nie określają tego jednoznacznie, a należy pamiętać, że pracodawca ponosi karę - 30 proc. od każdej kwoty nieprawidłowo wydatkowanej lub przekazanej z opóźnieniem.
"Kontrole przeprowadzane przez urzędy skarbowe podlegające ocenie dokonywanej przez PFRON mają na celu sprawdzenie prawidłowości realizacji przepisów ustawy i rozporządzenia oraz wyeliminowanie wydatkowania tych środków w sposób wątpliwy, a często wręcz naganny" - wyjaśnia Robert Jakubowski, p.o. rzecznik prasowy PFRON, w piśmie do OBPON. - "Środki zfron mają służyć rehabilitacji zawodowej, społecznej i leczniczej wszystkich osób niepełnosprawnych zatrudnionych w zakładach, ze szczególnym uwzględnieniem ich sytuacji losowej, materialnej czy zawodowej, a nie przysparzaniu korzyści osobistych pracodawcom, osobom kierującym zakładami pracy chronionej oraz ich rodzinom i najbliższym współpracownikom.
Edyta Sieradzka zwraca jednak uwagę, że znane są przypadki, kiedy olbrzymie kary nałożone na zakład doprowadziły do jego upadku.
- Tak było z jednym z zakładów, który dostał karę powyżej 1 mln złotych i już nie istnieje. Pracę straciło ponad 800 osób z niepełnosprawnością. Takich przypadków na przełomie roku 2012/13 było więcej, gdzie łącznie u jednego pracodawcy pracę straciło ok. 2 tys. osób – wylicza Edyta Sieradzka.
6 sierpnia br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie po raz pierwszy wydał wyrok mówiący, że interpretacje Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych dotyczące nieterminowych wpłat na zfron są niekorzystne dla prowadzących zpchr. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Lepiej pytać
P.o. rzecznik PFRON poinformował nas, że nowelizacja ustawy o rehabilitacji, która obecnie znajduje się w Rządowym Centrum Legislacji na etapie konsultacji, nie przewiduje zmian w obrębie art. 33, czyli dotyczącego zfron.
- Wszystkie środki finansowe, uzyskiwane przez PFRON z tytułu obowiązkowych wpłat pracodawców, przeznaczane są na cele określone ustawą i związane z rehabilitacją zawodową i społeczną osób niepełnosprawnych. Wydatkowane środki finansowe nie są oznaczone co do źródła ich pochodzenia, stąd nie jest możliwe wskazanie, na jaki konkretnie cel czy program została przeznaczona dana wpłata – odpowiedział Robert Jakubowski na nasze pytanie dotyczące przeznaczenia przez PFRON środków z kar od pracodawców za nieprawidłowości w ramach zfron.
W jego opinii Fundusz podejmuje wszelkie działania, które mają na celu podniesienie świadomości pracodawców odnośnie rozumienia przepisów dotyczących zakładowego funduszu rehabilitacji.
- Wszelkie przepisy w tym zakresie powinny być stosowane wprost, bez konieczności rozszerzenia bądź zawężania ich znaczenia. Katalog wydatków możliwych do dokonania z funduszu jest szeroki i jasno określony rozporządzeniem w sprawie zfron. W przypadku powstania wątpliwości co do poprawności wydatkowania funduszu rehabilitacji, dysponenci tych środków powinni zwrócić się z wnioskiem o ich wyjaśnienie do PFRON lub Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, działającego przy Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej – podkreślił p.o. rzecznika PFRON.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-09, 14.40
Źródło:
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/189889

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Zdrowie oczu
PostNapisane: Wt wrz 16, 2014 07:37 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Dieta i ćwiczenia fizyczne przyczyniają się do zdrowia oczu
data publikacji - 2 września 2014 r.

tryb życia ma wpływ na zdrowie
Komunikat prasowy Federalnego Związku Niemieckich Okulistów (BVA) z połowy 2014 roku potwierdza zalecenia od lat propagowane na stronie RETINA FORUM – codzienny energiczny spacer (uwaga - na stronie RF jest również informacja naukowców o pozytywnym działaniu joggingu, ) lub jazda na rowerze, dużo witamin w diecie, a także czasami kieliszek czerwonego wina - mają bardzo pozytywny wpływ na ogólne zdrowie, w tym na, co jest niezwykle istotne, zachowanie jak najdłużej dobrego wzroku.
Korzystny trening wytrzymałościowy
Dowody, że umiarkowane ćwiczenia są dobre dla siatkówki oka dostarczyli amerykańscy lekarze prowadzący badania na myszach, których siatkówki zostały uszkodzone przez ostre światło. Jedna grupa biegała godzinę dziennie w umiarkowanym tempie na laboratoryjnej, doświadczalnej bieżni; druga grupa myszy pozostawała bez treningu. U "aktywnych sportowo" zwierząt struktury i funkcje siatkówki oka zachowały lepszy stan. Badacze doszli do wniosku, że trening wytrzymałościowy chroni siatkówkę.
"Regularne ćwiczenia mogą mieć wpływ na związane z wiekiem zmiany plamki żółtej oka, które są często odpowiedzialne za chorobę AMD" - stwierdził dr Daniel Pauleikhoff ze Związku Niemieckich Okulistów.
Bogata w witaminy dieta chroni nasz wzrok
Od lat wiadomo, że dieta bogata w witaminy ma wpływ na stan siatkówki oka. W szczególności zielone warzywa, takie jak m.in. szpinak, kapusta (uwaga - o warzywach i owocach można przeczytać wiele informacji na stronie RETINA FORUM, m.in. w dziale Na Zdrowie) mają ważny wpływ na plamkę żółtą w siatkówce oka, która jest punktem najostrzejszego widzenia. To zaledwie jeden milimetr kwadratowy, niewielki obszar siatkówki, gdzie światłoczułe komórki są położone bardzo blisko siebie.
Dr Pauleikhoff wyjaśnił: "Jeśli spożywamy w codziennej diecie te cenne barwniki w wystarczającej ilości, gromadzą się one w siatkówce i chronią je jak naturalne okulary tak skutecznie, jak to możliwe przed uszkodzeniami. To skuteczny sposób opóźniania zmian w siatkówce związanych z wiekiem".
Od czasu do czasu, trochę czerwonego wina dozwolone
"Picie jednego lub dwóch kieliszków czerwonego wina na tydzień jest bardzo dobre dla zdrowia oczu" - dodaje dr Pauleikhoff. Czerwone wino, a także winogrona, maliny, morwy, śliwki i orzechy ziemne zawierają cenny składnik o nazwie resweratrol Substancja ta znajduje się głównie w skórce owoców. Od kilku lat korzyści zdrowotne resweratrolu przypisuje się m.in. w spowolnieniu miażdżycy. Badania na myszach udowodniły wpływ resweratrolu na zapobieganie zmian patologicznych, przede wszystkim naczyń krwionośnych, w cukrzycowej chorobie siatkówki i mokrej formy zwyrodnienia plamki żółtej związanej z wiekiem (AMD).
Nie palę
Wszystkie te wnioski zostały uzyskane w badaniach na zwierzętach, nie potwierdzone w dużych randomizowanych badaniach klinicznych u ludzi, ale jest niemal pewne, że ww. sposoby są skuteczne w profilaktyce naszego wzroku. Trzeba do tego dodać bardzo istotny element - rzucenie palenia pomaga w utrzymaniu zdrowia, w tym oczu do starości. "Bo palacze mają znacznie zwiększone ryzyko rozwoju AMD, a nawet zaprzestanie palenia tytoniu w zdiagnozowaniu choroby w jednym oku, która może mieć wpływ na ryzyko utraty wzroku w drugim oku, jest pozytywne" - stwierdza dr Pauleikhoff.

Opr. i tłum.: Piotr Stanisław Król
źródła: Bundesverband der Augenärzte Deutschlands e.V. (BVA), PRO Retina e.V. Deutschland

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 22, 2014 11:10 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Prezes fundacji na celowniku Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A niepełnosprawni zostali na lodzie
Gazeta Wrocławska z dnia 18.09.2014
autor: M. Rybak, A. Szałkowski

Trwa spór wałbrzyskiej Fundacji imienia de Gaulle'a i dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego o dotację na uruchomienie zakładu zatrudniającego i rehabilitującego niepełnosprawnych. W tle jest korupcyjny skandal, w którym zarzuty przedstawiono prezesowi Fundacji Jarosławowi K. Skandal nie ma związku ani z Fundacją, ani z jej staraniami o dofinansowanie z urzędu marszałkowskiego. Jednak urząd wstrzymał prace nad wnioskiem Fundacji. Urząd ma pieniądze między innymi na tworzenie zakładów aktywizacji zawodowej niepełnosprawnych. Fundacja chce uruchomić taki zakład w Wałbrzychu, w dawnym domu handlowym przy ulicy Słowackiego. Miał zatrudniać sześćdziesiąt pięć osób w tak zwanym call center. Zgodnie z prawem, na zakład można dostać dotację, ale Fundacja musi udowodnić, że sama wyłoży trzydzieści pięć procent wartości przedsięwzięcia. Od ubiegłego roku trwa spór o te trzydzieści pięć procent. Fundacja przekonuje, że wkład własny zebrała, a urzędnicy mają wątpliwości. Fundacja w ubiegłym tygodniu przywiozła do Wrocławia niepełnosprawnych, którzy pikietowali urząd. Tymczasem urzędnicy przekonują, że wniosek jest niewiarygodny.
- Nasze wątpliwości budził sposób wykazania wkładu własnego, jak i brak odpowiednich zabezpieczeń - mówi rzecznik urzędu Jarosław Perduta.
Prezes Fundacji Jarosław K. przekonuje, że wszystko jest zgodne z prawem, a urzędnicy czepiają się i rzucają kłody pod nogi. Problem w tym, że ów wkład własny to nie gotówka, lecz powierzchnia biurowa, w której ma być urządzone call center. Właściciel budynku część tej powierzchni bezpłatnie użyczył Fundacji, a część wynajął na komercyjnych zasadach. Ta użyczona część to właśnie wkład. Urząd uważa, że cena wynajmu części powierzchni jest mocno zawyżona. Fundacja miałaby płacić za część jak za całość - gdyby wynajęła ją po rynkowych cenach. Prezes Jarosław K. przekonuje, że to bzdury, a cena najmu nie jest zawyżona, co potwierdzili trzej niezależni eksperci. Ale ekspert urzędu ma inne wyceny, zaś urzędnicy - dowody na to, że powierzchnię oferowaną Fundacji po pięćdziesiąt trzy złote za metr kwadratowy można wynająć za dziesięć do piętnastu złotych. Teraz to nieważne, bo procedura w tej sprawie została wstrzymana do czasu zakończenia sprawy karnej prezesa Jarosława K. W lipcu usłyszał korupcyjne zarzuty. Dotyczą modernizacji Filharmonii Wałbrzyskiej. Firma, z którą związany był pan K., pełniła rolę inżyniera kontraktu. Zdaniem prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Jarosław K. miał księgowej Filharmonii zaoferować pracę w zamian za decyzję o odbiorze robót. Jarosław K. mówi, że księgowa sama pytała go o pracę. Jest pewien, że sprawa skończy się pozytywnie. Jego zdaniem, nie powinno się tej historii mieszać ze sprawą Fundacji. Rzecznik urzędu marszałkowskiego ma inne zdanie. W obliczu śledztwa nie wyobraża sobie rozmów z Fundacją imienia de Gaulle'a. A dla niepełnosprawnych, którzy mieli pracować przy Słowackiego, urząd szykuje ofertę zatrudnienia i rehabilitacji.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz wrz 25, 2014 13:15 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Współczesna bankowość – zmiany, innowacje, dostępność
Autor: Mateusz Różański • Wrzesień 12, 2014

Sektor Bankowy to jedna z najszybciej rozwijających się branż. Nowe technologie, usługi i całe strategie zarządzania finansami dostosowywane są do stale zmieniających się potrzeb klientów. O to, jak zmieniła i zmienia się bankowość zapytaliśmy Dyrektora Zespołu Public Relations Związku Banków Polskich, doktora Przemysława Barbricha.

Mateusz Różański: Jak Pana zdaniem sektor bankowy zmieniał się na przestrzeni ostatnich lat? Co najbardziej wpłynęło na te zmiany?

Przemysław Barbrich: Bankowość to dziedzina, w której wszelkie nowinki, np. technologiczne, po sprawdzeniu, czy są bezpieczne dla klienta, są bardzo szybko wdrażane. Jeszcze kilka lat temu taką nowością były konta internetowe. Dziś mamy ponad 20 milionów takich kont, w tym aż 13 milionów z nich to konta aktywne. Wynikają z tego liczne udogodnienia, np. dla osób z niepełnosprawnością ruchową, dla których załatwienie sprawy w banku często wiązało się z trudnościami wynikającymi m.in. z barier architektonicznych. W tej chwili, jeśli ktoś ma dobre konto internetowe, to większość potrzebnych na co dzień operacji, możemy wykonać bez konieczności wychodzenia z domu. Nie mówimy tu tylko o prostych działaniach, jak przelew jednorazowy. Za pośrednictwem Internetu można dziś inwestować na giełdzie, dokonywać skomplikowanych operacji na różnego typu rynkach, kupować waluty etc. Na przestrzeni ostatnich lat bankowość zmieniła się w sposób diametralny i zmiany te cały czas następują. Zupełnie nie dawno na polskim rynku pojawiły się karty zbliżeniowe. Od tego czasu wydano już ponad 20 milionów takich kart. Przykładem może też być potężny rozwój bankowości mobilnej, czyli tej dostępnej za pomocą telefonu komórkowego. (Postęp jest naprawdę ogromny.

M.R.:Czy jest możliwe, że cały sektor bankowy przeniesie się do Internetu ?

P. B.: Nie sądzę, by tak się stało. Od lat przewiduje się przecież koniec tradycyjnej prasy papierowej, czy radia i całkowite przeniesienie ich do Internetu. Od lat się to zapowiada i od lat to nie następuje. Tak samo dzieje się w wypadku sektora bankowego. Dzięki prowadzonym przez nas badaniom rynku, wiemy, że nasi klienci lubią kontakt z pracownikami banków. Proste operacje – przelewy, opłaty, płacenie rachunków – ludzie, ze względu na oszczędność czasu, wolą wykonywać za pomocą Internetu. Ale, jeśli chodzi o bardziej skomplikowane usługi, np. wzięcie kredytu hipotecznego, wtedy klienci wolą porozmawiać z pracownikiem banku i omówić z nim szczegóły zawieranej przez siebie umowy.

M. R.: Jak banki śledzą zmiany w społeczeństwie i reagują na nowe potrzeby klientów?

P. B.: Dzięki rozwojowi informatyki i wykorzystaniu narzędzi matematycznych banki mogą jeszcze lepiej analizować potrzeby i możliwości swoich klientów Warto tu wspomnieć o działaniu takich instytucji funkcjonujących wokół sektora bankowego, jak Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor, Krajowa Izba rozliczeniowa czy Biuro Informacji kredytowej. Dzięki tej ostatniej mamy dostęp do wiedzy o wszystkich rachunkach prowadzonych przez polski system bankowy. W związku z tym żaden z klientów banku nie pozostaje osobą anonimową. Jeśli na przykład bank wie, że dana osoba ubiegająca się o kredyt ma stałe dochody, regularnie spłaca swoje należności to dużo łatwiej jest podjąć decyzję o przyznaniu kolejnego kredytu.

M. R.: A czy w związku z tym nie powinniśmy czuć się zagrożeni utratą prywatności i dostaniem się naszych danych w niepowołane ręce?

P. B.: Zdecydowanie nie, ponieważ wszystkie dane które przetwarzamy są chronione tajemnica bankowa . W środowisku bankowym do przestrzegania prawa, procedur, tajemnicy bankowej podchodzi się bardzo serio. Proszę spać spokojnie dane są należycie chronione i nikt poza bankowcami nie będzie miał do nich dostępu

M. R.: W dzisiejszych czasach coraz więcej osób pracuje na umowach cywilnoprawnych. Część z nich, np. wykonujący wolne zawody osiąga niezłe, choć nieregularne zarobki. Jak banki odpowiadają na ich specyficzne potrzeby? Czy ludzie zatrudnieni na tzw. umowach śmieciowych mogą liczyć na takie samo traktowanie, jak ci na etatach ?

P. B.: Polscy klienci mają szczęście. Nasz system bankowy obronną ręką przeszedł przez kryzys bez pomocy ze strony państwa. Nie stało by się tak, gdyby nie nasza konkurencyjność i umiejętność odpowiadania na różnorodne potrzeby klientów. Dotyczy to zarówno konkretnych usług, np. kont za zero, jak i ofert. Banki potrafią liczyć ryzyko i potencjalne zyski. Dlatego też dosyć szybko zorientowano się, że jest całkiem spora grupa osób, które pracują i zarabiają, ale nie są zatrudnione na etacie. Oczywiście to zależy od konkretnego banku. W jednym wystarczy okazać swój PIT i inny będzie stawiał na klientów osiągających stałe dochody. To wszystko zależy od przyjętych przez nie strategii. Niektóre banki będą chętniej ryzykować udzielanie kredytów osobom zatrudnionym na umowę cywilnoprawną, inne nie. Wszystko zależy od kalkulacji ryzyka.

M. R.: A osoby z niepełnosprawnościami ?

P. B.: Z punktu widzenia banku wygląda to tak – gdy paromilionowe środowisko osób z niepełnosprawnością zaczyna słusznie domagać się respektowania swoich praw i potrzeb związanych z dostępem do usług finansowych, to naturalną reakcją ze strony środowiska bankowego jest odpowiedzenie na potrzeby tej grupy klientów. Temu służą dyskusje, konsultacje z przedstawicielami środowiska – przykładem może być choćby współpraca Związku Banków Polskich z Integracją. Oczywiście nie da się wszystkiego zmienić od razu – nie zburzy się i nie postawi na nowo tysięcy placówek banków w całej Polsce. Ale wprowadza się udogodnienia: podjazdy, dostosowane strony, bankomaty z brajlem i wejściem na słuchawki, słowem nowe standardy. Tak samo w projektach architektonicznych nowo powstających placówek uwzględnia się potrzeby osób z niepełnosprawnością.

Źródło:
http://www.finansebezbarier.pl/wspolcze ... ostepnosc/

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz wrz 25, 2014 13:16 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Współczesna bankowość – zmiany, innowacje, dostępność
Autor: Mateusz Różański • Wrzesień 12, 2014

Sektor Bankowy to jedna z najszybciej rozwijających się branż. Nowe technologie, usługi i całe strategie zarządzania finansami dostosowywane są do stale zmieniających się potrzeb klientów. O to, jak zmieniła i zmienia się bankowość zapytaliśmy Dyrektora Zespołu Public Relations Związku Banków Polskich, doktora Przemysława Barbricha.

Mateusz Różański: Jak Pana zdaniem sektor bankowy zmieniał się na przestrzeni ostatnich lat? Co najbardziej wpłynęło na te zmiany?

Przemysław Barbrich: Bankowość to dziedzina, w której wszelkie nowinki, np. technologiczne, po sprawdzeniu, czy są bezpieczne dla klienta, są bardzo szybko wdrażane. Jeszcze kilka lat temu taką nowością były konta internetowe. Dziś mamy ponad 20 milionów takich kont, w tym aż 13 milionów z nich to konta aktywne. Wynikają z tego liczne udogodnienia, np. dla osób z niepełnosprawnością ruchową, dla których załatwienie sprawy w banku często wiązało się z trudnościami wynikającymi m.in. z barier architektonicznych. W tej chwili, jeśli ktoś ma dobre konto internetowe, to większość potrzebnych na co dzień operacji, możemy wykonać bez konieczności wychodzenia z domu. Nie mówimy tu tylko o prostych działaniach, jak przelew jednorazowy. Za pośrednictwem Internetu można dziś inwestować na giełdzie, dokonywać skomplikowanych operacji na różnego typu rynkach, kupować waluty etc. Na przestrzeni ostatnich lat bankowość zmieniła się w sposób diametralny i zmiany te cały czas następują. Zupełnie nie dawno na polskim rynku pojawiły się karty zbliżeniowe. Od tego czasu wydano już ponad 20 milionów takich kart. Przykładem może też być potężny rozwój bankowości mobilnej, czyli tej dostępnej za pomocą telefonu komórkowego. (Postęp jest naprawdę ogromny.

M.R.:Czy jest możliwe, że cały sektor bankowy przeniesie się do Internetu ?

P. B.: Nie sądzę, by tak się stało. Od lat przewiduje się przecież koniec tradycyjnej prasy papierowej, czy radia i całkowite przeniesienie ich do Internetu. Od lat się to zapowiada i od lat to nie następuje. Tak samo dzieje się w wypadku sektora bankowego. Dzięki prowadzonym przez nas badaniom rynku, wiemy, że nasi klienci lubią kontakt z pracownikami banków. Proste operacje – przelewy, opłaty, płacenie rachunków – ludzie, ze względu na oszczędność czasu, wolą wykonywać za pomocą Internetu. Ale, jeśli chodzi o bardziej skomplikowane usługi, np. wzięcie kredytu hipotecznego, wtedy klienci wolą porozmawiać z pracownikiem banku i omówić z nim szczegóły zawieranej przez siebie umowy.

M. R.: Jak banki śledzą zmiany w społeczeństwie i reagują na nowe potrzeby klientów?

P. B.: Dzięki rozwojowi informatyki i wykorzystaniu narzędzi matematycznych banki mogą jeszcze lepiej analizować potrzeby i możliwości swoich klientów Warto tu wspomnieć o działaniu takich instytucji funkcjonujących wokół sektora bankowego, jak Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor, Krajowa Izba rozliczeniowa czy Biuro Informacji kredytowej. Dzięki tej ostatniej mamy dostęp do wiedzy o wszystkich rachunkach prowadzonych przez polski system bankowy. W związku z tym żaden z klientów banku nie pozostaje osobą anonimową. Jeśli na przykład bank wie, że dana osoba ubiegająca się o kredyt ma stałe dochody, regularnie spłaca swoje należności to dużo łatwiej jest podjąć decyzję o przyznaniu kolejnego kredytu.

M. R.: A czy w związku z tym nie powinniśmy czuć się zagrożeni utratą prywatności i dostaniem się naszych danych w niepowołane ręce?

P. B.: Zdecydowanie nie, ponieważ wszystkie dane które przetwarzamy są chronione tajemnica bankowa . W środowisku bankowym do przestrzegania prawa, procedur, tajemnicy bankowej podchodzi się bardzo serio. Proszę spać spokojnie dane są należycie chronione i nikt poza bankowcami nie będzie miał do nich dostępu

M. R.: W dzisiejszych czasach coraz więcej osób pracuje na umowach cywilnoprawnych. Część z nich, np. wykonujący wolne zawody osiąga niezłe, choć nieregularne zarobki. Jak banki odpowiadają na ich specyficzne potrzeby? Czy ludzie zatrudnieni na tzw. umowach śmieciowych mogą liczyć na takie samo traktowanie, jak ci na etatach ?

P. B.: Polscy klienci mają szczęście. Nasz system bankowy obronną ręką przeszedł przez kryzys bez pomocy ze strony państwa. Nie stało by się tak, gdyby nie nasza konkurencyjność i umiejętność odpowiadania na różnorodne potrzeby klientów. Dotyczy to zarówno konkretnych usług, np. kont za zero, jak i ofert. Banki potrafią liczyć ryzyko i potencjalne zyski. Dlatego też dosyć szybko zorientowano się, że jest całkiem spora grupa osób, które pracują i zarabiają, ale nie są zatrudnione na etacie. Oczywiście to zależy od konkretnego banku. W jednym wystarczy okazać swój PIT i inny będzie stawiał na klientów osiągających stałe dochody. To wszystko zależy od przyjętych przez nie strategii. Niektóre banki będą chętniej ryzykować udzielanie kredytów osobom zatrudnionym na umowę cywilnoprawną, inne nie. Wszystko zależy od kalkulacji ryzyka.

M. R.: A osoby z niepełnosprawnościami ?

P. B.: Z punktu widzenia banku wygląda to tak – gdy paromilionowe środowisko osób z niepełnosprawnością zaczyna słusznie domagać się respektowania swoich praw i potrzeb związanych z dostępem do usług finansowych, to naturalną reakcją ze strony środowiska bankowego jest odpowiedzenie na potrzeby tej grupy klientów. Temu służą dyskusje, konsultacje z przedstawicielami środowiska – przykładem może być choćby współpraca Związku Banków Polskich z Integracją. Oczywiście nie da się wszystkiego zmienić od razu – nie zburzy się i nie postawi na nowo tysięcy placówek banków w całej Polsce. Ale wprowadza się udogodnienia: podjazdy, dostosowane strony, bankomaty z brajlem i wejściem na słuchawki, słowem nowe standardy. Tak samo w projektach architektonicznych nowo powstających placówek uwzględnia się potrzeby osób z niepełnosprawnością.

Źródło:
http://www.finansebezbarier.pl/wspolcze ... epnosc/Ewa Kopacz. Nowa premier a osoby z niepełnosprawnością
Autor: Beata Rędziak, Źródło: niepelnosprawni.pl, inf. własne

22 września 2014 r. w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość zaprzysiężenia Ewy Kopacz na stanowisko premiera i powołania nowej Rady Ministrów. Nowa premier była wcześniej m.in. ministrem zdrowia i Marszałkiem Sejmu. Problematyka niepełnosprawności nie jest jej więc obca.
Ewa Kopacz, desygnowana na premiera 15 września 2014 r., przedstawiła cztery dni później skład nowego rządu. W resortach szczególnie ważnych z punktu widzenia osób z niepełnosprawnością zmiany są niewielkie. Na stanowisku ministra pracy i polityki społecznej pozostał Władysław Kosiniak-Kamysz, nie ma także zmian w obsadzie stanowiska ministra zdrowia – Bartosz Arłukowicz zostaje w gabinecie nowej premier. Podobnie jest w Ministerstwie Edukacji Narodowej, które również pozostaje ze swoim szefem, Joanną Kluzik-Rostkowską, a także Ministerstwem Sportu i Turystyki, którym dalej zarządzał będzie Andrzej Biernat.
Zmienił się natomiast szef resortu administracji i cyfryzacji, istotnym choćby ze względu na forsowanie przepisów na rzecz dostępności serwisów internetowych dla osób z niepełnosprawnością. Po Rafale Trzaskowskim na czele resortu stanął Andrzej Halicki, ekonomista i przedsiębiorca, poseł na Sejm V, VI i VII kadencji. Z kolei stanowisko ministra infrastruktury i rozwoju przypadło w udziale Marii Wasiak, dotychczas członkini zarządu PKP. Zastąpiła na tym stanowisku Elżbietę Bieńkowską, która została unijną komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, przemysłu, przedsiębiorczości oraz małych i średnich przedsiębiorstw.

Przyszła premier ministrem zdrowia
Na naszym portalu w ostatnich latach wielokrotnie pisaliśmy o nowej premier Ewie Kopacz w kontekście jej działań w obszarze niepełnosprawności na różnych politycznych stanowiskach. Szczególnie istotne były one w latach 2007-2011, kiedy Ewa Kopacz zajmowała stanowisko ministra zdrowia. W lipcu 2009 prezydent Lech Kaczyński podpisał tzw. ustawę koszykową, zgodnie z którą minister zdrowia rozporządzeniem określał wykaz świadczeń opieki zdrowotnej częściowo lub całkowicie finansowanych ze środków publicznych. Według Ewy Kopacz przepisy te wprowadziły jasne reguły dostępu do świadczeń finansowanych w ramach ubezpieczeń.
- Mam nadzieję, że wprowadzenie koszyka pozwoli realnie skrócić czas oczekiwania na niektóre ze świadczeń medycznych, które dziś nie funkcjonują jak należy i nie są wystarczająco dostępne – mówiła wtedy.
Z kolei w 2008 r. Ewa Kopacz apelowała do parlamentarzystów, aby głosowali nawet wbrew dyscyplinie partyjnej za programem „Ratujmy polskie szpitale”, czyli słynnym planem „B”, który w jej opinii dawał szansę na kompleksową zmianę sytuacji w służbie zdrowia. Rząd przyjął ten program w 2009 r.; zakładał on pomoc rządu w przekształcaniu szpitali w spółki.

Sporne pompy insulinowe
Również w 2008 r. Jerzy Owsiak wywołał do odpowiedzi minister Kopacz, zarzucając jej brak konsekwencji w realizacji obietnic dotyczących finansowania zakupu pomp insulinowych.
- W maju tego roku pani minister Kopacz zapowiedziała z trybuny sejmowej, że Ministerstwo Zdrowia przejmie od naszej Fundacji prowadzenie programu zakupu pomp insulinowych dla dzieci. Do dziś resort zdrowia nie podjął żadnych kroków, musieliśmy dopraszać się spotkań na ten temat, z których zresztą nic nie wynikło. Dlatego odwieszamy realizację programu i zapraszamy do naszej Fundacji wszystkich rodziców dzieci chorych na cukrzycę. Będziemy nadal kupować sami pompy insulinowe – mówił szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Dwa lata później minister Kopacz na XII Konferencji Cukrzycy Typu I w Gdańsku zapowiedziała wprowadzenie do szpitali edukatorów, którzy pomagaliby dzieciom chorym na cukrzycę i ich rodzicom. Przypomniała wtedy, że w całej Polsce 1600 chorych dzieci ma pompy insulinowe, których zakup został sfinansowany przez NFZ w ramach programu „Leczenie cukrzycy z zastosowaniem pompy insulinowej”.

"Potrafię się bić"
W 2009 r. minister Kopacz zasłynęła swoją decyzją, by nie kupować szczepionek przeciwko świńskiej grypie, stojąc twardo na stanowisku, że Polska posiada wystarczającą ilość skutecznych leków na tego wirusa.
Dwukrotnie Ewa Kopacz została uznana za jedną z najbardziej wpływowych osób w polskiej ochronie zdrowia w rankingu "Pulsu Medycyny" i "Pulsu Farmacji". Minister zdrowia mówiła podczas uroczystej gali, że jej wpływy w ochronie zdrowia mogą przynieść efekty, jeżeli nie będzie "osamotniona w walce".
- Ja potrafię się o niektóre słuszne rzeczy bić i będę się biła, dopóki będę na Miodowej (siedzibie Ministerstwa Zdrowia - przyp. red.) – mówiła wtedy Ewa Kopacz.

Co z tym zaopatrzeniem?
Gdy była ministrem zdrowia, rozpoczęła się także próba doprowadzenia do zmian legislacyjnych w zakresie zasad zaopatrzenia w wyroby medyczne. W marcu 2011 r. minister zdrowia powołała Zespół do spraw opracowania założeń merytorycznych dla zmian legislacyjnych w zakresie zaopatrzenia w wyroby medyczne.
Idąc wstecz, w kwietniu 2008 r. odbyła się debata nad projektem rozporządzenia wypracowanego w Ministerstwie Zdrowia, regulującego zasady zaopatrzenia dla osób z niepełnosprawnością. Pacjenci i lekarze wnieśli wiele krytycznych uwag do proponowanych rozwiązań. W czerwcu 2009 r. projekt rozporządzenia utknął w NFZ, a w następnym miesiącu ogłoszono zupełnie nowe rozwiązania, jednak na skutek protestów pacjentów i lekarzy wycofano się z nich.
W sierpniu 2009 r. ministerstwo wróciło do punktu wyjścia, ogłaszając kopię starego rozporządzenia. Ostatecznie nowelizacja przepisów dotycząca zaopatrzenia w wyroby medyczne weszła w życie od tego roku.
W 2011 r. media informowały o Romanie Michaliku, chorym na chorobę Fabry’ego, który napisał pięć listów do minister Kopacz, na żaden nie dostając odpowiedzi. Chodziło o refundowanie leku pomagającego w tym schorzeniu, na co pacjenci czekali od 2005 r. Do dziś lek ten nie jest refundowany.

"Wyjdźcie z domu, czekamy na was"
Już jako Marszałek Sejmu Ewa Kopacz wielokrotnie angażowała się w działania związane z problematyką środowiska osób z niepełnosprawnością. W 2012 r., w Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych, podczas konferencji organizowanej przez Jarosława Dudę, pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych, pani marszałek spotkała się z niepełnosprawnymi sportowcami i artystami. Poprowadziła wtedy dyskusję na temat aktywnego życia osób z niepełnosprawnością, a jej gośćmi byli: Katarzyna Rogowiec, wielokrotna medalistka Zimowych Igrzysk Paraolimpijskich, poruszający się na wózku inwalidzkim dziennikarz Bartłomiej Skrzyński, a także piosenkarka Monika Kuszyńska.
7 grudnia 2012 r. Sejm przyjął uchwałę o przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu osób niepełnosprawnych. Marszałek Ewa Kopacz podkreślała przy tej okazji, że osoby z niepełnosprawnością muszą walczyć nie tylko z własną słabością, ale często również z uprzedzeniami dotyczącymi ich miejsca w społeczeństwie.
- Chcę was zapewnić, że z tymi uprzedzeniami będziemy walczyć wspólnie - mówiła.
Zwróciła uwagę, że osoby z niepełnosprawnością wciąż muszą pokonywać w życiu codziennym wiele barier. Podkreśliła, że barierami są nie tylko wysokie krawężniki, bariery są również w naszych głowach, także w głowach samych osób z niepełnosprawnością, które nie wierzą w swoje możliwości i same wycofują się z życia społecznego.
- Wyjdźcie z domu, czekamy na was - zaapelowała marszałek Sejmu.

Lady D, czyli przesłanie
W ubiegłym roku marszałek Ewa Kopacz w Sali Kolumnowej Sejmu wręczała dyplomy laureatkom plebiscytu „Lady D”. Konkurs, zainicjowany przez europosła Marka Plurę, nosi imię senator Krystyny Bochenek. To honorowe wyróżnienie co roku otrzymują kobiety z niepełnosprawnością, które poprzez swoje działania istotnie wpływają na różne dziedziny życia społecznego.
- Najważniejsze jest to przesłanie, które, drogie panie, niesiecie światu: odwaga, siła i zwycięstwo nad własnymi słabościami, lękami czy ułomnościami nie zależy od urody i fizycznej sprawności, lecz zależy od nas samych – powiedziała wówczas marszałek Kopacz. Rok wcześniej objęła ten plebiscyt swoim patronatem.
Znana jest również opinia Ewy Kopacz nt. nieprzychylnych wypowiedzi pod adresem paraolimpijczyków.
- Oburzyły mnie wypowiedzi pod adresem naszych niepełnosprawnych sportowców po zakończeniu Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie - mówiła Kopacz na konferencji prasowej w Sejmie. - Nikt z nas nie zasługuje na takie słowa, a szczególnie nasi niepełnosprawni sportowcy. Jak wszyscy wiemy, sport to walka również z własnymi słabościami i nikt nie wie lepiej od tych ludzi, ile ich to kosztowało wysiłku i determinacji, aby w tych igrzyskach brać udział i jeszcze zwyciężać – mówiła w 2012 r. - To jest miejsce, gdzie mogą być podejmowani zawsze (Sejm – przyp. red.) - dodała.
Jednak, jak podawały media, pani marszałek nie skonkretyzowała wtedy, czyje dokładnie wypowiedzi wywołały jej sprzeciw.

Pani marszałek i rodzice
W tym samym roku rozpoczęły się przed Sejmem protesty rodziców dzieci z niepełnosprawnością, wtedy nie udało im się spotkać z marszałek Sejmu, choć mieli taki zamiar. Rok później, podczas otwarcia konferencji „Sytuacja rodzin dzieci z niepełnosprawnością”, Ewa Kopacz mówiła do nich:
- Dzisiaj z pełną odpowiedzialnością wszystkich tych, którzy opiekują się niepełnosprawnymi w swoich rodzinach, nazwę cichymi bohaterami. Dlaczego cichymi? Bo Wy o tym nie mówicie, nie pokazujecie swojej roli. Każdego dnia, każdej minuty robicie coś, co płynie z Waszego serca. Opiekujecie się swoimi podopiecznymi dlatego, że ich kochacie w sposób szczególny, wyjątkowy.
Protesty rodziców dzieci z niepełnosprawnością przybrały na sile i miały swoje apogeum w tym roku, kończąc się strajkiem okupacyjnym na sejmowych korytarzach. Rodzice domagali się m.in. podwyższenia świadczeń z racji opieki nad swoimi dziećmi z niepełnosprawnością. Wtedy też rodzice zarzucali premierowi Donaldowi Tuskowi i marszałek Sejmu Ewie Kopacz niedotrzymanie obietnic związanych ze zmianą systemu wsparcia.

Krótka ścieżka poselska
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz i minister pracy na konferencji prasowej po zakończeniu Konwentu Seniorów zadeklarowali zajęcie się projektem ustawy przywracającej świadczenia pielęgnacyjne dla ok. 140 tys. osób, które straciły je w lipcu ubiegłego roku – co wynikało z realizacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Marszałek Kopacz mówiła wtedy, że projekt ten musi być zweryfikowany, a gdy już trafi do Sejmu, "być może, jeśli będzie trzeba, będzie procedowany tzw. krótką ścieżką poselską".
- Myślę, że możemy spodziewać się szybkiego rozwiązania tego problemu – mówiła wtedy Kopacz.
Wskutek silnych protestów rodziców i rozmów z rządem nowelizacja przepisów weszła w życie częściowo od 1 maja br. – podniesiono wysokość świadczenia pielęgnacyjnego dla rodziców dzieci z niepełnosprawnością do 1000 zł. Od 1 stycznia przyszłego roku ma ono wynosić 1200 zł, a od 2016 r. 1300 zł.
Rząd Ewy Kopacz został zaprzysiężony w poniedziałek 22 września 2014 r., a 1 października br. nowa szefowa Rady Ministrów wygłosi w Sejmie exposé.

Data opublikowania dokumentu: 2014-09-22, 12.09
Źródło:
http://niepelnosprawni.pl/ledge/x/190664

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 25, 2014 13:16 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 233 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL