Portal - Informator Obywatelski Osób Niewidomych

www.defacto.org.pl
Teraz jest Cz mar 28, 2024 06:30

Strefa czasowa: UTC




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 888 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt sie 16, 2019 08:37 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 08.08.2019
Autor: Mateusz Różański

Ustawa wprowadzająca nowe świadczenie – tzw. 500 plus dla osób z niepełnosprawnością oczekuje na podpis prezydenta. Budzi jednak gorące dyskusje już od pierwszego momentu jej zapowiedzi przez premiera Mateusza Morawieckiego w maju tego roku. O ocenę aktualnego kształtu ustawy zapytaliśmy czterech ekspertów, zajmujących się tematyką niepełnosprawności: dra Krzysztofa Kurowskiego, dra Rafała Bakalarczyka, dr Agnieszkę Dudzińską i prawnika Aleksandra Janiaka.

Obecny kształt ustawy

Sejm i Senat zatwierdzili, że 500 plus ma być przyznawane osobom, posiadającym jedno z wymienionych w ustawie orzeczeń:
o całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji,
o niezdolności do samodzielnej egzystencji,
o całkowitej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym i samodzielnej egzystencji,
albo o całkowitej niezdolności do służby i samodzielnej egzystencji.

Świadczenie może być wypłacone w pełnej kwocie do 500 złotych miesięcznie, przy czym łączna kwota tego świadczenia i świadczeń finansowanych ze środków publicznych nie może przekroczyć 1600 złotych. W związku z tym osoby, które pobierają w chwili obecnej świadczenia nieznacznie przekraczające wysokość renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy (obecnie wynosi ona 1100 zł), będą również miały możliwość ubiegać się o przyznanie świadczenia uzupełniającego. W wypadku przekroczenia tego limitu, do którego nie wliczają się m.in. ewentualne dochody z pracy, zasiłek pielęgnacyjny, alimenty czy renta rodzinna można będzie ubiegać się o świadczenie niższe o kwotę przekroczenia limitu – według zasady „złotówka za złotówkę”.
Na szczegółowe pytania dotyczące tego świadczenia odpowiedział naszemu portalowi pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Krzysztof Michałkiewicz. Co na ten temat sądzą eksperci zajmujący się tematyką niepełnosprawności?

Cieszy i martwi

- Cieszy wyodrębnienie świadczenia dla osób potrzebujących intensywnego wsparcia – komentuje obecny kształt ustawy doktor Krzysztof Kurowski, prawnik i przewodniczący Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami (PFON). – Nie wyodrębnienie tej grupy było dużym problemem – dodaje.
Dr Kurowski podkreśla także, że oprócz świadczenia niezbędne jest także zapewnianie odpowiednich socjalnych usług dla tej grupy.
- Cieszy też nie uwzględnianie dochodów z pracy przy przyznaniu świadczenia. Natomiast negatywnie należy ocenić limit 1600 zł z świadczeń. Świadczenie 500 plus docelowo powinno być niezależne od innych świadczeń – podkreśla i negatywnie ocenia również inny aspekt ustawy. – Martwi natomiast pogłębienie orzekania od strony negatywnej. Jest to wprost sprzeczne z rekomendacjami Komitetu Praw Osób z Niepełnosprawnościami dla Polski. Niezrozumiałe jest całkowite pominięcie rekomendacji Komitetu, a przecież zgodnie z nimi można było użyć terminu osoby z potrzebą całodobowego wsparcia – zauważa doktor Kurowski.

Trudno uznać za satysfakcjonującą

W podobnym duchu wypowiada się doktor nauk społecznych z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, Rafał Bakalarczyk.
- Projekt niesie ewidentne korzyści dla przynajmniej całkiem sporej części osób, które tego potrzebują, ale w obecnym kształcie te nowe ramy prawne trudno uznać za satysfakcjonujące – podkreśla dr Bakalarczyk.
Wśród kwestii problematycznych naukowiec wymienia: obecność kryterium dochodowego i jego niską wysokość, która jest bliska minimum socjalnemu; brak mechanizmu waloryzacji progu dochodowego ani samego świadczenia oraz konieczność posiadania odpowiednich zapisów w orzeczeniu, należącym do osoby starającej się o wsparcie.
- Ich brak może sprawiać, że nie wszystkie osoby znacznie niepełnosprawne - a więc potencjalnie posiadające znaczne koszty i bariery do przełamania w związku z niepełnosprawnością - mają gwarancję, że załapią się na nowe wsparcie – zauważa.
Zarówno dr Bakalarczyk, jak i dr Kurowski krytykują nazewnictwo nowej ustawy, zwłaszcza określenie „niezdolności do samodzielnej egzystencji”, które – według badaczy – nie jest zgodne z językiem oraz stojącą za nim filozofią Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych.

Wsparcie dla najbardziej potrzebujących

Pozytywnie – choć niebezkrytycznie o ostatecznym kształcie ustawy wypowiada się dr Agnieszka Dudzińska, socjolożka z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk i Uniwersytetu Warszawskiego, a prywatnie mama syna z zespołem Downa.
- Ustawa odpowiada na bardzo ważny problem części osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji - problem bardzo niskich dochodów – zauważa doktor Dudzińska. – Wszak żądanie 500 zł „żywej gotówki” było też głównym postulatem protestujących w Sejmie w 2018 roku osób z niepełnosprawnościami i ich rodziców. Ponadto określenie limitu na poziomie indywidualnym, a nie gospodarstwa domowego, wskazuje na podmiotowe zaadresowanie tych środków, co uważam za trafne rozwiązanie – dodaje socjolożka.
Dr Dudzińska wskazuje także, że rząd przeznaczy na wypłaty nowego świadczenia ponad 4 mld złotych rocznie. Dla porównania cały budżet PFRON wynosi ok. 5 mld.
- To pokazuje skalę porównawczą tego wsparcia – zwraca uwagę badaczka, która jako pozytywny element ustawy wymienia też mechanizm „złotówka za złotówkę”.

Błąd Senatu

- Senat poszerza grupę beneficjentów, pozwalając korzystać ze zmniejszonego świadczenia przy niewielkim (do 500 zł) przekroczeniu limitu 1100 zł – tłumaczy dr Dudzińska.
Jednocześnie wskazuje na błąd jaki jej zdaniem popełniono podczas prac nad ustawą.
- Przy ustalaniu limitu po poprawkach Senatu popełniono pewien błąd pochopnie rezygnując z określenia limitu jako kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, powiększonej o wysokość świadczenia uzupełniającego, na rzecz konkretnej kwoty 1600 zł. Odpowiada ona co prawda obecnej wartości sumy obu świadczeń, ale w marcu każdego roku następuje waloryzacja świadczeń i wówczas osoby uprawnione będą automatycznie wypadać coraz bardziej powyżej tego limitu. Skutkiem będzie coroczne zmniejszenie świadczenia z kwoty 500 zł do kwot po kilkadziesiąt złotych rocznie niższych – objaśnia Agnieszka Dudzińska.
Zmianę tego zapisu socjolożka uważa za jedną z pierwszych rzeczy, którą powinien zająć się rząd po jesiennych wyborach parlamentarnych.
- Osoby niesamodzielne i ich opiekunowie będą domagać się takiej obietnicy od wszystkich komitetów wyborczych – przewiduje.

Dla pracujących – niekoniecznie

Agnieszka Dudzińska nie kryje, że do ustawy w jej obecnym kształcie ma też dość poważne uwagi.
- Od początku moim głównym zastrzeżeniem było wyłączenie dochodów z pracy z limitu dochodów uprawniających do świadczenia uzupełniającego. Dla postronnych obserwatorów jest w ogóle niepojęte, jak osoba zdolna do wykonywania pracy może być zakwalifikowana jako „niezdolna do samodzielnej egzystencji” – mówi dr Dudzińska. – Dla mnie wyłączenie dochodów z pracy zaprzecza celowi ustawy, sformułowanemu w art. 1 ust. 2 - a jest nim „dodatkowe wsparcie dochodowe” tych osób. To uzasadnia zresztą nałożenie limitu dochodów. Świadczenie powinno być zatem przyznawane tylko najuboższym osobom niezdolnym do samodzielnej egzystencji. Przynajmniej na początku – dodaje socjolożka i wskazuje, że tego typu paradoksy wynikają z kształtu systemu orzeczniczego. – Niestety, mamy bardzo ogólnikowe orzecznictwo, pozbawione standardów rzetelnej oceny funkcjonalnej – stwierdza.

Wymiar polityczny

Osobną kwestią przez nią podkreślaną jest polityczny wymiar stworzenia nowego świadczenia.
- Można niestety przypuszczać, że uchwalenie tuż przed wyborami parlamentarnymi ustawy o kolejnym 500+ jest elementem budowania wizerunku rządu opiekuńczego wobec najsłabszych. Przypuszczam, że ta doraźna potrzeba polityczna mogła wstrzymać długo oczekiwaną i już szczegółowo przygotowaną reformę orzekania – tłumaczy dr Dudzińska.
Wskazuje również, że „siła rażenia” nowego świadczenia jest osłabiona niedawnym wprowadzeniem dwóch bezlimitowych świadczeń dla innych grup: świadczenia 500+ na pierwsze dziecko oraz 13. emerytury.

Lepsze 500 zł niż nic…

- Z jednej strony 500 plus to lepiej niż nic, ale z drugiej strony na przykład takim osobom jak ja niewiele to pomoże – mówi Aleksander Janiak, prawnik i działacz społeczny, sam będący osobą z rdzeniowym zanikiem mięśni. – Jeśli przyjrzymy się kosztom życia, generowanym przez niepełnosprawność, to te pieniądze są tzw. plastrem na otwartą ranę.
Zdaniem Aleksandra Janiaka bardziej potrzebne niż wsparcie finansowe są konkretne usługi, odpowiadające potrzebom konkretnych osób z niepełnosprawnością:
- Osoby niewidome potrzebują bardziej przewodnika, który pomoże im poruszać się po ulicach. Głusi więcej skorzystaliby na powszechniejszych usługach tłumacza języka migowego, a osoby z niepełnosprawnością ruchową z usług asystentów osobistych – twierdzi.

Co ze wsparciem aktywności?

- Mam starzejących się rodziców, którzy nie są w stanie mi pomagać tak, jak kiedyś – przyznaje Aleksander Janiak. – A potrzebuję wsparcia w najbardziej codziennych czynnościach. Z drugiej strony skończyłem studia, mam pracę, jestem aktywny. Jednak co będzie, gdy nie będę mógł liczyć na pomoc rodziny? Wtedy czeka mnie z dużym prawdopodobieństwem przeprowadzka do zamkniętej instytucji. I jak przed tym ma mnie uchronić przelew co miesiąc w wysokości 500 złotych? – pyta. – Czy nie lepiej te pieniądze byłoby zainwestować w systemowe wsparcie - choćby w asystentów, dzięki którym osoby takie jak ja mogłyby podjąć lub kontynuować pracę?
Według prawnika zawsze lepiej jest wspierać ludzką aktywność, niż dawać kolejne, niskie świadczenia.
- Muszę oczywiście zaznaczyć, że jest spora grupa osób, dla których te 500 złotych będzie realną pomocą - są to przede wszystkim osoby, które nie mogą z różnych przyczyn pracować. Jednak nie rozwiąże to problemów osób, które są lub chciałyby być aktywne - a na wspieraniu takich powinno rządowi najbardziej zależeć. Bo przecież to my płacimy podatki, składki etc. Tymczasem osób z niepełnosprawnością, które pracują - w porównaniu z resztą Europy - jest bardzo mało. Ja skupiłbym się na tym, jak zasypać tę różnicę – wyjaśnia Aleksander Janiak.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 16, 2019 08:37 


Góra
  
 
PostNapisane: Pt sie 16, 2019 08:39 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna 2019-07-25
autor: Artur Radwan, oprac.: GR

Liczba osób z niepełnosprawnością zatrudnionych w urzędach rośnie, ale wciąż zbyt powoli. Przeszkodą są nie tylko bariery architektoniczne, ale też brak zainteresowania z obu stron – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Z ostatniego raportu o stanie służby cywilnej wynika, że w 2018 r. w administracji rządowej zatrudnionych było 5363 osób z orzeczoną niepełnosprawnością, tj. 4,4 proc. całego korpusu. W porównaniu do poprzedniego roku to wzrost o 726 osób i o 0,5 pkt proc.
Tylko w 250 urzędach było zatrudnionych co najmniej 6 proc. członków korpusu służby cywilnej z niepełnosprawnością, więc nie musiały one dokonywać wpłat na rzecz PFRON. W całej administracji rządowej jest około 1,9 tys. urzędów.
Sytuacji nie poprawiła obowiązująca od 26 listopada 2011 r. nowelizacja ustawy o służbie cywilnej (t.j. Dz.U z 2018 r. poz. 1559). Daje ona pierwszeństwo w zatrudnieniu osobie niepełnosprawnej. Warunek – musi się ona znaleźć w gronie pięciu najlepszych kandydatów. Podobne regulacje dotyczą pracowników samorządowych.
Złą sytuację potwierdza raport Najwyższej Izby Kontroli. W siedmiu z 21 jednostek administracji publicznej kontrolerzy ujawnili naruszenia przepisów ustaw o służbie cywilnej i o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1282), w tym w trzech jednostkach przepisów dotyczących pierwszeństwa w zatrudnieniu osób niepełnosprawnych. NIK wskazuje też, że w ogłoszeniach o naborze podawano nierzetelne informacje mogące wpływać na liczbę aplikujących niepełnosprawnych.
Przeszkodą w zatrudnianiu jest nieprzestrzeganie procedur, ale też architektura. Według NIK w urzędach wciąż są bariery, uniemożliwiające lub utrudniające niepełnosprawnym swobodne korzystanie z tych obiektów. Spośród 79 skontrolowanych budynków tylko 21 było całkowicie dostosowanych dla niepełnosprawnych. Z raportu wynika też, że w czterech jednostkach administracji rządowej nie podejmowano żadnych działań mających na celu dostosowanie siedzib do tych potrzeb.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz sie 29, 2019 14:15 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Te pieniądze miały dotrzeć do ludzi przed wyborami. W wielu przypadkach to się nie uda
Źródło: innpoland.pl 27.08.2019
Katarzyna Florencka

PiS-owi ogromnie zależało na tym, żeby 500+ dla osób niesamodzielnych było wypłacone jeszcze przed wyborami. Ponad 600 tys. osób nie ma jednak orzeczenia niezbędnego do otrzymania pieniędzy. Powinni się zgłosić po nie do ZUS. Ale ZUS... nie zatrudnia wystarczająco dużo lekarzy.
Projekt przeszedł drogę legislacyjną w ekspresowym tempie - wszystko po to, żeby PiS mógł wypłacić pieniądze jeszcze przed wyborami.
Niestety, w swoim entuzjazmie rządzący nie przewidzieli jednego. Aby uzyskać świadczenie, trzeba posiadać specjalne orzeczenie o całkowitej niezdolności do samodzielnej egzystencji. Nie ma go ponad 600 tys. osób uprawnionych do zdobycia nowego 500 Plus.

Nie ma lekarzy
Tymczasem, jak pisze "Gazeta Wyborcza", ZUS nie zatrudnia odpowiedniej liczby lekarzy do wydania oświadczeń wszystkim zainteresowanym.
O problemie tym ZUS informował w toku prac parlamentarnych. - Liczyło się tylko to, aby przed wyborami ogłosić, że będą kolejne pieniądze do odebrania. A że będzie problem z ich wypłatą, bo nie wiadomo, komu dokładnie się będą należeć, to już nikogo w rządzie nie interesowało - mówi informator "Wyborczej".
ZUS zapewnia przy tym, że nawet jeśli orzeczenie zostanie wydane dopiero w styczniu, osoba uprawniona otrzyma po prostu wyrównanie za miesiące opóźnienia. Nie liczy się bowiem data wystawienia orzeczenia, ale informacja, od kiedy dana osoba jest niesamodzielna.

Nie było bankructwa państwa

Iwona Hartwich, która rok temu przez 40 dni protestowała w Sejmie, w rozmowie z naTemat.pl stwierdziła, że "500+ dla niepełnosprawnych" to policzek dla opiekunów osób niepełnosprawnych, którzy walczyli o te pieniądze w zeszłym roku.
Jak przypomniała, rok temu argumentem rządu, usprawiedliwiającym decyzję o nieprzyznaniu niepełnosprawnym dodatkowych świadczeń, było „bankructwo państwa”. Tymczasem chwilę po zakończeniu protestu 80 mld zł trafiło na program 500 plus.

Jak uzyskać 500 plus dla osób niepełnosprawnych

Od 1 października będzie można złożyć w ZUS wniosek o świadczenie uzupełniające dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji. O świadczenia, których koszt wprowadzenia wyniesie około 4,5 mld zł, będą mogły ubiegać się osoby, które ukończyły 18. rok życia oraz mają orzeczenie o całkowitej niezdolności do samodzielnej egzystencji.
Ustawa zakłada wypłacanie 500+ osobom niepełnosprawnym, których miesięczny dochód nie przekracza 1100 złotych brutto, czyli 925 zł na rękę. Będzie ono przysługiwało też osobom w wieku powyżej 75 lat, przy tym samym kryterium dochodowym.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz sie 29, 2019 14:17 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Naukowcy przywracają dobre imię audiobookom. Nasz mózg nie dostrzega różnicy między książką czytaną i słuchaną
Źródło: spidersweb.pl 27.08.2019
Marcin Połowianiuk

Nareszcie mamy na to badania. Naukowcy stwierdzili, że słuchanie audiobooków nie różni się co do zasady od czytania książek. Co więcej, oba warianty można stosować zamiennie, a nasz mózg nie będzie protestował.
Debata o wyższości książek nad audiobookami powraca regularnie, a czytelnicy książek zaskakująco często dyskredytują audiobooki. Przeciwnicy audiobooków twierdzą, że słuchania nie można traktować na równi z czytaniem. Przesłuchana książka nie liczy się tak samo, jak ta przeczytana.
Za każdym razem gdy czytam takie słowa, fundamentalnie się z nimi nie zgadzam. Jako osoba, która więcej słucha niż czyta, mam zupełnie inne doświadczenia w tym temacie. Nie widzę różnicy między audiobookami a książkami, a co więcej, zdarza mi się pochłaniać jedną książkę na oba sposoby równolegle.

Naukowcy przywracają dobre imię audiobookom.

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley postanowili sprawdzić, jak ludzki mózg reaguje na czytanie książki i słuchanie audiobooków. W tym celu skanowali i analizowali korę mózgową i badali, w jaki sposób mózg przetwarza każde przesłuchane i przeczytane słowo.
Historia stymulowała te same obszary poznawcze i emocjonalne w mózgu, niezależnie od medium. Osoby nieprzekonane mogą podważać badania z uwagi na fakt, że wzięło w nich udział tylko dziewięć osób. Metodologia jest jednak kosztowna i czasochłonna, a naukowcy twierdzą, że pozyskane wyniki są jednoznaczne.

Nie mam wątpliwości, że audiobooki powinny być traktowane na równi z książkami.

Od kilku lat naprzemiennie słucham audiobooków i czytam książki. Jeszcze w ubiegłym roku na pięć przeczytanych książek przypadał mniej więcej jeden audiobook. Słuchałem ich kiedy wykonywałem czynności domowe niewymagające zaangażowania umysłowego, czyli np. przy sprzątaniu, odkurzaniu, koszeniu trawnika, itd.
Od momentu narodzin mojej córki praktycznie w całości przerzuciłem się z książek na audiobooki. Nie mam czasu na czytanie, ale słucham więcej niż kiedykolwiek, głównie na spacerach. Zauważam też tendencję do ciągłego przyspieszania tempa. Obecnie najlepiej słucha mi się w tempie x1,5, a czuję, że to jeszcze nie koniec. Dużo zależy jednak od książki i od lektora.
Nie widzę żadnej, ale to absolutnie żadnej różnicy pomiędzy przyswajaniem treści z książki a audiobooka. Jedyną wadą audiobooka jest fakt, że trudniej w nim wrócić do jednego konkretnego fragmentu w książce. Jestem wzrokowcem, więc znalezienie konkretnego zdania w książce nie jest problemem, podczas gdy w audiobooku bywa niemożliwe.
Zupełnie nie kupuję stwierdzenia, że przy audiobooku można zbyt łatwo odpłynąć myślami. To nie jest zarzut do formy, a do odbiorcy, bo równie dobrze można nie skupiać się na czytanym tekście. Obie formy wymagają skupienia na treści.

Zaczynam rozumieć, dlaczego niektóre osoby odbijają się od audiobooków.

Dla wielu osób audiobooki kojarzą się z samochodem. Długie trasy za kółkiem to teoretycznie idealny moment na słuchanie książek, ale w praktyce bywa z tym różnie. Osobiście nie umiem skupić się na audiobooku w aucie na dłużej niż jakąś godzinę. Są osoby, które odpływają myślami po kilkunastu minutach, ale są też takie, które mogą słuchać audiobooka przez kilka godzin trasy.
Tu dochodzimy do sedna. Wyniki badań naukowców są niepodważalne, a więc człowiek w czasie skupienia tak samo absorbuje treść czytaną i słuchaną. Kluczowe jest jednak stwierdzenie o skupieniu. Z moich doświadczeń wynika że problem leży nie w samym medium, a właśnie w sytuacji, w której chcemy słuchać książki.
Audiobooka można słuchać wszędzie, ale nie wszędzie warto. Dla mnie koronnym przykładem jest wspomniana jazda autem, kiedy nie umiem skupić się na audiobooku. Ale czy umiałbym na książce? Nie wiem, bo wymagałoby to autonomicznego samochodu.

Drugim problemem audiobooków są lektorzy.

Zrobiłem krótką ankietę wśród znajomych i zauważyłem, że sporo osób odbija się od audiobooków z uwagi na lektora. Lektorzy czytający fikcję często mają tendencję do nadmiernego aktorstwa, które w ich mniemaniu ma budować klimat, ale w rzeczywistości psuje odbiór książki. Nie do każdej książki pasuje nadmierne aktorstwo, a w wielu najlepiej sprawdza się „przezroczysty” lektor. Jeśli aktorstwo, to najlepiej w słuchowiskach.
Tak czy inaczej, warto znaleźć swój moment na audiobooki. U jednej osoby będzie to auto, u innej autobus, u kolejnej spacer, a u następnej wyłącznie zmywanie naczyń. Nie dowiesz się tego, jeśli nie sprawdzisz samego siebie. A warto. Znalezienie sposobu na audiobooki pozwoli przyswajać książki w sytuacjach, kiedy czytanie jest niemożliwe. Warto, szczególnie, jeśli alternatywą jest całkowita strata czasu.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 06, 2019 11:34 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Osoba niewidoma z psem asystującym. Czy może wejść z nim do restauracji?
Źródło: prawo.gazetaprawna.pl 31.08.2019
Bartosz Michalski

Wielu restauratorów wciąż z obawą przygląda się klientom, którzy chcą wejść do lokalu z psem. Powody mogą być różne (np. strach przed karami nałożonymi przez sanepid, możliwością ewentualnych zanieczyszczeń, ryzykiem zaatakowania dzieci, które przebywają w restauracji). Sprzeciw właściciela może być uzasadniony w przypadku osób pełnosprawnych. Czy może on jednak odmówić wejścia z psem asystującym osobie niewidomej? Sprawdźmy co w tej kwestii mówią przepisy.
Głośna była jakiś czas temu sprawa, gdy jedna z warszawskich restauracji odmówiła wstępu trzem osobom niewidomym (dwie korzystały z pomocy psów asystujących). Twierdzili, że nie wpuszczono ich do lokalu, argumentując, że w środku są dzieci i jest ryzyko, że psy mogą je pogryźć. Zaproponowano miejsce na patio, co ze względu na zły stan pogody nie było dla nich satysfakcjonujące. Sprawa trafiła do sądu, jednak oddalił on powództwo. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że niewidomym nie odmówiono wstępu do restauracji i skorzystania z oferty, gdyż zaproponowano im właśnie miejsce na osłoniętym patio. Okolicznością łagodzącą był fakt, że powodowie nie mieli rezerwacji, a w lokalu nie było wolnego dużego stolika.
Nie podlega dyskusji, że restaurator nie może zakazać wstępu do lokalu czworonogowi towarzyszącemu osobie niewidomej. Osoba niepełnosprawna z psem asystującym ma prawo wstępu do budynków użyteczności publicznej, tj. m.in. restauracji, kawiarni, hotelu czy na teren kąpieliska. Stanowi o tym art. 59a ustawy z 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 594 ze zm.). Wskazuje on, że obecność psa asystującego musi zostać przewidziana przez restauratora w procedurach sanitarnych (z zakresu dobrej praktyki higienicznej oraz przy wdrażaniu i stosowaniu zasad systemu HACCP). Jeżeli zatem restauracja, organizując pracę na zapleczu uwzględniła tę kwestię – niezasadne są zatem obawy o ewentualne sankcje ze strony sanepidu.
Ponadto w art. 20a ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 127, poz. 721 ze zm.) ustawodawca wskazał, że osoba niepełnosprawna wraz z psem asystującym ma prawo wstępu do obiektów użyteczności publicznej, w szczególności do budynków przeznaczonych na potrzeby obsługi bankowej, handlu, gastronomii.
Czy każdy czworonóg towarzyszący osobie niewidomej będzie miał status psa asystującego i korzystał z powyższych uprawnień wstępu do budynków użyteczności publicznej? Nie. Powyższa ustawa definiuje go jako odpowiednio wyszkolonego i specjalnie oznaczonego psa, w szczególności psa przewodnika osoby niewidomej lub niedowidzącej oraz psa asystenta osoby niepełnosprawnej ruchowo, który ułatwia osobie niepełnosprawnej aktywne uczestnictwo w życiu społecznym. Ponadto jego status musi być potwierdzony certyfikatem wydanym na podstawie rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 1 kwietnia 2010 r. w sprawie wydawania certyfikatów potwierdzających status psa asystującego (Dz.U. 2010 nr 64 poz. 399).Czy pies musi mieć kaganiec? Ustawa wprost wskazuje, że osoba niepełnosprawna nie jest zobowiązana do zakładania psu asystującemu kagańca oraz prowadzenia go na smyczy. Ale nie jest ona zwolniona z odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez psa asystującego.
Warunkiem skorzystania przez osobę niepełnosprawną z omawianego uprawnienia jest konieczność posiadania certyfikatu, który potwierdza status psa asystującego, oraz zaświadczenia o wykonaniu wymaganych szczepień weterynaryjnych. Ponadto pies powinien być wyposażony w uprząż. Tego restaurator może się domagać od osoby niewidomej.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 06, 2019 11:37 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Prowadnica nie prowadzi niewidomych. "Wszyscy idą prosto, a my slalomem
Źródło: tvn24.pl 04.09.2019

- Ktoś, kto to zrobił, chyba nie wiedział komu i jak to ma służyć – twierdzi Polski Związek Niewidomych.

Targówek. Przystanek na skrzyżowaniu Gorzykowskiej i Handlowej, a na nim biała linia – prowadnica, mająca wskazywać drogę osobom niewidomym. Ta jednak zamiast pomagać, utrudnia i prowadzi wprost na kosz na śmieci. Z niewiadomych przyczyn nie tworzy linii prostej - skręca w prawo, by po kilku metrach skręcić w lewo.

"Zostały popełnione karygodne błędy"

- Na pewno jesteśmy za tym, żeby budować prowadnice i udogodnienia i żeby te inwestycje spełniały standardy dostępności dla niewidomych – mówi Małgorzata Pacholec z Polskiego Związku Niewidomych, która sama wykorzystuje udogodnienia dla osób niewidzących.
Stwierdza jednak, że w tym przypadku "zostały popełnione karygodne błędy". – Mówi się, że inwestycja jest nieskończona, ale ludzie widzą, że prowadnice prowadzą do betonowego kosza. Druga sprawa, to wytyczenie ścieżki koło trawnika – wyjaśnia.
Osoby niewidome nie poruszają się po prowadnicy. To element przeznaczony dla laski. - Ja idę, a laska płynie po prowadnicy – informuje Pacholec. I mówi, że sytuacja, w której osoba niewidoma kieruje się na przystanek nie stanowi problemu. Ten zaczyna się przy poruszaniu się w drugą stronę. - Jeżeli idę w odwrotnym kierunku, mam iść po trawniku? – pyta.
Jak mówi, Zarząd Dróg miejskich miał konsultować tę inwestycję ze stowarzyszeniami osób niewidzących. – Do nas jednak nikt się nie zwrócił – podaje i irytuje się. - Wszyscy idą prosto, a my musimy poruszać się slalomem. Nie rozumiem tego - podsumowuje.

"Możliwe są jeszcze poprawki"

Tymczasem - jak podaje Zarząd Dróg Miejskich - przystanek na Targówku to wciąż plac budowy i prace nie zostały jeszcze odebrane.
"Nie ma tam elementów, które znajdą się docelowo na przystanku – słupka z rozkładem czy ławek" - informuje mailowo Mikołaj Pieńkoś z wydziału prasowego ZDM. Dodaje jednak, że możliwe są jeszcze poprawki pasa prowadzącego dla osób niewidomych.


"W pierwotnym projekcie nie omijał on drzewa, jednak aby nie trzeba go było wycinać wprowadzono korekty. Możliwe, że pas prowadzący uda się lepiej dostosować do nowego przebiegu chodnika – jeżeli tak, zobowiążemy wykonawcę do poprawek" - dodaje przedstawiciel ZDM. Wyjaśnia też, że linia prowadząca musi omijać wszystkie przeszkody i prowadzić osobę niewidomą możliwie dalej od krawędzi jezdni.
Z tym nie zgadza się jednak dyrektor PZN. - Jak wytycza się dojście z punktu A do punktu B, to najlepiej żeby to była linia prosta. Im mniej zakrętów, tym łatwiej - kontrargumentuje.
Zgodnie z umową budowa ma zakończyć się 30 września.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt wrz 06, 2019 11:38 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 05.09.2019
Mateusz Różański

W uzdrowisku Nałęczów, w woj. lubelskim, osoby z niepełnosprawnością będą mogły przygotować się do powrotu do aktywnego życia. W tej cichej i spokojnej okolicy będą miały okazję skorzystać nie tylko z dobrodziejstw natury, leczniczych wód mineralnych oraz czystego powietrza o dużej jonizacji, ale też od nowa zaplanować swoją zawodową przyszłość.
Choroba czy wypadek skutkujący niepełnosprawnością mogą zmienić nasze życie o 180 stopni. Do niedawna sprawni i samodzielni, wypadamy z życiowych ról, a nierzadko również z rynku pracy. Z aktywnego obywatela stajemy się biorcami świadczeń, stałymi pacjentami placówek ochrony zdrowia, a nierzadko też klientami pomocy społecznej. Ten stan rzeczy możemy zmienić podczas pobytu w ośrodkach, takich jak m.in. ten w Nałęczowie, gdzie realizowany jest program rehabilitacji kompleksowej.

Kompleksowa rehabilitacja

Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) we współpracy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) i Centralnym Instytutem Ochrony Pracy – Państwowym Instytutem Badawczym (CIOP-PIB) uruchomił w 2019 r., dzięki środkom unijnym, pilotażowy program rehabilitacji kompleksowej. Jego celem jest ułatwienie podjęcia pracy osobom, które z powodu niepełnosprawności nigdy dotąd nie pracowały albo wypadły z rynku pracy. Program prowadzony będzie w czterech ośrodkach. Jednym z nich jest Sanatorium Uzdrowiskowe Związku Nauczycielstwa Polskiego w Nałęczowie.
- Każdy, kto trafia do naszego ośrodka rehabilitacji kompleksowej, zostaje równolegle objęty usługami ze wszystkich trzech modułów: medycznego, psychospołecznego i zawodowego. Zależy nam na tym, aby po udziale w programie jego uczestnik był gotowy do podjęcia pracy – wyjaśnia Tomasz Gierwatowski z firmy MDDP SA, szef ośrodków kompleksowej rehabilitacji w Grębiszewie i Nałęczowie.
Podkreśla przy tym, że ośrodki biorące udział w programie są nie tylko przygotowane do świadczenia usług medycznych, ale mają również zaplecze i kadrę gotową zająć się rehabilitacją zawodową i społeczną.

Powrót na rynek pracy

- Warto podkreślić, że moduł zawodowy w projekcie to nie tylko doradztwo, ale też szkolenia zawodowe. Uczestnicy programu otrzymają w trakcie szkoleń nowe kwalifikacje, które umożliwią im zdobycie nowego fachu. Spodziewamy się bowiem, że będą do nas trafiały osoby, które na skutek urazów czy chorób nie są już w stanie pracować w dotychczasowych zawodach – stwierdza Tomasz Gierwatowski. – Dlatego część szkoleniowa programu jest bardzo rozbudowana. Przewidujemy, że jeden uczestnik będzie poddawany kilkumiesięcznemu szkoleniu, po którym otrzyma stosowne certyfikaty i zaświadczenia potrzebne do zdobycia zatrudnienia. Uczestnicy będą też objęci ofertą pośrednictwa pracy – i to nie tylko podczas pobytu w ośrodku. Każdy uczestnik będzie aktywnie współpracował z pośrednikiem pracy nad znalezieniem atrakcyjnego dla siebie zatrudnienia także po zakończeniu programu, już w miejscu zamieszkania. Docelowo chcemy, by uczestnicy podejmowali pracę jak najbliżej swojego domu – dodaje.
Uczestnicy projektu będą mogli wybrać, czy chcą dojeżdżać do ośrodka z domu, czy otrzymać zakwaterowanie na miejscu. Niezależnie od wybranej opcji, każdy z nich na początku otrzyma pełną informację na temat przebiegu procesu rehabilitacji i miejsc, w których będą się odbywać zajęcia. Najpóźniej drugiego dnia pobytu w ośrodku uczestnicy przejdą pod okiem specjalistów z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy diagnozę zdolności zawodowych – po to, aby jak najszybciej można było przygotować dla nich indywidualny plan rehabilitacji (IPR). Podczas pierwszych dwóch tygodni uczestnicy uzyskają dostęp do pełnej palety usług realizowanych w ramach programu.
- W naszym ośrodku będą przyjmować lekarze, pielęgniarki i fizjoterapeuci. Dysponujemy pełną bazą sprzętu medycznego i gabinetami, gdzie będą prowadzone wszystkie zabiegi medyczne – informuje Anna Lewandowska, dyrektor Sanatorium Uzdrowiskowego ZNP w Nałęczowie, gdzie realizowany jest program kompleksowej rehabilitacji.

Pełna opieka medyczna

- Możemy pochwalić się świetnie przygotowaną kadrą medyczną. Nasi fizjoterapeuci przeszli szereg dodatkowych kursów i szkoleń, co sprawia, że są w stanie pomóc pacjentom lepiej niż przeciętny fizjoterapeuta w sanatorium. Do programu kompleksowej rehabilitacji zostali wyznaczeni dwaj lekarze – specjaliści rehabilitacji, a wspomagać ich będą: balneolog, neurolodzy i interniści. Zapewniamy opiekę medyczną na bardzo wysokim poziomie – zapewnia dyrektor Anna Lewandowska.
Podkreśla, że w kierowanym przez nią ośrodku wykonuje się ponad 600 zabiegów dziennie (3-5 na osobę).
- Każdy z uczestników programu otrzyma wsparcie ze strony lekarza, fizjoterapeuty, doradcy zawodowego i psychologa, a także pośrednika pracy. W naszym ośrodku z jedną osobą będzie pracowało 10 specjalistów – mówi.
Osoby, które zdecydują się na stacjonarny udział w projekcie, będą miały zapewniony darmowy pobyt w nowoczesnym i komfortowym Domu Przy Parku.

Ośrodek jak z bajki

- W naszym ośrodku będzie mogło przebywać równocześnie 30 uczestników programu. Każdy będzie miał do dyspozycji pokój z dostosowaną łazienką. Większość pokoi ma balkon lub taras. Do dyspozycji uczestników, oprócz stołówki, będzie też dostosowany aneks kuchenny. W budynku jest winda, a w pokojach podjazdy, np. przy wyjściu na taras – informuje Dorota Laska, zarządzająca personelem ośrodka „Dom Przy Parku”, podkreślając dostępność architektoniczną obiektu.
Dom Przy Parku jest nowym ośrodkiem, chętnie wybieranym przez osoby korzystające z rehabilitacji. Oprócz wygody i bliskiej odległości od centrum miasta, jedną z zalet tego miejsca jest widok na największą atrakcję Nałęczowa – Park Zdrojowy.
- Między wszystkimi obiektami w Nałęczowie – między częścią mieszkalną i rehabilitacyjną, a w razie potrzeby uczestników, także na terenie Nałęczowa będzie zapewniony dostosowany transport – dodaje dyrektor Lewandowska.

Informacje na temat programu kompleksowej rehabilitacji uzyskać można także:
dzwoniąc pod nr tel.: 22 50 55 600 (pon.-pt. w godz. 9:00-16:00)
pisząc na jeden z adresów e-mail: ork@pfron.org.pl oraz awejman@pfron.org.pl

Adresy obiektów:
Sanatorium Uzdrowiskowe ZNP, ul. Głowackiego 7, 24-150 Nałęczów, tel.: 81 501 47 05
Dom Przy Parku, ul. Wiejska 37, 24-150 Nałęczów, tel.: 785 112 211

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr wrz 11, 2019 09:55 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Oni żyją wśród Nas
Źródło: Facebook 06.09.2019

Biała laska – niezależność w zasięgu ręki
Jest powszechnie znana. Mała, lekka, poręczna, można nawet powiedzieć, że niepozorna. Nie do pomylenia z czymś innym. Nawet najmłodsze dzieci potrafią ją bezbłędnie wskazać jako atrybut osoby niewidomej. O czym mowa? O białej lasce.
Biała laska jest nierozerwalnie związana z wizerunkiem osoby niewidomej. Powszechnie znana i dobrze kojarzona, używana codziennie przez tysiące niewidomych i niedowidzących na całym świecie.
Biała laska to naprawdę genialny w swojej prostocie wynalazek. Ma właściwie same zalety. Jest stosunkowo łatwo dostępna i w porównaniu do innych pomocy tyflorehabilitacyjnych – niezbyt droga. Nie wymaga baterii, można jej używać w każdych warunkach pogodowych. Jest poręczna, mieści się w torebce, a nawet w kieszeni. Jej podstawowa obsługa jest intuicyjna. Mogą z niej korzystać dzieci, osoby starsze, dorośli i młodzież. Dzisiaj nikt już nie jest w stanie sobie wyobrazić, że niewidomy może się bez niej obejść. Jak jednak doszło do tego, że biała laska w ogóle istnieje i służy niewidomym?
Wszystko zaczęło się w 1921 roku. Pewnego dnia angielski fotograf James Biggs na skutek nieszczęśliwego wypadku stracił wzrok. Znajomi zachęcali go, aby pomimo utraty wzroku pozostał aktywny. Biggs wymyślił, że do bezpiecznego poruszania się po mieście zaadaptuje laskę, której używali ówcześni gentlemani. Metodą prób i – pewnie niejednokrotnie bolesnych – błędów uznał, że bezpieczeństwo zapewni mu pomalowanie laski na biały kolor, aby była widoczna dla przechodniów i uczestników ruchu.
Równolegle, bo w okolicach 1930 roku w USA, George Bonham, wpadł na podobny pomysł. Pewnego dnia był świadkiem niebezpiecznego zdarzenia. Niewidomy przechodzień próbował przedostać się na drugą stronę ulicy. Jednak używana przez niego laska była niewidoczna dla kierowców, ponieważ zlewała się kolorystycznie z otoczeniem. Bonham widząc całe zajście zalecił pomalowanie laski na biało. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.
Biała laska przyjęła się jednak na dobre dzięki Guilly d’Herbemont. Obserwując jak ryzykowne jest poruszanie się niewidomych po ruchliwych paryskich ulicach, Guilly napisała poruszający list do redakcji gazety L’Écho de Paris. W liście zwracała uwagę na potrzeby niewidomych i słabowidzących w zakresie bezpiecznej orientacji przestrzennej. Dzięki jej naciskom, w 1931 roku francuski rząd zapoczątkował akcję popularyzacji białych lasek wśród mieszkańców Paryża. Pierwsze laski trafiły do weteranów i ociemniałych cywilów I wojny światowej.
Oczywiście wcześniej niewidomi też używali różnych narzędzi nawigacyjnych, jednak dopiero pojawienie się białej laski zapoczątkowało prawdziwy przełom.
Biała laska pełni wiele funkcji. Jest sygnałem dla otoczenia, że osoba, która się nią posługuje, ma szczególne potrzeby percepcyjne. Wskazuje innym osobom niepełnosprawność wzroku, zwiększając bezpieczeństwo niewidomego w codziennych sytuacjach wymagających przemieszczania się w ruchu ulicznym. Przepisy dotyczące białej laski na stałe zagościły w polskim kodeksie drogowym. Zgodnie z prawem niewidomy podczas samodzielnego poruszania się po drodze jest obowiązany nieść białą laskę w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu. Biała laska jest wtedy traktowana jako tak zwany znak specjalny. Kierujący pojazdem, widząc białą laskę, jest zobowiązany do zatrzymania i przepuszczenia osoby niewidomej przez jezdnię
Jednak podstawową i najważniejszą funkcją białej laski jest pomoc w samodzielnym poruszaniu się osobie niewidomej. Standardowa technika chodzenia z białą laską została stworzona przez Richarda E. Hoovera, w 1944 roku. Hoover był specjalistą od rehabilitacji weteranów II wojny światowej. Podczas pracy z ociemniałymi żołnierzami opracował taką metodę trzymania białej laski, która pozwala na jak największą samodzielność przy zachowaniu maksimum bezpieczeństwa. Wystarczyło trzymać białą laskę przed sobą i przed każdym krokiem przesuwać ją z boku na bok w poszukiwaniu przeszkody. Dzisiaj istnieje wiele rozbudowanych wersji tej metody poruszania się. W Polsce najbardziej popularna jest technika dotykowa i jej modyfikacje (technika stałego kontaktu, technika trzypunktowa itp.) oraz technika diagonalna. Zainteresowanych szczegółami odsyłamy do publikacji poświęconych orientacji przestrzennej.
Rolę, jaką odgrywa w życiu niewidomego biała laska, pięknie podsumowuje Światowa Unia Niewidomych: ”Biała laska stała się symbolem wolności, niezależności i pewności siebie.”
Aby biała laska dobrze służyła, nie możemy iść do sklepu i kupić przypadkowej, pierwszej lepszej. Laska musi być odpowiednio dobrana. Tak jak sportowiec odpowiednio dopasowuje do swoich potrzeb buty do biegania, tak niewidomy musi precyzyjnie dostosować laskę do swoich potrzeb.
Ważne są przede wszystkim trzy parametry: waga, długość i wytrzymałość.
Dobra laska musi być lekka. Nie warto obciążać nadgarstka ponad miarę. Laska powinna dobrze leżeć w dłoni, tak aby codzienne poruszanie się nie było męczące. Ważna jest również odpowiednia długość. Przyjmuje się, zależnie od źródeł, że dobrze dopasowana biała laska powinna sięgać tuż nad mostek osoby niewidomej, od trzech do pięciu centymetrów. Za krótka laska nie spełni swojej roli wykrywacza przeszkód, a za długa będzie po prostu zawadzać. Warto również zwrócić uwagę na wytrzymałość. W zależności od trybu życia i aktywności użytkownika, biała laska zużywa się mniej więcej w rok, półtora. Aby przedłużyć żywotność laski, trzeba zwrócić uwagę z jakiego tworzywa jest wykonana. Na rynku dostępne są laski aluminiowe, grafitowe lub z włókna szklanego. Bywają również laski drewniane, jednak są zdecydowanie mniej popularne.
Istnieje kilka modeli białych lasek: są laski sztywne, składane i teleskopowe. Są również specjalne laski sygnalizacyjne, a także laski podpórcze, dla niewidomych ze schorzeniami ruchowymi. Do tego dochodzi szereg końcówek, które ułatwiają poruszanie się w zależności od wybranej metody orientacji. Końcówki najlepiej dobrać według własnych upodobań i preferowanej metody poruszania się. Są również specjalistyczne laski-gadżety: wibrujące przed przeszkodą, świecące w ciemności itp. W dzisiejszych czasach dopasowanie laski do stylu życia użytkownika to nic trudnego, warto korzystać z tych wszystkich dobrodziejstw, aby wykorzystać cały potencjał, który drzemie w naszej poczciwej białej lasce.
Z białą laską jest też związanych kilka ciekawostek.
Biała laska nie zawsze jest biała! Już w filmie „Zapach kobiety” główny bohater posługuje się elegancką laską dla niewidomych w… czarnym kolorze. Taki dobór laski to zapewne nieprzemyślana fantazja scenarzystów. Na szczęście nie widuje się takich lasek na co dzień. Pamiętajmy, że tylko biała laska identyfikuje poprawnie osobę niewidomą i zapewnia bezpieczeństwo na drodze!
Z białą laską można biegać! Wiele organizacji pozarządowych na całym świecie organizuje sportowe eventy dla niewidomych. Jednym z nich jest „Bieg białej laski” organizowany na 5 kilometrów, czy też „Cane Quest” – stworzony z myślą o niewidomych dzieciach konkurs na orientację.
Jak widać, biała laska nie jest tylko zwykłym narzędziem – pomaga osiągać niezależność, jednoczy i integruje. Jest światowym symbolem niewidomych i słabowidzących – ich idei, interesów i wspólnoty. Dlatego też 15 października świętujmy hucznie, obchodząc Międzynarodowy Dzień Białej Laski!

Źródło: Help


Sztuka białej laski.

Gdybym nie potrafiła poruszać się z laską, nie wychodziłabym samodzielnie z domu. Spowodowałoby to totalne uzależnienie od innych, a tego nie byłabym w stanie znieść. Czułabym się gorsza. Nie miałabym własnej przestrzeni życiowej, a ludzie być może patrzyliby na mnie jak na tą, której wszędzie trzeba pomagać – mówi jedna z moich uczennic.

Zaskakujące jest, że jedni nie chcą używać białej laski, w obawie przed tym, aby nie być postrzeganym jako biedny niepełnosprawny, a inni po nią sięgają, żeby nie dać społeczeństwu powodów do takiego odbioru swojej osoby. U wielu niewidomych laska z początku wywołuje poczucie dyskomfortu, „parzy w rękę”, odbiera anonimowość, stygmatyzuje. Ale po pewnym czasie przyznają, że jednak zwiększa ich niezależność.

Wybór nie znaczy dobór

Jako nauczyciel orientacji przestrzennej niejednokrotnie spotykałam się z tym, że osoba z dysfunkcją wzroku ma białą laskę, ale nie wie, co z nią zrobić. To, co początkowo wydawało się proste, okazywało się trudną sztuką. Osobom, które pierwszy raz wzięły długą laskę do ręki, towarzyszyły podobne odczucia: czuły się dziwnie, nieswojo, nie na miejscu. Zamiast skupić się na regularnych ruchach nadgarstka, koncentrowały się na tym, że są wciąż obserwowane przez mijane osoby. W ich wyobrażeniu stały się swoistą ciekawostką na ulicy. Nie czuły, że laska „chroni” je przed rozmaitymi przeszkodami, czyli nie pełni funkcji „zderzaka”, którą pełnić powinna. W konsekwencji jedni porzucali naukę poruszania się z laską, drudzy bardziej angażowali się w lekcje.

Często się zdarza, że laska nie jest dostosowana do wzrostu i oczekiwań posiadacza. Warto więc znać podstawowe informacje na temat tego przedłużenia ręki. Laski tzw. sygnalizacyjne czy identyfikacyjne, nie nadają się do codziennego, samodzielnego poruszania się, ponieważ są zbyt cienkie i delikatne. Używanie ich w terenie stanowi zagrożenie dla użytkownika, co może skończyć się wypadkiem. Z drugiej strony sztywne laski nie będą praktyczne dla osób, które wykorzystują je tylko w określonych sytuacjach. Prawdopodobnie częściej będą ozdabiały wieszak niż służyły właścicielowi. Te kilka wskazówek powinno uzmysłowić czytelnikom, jak ważny jest odpowiedni dobór laski: zarówno tym, którzy już od jakiegoś czasu nieśmiało pojawiają się z nią w ręku na ulicy, jak i tym, którzy dopiero są na etapie wewnętrznej walki i myślenia o białej lasce jako o przyszłym niezbędnym wyposażeniu. Swoją radą i wsparciem służą nauczyciele orientacji przestrzennej, którzy mają wiedzę na temat lasek występujących obecnie na polskim rynku i zasad ich doboru. Można zgłaszać się do okręgów Polskiego Związku Niewidomych, różnych fundacji oraz stowarzyszeń wspierających osoby z dysfunkcją wzroku, czy ośrodków szkolno-wychowawczych dla dzieci słabowidzących i niewidomych.

Jak zatem wybrać laskę idealną? Przede wszystkim należy zacząć od indywidualnych parametrów. Wysokość laski powinna być dobrana do wzrostu jej użytkownika. Zaleca się, aby sięgała mostka lub mieściła się pod pachą. Coraz częściej pojawiają się na ulicy laski amerykańskie, dużo wyższe od tych, które są dostępne w Polsce. Wybór powinien uwzględnić funkcjonalność – w tym wypadku dysponujemy opcjami: sztywna lub składana. Każda z nich ma swoje wady i zalety. Sztywna lepiej przewodzi wszelkie drgania i wydaje wyraźniejszy dźwięk po zetknięciu z przeszkodą, co sprawia, że pozwala na szybki odbiór wszystkich wrażeń i ich interpretację. Składana jest wygodna i można schować ją do torebki lub plecaka. Właściwy wybór to odpowiedź na pytanie, czy właściwości sugerowanej laski są dla użytkownika wadą czy zaletą? Z perspektywy przewodnika osoby z dysfunkcją wzroku zauważyłam, że możliwość złożenia laski jest zaletą wówczas, gdy nie trzeba szukać miejsca na jej przechowanie, szczególnie w środkach transportu czy w sytuacjach, gdy potrzeba jej wykorzystywania jest sporadyczna. Wadą natomiast może być wtedy, gdy w torebce jest zbyt długo, podczas korzystania z pomocy przewodnika. Mam tu na myśli sytuacje, w których osoby z dysfunkcją wzroku polegają tylko na wiedzy i doświadczeniu osoby, która je prowadzi i nie używają laski. Warto jednak pamiętać, że dla przewodnika patrzenie za dwóch także nie jest łatwe. Trudniej ocenić odległości, omijać przeszkody i na bieżąco informować o schodach lub krawężnikach. Dlatego trzeba być współodpowiedzialnym za bezpieczne przemierzenie drogi. Nie sposób zapomnieć także o bardzo istotnej identyfikacyjnej funkcji laski, nieocenionej zwłaszcza podczas poruszania się w tłumie. Gdy laska nie jest widoczna, ludzie nie wiedzą, że mają przed sobą osobę z dysfunkcją wzroku, którą należałoby ominąć, aby ułatwić zadanie przewodnikowi.

Podczas wyboru długiej laski istotnym kryterium jest materiał, z którego została wykonana. Współcześnie dostępne są laski aluminiowe, grafitowe lub wykonane z włókna szklanego, różniące się wytrzymałością i ciężarem, a także jakością wydawanego dźwięku. Zanim zdecydujemy się na kupno laski najbardziej odpowiedniej dla siebie, warto każdą z nich wziąć do ręki i wypróbować podczas krótkiego marszu, aby dokonać jak najlepszego wyboru.

Cierpliwość i dyscyplina

Wybór i kupno laski to dopiero początek drogi do poczucia bezpieczeństwa i pewności, ale kierunek jest odpowiedni. Do osiągnięcia celu, którym jest samodzielne i bezpieczne poruszanie się, niezbędna jest umiejętność prawidłowego posługiwania się laską. Związane jest to z posiadaniem wiedzy na temat chwytów, technik i różnych sposobów jej użytkowania, a także z godzinami ćwiczeń i praktyki. To ogrom wspólnej pracy użytkownika i nauczyciela orientacji przestrzennej, do której niezbędna jest duża doza cierpliwości i samodyscyplina.

Nauka chodzenia z laską w teorii nie jest trudna, szczególnie dla osoby zdeterminowanej do pracy. Opanowanie sposobu trzymania laski i technik używania jej w konkretnych sytuacjach jest stosunkowo łatwe, ale kluczową kwestię stanowi oswojenie się z tą pomocą. To nauka interpretowania wszystkich dźwięków, które laska wydaje w zetknięciu z różnymi fakturami i przeszkodami, ale także rozróżnianie powierzchni za jej pośrednictwem. Dodatkowo należy zadbać o kondycję fizyczną, ponieważ utrzymanie przez kilkanaście minut wyprostowanej ręki początkowo może być męczące. Do tego niezbędne są: duża ilość czasu oraz regularne ćwiczenia, podczas których użytkownik będzie trenował używanie laski w jak największej liczbie standardowych i problemowych sytuacji. Nie można jednak zakładać, że każdy będzie się samodzielnie poruszał po opanowaniu technik posługiwania się laską, ponieważ jest to składowa całego skomplikowanego procesu orientacji w terenie.

Podjąć wyzwanie

Kiedy słabowidzący powinien zacząć używać laski?

Najwłaściwsza odpowiedź brzmi: jeśli nie czuje, że jest bezpieczny, posługując się jedynie wzrokiem. Sugerować może to coraz częstsze wpadanie na przeszkody, słupki, znaki, ludzi lub powtarzające się nieprzyjemne komentarze z ust przechodniów. Schorzenie i jego konsekwencje nie są wyznacznikiem. Zarówno przy obniżonej ostrości, jak i ograniczonym polu widzenia laska będzie dużą pomocą podczas sprawdzania powierzchni, ale także będzie informowała inne osoby o problemie ze wzrokiem. W Polsce stosunkowo niewielka część społeczeństwa ma elementarną wiedzę o osobach z dysfunkcją wzroku i zna sposoby pomagania im. Nieuświadomieni widzą, jak „niewidomy” wchodzi do tramwaju z laską, a za chwilę wyjmuje gazetę, którą zaczyna czytać. Nie da się opisać zdziwienia, jakie maluje się na twarzach współpasażerów komunikacji miejskiej.

Doświadczyłam tego, mimo że tylko laskę przewoziłam. Nie powinniśmy mieć pretensji do ludzi, których świadomość w tej dziedzinie jest niewielka. Nikt nie wpisuje przed wyjściem z domu w wyszukiwarkę haseł: „użytkownicy białej laski” lub „sposoby pomagania niewidomym lub słabowidzącym”.

Uświadamianie należy do świadomych, czyli do nas. Nie należy zrażać się, gdy ktoś pomyśli lub powie, że jesteście oszustami lub będzie Was szarpał, nieudolnie próbując wam udzielić pomocy. Taką sytuację należy traktować jako okazję do wytłumaczenia specyfiki problemu z widzeniem i objaśnienia, w jaki sposób pomagać. Nie ryzykujcie swoim bezpieczeństwem z powodu przykrych spotkań i sytuacji, bo jest ono warte nieporównywalnie więcej niż urażona duma.

Prowadząc zajęcia z orientacji przestrzennej, również doświadczałam niekomfortowych sytuacji. Praktycznie każdego dnia byłam postrzegana jako osoba nieczuła, arogancka, wścibska i bez kultury! Większość oskarżających uwag można sprowadzić do pytania: jak można iść za niewidomym krok w krok i mu nie pomóc? Stać blisko niego na przejściu dla pieszych i go nie przeprowadzić, dodatkowo nieustannie przyglądając się, co on takiego robi? Na takie zachowania jesteśmy w stanie się uodpornić, a nawet możemy je powoli w ludziach zmieniać.

Rozpoczęcie procesu rehabilitacji, w którego skład wchodzi używanie długiej laski, uwarunkowane jest stwierdzeniem realnej potrzeby korzystania z pomocy. Bliska mi osoba na pytanie, dlaczego zdecydowała się używać laski, odpowiedziała: - Dla świętego spokoju i z bezsilności. Bo dotarło do mnie, że inaczej już nie mogę.

I właśnie decyzja o rehabilitacji jest najważniejsza. Gdy ją podejmiesz, masz możliwość podejmowania kolejnych wyborów. Czy wyjść z domu, czy zostać? Iść do kina czy do teatru? Jeśli odrzucisz proces rehabilitacji, nie pozostanie Ci już żaden wybór.

Źródło: Klaudia Chlewińska



Biała laska i trzy kropki.

Chciałbym zwrócić uwagę na bezpieczeństwo osób niewidomych i niedowidzących w ruchu miejskim. O białej lasce wiedzą na pewno wszyscy, kim są osoby z nią poruszające się.

Na zakup białej laski można uzyskać dofinansowanie w kwocie 100 zł. Załatwienie tego wymaga jedynie posiadanie zlecenia na zakup pomocy ortopedycznej – białej laski – które załatwimy u lekarza rodzinnego, następnie potwierdzenie refundacji przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) np. w Cieszynie przy ul. Bobreckiej, a następnie udanie się do sklepu medycznego ze zleceniem i zakup białej laski.

NFZ refunduje kwotę do 100 złotych natomiast osoba niewidoma, ociemniała czy słabowidząca dopłaca różnicę powyżej tej kwoty (często można zmieścić się w kwocie 100 zł lub dopłacić kilka złotych). Wydatek zatem niewielki, a bezpieczeństwo i pewność poruszania się zdecydowanie większe.

Przypomnijmy, że biała laska to nie tylko symbol osób z poważną wadą wzroku, ale przede wszystkim przedmiot wspomagający poruszanie się.
Wielu niewidomych i niedowidzących jest tak świetnie zrehabilitowanych, iż mimo utraty wzroku samodzielnie przemieszcza się przez miasto właśnie przy użyciu białej laski.

Biała laska to także informacja i sygnał dla innych uczestników ruchu drogowego o tym, że na ulicy znajduje się osoba niewidoma - trzeba zatem zachować szczególną ostrożność i czujność. W razie wypadku lub zdarzenia drogowego z udziałem osoby niewidomej lub osoby słabowidzącej przy badaniu okoliczności takiego zdarzenia bierze się pod uwagę m.in. zachowanie uczestnika zdarzenia, a szczególnie czy posiadał on białą laskę – mówi o tym Art. 42 Prawa o ruchu drogowym.

W latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia używano przez osoby z dysfunkcją wzroku żółtych opasek z trzema czarnymi punktami, które noszone były na lewym ramieniu. W Niemczech nadal takie oznaczenie jest stosowane przez osoby niewidzące i niedowidzące. W 2015 roku w Jeleniej Górze opracowano żółtą odblaskową plakietkę z trzema czarnymi punktami do wpięcia np. w klapę marynarki. Jest to informacja dla otoczenia, iż mają do czynienia z osobą niedowidzącą lub niewidomą.

To również ważny znak przy próbach odczytania rozkładów jazdy, cenówek w sklepach, przy obsłudze biletomatów czy też przy próbie przejścia przez drogę w miejscu do tego wyznaczonym. Ważne jest to również dla budzenia tolerancji i empatii społecznej, bowiem niepełnosprawni z dysfunkcją wzroku nie wyróżniają się niczym szczególnym. Od pewnego czasu współpracuję z Karkonoskim Sejmikiem Osób Niepełnosprawnych (KSON) w Jeleniej Górze i to właśnie od nich otrzymałem informację o takich plakietkach oraz kilka ich egzemplarzy na wzór.

Jak tylko zamówimy próbną serię, to na ulicach naszych miast powinny pojawić się osoby z plakietką wpiętą do klapy kurtki czy innego ubrania. W tym momencie bez białej laski będą Państwo mieli informację, że jest to osoba z dysfunkcją wzroku.

Źródło: Andrzej Koenig

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr wrz 11, 2019 09:57 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: a11y.report 08.09.2019

Już od 14 września 2019 klientów banków w Polsce i Europie czekają duże zmiany w korzystaniu z ich usług. Wszystko za sprawą ostatecznego wejścia w życie zapisów tzw. dyrektywy PSD2. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady UE w sprawie usług płatniczych w ramach rynku wewnętrznego (to właściwa jej nazwa) została uchwalona już w 2015 roku. Jednak dopiero teraz klienci banków w pełni doświadczą jej działania w praktyce. W tym miejscu Warto zadać pytanie: czy i w jaki sposób wejście w życie dyrektywy PSD2 wpłynie na dostępność usług bankowych?
O ile sama dyrektywa nie zawiera żadnych zapisów bezpośrednio regulujących kwestie dostępności, o tyle wprowadzane przez nią zmiany dotyczące bezpieczeństwa oraz zwiększenia konkurencyjności na rynku usług bankowych i płatniczych mogą w praktyce wpłynąć na te kwestie pośrednio. Co nowego wprowadza PSD2?

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Każdy klient banku od 14 września logując się do swojego konta czy to przez stronę internetową czy to przez aplikację mobilną będzie musiał przejść procedurę podwójnego (silnego) uwierzytelnienia. Zgodnie z dyrektywą musi ono opierać się na trzech niezależnych od siebie czynnikach:
•wiedza, czyli coś co wie wyłącznie klient (np. login, hasło, kod sms),
•posiadanie, czyli coś co ma wyłącznie klient (np. token sprzętowy, aplikacja mobilna),
•cecha, czyli coś co charakteryzuje klienta (np. biometria).

W praktyce oznacza to, że oprócz dotychczas wprowadzanego loginu (np. numer klienta) i hasła będzie trzeba podać jeszcze dodatkowe informacje. Będą to przykładowo jednorazowy kod z SMS-a wysłany na nasz telefon lub potwierdzenie tożsamości w aplikacji mobilnej banku za pomocą kodu (np. PIN), odcisku palca (np. TouchID) lub skanu twarzy (np. FaceID). Warto zaznaczyć, że listy haseł jednorazowych dostarczane najczęściej w postaci papierowej, na kartach-zdrapkach czy wypukłych wydruków brajlowskich stracą ważność i nie będą mogły być już wykorzystywane np. do potwierdzania transakcji. Nie spełniają one bowiem wymienionych powyżej wymogów PSD2.
Ponadto, przy płatnościach kartą w terminalach POS, dyrektywa wprowadza również obowiązek potwierdzania co piątej transakcji zbliżeniowej poprzez podanie kodu PIN. Nie będzie to jednak dotyczyć sytuacji gdy uwierzytelnianie transakcji odbywa się na urządzeniu użytkownika z wykorzystaniem biometrii. Dlatego użytkownicy m.in. ApplePay, GarminPay i FitbitPay będą płacili za ich pomocą tak jak dotychczas – bez konieczności podawania PIN-u.

Możliwe zagrożenia dla dostępności

Mając na uwadze powyższe zmiany, dostrzegam tu kilka potencjalnych zagrożeń w obszarze dostępności usług bankowości elektronicznej, przynajmniej w początkowym okresie po ich wprowadzeniu. Po pierwsze, niewidomi klienci banków, którzy od lat przywykli do korzystania z udostępnianych im drukowanych w brajlu list haseł jednorazowych będą zmuszeni do zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń i przejścia na nowe, wymienione wcześniej sposoby potwierdzania transakcji. Nierzadko będzie się to wiązało z koniecznością zaopatrzenia się w dodatkowe urządzenie, najczęściej smartfona wyposażonego w program odczytu ekranu, który umożliwi im przejście procedury silnego uwierzytelnienia. Po trzecie, jeśli jakikolwiek element procedury silnego uwierzytelnienia – np. formularz wpisywania kodu SMS na internetowej stronie logowania lub autoryzacja w aplikacji mobilnej zostaną przygotowane przez bank w sposób niedostępny dla użytkowników czytników ekranu, klienci z niepełnosprawnością wzroku mogą stracić możliwość dostępu do swoich rachunków bankowych. Po czwarte, użytkownicy kart płatniczych oraz płatności GooglePay przyzwyczajeni do braku konieczności wprowadzania kodu PIN dla płatności zbliżeniowych, od teraz będą musieli to robić przy co piątej transakcji. O ile nie jest to konsekwencja bezpośrednio wynikająca z PSD2, to sytuacja wymogu wpisywania PIN-u na spotykanych gdzieniegdzie terminalach z klawiaturą ekranową może znacząco uprzykrzyć życie niewidomym klientom.
W tym miejscu chciałbym uczulić w szczególności pracowników banków odpowiedzialnych za projektowanie stron internetowych oraz aplikacji mobilnych na mogące wystąpić, wskazane powyżej, problemy w obszarze dostępności. Ufam jednak, że banki przygotowały się do powyższych zmian na tyle dobrze, że takie sytuacje będą należały do rzadkości

Nowe możliwości

Dyrektywa PSD2 to na szczęście nie tylko zmiany, do których klienci banków muszą bezwzględnie się dostosować. To również zmiany, które w praktyce mają zwiększyć konkurencyjność oraz innowacyjność na rynku usług płatniczych i bankowych.
Za sprawą dyrektywy zostanie wdrożony nowy standard usług finansowych tzw. Open Banking (Otwarta Bankowość) i pojawi się nowa kategoria podmiotów finansowych – dostawców usług płatniczych, będących osobą trzecią – TPP (ang. Third Party Provider). Będą oni mogli świadczyć dwa rodzaje usług:
•AIS (ang. account information service), czyli usługę dostępu do informacji o rachunku,
•PIS (payment initiation service), czyli usługę inicjowania płatności.

Podmiotem TPP może być również bank. W ostatnim czasie większość banków w Polsce wystąpiło z wnioskami do Komisji Nadzoru Finansowego o nadanie im statusu TPP.
W praktyce oznacza to, że klient posiadający rachunki w różnych bankach będzie mógł w jednym banku „podpiąć” sobie „podgląd” swoich wybranych pozostałych kont prowadzonych w innych bankach. Ponadto klient będzie mógł w jednym banku inicjować transakcje przelewu z tych podpiętych kont. W ten sposób będzie można wygodnie z jednego „ulubionego” banku zarządzać finansami na swoich pozostałych rachunkach prowadzonych w innych bankach. Oczywiście podmiotem posiadającym status TPP wcale nie musi być bank. Może nim zostać również firma oferująca innowacyjne rozwiązania finansowe tzw. FinTech taka jak np. Revolut, PayPal, PayU itp.
Od strony technicznej jest to możliwe dzięki zapisanemu w PSD2 obowiązkowi udostępnienia przez banki otwartego interfejsu bankowego (tzw. Open Banking API) pozwalającego na wspomniane „podpinanie” kont i inicjowanie transakcji płatniczych. Oczywiście nie należy się obawiać, że interfejs ten umożliwi nieuprawnione „podpinanie” naszych rachunków i zaglądanie do nich dowolnej osobie. „Podpinanie” i „odpinanie” rachunków z innych banków będzie odbywać się zawsze po uwierzytelnieniu i wyłącznie za zgodą właściciela każdego z rachunków.
Jak widać regulacje wprowadzane przez dyrektywę PSD2 oddają w ręce klientów banków zupełnie nowe możliwości w zarządzaniu swoimi finansami. Uważam, że mogą się one okazać również pozytywnym impulsem w obszarze dostępności usług bankowych.

Szansa na zwiększenie dostępności

Wyobraźmy sobie, swoją drogą nierzadką sytuację, w której osoba niewidoma posiada jedno konto w banku X, gdyż oferuje on bardzo przyjazny i dostępny przez stronę internetową oraz aplikację mobilną system transakcyjny. Posiada ona również drugie konto ale w banku Y, ponieważ oferuje on bardzo korzystne oprocentowanie przechowywanych na nim środków finansowych. Niestety, korzystanie z systemu transakcyjnego banku Y nie należy ani do wygodnych, ani zbyt dostępnych. Ponadto bank Y, mimo zgłaszanych przez klientów problemów z dostępnością nie podejmuje żadnych działań naprawczych.
Dzięki opisanym wyżej możliwościom zapewnianym przez PSD2, ów klient będzie mógł „podpiąć” w przyjaznym i dostępnym systemie transakcyjnym banku X, swoje konto posiadane w „słabo dostępnym” banku Y. Dodatkowo,, będzie mógł też inicjować przelewy z „podpiętego” konta w banku Y za pomocą systemu transakcyjnego banku X. W ten sposób nowe możliwości wprowadzane przez dyrektywę mogą stać się swego rodzaju remedium na nie grzeszące dostępnością systemy transakcyjne oraz aplikacje mobilne niektórych banków.
Osobiście liczę na to, że zmiany wprowadzane przez dyrektywę PSD2 wpłyną pozytywnie na świadomość oraz działania banków i innych instytucji finansowych w obszarze zwiększania poziomu dostępności swoich usług. A co się tak naprawdę zadzieje, zobaczymy w po 14 września 2019 r.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr wrz 11, 2019 09:58 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Finansowa studnia bez dna. Znów brakuje środków na funkcjonowanie zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności
Źródło: praca.gazetaprawna.pl 03.09.2019

Sytuacja powtarza się właściwie co roku i wydaje się, że nikt nie ma pomysłu na jej zmianę. To z kolei utrudnia planowanie pracy zespołów, a w konsekwencji dotyka osoby oczekujące na wydanie orzeczenia o niepełnosprawności.
– Jak można planować pracę zespołów, kiedy nie wiadomo, czy będą pieniądze na wydanie orzeczeń dla osób oczekujących? Już dziś zespoły wydają około 30 proc. orzeczeń w porównaniu do potrzeb. We wszystkich zespołach w Polsce sytuacja jest podobna – wskazuje posłanka PO Zofia Czernow w interpelacji skierowanej do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS).
– To, że w ciągu roku zespołom brakuje środków na funkcjonowanie, nie wynika ze złej organizacji pracy, ale z tego, że przekazywana przez wojewodów na początku roku kwota na ten cel jest zbyt niska. Dzieje się tak mimo tego, że co pół roku składamy sprawozdania z naszej działalności, gdzie widać, jakie mamy faktyczne wydatki i podajemy nasze zapotrzebowanie, co pozwala oszacować, jaka kwota jest nam niezbędna do działalności – mówi Joanna Biskup, przewodnicząca Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Tychach.

Znikające pieniądze

Zespoły finansowane są z bud żetu państwa (samorządy mogą się dokładać, ale to głównie domena administracji centralnej). W tym roku na ten cel zapewniono w budżecie ponad 95 mln zł (z czego ponad 81,4 mln zł na działalność zespołów powiatowych). Szybko okazało się, że pieniędzy jest za mało. Już w maju wojewodowie poinformowali rząd, że niedobór środków do końca 2019 r. wynosi aż 44,5 mln zł (w tym ponad 43 mln zł na zespoły powiatowe). Dlatego rząd zdecydował o uruchomieniu pieniędzy z rezerwy budżetowej. Powiatowym zespołom dołożono ponad 28 mln zł, a wojewódzkim – ponad 1,2 mln zł. Środki te trafiły do poszczególnych wojewodów w lipcu i sierpniu.
Ale do resortu rodziny po chwili znów dotarły sygnały, że pieniędzy brakuje. – Poprosiłem wojewodów o przekazanie w terminie do 16 sierpnia br. informacji na temat szacowanej przez nich kwoty niedoboru w roku bieżącym (…), przy uwzględnieniu środków przekazanych decyzją ministra finansów, wraz ze szczegółowym uzasadnieniem oraz wskazaniem przyczyn takiego stanu rzeczy – poinformował wiceminister Stanisław Szwed w odpowiedzi na interpelację posłanki.

Do czasu publikacji ministerstwo nie odpowiedziało nam, ile pieniędzy jeszcze brakuje i co jest powodem obecnej sytuacji.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 16:33 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
HFPC pyta MEN o sytuację uczniów z niepełnosprawnościami
Źródło: niepełnosprawni.pl 11.09.2019
inf. prasowa

Helsińska Fundacja Praw Człowieka (HFPC) zwróciła się do Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) w sprawie problemu z dostępem do edukacji uczniów z niepełnosprawnościami. Opublikowany przez Najwyższą Izbę Kontroli w 2018 r. raport wskazał, że nadal obecne są znaczące deficyty w zakresie zapewniania adekwatnego wsparcia tej grupie uczniów. HFPC zwróciła się do ministra z pytaniem o to, jakie działania zostały podjęte w celu poprawy poziomu dostosowania systemu edukacji dla uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.

Kontrola NIK w szkołach i przedszkolach

Przeprowadzona przez NIK kontrola wskazała, że nieprawidłowości w zakresie zapewnienia odpowiednich warunków uczniom z niepełnosprawnościami wystąpiły w połowie szkół i przedszkoli objętych badaniem. W szczególności, dostrzeżono problemy z opracowaniem i aktualizacją indywidualnych programów edukacyjno-terapeutycznych, które określają modyfikacje i konieczne dostosowania toku edukacji do indywidualnych potrzeb ucznia. Zaobserwowano również trudności w praktycznej i rzetelnej realizacji zaleceń zawartych w orzeczeniach o potrzebie kształcenia specjalnego. Z raportu NIK wynika, że tylko 22 proc. skontrolowanych placówek było dostosowanych do potrzeb uczniów z niepełnosprawnością fizyczną. Jednocześnie kontrola pokazała, że szkoły i przedszkola nie wydatkowały wszystkich dostępnych środków, które zostały im przyznane w związku z uczęszczaniem uczniów ze szczególnymi potrzebami edukacyjnymi.

Prawo osób z niepełnosprawnościami do edukacji

Fundacja w liście do ministra przypomniała, że zgodnie z Konwencją o prawach osób z niepełnosprawnościami, obowiązkiem stron jest zapewnienie włączającego systemu kształcenia umożliwiającego integrację na wszystkich poziomach edukacji. Ponadto, Konwencja zakazując dyskryminacji w dostępie do edukacji ze względu na niepełnosprawność, wskazuje na konieczność zagwarantowania osobom z niepełnosprawnościami racjonalnych usprawnień w toku kształcenia. Wobec tego, na państwie ciąży obowiązek stworzenia takich ram systemu edukacji, który będzie uwzględniał szczególne potrzeby osób z niepełnosprawnościami. Wprowadzone w tym zakresie dostosowania powinny stanowić realny mechanizm wyrównania szans tych osób, by urzeczywistnić prawo do powszechnego i równego dostępu do edukacji.

Trudności nie tylko w Polsce

Warto przypomnieć, że w lipcu 2019 r. HFPC wspólnie z Forum for Human Rights przedstawiła Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka w Strasburgu opinię przyjaciela sądu w sprawie przeciwko Rumunii. Dotyczyła ona chłopca ze zdiagnozowanymi specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, który zarzuca, że był prześladowany ze względu na niepełnosprawność w szkole publicznej. W opinii wskazano, że uczniowie z niepełnosprawnościami napotykają trudności w realizacji prawa do edukacji także w innych państwach europejskich.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 16:35 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna 2019-09-12
Michalina Topolewska, oprac.: GR

Przez zaniechanie rządu osoby z dysfunkcjami zdrowotnymi nie będą miały na razie wsparcia agencji zatrudnienia.
Wprowadzenie takiej usługi zakłada projekt ustawy o zatrudnieniu wspomaganym, który pod koniec maja trafił do konsultacji. Wprawdzie już teraz niektóre organizacje pozarządowe oferują podopiecznym pomoc trenera pracy, ale brakuje przepisów, które określałyby standardy dotyczące tego, kto może pełnić taką rolę oraz na czym ma ona polegać. To miała zmienić właśnie wspomniana ustawa. Przewidziane w niej rozwiązania są adresowane do osób bezrobotnych z orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, chorych na jedno z wymienionych przepisach schorzeń, m.in. epilepsję, chorobę psychiczną, upośledzenie umysłowe. Ta grupa osób ma największe problemy z samodzielnym znalezieniem pracy, a potem jej utrzymaniem.
Zgodnie z projektem mają one być kierowane przez powiatowe urzędy pracy do agencji zatrudnienia wspomaganego, np. organizacji pozarządowych, które bezpośrednio odpowiadałyby za ich aktywizację. Zatrudnieni w nich trenerzy pracy zajmowaliby się wsparciem na trzech etapach: przygotowania do podjęcia zatrudnienia, adaptacji w miejscu pracy oraz w trakcie jej wykonywania.
1. Jednak na razie takie agencje nie będą powstawać, bo projekt ustawy nie został do tej pory przyjęty przez Radę Ministrów. Jednocześnie rozpoczęte wczoraj posiedzenie Sejmu jest ostatnim w tej kadencji. Co prawda zostało ono podzielone na dwie części i będzie kontynuowane po wyborach (15–16 października), ale Elżbieta Witek, marszałek Sejmu, już zapowiedziała, że do porządku obrad nie będą dodawane żadne nowe ustawy. Jeśli tak rzeczywiście się stanie, to oznacza, że nawet gdyby rząd w następnych tygodniach przyjął projekt, to nie ma szans na jego uchwalenie i trzeba będzie od nowa zaczynać proces legislacyjny.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 16:36 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Norweski sposób na niezależne życie? Asystenci i sprzęt za darmo
Źródło: niepełnosprawni.pl 10.09.2019
rozmawiał Mateusz Różański

Norwegia od lat stawia na wspieranie niezależnego życia osób z niepełnosprawnością. O tym, jak wygląda m.in. system usług asystenckich w tym kraju mówi w wywiadzie Marianne Knudsen, studentka i działaczka społeczna z organizacji ULOBA.

Mateusz Różański: Pozwól, że zacznę od przykładu. Znam dorosłego mężczyznę z poważną niepełnosprawnością. Ma dobre wykształcenie i pracę, ale jego problemem jest radzenie sobie z codziennymi czynnościami, a dokładnie brak osoby, która by mu w nich pomagała. Jak wyglądałoby jego życie, gdyby mieszkał w Norwegii?

Marianne Knudsen: Prawdopodobnie miałby asystenta osobistego. Jeśli zdaniem samorządu kwalifikowałby się do takiego wsparcia, miałby do dyspozycji osobę, która pomagała by mu we wszystkich codziennych czynnościach. Byłby szefem grupy asystentów i to on decydowałby, czego w danym momencie potrzebuje i co robi. Miałby zapewnione niezależne życie i osobistą wolność.

Czyli w Waszym kraju można mieć dostęp do usług asystenckich przez 24 godziny dziennie i 7 dni w tygodniu?

W Norwegii wygląda to tak. Wysyła się wniosek do okręgu (norw. fylke) i tam władze samorządowe decydują, na podstawie przedstawionego wniosku, ile godzin pracy asystenta przysługuje danej osobie. Czasami więc można otrzymać mniej niż się naprawdę potrzebuje, ale zdarza się, że osoba z niepełnosprawnością otrzymuje usługi asystenckie przez całą dobę, przez wszystkie dni w tygodniu. To zależy od władz danego samorządu. W teorii wygląda to świetnie, w praktyce zawsze dostaje się mniej godzin wsparcia, niż się potrzebuje.

Ale to i tak o wiele lepiej niż w Polsce.

Zgadzam się. Ja na przykład mam ponad sto godzin wsparcia asystenckiego w tygodniu. Dlatego asystent wspiera mnie, gdy podróżuję, gdy jestem na uniwersytecie, spotykam się z przyjaciółmi i gdy zajmuję się aktywnością społeczną i polityczną.

Czyli asystent może towarzyszyć osobie z niepełnosprawnością także np. podczas randki?

Tak, choć oczywiście wolę, by podczas samej randki był w innym miejscu, ale bym mogła w każdej chwili po niego zadzwonić.

A jak wygląda kwestia zaopatrzenia w sprzęt – na przykład w wózek?

Sądzę, że nasz system refundacyjny jest jednym z najlepszych na świecie. W moim kraju każdy może otrzymać np. wózek, ale też dostosowany rower czy inne urządzenie, gdy go potrzebuje. W przeciwieństwie do asystentów osobistych, decydują o tym nie władze lokalne, ale jest to system ogólnokrajowy. Dlatego każdy może się ubiegać o sprzęt, jaki jest mu potrzebny.

I nie musi płacić?

Nie musi za nic – tak jak i za usługi asystenckie. Jest to w pełni opłacone przez państwo.

Są jakieś progi dochodowe? Stosowane wtedy, gdy ktoś dużo zarabia?

W żadnym wypadku! W Norwegii nie jest ważne, ile zarabiasz, dostęp do usług asystenckich i sprzętu jest darmowy. A jeśli jakieś usługi są płatne, to ich koszt jest niewielki.

Co ze wsparciem na rynku pracy? Wiele osób z niepełnosprawnością potrzebuje dodatkowej pomocy w miejscu zatrudnienia.

W Norwegii działają tzw. asystenci pracy, którzy mają wyznaczone godziny, podczas których zajmują się wspieraniem pracownika z niepełnosprawnością.

Kto im płaci?

Również państwo. Wygląda to tak, że ULOBA – organizacja pozarządowa zajmująca się wspieraniem samodzielnego życia osób z niepełnosprawnością – organizuje danej osobie zespół asystentów, a fundusze na to daje samorząd, który z kolei ma na to pieniądze od rządu. Osoba z niepełnosprawnością zarządza tym zespołem zgodnie ze swoimi potrzebami. Na przykład ja jestem takim liderem zespołu asystentów.

Czyli można mieć asystenta do codziennych czynności, do pracy, ale też takiego, który wspiera podczas podróży?

Tak, a gdy osoba z niepełnosprawnością podróżuje, koszty ponoszone przez asystenta są pokrywane przez państwo. W tym roku byłam w Chinach i w RPA i za każdym razem towarzyszył mi asystent osobisty, na którego potrzeby otrzymałam odpowiednią sumę pieniędzy. Dzięki temu mogłam swobodnie decydować, co robię podczas podróży. Oczywiście fundusze te pokrywają tylko najbardziej podstawowe potrzeby, jak jedzenie czy nocleg.

W sumie dobrze być twoim asystentem osobistym.

Tak, może mi towarzyszyć niezależnie od tego, czy mój wyjazd związany jest z nauką i pracą, czy też gdy jadę na letnie wakacje.

Od czego zależy to, ile pieniędzy otrzymujesz?

Od przyznanych mi przez samorząd godzin wsparcia asystenckiego – jeśli mam ich mniej, to odpowiednio mniejsza jest też kwota na pokrycie kosztów podróży asystenta.

Jak w takim razie odbywa się szkolenie takich asystentów? Czy są jakieś kursy, studia i zaświadczenia, które należy zdobyć?

Całe szkolenie spoczywa na barkach samej osoby z niepełnosprawnością, która po prostu tłumaczy swoim asystentom, jak mają jej pomagać. To ona też musi przejść stosowne kursy i szkolenia dotyczące przygotowywania asystentów do pełnienia ich obowiązków.

Asystentka Annicken Andersson dodaje: Marianne złożyła wniosek o potrzebie usług asystenckich, a w tym samym czasie ja szukałam pracy. Wysłałam jej maila i udałam się do niej na rozmowę, po której mnie przyjęła. Moje przygotowanie polegało na tym, że po prostu powiedziała mi, jakiej pomocy ode mnie potrzebuje.


Marianne Knudsen była jedną z uczestniczek spotkania regionalnego Europejskiej Sieci na Rzecz Niezależnego Życia (ENIL), które odbyło się w Warszawie 10 września 2019 r. Podczas spotkania dyskutowano m.in. o usługach asystenckich i o odchodzeniu od wielkich instytucji wsparcia na rzecz wspierania niezależnego życia w środowisku lokalnym.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 16:40 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Zarobki bez ograniczeń? Koalicja Obywatelska zapowiada koniec tzw. pułapki rentowej
Źródło: niepełnosprawni.pl 10.09.2019
Beata Dązbłaż

Klub Parlamentarny Platforma Obywatelska – Koalicja Obywatelska (PO-KO) złożył w Sejmie projekt ustawy dotyczący zniesienia „pułapki rentowej”. Zgodnie z jego założeniami, pracujący renciści nie musieliby się obawiać zwracania świadczeń do ZUS czy KRUS.
- Dotąd dyskutowaliśmy, jak odpowiadać tym, którzy będą stawiać blokady przed zniesieniem pułapki rentowej. Widzieliśmy absurd wielu sytuacji, kiedy pracownik nie może otrzymać np. premii świątecznej, bo boi się przekroczenia progu. Wielu pracuje „na czarno”. Jak wielu osób ten problem dotyczy przekonamy się, gdy zlikwidujemy pułapkę rentową – mówił poseł Sławomir Piechota (PO-KO) na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Osób Niepełnosprawnych we wtorek, 10 września 2019 r.

5 tys. osób zbilansuje stratę ZUS-u

Obecnie rencista socjalny, który decyduje się na pracę, może dorobić miesięcznie do 70 proc. średniej pensji (kwoty te zmieniają się co kwartał). Natomiast tzw. renciści składkowi, mający renty z tytułu niezdolności do pracy, jeśli przekroczą 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, ich renta zmniejszy się o kwotę przekroczenia. Gdy ich zarobki przekroczą zaś 130 proc. przeciętnego wynagrodzenia, renta zostanie zawieszona.
Poseł Sławomir Piechota na posiedzeniu zespołu podał dane, z których wynika, że w pierwszym kwartale 2019 r. pracowało ok. 360 tys rencistów. Zmniejszono ok. 4,2 tys. rent z tytułu niezdolności do pracy, a przeciętna kwota zmniejszenia wynosiła ok. 472 zł. W tym czasie zawieszono ok. 2,6 tys. rent z tytułu niezdolności do pracy. Przeciętna kwota zawieszonej renty wyniosła ok. 1479 zł. Spośród blisko 280 tys. rent socjalnych zawieszono w tym okresie ok. 2 tys.
- Nasza propozycja dotyczy systemu ZUS, KRUS i służb mundurowych, nie możemy wprowadzać dyskryminacji pomiędzy tymi systemami. Dziś ZUS odzyskuje z tych zawieszeń rent 78 mln zł rocznie. My szacujemy, że wystarczy ok. 5 tys. osób, które podejmą pracę w wyniku likwidacji pułapki rentowej, aby zbilansować ZUS-owi tę stratę – mówił poseł Piechota.

Koniec alibi dla bierności?

Zarówno obecni na posiedzeniu zespołu przedstawiciele Polskiego Związku Głuchych (PZG), jak i Polskiego Związku Niewidomych (PZN) opowiedzieli się za pomysłem zniesienia pułapki rentowej. Zadowolony był także przedstawiciel Stowarzyszenia PIONA.
- W 2011 r. udało się podnieść próg dorobienia do renty socjalnej do 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia i to był duży nasz sukces. Sam jestem osobą z niepełnosprawnością od urodzenia i wiem, że wejście na rynek pracy wiąże się z dużym obciążeniem psychicznym. Dodatkowo jednym z tych obciążeń było to, czy nie stracę renty. Ważne jest też to, że osoby z niepełnosprawnością „unormalniają” niepełnosprawność w miejscu pracy – mówił Lech Stefańczuk, prezes Stowarzyszenia Platforma Inicjatyw Osób Niepełnosprawnych i Aktywności PIONA.
Małgorzata Pacholec z PZN wyraziła niepokój, czy projekt uda się procedować jeszcze w tej kadencji Sejmu.
- Jeśli nie uda się teraz, będziemy o to zabiegać – zaznaczył poseł Piechota. – Ta ustawa jest też swoistym sprawdzianem dla osób z niepełnosprawnością, ile z nich tak naprawdę chce pracować. Pułapka rentowa daje bowiem alibi dla bierności – dodał.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 17:09 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Czy podróż osób niepełnosprawnych w Unii Europejskiej będzie łatwiejsza?
Źródło: BIP nr 17 (208), wrzesień 2019

Dobiega końca faza pilotażowa projektu Europejska Karta Osoby Niepełnosprawnej (trwała od lutego 2016 r.). W pilotażu wzięło udział osiem krajów: Belgia, Cypr, Estonia, Finlandia, Włochy, Malta, Rumunia oraz Słowenia. Czy dołączą do nich inne państwa? Czy jest szansa, że karta będzie obowiązywała powszechnie? O to apelował jeden z polskich europosłów, Jarosław Duda.
Przypomnijmy: „Unijna karta osoby niepełnosprawnej zapewnia osobom niepełnosprawnym równy dostęp do zniżek i przewidzianych dla nich udogodnień w całej UE, głównie w dziedzinie kultury, wypoczynku, sportu i transportu. Karta jest uznawana przez te kraje UE, które uczestniczą w systemie (system działa w oparciu o zasadę dobrowolności)”. Źródło:https://ec.europa.eu/social/main.jsp?catId=1139&langId=pl.
„W 2019 r. Komisja Europejska rozpoczęła proces oceny inicjatywy. W ramach tej oceny dokonany zostanie zwięzły, kompleksowy przegląd, a także przeprowadzona zostanie analiza i ocena wdrażania projektu pilotażowego. Ułatwi to w przyszłości ewentualne szersze wdrażanie karty osoby niepełnosprawnej w UE” – czytamy dalej na stronie Komisji Europejskiej.
„Zaapelowałem także do rządów, aby na forum Rady podtrzymały stanowisko Parlamentu Europejskiego w sprawie ułatwień dla osób z niepełnosprawnościami podróżujących kolejami, w tym zniesienia bezzasadnego wymogu informowania kolei z wyprzedzeniem o zamiarze podróży jako warunku umożliwienia dostania się do pociągu” – pisze europoseł Jarosław Duda.
O decyzjach Komisji Europejskiej i rekomendacjach Rady Europejskiej będziemy Państwa informować w kolejnych numerach Biuletynu.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 17:10 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: BIP nr 17 (208), wrzesień 2019

Poczta Polska planuje zatrudnić dodatkowe 360 osób z orzeczeniem o niepełnosprawności do końca przyszłego roku. Działania realizowane są w ramach programu „Praca – Integracja” rozpoczętego w 2017 r.

Obecnie Poczta Polska zatrudnia blisko 1730 osób z orzeczeniem o niepełnosprawności, co stanowi ok. 2,2% wszystkich zatrudnionych. Na początku sierpnia spółka złożyła do PFRON zapotrzebowanie dotyczące dalszego wzrostu zatrudnienia osób niepełnosprawnych. Spółka chce zatrudnić nowych pracowników: ds. obsługi klienta, spraw ekspedycyjno-rozdzielczych, opracowywania przesyłek i ładunków, kierowców (samochody do 3,5 t) oraz listonoszy.
– Ostatnie półtora roku, od kiedy Poczta Polska uczestniczy w realizacji projektu „Praca – Integracja”, dostarczyło nam wielu doświadczeń i pokazało, że na rynku pracy są osoby z niepełnosprawnościami, które chcą pracować u stabilnego pracodawcy, wśród ludzi, którzy traktują ich tak samo, jak innych pracowników. Informacje, jakie od nich otrzymujemy, pokazują, że spełniamy te kryteria i oferujemy dobre miejsca pracy. Składając do PFRON ofertę zatrudnienia 360 osób w roku 2020, precyzyjnie określiliśmy, ile osób z orzeczoną niepełnosprawnością chcemy zatrudnić – nie tylko na danym stanowisku, ale także w poszczególnych województwach – mówi Joanna Nagodzka, dyrektor regionalna Pionu Kapitału Ludzkiego Poczty Polskiej, nadzorująca realizację projektu.
Zgodnie z informacjami z biura prasowego, wśród osób niepełnosprawnych spółka zatrudnia również osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności z chorobami narządu wzroku (kod 04-O). W zależności od schorzenia narządu wzroku, możliwości korekcji, wsparcia dodatkowymi pomocami − pracownicy Poczty Polskiej wykonują swoją pracę na różnych stanowiskach. Dla osób słabowidzących, po odpowiednim dostosowaniu stanowiska pracy, możliwe jest zatrudnienie na stanowisku konsultanta telefonicznego. Poczta Polska ma dwa oddziały telefonicznego Biura Obsługi Klienta (Contact Center) – w Katowicach (woj. śląskie) i w Wieluniu (woj. łódzkie).
Spółka współpracuje z Fundacją Aktywizacja, partnerem wybranym przez PFRON do realizacji projektu „Praca – Integracja”. Do końca br. w Poczcie Polskiej ma znaleźć zatrudnienie (m.in. w placówkach pocztowych i sortowniach) łącznie 400 osób z orzeczoną niepełnosprawnością. Dotychczas, w wyniku rekrutacji w ramach projektu, zatrudniono 347 pracowników.

Źródło: Informacja pras.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 16, 2019 17:12 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: BIP nr 17 (208), wrzesień 2019
Centrum Komunikacji

11 września w Ministerstwie Cyfryzacji podczas Accessibility Summit o dostępności cyfrowej rozmawiali przedstawiciele fundacji, organizacji pozarządowych, uniwersytetów oraz pracownicy ministerstwa. Poznaliśmy m.in. nowe funkcjonalności portalu gov.pl, poziom społecznej wiedzy nt. dostępności, ofertę szkoleniową w tym zakresie, a także stan prac nad opisem kwalifikacji rynkowych ws. standardów dostępności.

O doświadczeniach z projektowaniem nowej odsłony strony administracji rządowej (gov.pl) opowiadała Marta Lewandowska, szefowa zespołu UX w Ministerstwie Cyfryzacji. Co się zmieniło? Nowa wyszukiwarka umożliwia odczytywanie informacji kontekstowych za pomocą czytników ekranu. Usprawniono nawigację strony, tzw. hamburger menu pozwala szybko się po niej przemieszczać. Są też dostępne galerie, zawierające opis alternatywny. A redaktorzy stron administracji rządowej przechodzą cykliczne szkolenia w zakresie przygotowywania dostępnych treści.
Podczas spotkania poruszano także temat deklaracji dostępności. Adam Pietrasiewicz z Ministerstwa Cyfryzacji podkreślił, że ich poprawność będzie sprawdzana od 2020 r. Być może powstanie też narzędzie do generowania tych dokumentów oraz inne – do automatycznego badania stron internetowych. Obecnie do oceny stron pod kątem dostępności służy np. Tingtun Page Checker http://qatar.checkers.eiii.eu/en/pagecheck/ – bezpłatny walidator, z którego można korzystać on-line. Na podobnej zasadzie działa PDF Checker http://qatar.checkers.eiii.eu/en/pdfcheck/, sprawdzający pliki PDF.
Dalej Kuba Dębski, projektant dostępności, przedstawił wyniki badania „Kto zajmuje się dostępnością cyfrową w Polsce – 2019”. W tym roku próba objęła 51 osób, o sześć mniej niż w 2018 r. W Polsce dostępność wciąż jest niszą – przyciąga najczęściej na krótko, a specjalistów zajmujących się tą dziedziną pełnoetatowo jest niewielu (16% badanych), do tego – coraz więcej z nich pracuje w firmach komercyjnych (51%), a mniej w instytucjach publicznych czy organizacjach pozarządowych. Martwić może też to, że dostępnościowe rozwiązania rzadko konfrontowane są z użytkownikami – brakuje testów i oceny ze strony odbiorców.
Kolejny temat to szkolenia. Często wiele osób – pracowników różnych firm czy urzędów – nie ma podstawowej wiedzy nt. dostępności. Podczas różnego rodzaju kursów dowiadują się, czym ona jest i kogo dotyczy. Uczą się przygotowywać dostępne treści cyfrowe, np. dokumenty elektroniczne czy audiodeskrypcję do materiałów wideo. Jak przedstawiali dr Izabela Mrochen z Uniwersytetu Śląskiego oraz Piotr Witek z Utilitia Sp. z o.o., dla uczestników szkoleń ważne jest, by miały one charakter nie tylko teoretyczny, ale również praktyczny. Tym potrzebom odpowiada Absolwent IT – projekt realizowany na Uniwersytecie Łódzkim. Jest skierowany do absolwentów tej uczelni, którzy kończyli kierunki humanistyczne, a dzięki szkoleniom informatycznym zwiększą swoje szanse na zatrudnienie. W projekcie realizowane są zajęcia z dostępności produktów IT i aplikacji dla osób niepełnosprawnych.
W kolejnej części spotkania poruszono kwestię opracowywania kwalifikacji rynkowych dot. nowych umiejętności z zakresu dostępności. Fundacja Widzialni wraz z Instytutem Badań Edukacyjnych (IBE) przygotowała 10 opisów, pięć z nich przechodzi konsultacje środowiskowe, a trzy są już po konsultacjach. Kwalifikacje rynkowe będą wydawane najprawdopodobniej przez Fundację Widzialni. Procedura ich nadawania ma być dwustopniowa: egzaminacyjna (platforma certyfikacyjna) oraz stacjonarna (komisyjna).
Ustawa o dostępności cyfrowej stron internetowych i aplikacji mobilnych podmiotów publicznych zobowiązuje urzędy i inne instytucje publiczne do dostosowania swoich stron, aplikacji, dokumentów cyfrowych do potrzeb osób niepełnosprawnych, a także opublikowania deklaracji dostępności i aktualizowania jej przynajmniej raz w roku. Spotkanie w Ministerstwie Cyfryzacji pokazało, ile w tym temacie już się dzieje, a jednocześnie – jak wiele jest jeszcze do zrobienia.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr wrz 18, 2019 17:11 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Z aplikacji mObywatel korzysta już niemal 350 tys. osób
Źródło: niepełnosprawni.pl 16.09.2019
PAP

- Z aplikacji mObywatel korzysta obecnie niemal 350 tysięcy osób – powiedział w poniedziałek, 16 września, w Siedlcach minister cyfryzacji Marek Zagórski. W aplikacji tej dostępne są m.in. e-recepty, będzie można w niej uruchomić także usługę Internetowego Konta Pacjenta.
7 września weszły w życie regulacje przygotowane przez Ministerstwo Zdrowia - największy pakiet zmian, służących przyspieszeniu informatyzacji systemu ochrony zdrowia. W aplikacji tej dostępne są m.in. e-recepty, będzie można w niej uruchomić także usługę Internetowego Konta Pacjenta umożliwiającą zarejestrowanie się do lekarza.
Dzięki tym zmianom założenie profilu zaufanego, który pozwoli na uruchomienie aplikacji, ma zostać ułatwione, a tym samym więcej osób dostanie dostęp do e-usług.
- Profili zaufanych mamy już 4,2 mln – powiedział minister Zagórski.
Dodał, że „jeszcze jest to wciąż za mało, zdecydowanie za mało, jeśli chcemy, żeby procesy cyfrowe, nie tylko w służbie zdrowia, ale w państwie były efektywne i powszechne”. - Jak nie ma klientów, nie ma również usług na wysokim poziomie – powiedział.
Skutkiem zmian będzie również większa liczba punktów potwierdzających Profil Zaufany, czyli potwierdzony zestaw danych, które w internecie identyfikują jego posiadacza w usługach podmiotów publicznych. Nowe punkty mają powstać w przychodniach lekarskich. Obecnie w Polsce działa 1500 takich miejsc.

E-recepty

Dzięki aplikacji mObywatel można już korzystać z e-recept. Po kliknięciu w receptę, aplikacja wyświetli jej szczegółowe dane, w tym status i informacje o lekach. Można je pobrać, przeglądać, ale przede wszystkim realizować recepty wystawione przez lekarza.
- E-recepta to nie jedyny powód, dla którego każdy pacjent ze smartfonem powinien zainstalować sobie tę aplikację – podkreślił minister Zagórski. – Placówki podstawowej opieki zdrowotnej dołączają do placówek pocztowych, pociągów PKP Intercity i wielu innych miejsc, w których nie musimy legitymować się tradycyjnym dowodem osobistym. Wystarczy nam aplikacja mObywatel – dodał.
Szef MC oraz wiceministrowie zdrowia – Janusz Cieszyński i Waldemar Kraska podczas konferencji podsumowali pilotaż e-recept i zaprezentowali nowe, cyfrowe ułatwienia dla pacjentów.
Jak poinformował na konferencji minister Cieszyński, od początku działania systemu wystawionych zostało 8 mln e-recept. Przypomniał również, że od stycznia 2020 r. recepty w postaci elektronicznej będą wystawiane obowiązkowo.

Sprawniejsza praca lekarzy

Waldemar Kraska podkreślił, że sam będąc lekarzem widzi, jak e-recepty usprawniają lekarzom pracę. Wystawianie elektronicznych recept pozwoli zaoszczędzić lekarzom ok. 30 minut dziennie, a dostęp do historii przepisanych leków pozwoli lepiej skoordynować proces leczenia. Wiceminister dodał, że e-recepty to również duża korzyść dla pacjentów, wynikająca m.in. z tego, że e-recepty nie tracą ważności, jeżeli wykupimy tylko jeden z zapisanych na niej leków, kolejny możemy wykupić w innej aptece. Na odebranie leków można udzielić pełnomocnictwa swoim bliskim, co jest ułatwieniem dla osób starszych.
Pierwszą e-receptę wystawiono w Centrum Medyczno-Diagnostycznym w Siedlcach - placówce, w której odbyła się konferencja podsumowująca działanie tego systemu. Pilotaż odbywał się w dwóch miejscach: w Siedlcach i Skierniewicach.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr wrz 18, 2019 17:13 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
W pierwszym tygodniu ponad 44 tys. wniosków do ZUS o świadczenie uzupełniające
Źródło: niepełnosprawni.pl 13.09.2019
inf. prasowa

Prawie 3 tysiące osób na Dolnym Śląsku złożyło dokumenty w ZUS w ciągu pierwszego tygodnia przyjmowania wniosków o dodatek dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji. W całej Polsce wpłynęło ich 44 264.
Na Dolnym Śląsku osób do tego uprawnionych może być nawet 66 tysięcy. We Wrocławiu zarejestrowane zostały 692 wnioski, w Wałbrzychu 1086 i w Legnicy 975, w sumie placówki ZUS na Dolnym Śląsku przyjęły dokładnie 2753 wnioski.
Około 70 proc. osób wnioskujących stanowią kobiety, mniej więcej 10 proc. ma więcej niż 75 lat. Prawie 90 proc. wniosków jest składanych bezpośrednio w ZUS przez osoby starające się o dodatek lub ich pełnomocników, tylko niewielka liczba dokumentów wpływa do ZUS za pośrednictwem poczty.
- W każdym Oddziale ZUS jest wydzielone stanowisko, przy którym nasz konsultant nie tylko przyjmuje wnioski, ale także pomaga je wypełnić i udziela informacji – mówi Iwona Kowalska-Matis Regionalny Rzecznik Prasowy ZUS na Dolnym Śląsku. – Nasi klienci najczęściej pytają o warunki przyznania świadczenia uzupełniającego oraz terminy złożenia wniosku i niezbędne dokumenty. Trzeba pamiętać o tym, że osoby, które nie posiadają orzeczenia o niezdolności do samodzielnej egzystencji będą musiały takie zaświadczenie od lekarza orzecznika uzyskać – dodaje.

Ponad 66 tys. uprawnionych w dolnośląskim

Z szacunków ZUS wynika, że w województwie dolnośląskim wniosek może złożyć 66 121 osób, w tym w Legnicy 14 829, w Wałbrzychu 25 894 i we Wrocławiu 25 397. O dodatek mogą wystąpić osoby, które są niezdolne do samodzielnej egzystencji, i których dochód miesięczny nie przekracza 1600 zł brutto. Od dnia złożenia wniosku Zakład Ubezpieczeń Społecznych rozpocznie jego rozpatrywanie. W pierwszych dwóch miesiącach obowiązywania ustawy ZUS będzie miał nie 30, lecz 60 dni na rozpatrzenie wniosku i wydanie decyzji.
Na stronie internetowej oraz w salach obsługi klientów jest dostępny wniosek, który należy wypełnić i złożyć w ZUS lub przesłać go pocztą wraz z załączonymi dokumentami związanymi ze stanem zdrowia. Warto wiedzieć, że orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności nie uprawnia do świadczenia, ponieważ jest to inne orzeczenie, niewymienione w ustawie. Ustawodawca wyraźnie określił, że chodzi o orzeczenie o niezdolności do samodzielnej egzystencji.

Kilka warunków

Uzyskanie świadczenia uzupełniającego będzie uzależnione od łącznego spełnienia kilku warunków. Po pierwsze, świadczenie to jest adresowane wyłącznie do osób, które ukończyły 18 lat i są niezdolne do samodzielnej egzystencji. Po drugie, świadczenie uzupełniające przysługuje osobom, które nie są uprawnione do świadczeń pieniężnych finansowanych ze środków publicznych lub też łączna wysokość „brutto” tych świadczeń, z kwotą wypłacaną przez zagraniczną instytucję właściwą do spraw emerytalno-rentowych nie przekroczy 1600 zł. O dodatek będą się mogli ubiegać także cudzoziemcy, w tym obywatele państw członkowskich UE, legalnie przebywający na terytorium RP. Z tego powodu osoby, które nie mają takiego orzeczenia, a złożą wniosek o przyznanie dodatku, po złożeniu wniosku o świadczenie zostaną skierowane na badanie przez lekarza orzecznika ZUS.
- Przypominam, że właściwe orzeczenie musi mieć każdy, w tym również osoby po 75. roku życia, którym z racji wieku automatycznie przyznano dodatek pielęgnacyjny do emerytury lub renty. Szacujemy, że ok. 470 tys. osób pobierających dodatek pielęgnacyjny z racji wieku spełnia kryterium dochodowe. Jednak, aby uzyskać nowe świadczenie, będą one musiały mieć orzeczoną niezdolność do samodzielnej egzystencji – dodaje Iwona Kowalska-Matis

Co będą musiały zrobić osoby, które nie mają orzeczenia o niezdolności do samodzielnej egzystencji?

Osoby te będą musiały do wniosku o świadczenie uzupełniające dołączyć dokumentację medyczną oraz inne dokumenty mające znaczenie dla wydania orzeczenia, np. kartę badania profilaktycznego, dokumentację rehabilitacji leczniczej lub zawodowej oraz zaświadczenie o stanie zdrowia (wydane przez lekarza nie wcześniej niż na miesiąc przed złożeniem wniosku).
Osoby posiadające orzeczenie o znacznym stopniu niepełnoprawności powinny je także dołączyć do wniosku. Lekarz orzecznik wyda orzeczenie na podstawie dokumentacji dołączonej do wniosku, (która może zostać uzupełniona w szczególności o opinię lekarza konsultanta albo o wyniki badań dodatkowych lub obserwacji szpitalnej) oraz po przeprowadzeniu bezpośredniego badania stanu zdrowia osoby, w stosunku, do której ma być wydane orzeczenie.
Lekarz orzecznik ZUS będzie mógł wydać orzeczenie również bez bezpośredniego badania stanu zdrowia osoby, w stosunku do której ma być ono wydane, jeżeli dokumentacja dołączona do wniosku jest wystarczająca do wydania orzeczenia.

Od kiedy ZUS wypłaci pieniądze?

Świadczenie uzupełniające dla osób niesamodzielnych będzie przysługiwało od miesiąca, w którym został zgłoszony wniosek. Nie będzie miała znaczenia data wydania orzeczenia, pod warunkiem, że lekarz orzecznik stwierdzi, iż w miesiącu złożenia wniosku osoba była już niezdolna do samodzielnej egzystencji.
Przy ustalaniu wysokości świadczenia obowiązuje zasada „złotówka za złotówkę”. Oznacza to, że nowe świadczenie będzie przysługiwało w wysokości nie wyższej niż 500 zł, przy czym łączna kwota tego świadczenia i innych świadczeń finansowanych ze środków publicznych nie może przekroczyć 1600 zł.
Zgodnie z tą zasadą uprawnione do świadczenia są również osoby, których suma świadczeń ze środków publicznych zawiera się w przedziale powyżej 1100 zł do 1600 zł. Przykładowo, jeżeli suma tych świadczeń wynosi 1200 zł, to świadczenie uzupełniające zostanie przyznane w kwocie 400 zł. Z kolei, jeśli suma świadczeń ze środków publicznych wynosi 1500 zł, to otrzymamy 100 zł. Przy wypłacaniu świadczenia nie będzie żadnych zaokrągleń - system wyliczy dokładną kwotę świadczenia, np. 324,21 zł.

Jakie dochody będą brane pod uwagę?

Do kryterium dochodowego będą brane pod uwagę prawie wszystkie pobierane świadczenia od państwa o charakterze innym niż jednorazowy, m.in. emerytury, renty, świadczenia przedemerytalne, świadczenia z pomocy społecznej. Istotne będą także świadczenia emerytalno-rentowe z zagranicy.

Czego nie uwzględnia się przy obliczaniu dochodu?

Nie będą wliczane świadczenia o charakterze jednorazowym, np. zasiłki socjalne lub zasiłek pogrzebowy. Nie będzie wliczany także zasiłek pielęgnacyjny ani dodatki (np. dodatek kombatancki), dochody z pracy, renty cywilnoprawne, a także - w niektórych przypadkach - renta rodzinna.
Do dochodu nie będzie wliczana renta rodzinna przyznana po zmarłym rodzicu osobom, które stały się całkowicie niezdolne do pracy przed ukończeniem 16 lat lub przed ukończeniem 25 lat w przypadku kontynuowania nauki.
Z szacunków ZUS wynika, że wnioski o nowe świadczenie może złożyć nawet ok. 850 tys. osób. Spośród nich ok. 600 tys. osób będzie musiało przejść badanie przez lekarza orzecznika ZUS, który ustali, czy są niezdolni do samodzielnej egzystencji.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 30, 2019 16:30 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: Facebook 20.09.2019

Odświeżalne może być powietrze, a nawet zbyt stare rzeczy, ale brajl? Nie ma co ukrywać – tytuł artykułu jest dziwaczny. Co to jest brajl odświeżalny i o co chodzi z tym wygrywaniem? Niezależnie od tego, jak dziwne są te słowa, w tytule jest zawarta prawda. Nie ma co się dziwić, należy to po prostu wyjaśnić.
System zapisu wymyślony przez Ludwika Braille’a to zarówno kod zawarty w sześciu punktach ułożonych w dwóch pionowych kolumnach po 3 w każdej oraz technika uwypuklania punktów polegająca na nakłuwaniu grubszego niż zwykły papieru w celu uzyskania wystających punktów wyczuwalnych przez opuszki palców. 200 lat temu nie byłoby notacji brajlowskiej, specjalnych książek dla niewidomych, a w konsekwencji ich istnienia bibliotek czy szkół, gdyby nie fakt, że papier świetnie się nadaje do uwypuklania okrągłych punktów. Nie polega to na braniu do ręki kartki papieru (z oczywistej konieczności nieco grubszej niż zwykła, mniej więcej więc kartonu) i nakłuwaniu jej, lecz na wsadzaniu kartki w tzw. Brajlowską tabliczkę. Takie tabliczki używaliśmy jeszcze za moich szkolnych czasów. Spotykamy je jeszcze teraz. W tych tabliczkach są poziome rzędy małych, prostokątnych otworów (kratek), które odsłaniają 6 małych, okrągłych wgłębień odpowiadających brajlowskim punktom. Tabliczka składa się z dwóch połaci połączonych zawiasami. Otwieramy ją, wkładamy kartkę i zamykamy. W prostokątnych kratkach widzimy gładki papier. Tabliczkę kładziemy na stole, a w ręku trzymamy tzw. Dłutko. Jego cienki, niespecjalnie długi rylec wkładamy do kratki, w której chcemy napisać literę i trafiamy w miejsce papieru, pod którym znajduje się jedno z sześciu wgłębień. Pod wpływem nacisku w papierze powstaje wypukły punkt. Jego wypukłość jest od spodniej strony, a od góry jest widoczna mała, okrągła wklęsłość. Po zapisaniu tekstu otwieramy tabliczkę i wyjmujemy kartkę. Aby odczytać tekst musimy odwrócić kartkę, w związku z czym musimy zapisywać tekst od prawej strony, a nie lewej.
Przyznacie, że opisane czynności wyglądają na skomplikowane. Pewnie domyślacie się także, że pisanie wiąże się z pewnym hałasem oraz dużym wysiłkiem. Nakłucie kilku punktów może być nawet zabawne, ale napisanie w szkole wypracowania musi powodować ból mięśni piszącej ręki .

Pisanie brajlem ułatwiło się, gdy zastosowano tzw. Brajlowską maszynę do pisania. Gdy się ją posiada, można odłożyć tabliczkę i dłutko do szuflady. Kartkę wkłada się na wałek w mniej więcej taki sam sposób jak w przypadku zwykłej maszyny do pisania. Obie maszyny mają jednak inne głowice oraz klawiatury. Klawiatura brajlowskiej maszyny ma 6 klawiszy odpowiadających brajlowskim punktom oraz klawisz spacji czyli odstępu. Wypukły znak zapisujemy poprzez jednoczesne naciśnięcie kilku klawiszy odpowiadających punktom wchodzących w skład znaku. W przypadku dłutka każdy punkt wymaga osobnego nacisku.

Naciśnięcie klawisza w maszynie powoduje podniesienie specjalnego bolca, który nakłuwa papier. W głowicy jest umieszczonych 6 takich bolców, które mogą się podnosić jednocześnie. Dzięki temu pisanie jest znacznie szybsze niż w tabliczce. Jest też głośniejsze. Często w klasach uczniowie widzący skarżyli się na hałas.

Pisanie dłutkiem na tabliczce lub maszynie są trudne. Zapisujemy znak po znaku, linijkę po linijce, kartkę po kartce. Wyobraźcie sobie, że sienkiewiczowski „Potop” składa się z 22 tomów, a każdy z nich nie jest małą książeczką, lecz ciężką księgą o wadze niemal jednego kilograma, formacie bliskiego A4. Trudno się dziwić, że niewidomi marzyli o tym, by ktoś wynalazł inną metodę zapisu w alfabecie Braille’a. Wreszcie się udało.

Rewolucję w dziedzinie dostępu niewidomych do informacji zawdzięczamy technologii komputerowej, czyli elektronice i informatyce. Skoro komputer „wie” jakie znaki ma wyświetlić na zwykłym ekranie, tak samo „wie”, jakie punkty powinny być pokazane w formie wypukłej. Gdy to stało się oczywiste, pozostało wynaleźć metodę uwypuklania punktów inną, niż w papierze. I wymyślono brajlowskie monitory komputerowe.

W brajlowskim monitorze głównym elementem jest linijka brajlowskich modułów, które przypominają sześciopunkt w brajlowskiej tabliczce do pisania. Są różnice, ale niewielkie. W związku z tym, że Braile’owi wystarczyło sześć punktów, gdyż alfabety mają mniej niż 64 znaki, a właśnie tyle różnych kombinacji można zaprojektować w ramach sześciu punktów, w systemach komputerowych używa się o wiele więcej znaków. Na przykład kod ASCII składa się z 256 znaków, a liczba ta jest równa dwójce do potęgi ósmej. Z tego powodu w brajlowskich monitorach moduły mają 8 otworków po 4 w dwóch pionowych kolumnach. Moduły są ułożone poziomo, stąd określenie „linijka”. Na jakiej zasadzie uwypuklają się w nich punkty?

Wgłębi otworków znajdują się cieniutkie bolce, które mogą unosić się do góry i wystawać ponad powierzchnię linijki. Pod tymi bolcami znajduje się element piezoelektryczny, który pod wpływem napięcia elektrycznego wygina się powodując wypchnięcie bolca do góry. Gdy napięcie to zniknie, element piezoelektryczny się wyprostuje, a bolec opadnie w dół. W pamięci komputera są zapisane liczby odpowiadające znakom, które mają być wyświetlone. Monitor brajlowski wie, które punkty mają być wysunięte, by pokazać odpowiedni znak, wobec czego regulują „ruchem” napięcia elektrycznego. Nad linijkę modułów wyskakują odpowiednie bolce i możemy czytać tekst jak na kartce.

Brajlowskie monitory mogą mieć linijki o różnej długości, czyli liczbie znaków – od kilku do kilkudziesięciu. Najpopularniejsze mają 40 znaków, ale do profesjonalnej pracy używa się 80 znaków. W celach transportowych stosuje się mniejsze urządzenia, na przykład 20- a nawet 12 znakowe.

Wreszcie zasadnicze pytanie: skąd się bierze określenie „odświeżalny brajl”? Brajlowskie znaki pojawiają się na linijce niemal natychmiast. Szybko się wychylają i tak samo szybko znikają. Pod palcami niewidomego czytelnika pojawiają się kolejne fragmenty tekstu. Gdy przesuwamy po tekście kurusor w dół, brajlowskie znaki „wariują”. Kolejne literki znikają tak prędko, że nie można ich zauważyć. Dzęki temu niewidomi mogą odczytywać całe książki dysponując jedną linijką znaków. Linijka najpierw pokazuje pierwszą linijkę tekstu. Po jednokrotnym naciśnięciu klawisza strzałki w dół – drugą, potem trzecią, czwartą i tak dalej. Mamy jeden monitor brajlowski, jedną linijkę modułów i znaków, a możemy oglądać/odczytać 22 tomy brajlowskiej wersji „Potopu”. Zapis na naszym urządzeniu się zmienia, odświeża i dlatego ten rodzaj brajla nazywamy odświeżalnym. Jedno urządzenie o niewielkiej wadze może nam „wyświetlić”, czyli zaprezentować miliony stron tekstu. Co będziemy czytać? To już tylko nasz wybór. Kiedyś czytaliśmy w brajlu tylko to, co zostało wydrukowane na papierze, a teraz wszystko, co można mieć w formie tekstowych plików zapisanych na cyfrowych nośnikach informacji. Prawda, że to fascynujące? Trudno się więc dziwić, że brajl odświeżalny wygrał z papierowym!!! I nic tu nie wskórają komputerowe brajlowskie drukarki, które ułatwiają drukowanie tekstu w brajlu, ale nadal zużywają papier w niebotycznych ilościach. Pewnie niszczą go więcej, niż lubujące się w nim mole.

Źródło: Help

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 30, 2019 16:32 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
"500 zł bez kryterium". Niepełnosprawni i ich opiekunowie protestują przed KPRM
Źródło: praca.gazetaprawna.pl 25.09.2019

"500 zł bez kryterium" skandowali protestujący przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów niepełnosprawni i ich opiekunowie. Do Warszawy przyjechało kilkadziesiąt osób z całej Polski.
"Walczymy w obronie dzieci chorych, niewidomych, z zespołem Downa, które nie będą się prosiły, nie przyjadą tutaj, bo nie mają jak tego zrobić. My robimy to za nich" - powiedziała Hartwich.
Osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie krytykowały zasady przyznawania 500 plus dla dorosłych osób z niepełnosprawnościami.
"Nie może być tak, że bezwarunkowo w Polsce 500 złotych otrzymuje każdy rodzic dziecka, a rodzice dzieci niepełnosprawnych nie"(...) "Dlaczego naszego państwa nie stać na to, żeby bezwarunkowo, niepełnosprawnej osobie zależnej dołożyć 500 zł do renty socjalnej?" - powiedziała.
"Nie dość, że te osoby wymagają opiekuna, to są ciągane teraz po komisjach ZUS, tak naprawdę odbiera im się godność" - dodała.
"Jestem tu dziś, bo walczę o przyszłość mojego niepełnosprawnego, dorosłego już syna, który jest na wózku. My żądaliśmy dodatku do renty socjalnej w kwocie 500 zł, żeby był przyznawany bez żadnego kryterium" - powiedziała matka niepełnosprawnego z Olsztyna.
Rodzice niepełnosprawnych i ich opiekunowie obawiają się, że dodatek ulegnie zmniejszeniu, gdy renta socjalna będzie rewaloryzowana.
"To nie będzie co roku 500 zł, bo renta co roku jest rewaloryzowana i jeżeli przekroczy daną kwotę, to nie dostaniemy całego 500 zł" - powiedziała matka niepełnosprawnego z Olsztyna.
"Protestuję przeciwko ustalaniu dodatkowych kryteriów dla osób, które są na rencie socjalnej. Nie chcę, żeby mój syn musiał chodzić na komisje orzekające ZUS. Trzeba na taką komisję długo czekać. Przeżycie za 930 zł przez miesiąc jest nierealne, 500 zł jest nam potrzebne co miesiąc" - dodała.
1 października wejdzie w życie ustawa o świadczeniu uzupełniającym dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji; od tego dnia Zakład Ubezpieczeń Społecznych rozpocznie rozpatrywanie wniosków o ten dodatek. 500 plus dla osób niesamodzielnych to pierwsze takie świadczenie skierowane do osób, które wymagają opieki długoterminowej, czyli osób niesamodzielnych, wymagających pomocy i wsparcia osób trzecich w pełnieniu funkcji życiowych.
Nie wszystkie osoby zostaną objęte nowym świadczeniem, ponieważ przy jego przyznawaniu obowiązuje kryterium dochodowe. 500 plus nie otrzymają dorosłe osoby niepełnosprawne, których wysokość renty, emerytury lub zasiłku z pomocy społecznej przekracza 1100 zł oraz te, które nie mają prawa do innych świadczeń pieniężnych finansowanych ze środków publicznych.
O świadczenie uzupełniające będą mogły wystąpić osoby, które ukończyły 18 lat i są niezdolne do samodzielnej egzystencji, (co potwierdza orzeczenie o niezdolności do samodzielnej egzystencji samoistne lub w połączeniu z orzeczeniem o: całkowitej niezdolności do pracy, albo o całkowitej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym lub o całkowitej niezdolności do służby), a suma przysługujących im świadczeń z funduszy publicznych nie przekracza 1,6 tys. zł.
Z szacunków Zakładu wynika, że od października br. do marca 2020 r. wnioski o nowe świadczenie może złożyć nawet ok. 850 tys. osób. Spośród nich ok. 600 tys. osób będzie musiało przejść badanie przez lekarza orzecznika ZUS, który ustali, czy są niezdolni do samodzielnej egzystencji.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 30, 2019 16:33 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: Facebook 27.09.2019
Michał Dziwisz

Wybory coraz bliżej, warto zatem upewnić się czy faktycznie wiemy, na kogo głosować chcemy.
Można tego dokonać w 2 miejscach:
https://latarnikwyborczy.pl
Oraz:
https://mamprawowiedziec.pl
Ten drugi serwis jest o tyle ciekawy, że można swoje poglądy skorelować procentowo z konkretnymi nazwiskami i zobaczyć, z kim politycznie zgadzamy się najbardziej.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz paź 10, 2019 12:27 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 09.10.2019
PAP

- W tym roku z budżetu PFRON, który wyniósł niemal 5,5 mld zł, na aktywizację zawodową osób niepełnosprawnych przeznaczamy ok. 3,4 mld zł – powiedziała prezes Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Marlena Maląg.
Prezes PFRON zwróciła uwagę, że w ciągu ostatnich lat wzrosła aktywność osób z niepełnosprawnością na rynku pracy. Podkreśliła jednocześnie, że potrzebne jest dalsze wsparcie w tym zakresie.
Wskazała, że w tym roku z budżetu PFRON, który wyniósł niemal 5,5 mld zł na aktywizację zawodową osób z niepełnosprawnością przeznaczono ok. 3,4 mld zł.
- To jest nasze wyzwanie, aby osoby niepełnosprawne były aktywne zawodowo. To pozwala im odzyskać wiarę w siebie i pomaga w funkcjonowaniu w przestrzeni społecznej – powiedziała.
Prezes Maląg podkreśliła, że PFRON uruchomił akcję informacyjną „Aktywni plus”, której celem jest zwiększenie zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami, najbardziej narażonych na wykluczenie społeczne i długotrwałe bezrobocie. Projekt obejmuje trzy programy: „Absolwent”, „Stabilne zatrudnienie” oraz „Praca-Integracja”. Ich łączny budżet to 35,3 mln zł.
- Zależy nam na tym, aby osoby niepełnosprawne na rynku pracy były dobrze wykształcone. Mamy niespełna 10 proc. osób niepełnosprawnych z wyższym wykształceniem. Zależy nam na tym, aby ten wskaźnik był coraz wyższy – wskazała.
Dlatego – jak dodała – programy PFRON mają na celu pomoc w zdobywaniu wykształcenia wyższego – dotyczy to zarówno studiów magisterskich, jak i doktoranckich. Podkreśliła, że wyższe wykształcenie to także wyższe zarobki.
- Zależy nam, by coraz więcej osób wchodziło na rynek pracy. Dobra sytuacja na rynku pracy i niskie bezrobocie to szansa dla osób niepełnosprawnych, by podjąć zatrudnienie – powiedziała prezes PFRON.
Według danych GUS za drugi kwartał 2019 r. współczynnik aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością wynosi 29,6 proc. Dla porównania w 2018 r. współczynnik ten wynosił 28,3 proc. Z kolei wskaźnik zatrudnienia osób z niepełnosprawnością w ubiegłym roku wynosił 26,2 proc. natomiast w drugim kwartale tego roku plasował się na poziomie 27,5 proc. Dane te dotyczą osób z niepełnosprawnością w wieku produkcyjnym – 18-59 dla kobiet oraz 18-64 dla mężczyzn.
Stopa bezrobocia osób z niepełnosprawnością wynosi po drugim kwartale tego roku 7,3 proc.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz paź 10, 2019 12:28 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
ZUS wypłacił już 3,9 tys. świadczeń tzw. 500 plus dla osób niesamodzielnych
Źródło: niepełnosprawni.pl 07.10.2019
PAP

ZUS wypłacił do tej pory 3,9 tys. świadczeń w ramach tzw. 500 plus dla osób niesamodzielnych; blisko 9 tys. kolejnych jest już przygotowanych do wypłaty – poinformował rzecznik Zakładu Wojciech Andrusiewicz. Dodał, że złożono już 220 tys. wniosków o świadczenie.
1 października Zakład Ubezpieczeń Społecznych rozpoczął rozpatrywanie wniosków o świadczenie uzupełniające dla osób niesamodzielnych w wysokości do 500 zł miesięcznie.
Jak przekazał Wojciech Andrusiewicz, do tej pory wypłacono już 3,9 tys. świadczeń.
- Większość wypłat ma dwa standardowe terminy płatności, tj. 5. i 6. dzień miesiąca. Na terminy 10 i 15 października mamy już przygotowane do wypłaty blisko 9 tys. kolejnych. Ogółem liczba zakończonych spraw to ponad 20 tys. – poinformował rzecznik ZUS.
Dodał, że do piątku, 4 października, Zakład przyjął 220 tys. wniosków o świadczenie. Przypomniał, że z piątku na sobotę na PUE ZUS został udostępniony wniosek w formie elektronicznej. Do niedzielnego południa wniosków w takiej formie wpłynęło 11.
- Fakt, że już 1 października, czyli w dzień wejścia w życie przepisów o świadczeniu uzupełniającym dla osób niesamodzielnych, uruchomiliśmy pierwsze wypłaty świadczy o profesjonalnym przygotowaniu Zakładu do obsługi nowego świadczenia – wskazała prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska.
- Od początku października zapraszamy już też naszych klientów, którzy nie dysponują orzeczeniem, na badanie do lekarza orzecznika. Całość procesu przyznawania świadczeń przebiega bardzo sprawnie – zapewniła.

Trzeba złożyć wniosek

Aby otrzymać świadczenie uzupełniające, trzeba złożyć wniosek wraz z orzeczeniem o niezdolności do samodzielnej egzystencji (lub orzeczeniem o całkowitej niezdolności do pracy i niezdolności do samodzielnej egzystencji albo orzeczeniem o zaliczeniu do I grupy inwalidów wydanym przed 1 września 1997 r. przez komisję lekarską).
Dokumentem potwierdzającym niezdolność do samodzielnej egzystencji, na podstawie którego ZUS może ustalić prawo do świadczenia, jest również orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym i niezdolności do samodzielnej egzystencji oraz orzeczenie o całkowitej niezdolności do służby i niezdolności do samodzielnej egzystencji.
Osoby, które nie mają orzeczenia potwierdzającego niezdolność do samodzielnej egzystencji do wniosku powinny dołączyć zaświadczenie o stanie zdrowia wydane przez lekarza nie wcześniej niż na miesiąc przed złożeniem wniosku oraz dokumentację medyczną lub też inną – istotną z punktu widzenia stanu zdrowia – dokumentację medyczną (np. kartę badania profilaktycznego lub dokumentację rehabilitacji leczniczej). Osoby mające orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności, powinny do wniosku dołączyć ten dokument.
Jeśli osoba wnioskująca ma prawo do emerytury lub renty zagranicznej, wówczas powinna także dołączyć dokument potwierdzający prawo do tych świadczeń i ich wysokość.
O świadczenie uzupełniające mogą wystąpić osoby, które ukończyły 18 lat i są niezdolne do samodzielnej egzystencji, a suma przysługujących im świadczeń z funduszy publicznych nie przekracza 1600 zł. Świadczenie będzie przysługiwać od miesiąca, w którym zostały spełnione warunki wymagane do jego przyznania, nie wcześniej niż od miesiąca, w którym zgłoszono wniosek.

Na początku dłuższy czas rozpatrzenia wniosku

Już przed wejściem w życie nowych przepisów w oddziałach ZUS przyjmowano wnioski o przyznanie świadczenia, ale ich rozpatrywanie rozpoczęło się 1 października.
W pierwszych dwóch miesiącach obowiązywania ustawy ZUS ma nie 30, lecz 60 dni na rozpatrzenie wniosku i wydanie decyzji w sprawie świadczenia, licząc od dnia wyjaśnienia ostatniej okoliczności niezbędnej do wydania decyzji.
Bardzo istotne z punktu widzenia czasu rozpatrywania wniosku jest pozostawienie wraz z wnioskiem telefonu kontaktowego, tak by Zakład mógł jak najszybciej wezwać na badanie do lekarza orzecznika. To może znacząco przyspieszyć czas wydania decyzji. ZUS będzie zapraszał na badania już od pierwszych dni października.
Z szacunków Zakładu wynika, że od października br. do marca 2020 r. wnioski o nowe świadczenie może złożyć nawet 850 tys. osób. Spośród nich ok. 600 tys. osób będzie musiało przejść badanie przez lekarza orzecznika ZUS, który ustali ich niezdolność do samodzielnej egzystencji.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn paź 14, 2019 09:17 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Przeznaczamy 3,4 mld zł na aktywizację osób niepełnosprawnych
Źródło: niepełnosprawni.pl 10.10.2019
PAP

- W tym roku z budżetu PFRON, który wyniósł niemal 5,5 mld zł, na aktywizację zawodową osób niepełnosprawnych przeznaczamy ok. 3,4 mld zł – powiedziała prezes Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Marlena Maląg.
Prezes PFRON zwróciła uwagę, że w ciągu ostatnich lat wzrosła aktywność osób z niepełnosprawnością na rynku pracy. Podkreśliła jednocześnie, że potrzebne jest dalsze wsparcie w tym zakresie.
Wskazała, że w tym roku z budżetu PFRON, który wyniósł niemal 5,5 mld zł na aktywizację zawodową osób niepełnosprawnych przeznaczono ok. 3,4 mld zł.
- To jest nasze wyzwanie, aby osoby niepełnosprawne były aktywne zawodowo. To pozwala im odzyskać wiarę w siebie i pomaga w funkcjonowaniu w przestrzeni społecznej – powiedziała.

Zachęcanie do studiowania

Pani Maląg podkreśliła, że PFRON uruchomił akcję informacyjną „Aktywni plus”, której celem jest zwiększenie zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami, najbardziej narażonych na wykluczenie społeczne i długotrwałe bezrobocie. Projekt obejmuje trzy programy: „Absolwent”, „Stabilne zatrudnienie” oraz „Praca-Integracja”. Ich łączny budżet to 35,3 mln zł.
- Zależy nam na tym, aby osoby niepełnosprawne na rynku pracy były dobrze wykształcone. Mamy niespełna 10 proc. osób niepełnosprawnych z wyższym wykształceniem. Zależy nam na tym, aby ten wskaźnik był coraz wyższy – wskazała.
Dlatego, jak dodała, programy PFRON mają na celu pomoc w zdobywaniu wykształcenia wyższego – dotyczy to zarówno studiów magisterskich jak i doktoranckich. Podkreśliła, że wyższe wykształcenie to także wyższe zarobki.
- Zależy nam, by coraz więcej osób wchodziło na rynek pracy. Dobra sytuacja na rynku pracy i niskie bezrobocie to szansa dla osób niepełnosprawnych, by podjąć zatrudnienie – powiedziała prezes PFRON.

Prawie 30 proc.

Według danych GUS za drugi kwartał 2019 r. współczynnik aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością wynosi 29,6 proc. Dla porównania w 2018 r. współczynnik ten wynosił 28,3 proc. Z kolei wskaźnik zatrudnienia osób z niepełnosprawnością w ubiegłym roku wynosił 26,2 proc. natomiast w drugim kwartale tego roku plasował się na poziomie 27,5 proc. Dane te dotyczą osóbz niepełnosprawnością w wieku produkcyjnym – 18-59 dla kobiet oraz 18-64 dla mężczyzn.
Stopa bezrobocia osób z niepełnosprawnością wynosi po drugim kwartale tego roku 7,3 proc.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 10:59 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 14.10.2019
rozmawiał Mateusz Różański

„Wielu nauczycieli ma bardzo niskie oczekiwania względem uczniów z niepełnosprawnością. Wychodzą z założenia, że dzieciaki ze specjalnymi potrzebami nie są w stanie efektywnie się uczyć” – mówi prof. Michael L. Wehmeyer, dziekan Wydziału Pedagogiki Specjalnej Uniwersytetu Kansas.

Mateusz Różański: Wiele osób myli edukację włączającą z edukacją integracyjną. Na czym polega różnica?

Prof. Michael L. Wehmeyer: Edukacja włączająca zakłada, że wszyscy uczniowie uczą się razem i na tych samych zajęciach. Tylko ci ze specjalnymi potrzebami dostają dodatkowe wsparcie, by mogli uczyć się bardziej efektywnie. Edukacja integracyjna, według najpowszechniejszego rozumienia, zakłada zaś, że część dzieci jest włączana do wspólnej nauki w ograniczonym zakresie czasowym. Jest wyraźna różnica pomiędzy edukacją włączającą a integracyjną. Ta pierwsza w szerszym zakresie skupia się na zapewnieniu równości i bycia częścią społeczności. Włączanie to coś więcej, niż fizyczna obecność dziecka w szkole – chodzi raczej o akceptację i podkreślenie jego wartości . Obie te idee są do siebie podobne, ale edukacja włączająca niesie za sobą wartości obywatelskie – nie chodzi tylko o to, że kogoś umieszczamy w społeczności, ale o to, że czynimy go ważną jego częścią.

Która z tych dróg jest lepsza?

Włączanie. Wiemy, że dzieciaki, które są uczone w ten sposób, uczą się od innych dzieci, w tym tych pełnosprawnych. Lepiej też rozwijają się społecznie i emocjonalnie. Częściej stawiane im są wyzwania – w przeciwieństwie do sytuacji, gdy uczą się one w specjalnych placówkach. Moim zdaniem edukacja włączająca jest swego rodzaju złotym standardem, jeśli chodzi o kształcenie dzieci ze specjalnymi potrzebami. Wiem, że problemy z jej wprowadzaniem ma wiele krajów – na przykład USA. Jednym z kłopotów jest włączanie dzieci z najpoważniejszymi niepełnosprawnościami.

Jakie korzyści z edukacji włączającej mają pełnosprawni uczniowie?

Przede wszystkim uczą się akceptacji osób z niepełnosprawnością jako kolegów, towarzyszy zabawy itd. Dzięki temu wyrastają na bardziej tolerancyjnych i otwartych dorosłych ludzi. Poza tym korzystają one dzięki temu, że w ramach edukacji włączającej materiał przekazuje się w bardziej przystępnej formie i tworzy się bardziej przyjazne środowisko nauki. Edukacja włączająca oznacza też lepsze warunki nauczania również dla pełnosprawnych dzieciaków.

Poważnym problemem jest wciąż przemoc, której ofiarą padają często dzieci ze specjalnymi potrzebami.

Przemoc, w tym ta rówieśnicza, to poważny i ogólnoświatowy problem. Dotyczy ona przede wszystkim dzieci, które są w jakiś sposób stygmatyzowane. Pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy nie stwarzamy warunków, w których takie dzieci od początku są akceptowane i doceniana jest ich wartość. Ekspertyzy dotyczące przemocy rówieśniczej wskazują, że jeśli dzieciaki z niepełnosprawnością dorastają razem z pełnosprawnymi rówieśnikami, to łatwiej nawiązują one przyjaźnie i zyskują akceptację otoczenia. W przeciwnej sytuacji, gdy podkreśla się ich inność, oddziela od reszty, stwarza się sytuację, w której pojawienie się przemocy jest bardziej prawdopodobne. Moim zdaniem jedną z odpowiedzi na wyzwanie, jakim jest przemoc rówieśnicza, jest właśnie włączanie.

Jak w takim razie przygotować szkoły do edukacji włączającej?

Jednym z największych wyzwań na drodze do pełnego włączenia jest zaplanowanie, jak wspierać osoby o specjalnych potrzebach w ramach włączającej społeczności. Mamy wiele strategii – jak choćby zróżnicowane kształcenie czy nauczanie oparte na współpracy. Wiemy, jak uczyć wszystkich uczniów w danej społeczności. Mamy też nauczycieli i specjalistów, którzy są przygotowani do pracy z dziećmi o różnych potrzebach. Ale moim zdaniem liczy się przede wszystkim samo nastawienie i oczekiwania. Wielu nauczycieli ma bardzo niskie oczekiwania względem uczniów z niepełnosprawnością. Są to zarówno pedagodzy, którzy nie mają specjalnego przygotowania, ale też ci, którzy je mają. Wychodzą z założenia, że dzieciaki ze specjalnymi potrzebami nie są w stanie efektywnie się uczyć. Tymczasem chodzi nam przede wszystkim o to, by dziecko jak najszybciej zaangażować w życie społeczności. Oczywiście – kwestia odpowiedniego przygotowania nauczycieli jest niezwykle ważna. Tym niemniej kluczowe jest po prostu to, byśmy to robili i wierzyli w, że dzieci ze specjalnymi potrzebami mogą uczyć się wraz z innymi. Nie musimy tworzyć jakiego specjalnego systemu.

Chyba najważniejszym wyzwaniem, jakie stoi przed edukacją włączającą, jest umożliwienie uczniom ze specjalnymi potrzebami przejścia z systemu edukacji na rynek pracy.

To również problem, z którym zmagają się ludzie na całym świecie. W USA już wiemy, że jeśli zapewni się młodym ludziom wsparcie, dzięki któremu nauczą się nie tylko jak pracować, ale po prostu funkcjonować w społeczeństwie, jeśli posiądą takie umiejętności, jak krytyczne myślenie czy umiejętność nawiązywania relacji, mogą osiągnąć sukces na miarę swoich możliwości. Mamy wiele dowodów na to, że we wspieraniu wchodzenia w dorosłość osób z niepełnosprawnością ważne jest promowanie ich samostanowienia. Tak samo jak to, by doświadczyły tego, czym jest praca. Przede wszystkim muszą być one traktowane jako pełnoprawni i ważni członkowie społeczności. Jeśli dziecko jest włączane w życie społeczności, to funkcjonowanie w nim na równych prawach nie jest dla niego niczym obcym.


Michael L. Wehmeyer – doktor w dziedzinie pedagogiki specjalnej, profesor Uniwersytetu Kansas, gdzie jest dziekanem Wydziału Pedagogiki Specjalnej, a także dyrektorem i starszym naukowcem w Beach Center on Disability. Specjalizuje się w dziedzinie samostanowienia, stosowania psychologii pozytywnej w kontekście niepełnosprawności, edukacji uczniów z niepełnosprawnością intelektualną i rozwojową oraz wykorzystaniu technologii i dostępie dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Był jednym z prelegentów podczas Międzynarodowej Konferencji Pedagogiki Specjalnej z cyklu OSOBA, która odbywała się w Akademii Pedagogiki Specjalnej w dniach 26-27 września 2019 r.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:01 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Europejska Unia Niewidomych z rekomendacjami dla Unii Europejskiej
Źródło: BIP nr 19 (210),październik 2019

Posiedzenie Komisji Europejskiej Unii Niewidomych ds. Współpracy z Unią Europejską odbyło się w Tirreni w dniach 20–22 września 2019 r. Wzięło w nim udział 19 przedstawicieli krajów członkowskich. Omówiono najważniejsze tematy, którymi zajmuje się obecnie Europejska Unia Niewidomych.

1. Udział polityczny
W każdym państwie instytucje odpowiedzialne za wybory powinny wyznaczyć standardy dostępnego głosowania, tj. dostępność samego głosowania (procedury głosowania), informacje wyborcze (kampanie wyborcze i materiały, debaty polityczne, programy partii politycznych i strony internetowe), oraz procedury powyborcze (składanie skarg), a także zapewnić równość w prawie do kandydowania. Poziom dostępności jest bardzo różny, zależnie od państwa. Liderzy organizacji powinni zabiegać o poprawę dostępności w swoim kraju, a Zarząd EBU – na poziomie europejskim.

2. Równość
Ponad 10 lat temu Komisja Europejska zaproponowała Dyrektywę o równym traktowaniu w celu ochrony obywateli UE przed dyskryminacją we wszystkich dziedzinach życia, bez względu na niepełnosprawność, wiek, orientację seksualną czy wyznanie. Dyrektywa, która zawsze była wspierana przez Parlament, jest nadal blokowana przez Radę.
Zarząd EBU stale wzywa do odblokowania projektu horyzontalnej Dyrektywy ws. równego traktowania.

3. Dostępność
Chociaż nastąpił znaczny postęp w zakresie poprawy dostępności, a Europejski Akt o Dostępności jest opracowywany, to UE nie wykorzystała szansy na stworzenie prawdziwie horyzontalnej dyrektywy. Z ograniczonym zakresem, Akt pozostaje głównie aktem cyfrowym i nie odpowiada na potrzeby osób niewidomych i słabowidzących w świecie fizycznym.
Zarząd EBU wezwał do przygotowania inicjatyw legislacyjnych promujących dostępność, w szczególności w odniesieniu do architektury, publicznego transportu miejskiego i urządzeń gospodarstwa domowego.

4. Cyfrowa Europa
Dyrektywa ws. dostępności sieci z 2016 r. nie ma zastosowania do stron internetowych i aplikacji mobilnych instytucji UE. Chociaż liczba stron i informacji, które publikują, uzasadnia dodatkowy czas na dostosowanie, instytucje UE powinny jednak dołożyć wszelkich starań, aby wprowadzić w praktyce to, czego osoby z niepełnosprawnością potrzebują od państw członkowskich. Zarząd EBU ciągle przypomina, aby instytucje Parlamentu Europejskiego stały się dobrym przykładem i stosowały odpowiednie przepisy do swoich stron internetowych oraz aplikacji.

5. Mobilność
W trzecim pakiecie mobilności Komisja Europejska zobowiązała się do większego zaangażowania na rzecz poprawy dostępu do transportu publicznego i prywatnego. Autonomiczne samochody mogą w znaczny sposób poprawić mobilność osób niewidomych, ale stanowią one również zagrożenie w swobodnym przemieszczaniu się pieszych.
Zarząd EBU ponownie zwrócił się do Parlamentu Europejskiego, by zwrócił uwagę Komisji na potrzeby i obawy osób z dysfunkcjami wzroku przy tworzeniu odpowiednich rozwiązań prawnych. Parlament Europejski dokonuje obecnie przeglądu rozporządzenia ws. praw pasażerów w ruchu kolejowym. Z informacji Zarządu EBU wynika, że stanowisko jest zachęcające. Wstępne powiadomienie o asyście dla osób o ograniczonej możliwości poruszania się ma być zmniejszone z 48 do 2 godzin. Propozycja jest blokowana przez 6 krajów Europejskich: Polskę, Niemcy, Czechy, Francję, Węgry, Rumunię. Rozważana jest też propozycja zgłoszenia asystentury na 12 lub 6 godzin przed podróżą, w zależności od wielkości miasta. Z moich informacji wynika, że polski rząd blokuje te zmiany z powodu braku odpowiedniej liczby przeszkolonych asystentów w dużych miastach, a także – przeszkolonych pracowników w małych miejscowościach. Podobne problemy zgłosili przedstawiciele Federacji Niemieckiego Związku Niewidomych.
6. Kultura
Uwzględniając dobre praktyki z państw członkowskich, finansowanie produkcji filmowych z Funduszy Europejskich może odegrać kluczową rolę w promowaniu dostępnych dla osób niewidomych i słabowidzących produkcji tego typu.
Zarząd EBU wnioskuje o warunkowe finansowanie przez UE przemysłu filmowego w celu promowania opisu audiowizualnego. Poszukuje przedstawicieli kraju członkowskiego, który stanie się ambasadorem tego tematu.
Za jeden z ważniejszych tematów Zarząd EBU uważa Traktat z Marrakeszu dotyczący własności intelektualnej. W Polsce Traktat wdrożony jest do porządku prawnego nowelizacją Ustawy Prawo Autorskie z dnia 28 grudnia 2018 r. Nowelizacja była wymuszona przez Unię Europejską, która w tej sprawie wydała dyrektywę i kraje europejskie były zobowiązane do października ubiegłego roku wdrożyć te przepisy. Polska trochę się z tym spóźniła.
Jednym z priorytetowych tematów jest także uznanie brajla za rozwiązanie systemowe – urzędowe. Tym tematem Zarząd EBU nie zajął się w wystarczający sposób, dlatego jest to zadanie do wykonania dla nowego Zarządu.
7. Niepełnosprawność ponad granicami
Kolejnym tematem jest przygotowanie i wdrożenie Europejskiej Karty Osoby Niepełnosprawnej, zapewniającej dostęp do miejsc rozrywki i rekreacji oraz ulgowe przejazdy dla osób z niepełnosprawnościami (m.in. do muzeów i miejsc kultury). Karta jest wciąż projektem Komisji w fazie pilotażowej. Dokument ten jest uznawany na zasadach dobrowolności w ośmiu państwach członkowskich UE: Belgii, na Cyprze, w Estonii, Finlandii, we Włoszech, na Malcie, w Słowenii i Rumunii. Nie zapewnia ona przy tym jednakowych korzyści.
Zarząd EBU wzywa Parlament Europejski do kontynowania działań w tym temacie.
8. Tworzenie prawa
Zarząd EBU zwraca uwagę również na brak danych statystycznych na poziomie europejskim, uwzględniających włączenie osób z niepełnosprawnościami. Brakuje również jasnych zasad klasyfikacji osób z niepełnosprawnościami ze względu na typ niepełnosprawności oraz czasu jej trwania. Działania takie mają charakter dyskryminacyjny, np. dostęp osób niewidomych i słabowidzących do zatrudnienia: skala tego zjawiska jest często ukryta, co potwierdzają badania Europejskiej Unii Niewidomych przeprowadzone w różnych państwach członkowskich.
Zarząd EBU wnioskuje o utworzenie grup badawczych oraz instytucji badawczych, które zbierałyby i opracowywałyby odpowiednie dane, przekazując je do Eurostatu. Przekazano informacje, że rozmowy w tym temacie są bardzo trudne, ponieważ analizy statystyczne skutkowałyby zmianami prawa unijnego i krajów członkowskich.
9. Działania na zewnątrz
W opinii Zarządu EBU instrumenty polityki przedakcesyjnej i Partnerstwa Wschodniego powinny dążyć do większego zaangażowania osób niepełnosprawnych oraz odpowiadać na ich obawy i potrzeby, aby promować dobre praktyki w poszerzającej się Unii.
Zarząd EBU wzywa Parlament Europejski do uwzględnienia tego postulatu.
10. Intergrupa ds. Osób Niepełnosprawnych w Parlamencie Europejskim
Zarząd EBU przekazał informację, że w Parlamencie Europejskim działa Intergrupa Parlamentu Europejskiego ds. Osób Niepełnosprawnych. W posiedzeniu brała udział przedstawicielka Hiszpańskiej Organizacji Niewidomych. Intergrupa Parlamentu Europejskiego ds. Osób Niepełnosprawnych to organizacja ponadnarodowa i ponadpartyjna, zrzeszająca posłów do PE zainteresowanych promowaniem przyjaznej polityki wobec osób niepełnosprawnych na szczeblu parlamentarnym oraz w swoich państwach członkowskich. Okazuje się kluczowym narzędziem w działaniach na rzecz zwiększenia praw osób z niepełnosprawnościami, jak i na rzecz ich większego zaangażowania w tworzeniu postanowień, które ich dotyczą.
Na kolejnym dniu posiedzenia dyskutowano o Nowej unijnej strategii ws. niepełnosprawności na lata 2020–2030.

W tym roku Komisja Europejska prowadzi szeroko zakrojony proces konsultacji dot. strategii UE ws. niepełnosprawności 2010–2020 w celu określenia swojej wizji strategii następczej na lata 2020–2030. Działania konsultacyjne obejmują również Parlament Europejski i Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny.

Komisja wykazała inicjatywę we wdrażaniu wniosków legislacyjnych mających wyraźny wpływ na osoby z niepełnosprawnościami. Jednak propozycje Komisji nie zawsze prowadziły do wystarczająco ambitnych polityk, tak było np. w przypadku Aktu dostępności.
Ponadto przepisy dotyczące praw pasażerów nadal nie zapobiegają dyskryminacji osób z niepełnosprawnościami w sektorze transportu i nie poprawiły dostępności. Rozczarowujące było również stwierdzenie, że nie można poczynić postępów w zakresie porozumienia dot. dyrektywy ws. równego traktowania.
Najważniejsze zalecenia Europejskiego Forum Osób Niepełnosprawnych (EDF) dotyczące przyszłej strategii:
•objąć wszystkie postanowienia Konwencji o Prawach Osób Niepełnosprawnych (CRPD) i opierać się na uwagach końcowych komitetu CRPD przyjętych w 2015 r., z budżetem przeznaczonym na jego wdrożenie i mechanizmem monitorowania;
•wypracować mechanizm monitorowania wspierany przez konkretny przydział budżetowy;
•posiadać punkty kontaktowe ds. niepełnosprawności we wszystkich odpowiednich dyrekcjach Komisji i instytucjach i agencjach UE, międzyinstytucjonalny mechanizm koordynacji i dobry dialog z osobami niepełnosprawnymi i ich organizacjami przedstawicielskimi;
•kontynuować uwzględnianie niepełnosprawności we wszystkich obszarach polityki, takich jak polityka równości płci, i dostosowywać się do nowych obszarów polityki, jak niepełnosprawni uchodźcy i migranci,
•dokonać przeglądu deklaracji kompetencji, aby uwzględnić wszystkie obszary polityki, w których UE przyjęła środki dotyczące miękkiego prawa;
•zaktualizować listę instrumentów, aby uwzględnić wszystkie istotne dla osób niepełnosprawnych;
•wzmocnić inicjatywy promujące swobodny poruszanie się osób niepełnosprawnych, w tym prawa pasażerów, dostępności środowiska zabudowanego i usług transportowych, w tym transportu miejskiego, możliwości przenoszenia usług, programów takich jak Erasmus + i Europejski Korpus Solidarnościowy, oraz ustanowić Europejską Kartę Osoby Niepełnosprawnej;
•upewnić się, że wszystkie osoby niepełnosprawne mają dostęp i wsparcie, w razie potrzeby, w celu zapewnienia technologii wspomagającej najlepiej odpowiadającej ich potrzebom;
•przyjąć przepisy dotyczące zakazu dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność, w tym uznać odmowę racjonalnego usprawnienia za formy dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność, dyskryminację wielokrotną i międzysektorową oraz dyskryminację ze względu na związek;
•włączyć się w działania następcze w związku ze strategią „Europa 2020” na rzecz inteligentnego i zrównoważonego rozwoju sprzyjającego włączeniu społecznemu.

Przedstawiono także nową propozycję kontynuacji strategii ws. niepełnosprawności – „Europejska agenda praw osób niepełnosprawnych na lata 2020–2030”.
Europejska strategia ws. niepełnosprawności 2010–2020 dobiega końca, a Komisja już pracuje nad koncepcją strategii, która będzie za nią podążać. Poprzedni plan został opracowany przed ratyfikacją Konwencji ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych (UNCRPD) przez UE i wszystkie państwa członkowskie. Jako taka nie jest to strategia pełnego wdrożenia Konwencji. Jest inny kontekst dla nadchodzącej strategii. Teraz Unia Europejska i państwa członkowskie są państwami-stronami Konwencji, a UE proklamowała również filar praw socjalnych i cele zrównoważonego rozwoju, w których zobowiązała się również działać. Wymaga to zupełnie nowej perspektywy.
Niniejszy wniosek określa, w jaki sposób powinna działać strategia na rzecz niepełnosprawności po 2020 r., oraz jakiego rodzaju wnioski legislacyjne należy podjąć, aby uwzględnić wszystkie artykuły Konwencji ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych i wypełnić luki w obecnej strategii.
Przedstawia plan na nadchodzące dziesięciolecie, zmierzający do pełnego wdrożenia UNCRPD (odnoszący się do artykułów nieobjętych strategią na lata 2010–2020), oraz wszystkie istotne dla niepełnosprawności części Celów Zrównoważonego Rozwoju i Europejskiego Filaru Praw Socjalnych.

Wniosek opiera się na następujących siedmiu obszarach tematycznych: •nie dla dyskryminacji i nierówności;
•pełne uczestnictwo i swoboda w przemieszczaniu, poruszaniu się;
•zagwarantowana dostępność;
•brak barier w jakości zatrudnienia;
•wysokiej jakości kształcenie i szkolenie integracyjne dla wszystkich;
•ochrona przed niepewnością i ubóstwem;
•nikt nie zostanie poza granicami Unii Europejskiej.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:02 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Zobaczyli wszystko, choć nie widzieli nic. Za nami AUDIOPIKNIK w Pawonkowie.
Źródło: lubliniecki.pl 20.10.2019

W sobotę, na terenie szkoły podstawowej w Pawonkowie odbył się AUDIOPIKNIK z Osobami Niewidomymi, organizowany dzięki współpracy, działającej w placówce, Szkolnej Grupy Wolontariatu na Rzecz Osób Niewidomych oraz Mazowieckiego Stowarzyszenia Pracy dla Niepełnosprawnych “De Facto” z Płocka.
Zajęcia prowadzone były w ramach Projektu “Nie widzę przeszkód – e-wolontariat uczniów na rzecz osób niewidomych”, dofinansowanego ze środków Narodowego Instytutu Wolności w ramach Programu: Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2014-2020.
Celem warsztatów było przybliżenie elementów codziennego życia osób niewidomych poprzez udział uczniów w konsultacjach i ćwiczeniach praktycznych. Dzięki nim uczestnicy zajęć mogli wcielić się w postać osoby niewidomej i przekonać się jak można radzić sobie z codziennymi trudnościami i obowiązkami – Nie ma lepszego sposobu na to aby zrozumieć potrzeby osób niewidomych, a jednocześnie docenić ich pracę i upór ułatwiający funkcjonowanie w otaczającym świecie – powiedziała Renata Nych ze Stowarzyszenia “De facto”, która prowadziła sobotnie warsztaty. Dowodem na to, że niewidomi doskonale radzą sobie w codziennym życiu był fakt, że zajęcia prowadzone były… właśnie przez osoby, które z różnych przyczyn nie mogą dziś posługiwać się wzrokiem.
Uczniowie podzieleni byli na niewielkie grupy, które w sposób rotacyjny odwiedzały sześć stanowisk tematycznych, przygotowanych w salach lekcyjnych. Oprócz rozmów z prowadzącymi, którzy dzielili się swoimi doświadczeniami i wiedzą, uczestnicy wykonywali rozmaite czynności w specjalnych goglach przysłaniających oczy, mogąc polegać jedynie na węchu lub dotyku. Poznali również Alfabet Braille’a oraz nowości techniczne i telefoniczne aplikacje powstające z myślą o niewidomych. Część zajęć dotyczyła audiodeskrypcji, a więc opisu osób lub przedmiotów wyłącznie za pomocą słów. Sporą uwagę uczniów przyciągnął specjalny tor z przeszkodami – należało pokonać go w goglach, z pomocą białej laski używanej przez osoby niewidome.


Interesującą propozycją była również możliwość opisania swoich przeżyć związanych z uczestnictwem w warsztatach. Dzieci utrwalały je na małych karteczkach umieszczanych na specjalnej tablicy. Najczęściej przyznawały, że dopiero praktyka pozwoliła im dostrzec istotne różnice pomiędzy światem osób widzących i niewidzących – zwłaszcza w kontekście codziennych czynności, które dotychczas wydawały im się proste. Zadowolenia z przebiegu zajęć nie kryła również Katarzyna Szremska, opiekunka wolontariuszy ze szkoły podstawowej w Pawonkowie – Tego typu wydarzenia to nie jedyna inicjatywa, którą podejmujemy na rzecz osób niewidomych. Priorytetowym działaniem grupy jest praca na łamach specjalnej platformy internetowej, gdzie uczniowie w formie tekstu opisują nadesłane ilustracje. Konsultują się przy tym z osobami niewidomymi, uzyskując w ten sposób dodatkowe informacje, rozbudowujące poszczególne opisy – podkreśla K. Szremska.
Fenomenalne zajęcia zorganizowane w Pawonkowie oraz ich kameralny i przystępny charakter, pozwoliły uczniom zakosztować odrobiny życia osób niewidomych. Była to cenna lekcja, która z pewnością poszerzy pogląd młodych ludzi w tym zakresie. Aż trudno uwierzyć, że we wszystkich szkołach na terenie całej Polski funkcjonuje jedynie… siedem szkolnych wolontariatów działających na rzecz osób niewidomych. Wspaniała praca Katarzyny Szremskiej oraz zaangażowanie uczniów wzbudzają jednak podziw, nie tylko w środowisku szkolnym. W grudniu 2015 roku Szkolna Grupa Wolontariatu działająca w szkole podstawowej w Pawonkowie otrzymała wyróżnienie podczas lublinieckiej Gali Wolontariatu.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:04 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: radiokrakow.pl 16.10.2019

Niewidomi i słabowidzący mówią dość i zawiązują koalicję przeciwko porozrzucanym i stwarzającym zagrożenie elektrycznym hulajnogom w Krakowie. Impulsem do działania stała się historia pani Bożeny, która zrobiła sobie krzywdę potykając się o niespodziewaną przeszkodę. Jak przekonuje, niewidomi poruszający się z laską nie zawsze są w stanie wyczuć leżącą hulajnogę.
Do wypadku doszło w poniedziałek, w okolicach rynku Dębnickiego, kiedy pani Bożena szła do pracy. "Gdy się potknęłam, podeszła nieznajoma pani i udzieliła mi pomocy. Wtedy się dowiedziałam, że się potknęłam o hulajnogę. Poobdzierałam sobie nogi i uderzyłam się bardzo mocno w kolano. Człowiek jest w szoku i nie wie, co ma robić. W późniejszym czasie zadzwoniłam na straż miejską, która umyła od tego ręce" - mówi pokrzywdzona.
- My zgłaszamy taki incydent do krakowskiego MPO, które jest zobowiązane do usunięcia takiej hulajnogi i przekazania do biura rzeczy znalezionych. Nie należy oczekiwać, że straż będzie łapać sprawców. Zazwyczaj nie jest to możliwe - mówi Edyta Ćwiklik ze straży miejskiej.
Tylko we wtorek strażnicy przekazali do krakowskiego MPO 26 takich przypadków. Źle zaparkowane hulajnogi zbierane są też przez Zarząd Dróg Miasta Krakowa oraz Zarząd Zieleni Miejskiej. Jak przyznaje Michał Pyclik z ZDMK, dziennie pracownicy zbierają z krakowskich chodników kilkanaście takich pojazdów. "Nie jest tak, że wszystkie są zaparkowane źle. Te, które są w miejscach niebezpiecznych, staramy się usuwać. Czasem są tak zostawione, że pod wpływem wiatru mogą wpaść pod samochód. Usuwamy takie pojazdy. To miasto stara się robić" - mówi.
Jak nie trudno policzyć, dziennie do biura rzeczy znalezionych trafia od 50iu do nawet stu hulajnóg. Zdarza się, że magazyn jest nimi wypełniony po brzegi nim pojazdy odbiorą firmy wynajmujące hulajnogi. I wtedy zabawa zaczyna się od nowa.
Z inicjatywą wyszło krakowskie Centrum dla Osób Niewidomych i Słabowidzących przy ulicy Tynieckiej. Zaczynają prowadzić rozmowy z instytucjami wspierającymi osoby niepełnosprawne. Oczekują organizacji kampanii społecznej mówiącej o problemie oraz wypracowaniu rozwiązań, które uniemożliwią zostawianie hulajnóg w każdym możliwym miejscu.
Jak przekonuje Marcin Dębski, dyrektor Centrum dla osób Niewidzących i Słabowidzących przy ulicy Tynieckiej, pierwsze rozmowy już trwają. "Będziemy rozmawiać z rzecznikiem ds. osób niepełnosprawnych. Chcemy też rozmawiać z panią Kojs-Żurek, która jest szefową wydziału spraw społecznych w Krakowie. Będziemy dyskutować także z Polskim Związkiem Niewidomych. Oczekujemy takich rozwiązań, żeby tych hulajnóg nie było na ścieżkach, po których poruszają się ludzie" - mówi.
Dzisiaj w Zarządzie Transportu Publicznego w Krakowie odbyło się też spotkanie z przedstawicielami firm wypożyczających hulajnogi. Dobrą informacją jest to, że nikt nie udaje, że problemu nie ma. Jednym z rozwiązań jest deklaracja braku prowadzenia tych usług w samym centrum - czyli w obszarze Parku Kulturowego:
Obie strony są gotowe do rozmowy i wypracowania wspólnego stanowiska, które nie będzie łatwe. Samo urządzenie nie jest złe, tylko trzeba ustalic zasady korzystania z niego. Nie ułatwia tego brak przepisów na poziomie krajowym - i jak dodaje Łukasz Franek dyrektor ZTP, firmy zobowiązały się też do intensywniejszego zbierania źle zaparkowanych hulajnóg i zwracania uwagi użytkownikom co do ich porządkowania.
Kolejne spotkanie ma odbyć się za około dwa tygodnie, gdzie być może zostaną wypracowane już konkretne rozwiązania. Interwencję w sprawie elektrycznych hulajnóg zapowiedział też kilka dni temu prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. W nowej kadencji Sejmu na ręce ministra infrastruktury złożyć gotowy projekt ustawy regulującej poruszanie się hulajnogami po miastach. Wszyscy są zgodni, że przydałyby się też rozwiązania systemowe i ogólnopolskie.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:05 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Szukają stancji w Olsztynie. Wciąż słyszą: "Niewidomych, ani piesków to my nie chcemy"
Źródło: olsztyn.wm.pl 15.10.2019
Ada Romanowska

Każdy telefon kończy się tak samo: „ani osób niewidomych, ani piesków to my nie chcemy”. Marcin z Martą szukają stancji w Olsztynie. Bezskutecznie. Twierdzą, że to nie z nimi jest problem, ale z widzącymi. Bo są ślepi na ich los.
Marcin i Marta świata poza sobą nie widzą… chociaż nie widzą. Są niewidomi, ale świadomi wszystkiego, co ich wokół otacza. Chcą mieszkać razem. Ale nie jest im łatwo znaleźć dach nad głową.
— Szukamy mieszkania albo chociaż pokoju. I niestety mamy z tym wielki problem. Nikt nam nie chce wynająć — opowiada Marcin Lisowski. — Niczego nie ukrywamy. Mówimy wprost, że jesteśmy niewidomi i że mamy pieska.
— Słyszymy wtedy, że „ani osób niewidomych, ani piesków to my nie chcemy” — dodaje Marta Rześniowiecka. — Co my mamy zrobić? Przecież zima nadchodzi…
Marcin z Martą w tej chwili wynajmują mieszkanie z ludźmi, z którymi źle się czują pod jednym dachem.
— Nie da się z nimi mieszkać. Mamy już dość. Nasi współlokatorzy piją nocami, a w dzień się kłócą. Rujnują wręcz mieszkanie — podkreśla Marcin. — Mamy już dość tej sytuacji, więc chcielibyśmy się przeprowadzić. Sami nie pijemy, nie kłócimy się. Prowadzimy bardzo spokojne życie. Bardzo się kochamy i mamy też psa, który jest naszym oczkiem w głowie. Ma na imię Oko i to bardzo spokojny czworonóg. Oczywiście ponosimy koszty wynajmu pokoju. Nigdy do głowy nam nie przyszło, żeby mieszkać z kimś albo u kogoś za darmo. Dlatego szukamy stancji, za którą też będziemy płacić. Do 900 zł. Ale obdzwoniliśmy już około stu miejsc i ręce nam opadają.
Poznali się rok temu. Zaczęli rozmawiać przez internet. I tak od słowa do słowa zakochali się w sobie. Dziś są nierozłączni. Utrzymują się z renty. Każdy ma po 800 zł, więc dysponują łącznie budżetem 1600 zł. Dlatego za stancję mogą zapłacić od razu z góry, ale kaucję chcieliby rozłożyć na raty. Nie mogą pozbyć się wszystkich pieniędzy od razu.
— Chcielibyśmy pracować, ale z tym też jest problem w Olsztynie. Jeśli ktoś mi zaproponuje pracę, nie będę się zastanawiał. Pierwszy pójdę — podkreśla Marcin. — Na razie gram na gitarze na starówce. A mógłbym grać w klubach, gdziekolwiek. Nikt jednak mnie nie chce. Bo jestem niepełnosprawny. Narzeczona na przykład świetnie śpiewa, więc możemy stworzyć bardzo ciekawy duet. Gdy gram na ulicy, ludzie mówią, że świetnie mi idzie. Bardzo mnie wspierają. Wrzucają kilka złotych do puszki, ale i okradają. Na początku października ktoś wziął puszkę wypełnioną pieniędzmi i podstawił drugą — pustą. Wszystko zarejestrował monitoring, więc sprawcę udało się złapać. Ale pieniądze przepił, nie odzyskałem ich. Najgorsze, że wtedy to były nasze ostatnie pieniądze… Staram się jak mogę, a tu taka sytuacja. Powoli tracę wiarę w ludzi. Przykre jest to, że i państwo nie wspiera nas, tak jak byśmy tego potrzebowali. Na przykład z opieki społecznej dostaję 150 zł, a pijak 1000 zł. Bo mam rentę. I temat zamknięty. To zawsze najlepsza wymówka. A na ile taka renta mi starczy? Dlatego chcę pracować, ale i tu też napotykam schody. Nawet urzędnicy mówią nam otwarcie, że nie dostaniemy pracy. To absurd, bo uczestniczymy w projekcie, który ma niby pomóc nam w szukaniu zatrudnienia. Ale to tylko zapisy i założenia, bo rzeczywistość jest brutalna.
Gdzie Marcin z Martą chcieliby zamieszkać? W zasadzie nie ma to dla nich różnicy. Marzą jednak, żeby mieć blisko przystanek autobusowy i tramwajowy. Bo tak łatwiej jest im poruszać się po mieście.
A radzą sobie świetnie, nie potrzebują niczyjej pomocy. — Również mieszkanie nie musi być przystosowane. Schody nie są dla nas problemem, więc możemy mieszkać nawet na wyższej kondygnacji — podkreśla Marcin. — Jesteśmy samowystarczalni. Sami sobie gotujemy, pierzemy, sprzątamy. Żyjemy tak jak ludzie, którzy widzą. Ale niestety nikt poza nami może tego nie widzi. To ludzie są niewidomi, bo nie potrafią dostrzec, że jesteśmy normalni. Nie wiem, dlaczego tak jest. Boją się nas? Ludzie nie wiedzą, jak naprawdę żyjemy. Że wstajemy rano i robimy sobie herbatę. Niczego nie rozwalamy po drodze. Marta gotuje, a ja sprzątam. Fantastycznie się uzupełniamy. Mam wrażenie, że to nie z nami jest problem, ale z widzącymi.
Jednak nie tylko mieszkanie spędza Marcinowi i Marcie sen z powiek. Potrzebują również ubrań.
— Noszę tylko sukienki, a mam ich mało. Potrzebuję cieplejszych w rozmiarze XL. Butów też nie mam, a noszę rozmiar 39. Marcin też potrzebuje ubrań. Nie ma kurtki zimowej ani butów. On nosi z kolei rozmiar L, a buty w rozmiarze 40-41 — wymienia Marta. — Ale najważniejsze jest dla nas dach nad głową.
A czy poza samodzielnym szukaniem stancji osoby niewidome mają jeszcze inne możliwości zamieszkania w Olsztynie?
— W naszym domu mieszka sto osób i mamy pełne obłożenie. W kolejce czeka około 50 osób. Zapotrzebowanie jest więc ogromne. Są u nas osoby niewidome, niepełnosprawne fizycznie i z chorobami somatycznymi. Mamy samodzielne pokoje i mieszkania, które przypominają kawalerki. A ile kosztuje pobyt? Miesięcznie nie więcej niż 70 proc. dochodu. Zapewniamy całodzienne wyżywienie, pralnię, rehabilitację i opiekę lekarską — mówi Barbara Gacman, dyrektor olsztyńskiego Domu Pomocy Społecznej Polskiego Związku Niewidomych. — Wiem, że wiele osób niewidomych jest często samowystarczalna. Jestem dla nich pełna podziwu. Radzą sobie w sytuacjach, kiedy często osoby pełnosprawne są bezradne. Ale trzeba to umieć dostrzec.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:07 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
V Kongres: decydować, znaczy być
Źródło: niepełnosprawni.pl 11.10.2019
Beata Dązbłaż

Sześcioma postulatami kluczowymi dla realizacji aktywności osób z niepełnosprawnością w Polsce zakończył się V Kongres Osób z Niepełnosprawnościami pod hasłem „Aktywni Obywatele i Aktywne Obywatelki”, który odbył się 10 października w Warszawie.
Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO), gość Kongresu, wymienił na początku istotne obszary życia osób z niepełnosprawnością.
- W Polsce podejmujemy wiele działań na rzecz respektowania Konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami (KPON), wedle zasady „nic o nas bez nas” – podkreślił.
Wśród ważnych zagadnień wymienionych przez RPO znalazła się kwestia wykluczenia osób ubezwłasnowolnionych z praw wyborczych. Zauważył, że już pewien wyłom się dokonał, gdyż przed wyborami do Europarlamentu sąd w Nowym Sączu nakazał dopisanie do listy wyborców osobę ubezwłasnowolnioną.
- Jednak to pierwsze takie orzeczenie, jeszcze nieprawomocne. Należy albo zmienić Konstytucję, albo opierać się na decyzji wspomaganej, musimy cały czas tę sprawę postulować – zaznaczył.

Niewystarczająco szybko

W ramach problematyki wyborczej poruszył także zagadnienia konieczności rozszerzenia możliwości głosowania korespondencyjnego, zmiany zasad korzystania z nakładek brajlowskich, lepszego dostosowanie lokali wyborczych, większej dostępność biur poselskich i senatorskich oraz sal rad gmin.
- Brak powszechnej świadomości dotyczącej udziału osób z niepełnosprawnością w debacie publicznej, konieczna jest zmiana na rzecz ich włączania. Zwracam uwagę na postulat Konwentu ONZ z 2018 r. dotyczący Polski o tym, że brak zidentyfikowania w polityce publicznej grupy kobiet z niepełnosprawnościami – mówił Adam Bodnar.
Wymienił także inne problemy, jak deinstytucjonalizacja czy brak systemowych rozwiązań w sprawie asystentury osobistej. Podkreślił, że Ministerstwo Zdrowia ma opracować strategię deinstytucjonalizacji, zaznaczył także, że są widoczne dobre zmiany w ochronie zdrowia psychicznego i pozytywny ruch self-adwokatury.
- To jeszcze nie zmiana, ale dobry trend – powiedział Rzecznik o programie Dostępność Plus. – Prawa osób z niepełnosprawnościami powinny trafić do głównego nurtu debaty publicznej, to się dzieje niewystarczająco szybko – zakończył RPO.

Dziennikarz portalu Ambasadorem Konwencji

Yannis Vardakastanis, przewodniczący Europejskiego Forum Osób Niepełnosprawnych (EDF), podkreślił w przesłanym uczestnikom Kongresu materiale wideo wagę bycia razem z innymi przeciwko wykluczeniu społecznemu. Zachęcał, aby zjednoczyć siły i pracować razem na rzecz Europejskiego Aktu Dostępności i realizacji Konwencji.
Krzysztof Kurowski, przewodniczący Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami oraz Rady Programowej Kongresu podkreślił, że celem jego organizacji jest przede wszystkim chęć decydowania o sobie.
- Decydować, znaczy być. Chcemy decydować o naszym życiu – podkreślił. – Wierzymy, że nic o nas bez nas. Kongres jest płaszczyzną do merytorycznej dyskusji środowiska osób z niepełnosprawnością o wdrażaniu Konwencji.

Podczas Kongresu wręczono wyróżnienia „Ambasador Konwencji”. Wśród uhoronowanych tym tytułem znalazł się nasz redakcyjny kolega Mateusz Różański, który od kilku lat zajmuje się jako dziennikarz tematyką osób z niepełnosprawnościami, rzetelnie opisując problemy środowiska.
Wyróżnienie otrzymali także: Magdalena Szarota, współzałożycielka pierwszego w Polsce stowarzyszenia kobiet z niepełnosprawnościami ONE.pl, Piotr Krasuski, dyrektor Departamentu Europejskiego Funduszu Społecznego w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju, oraz mec. Katarzyna Heba, zaangażowana w działania na rzecz realizacji Konwencji.

Warto uczyć aktywności

W panelu dyskusyjnym „Aktywni obywatele i aktywne obywatelki” poprowadzonym przez dr hab. Katarzynę Roszewską, skupiono się przede wszystkim na tematyce barier, które stoją na drodze aktywności osób z niepełnosprawnością i ich postrzeganiu w debacie publicznej.
Zdania były podzielone, bardziej lub mniej optymistyczne. Na pewno optymistą okazał się Krzysztof Peda, prezes Stowarzyszenia Twoje Nowe Możliwości, który jest zdania, że sytuacja się zmienia na rzecz coraz większej aktywności osób z niepełnosprawnościami, coraz więcej osób chce być aktywnymi.
- Warto uczyć tej aktywności od najmłodszych lat, ale to dotyczy wszystkich – zaznaczył.
Milena Trojanowska, socjolożka, od 12 lat chorująca na SM, stwierdziła, że nie jesteśmy przygotowywani do aktywności.
- Spotykamy tak wiele barier na zewnątrz w życiu codziennym, że nie mamy już czasu i energii na aktywność – skwitowała.
Zwróciła także uwagę na model traktowania osób z niepełnosprawnością.
- Jesteśmy przedstawiani jako potrzebujący albo jako wyjątkowe osoby – mówiła. – To duży błąd, bo wtedy nie możemy być równoprawnymi partnerami. Długa droga przed nami, potrzeba redefiniować pojęcie osoby z niepełnosprawnością.
Paweł Wdówik, dyrektor Biura ds. Osób Niepełnosprawnych na Uniwersytecie Warszawskim powiedział, że wyuczona bezradność jest fundowana już na początku. Najpierw sprzyjał temu komunizm, a teraz wiele osób i organizacji, które wiedzą lepiej, co będzie lepsze dla osób z niepełnosprawnością. Sam podzielił się doświadczeniem braku energii do aktywności w Radzie Rodziców w szkole swoich dzieci.
- Dziennik elektroniczny Librus jest niedostosowany do niewidomego rodzica, tracę tyle energii na zwykłe rzeczy, które kosztują mnie wiele czasu, że nie starcza mi go już na zaangażowanie – mówił.
Monika Cycling, prawniczka i aktywistka, matka syna z autyzmem, powiedziała, że od kiedy zaczęła działać, odczuwa przymus działania.
- Na pewno barierą w działaniu są finanse, bo jestem na świadczeniu pielęgnacyjnym, czas - dzielenie go między syna a fundację, kwestie logistyczne, brak wsparcia społecznego, brak wyrazistych liderów, stosunek mediów, które nie dopuszczają nas do debaty publicznej, niewłaściwe podejście urzędników i ping pong pomiędzy rządem a samorządem – wymieniała.
Zaapelowała do środowiska osób z niepełnosprawnością, aby samo nie tamowało aktywności innych.
- Nie hejtujmy, rozmawiajmy – mówiła Monika Cycling.
W czasie panelu pojawił się także temat określenia „my” jako środowiska osób z niepełnosprawnościami.
- Co łączy mnie z panią, która siedzi obok i ma syna z niepełnosprawnością? Nie ma żadnego środowiska osób z niepełnosprawnością, to nie jest jedna grupa, każda niepełnosprawność pociąga za sobą inne problemy – mówił Paweł Wdówik.
W opinii Katarzyny Roszewskiej łączy nas solidarność. Z kolei zdaniem Mileny Trojanowskiej należy właśnie szukać tego czynnika, który nas łączy.
- Po to, aby nasz głos był silny. Lubię słowo „my”, bo tak tworzymy wspólną przestrzeń, powinna być w nas solidarność – mówiła.
Justyna Kułakowska z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji podkreśliła, że osoby z niepełnosprawnością powinny być otwarte na społeczeństwo.
- Trzeba patrzeć na to z dwóch stron. Chcemy przecież być traktowani normalnie – powiedziała.
Jej zdaniem osób z niepełnosprawnością nie widać lub wciąż widać za mało.

Sześć sesji tematycznych

Każda z sześciu sesji tematycznych zakończyła się sformułowaniem jednego głównego postulatu.

Sesja pierwsza

Na sesji poświęconej pracy jako aktywności obywatelskiej rozmawiano m.in. o tym, by skorelować system opieki zdrowotnej z pracą, jak również by wynagrodzenie z pracy osób z niepełnosprawnością nie było traktowane w kontekście świadczeń.

Głównym postulatem było zniesienie pułapki rentowej i równa płaca dla osób z niepełnosprawnością.

prowadzący sesję Adam Zawisny i publiczność
Sesja tematyczna o Niezależnym Życiu prowadzona głównie przez Adama Zawisnego

Sesja druga

Obrady sesji „Self-adwokaci i self-adwokatki o wspieranym podejmowaniu decyzji” podsumowały osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Rozmawiano o tym, jakie decyzją muszą podejmować osoby z niepełnosprawnością intelektualną, o trudnościach i przeszkodach w ich podejmowaniu. Wnioskiem było to, że nie są przestrzegane prawa osób z niepełnosprawnością intelektualną, a często przeszkodą w realizacji tych praw są osoby najbliższe.

Postulat główny to umożliwienie wspieranego podejmowania decyzji i samostanowienia osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Sesja trzecia

Trzecia sesja dotyczyła wdrażania KPON lokalnie. Rozmawiano o działaniach rzeczniczych i o tym jak budować ruch na rzecz wdrażania Konwencji lokalnie, jak budować tzw. masę krytyczną w swoich działaniach, zdobywać sojuszników. Wśród wniosków pojawił się ten, by mniej postulować, a więcej działać, stworzyć ustawę antydyskryminacyjną i by podejmować działania na rzecz znajomości Konwencji w samorządach, gminach, gdyż tam ten dokument nie jest znany.

Postulat główny to wzmocnienie lokalnej reprezentacji osób z niepełnosprawnościami i wdrożenie KPON na poziomie samorządu terytorialnego.

Sesja czwarta

Uczestnicy czwartej sesji – Wybory (nie)dostępne – aspekty prawne i techniczne podsumował Jacek Zadrożny. Wnioski z dyskusji to przede wszystkim: dostęp do informacji wyborczych – był to apel i do komitetów wyborczych i Państwowej Komisji Wyborczej, spotkania z wyborcami w miejscach dostępnych, dostępne lokale wyborcze, zmiana systemu głosowania, zmiana w dostępności do nakładek brajlowskich, dowóz do lokali wyborczych, rozszerzenie prawa do głosowania korespondencyjnego, gwarancja praw wyborczych osobom ubezwłasnowolnionym.

Główny postulat to możliwość dokonywania świadomego wyboru podczas głosowania na zasadzie równości z wszystkimi innymi obywatelami.

Prezentacja wyników jednej z sesji prowadzonych przez Monikę Zimę-Parjaszewską i osoby z niepełnosprawnością intelektualną
Prezentacja wyników jednej z sesji prowadzonych przez Monikę Zimę-Parjaszewską i osoby z niepełnosprawnością intelektualną

Sesja piąta

Sesja piąta dotyczyła warunków prawnych i technicznych dostępności życia publicznego dla osób z niepełnosprawnościami. Jako kluczowe kwestie dla tych osób wymieniono we wnioskach: dostępne informacje, podejmowanie aktywności samych osób z niepełnosprawnościami, świadomość znaczenia ustaw i przepisów, potrzeba standardów ogólnopolskich (np. w Łodzi zupełnie inaczej niż w całej Polsce wyznaczane są ścieżki dotykowe), potrzeba dostępności biur parlamentarzystów oraz egzekwowanie jej karą czy prośbą, budowanie świadomości przez edukację, potrzeba stworzenia stanowisk koordynatorów ds. dostępności, którzy będą powoływani w urzędach oraz jednocześnie będą ambasadorami tematu niepełnosprawności w tych środowiskach.

Główny postulat po tej sesji to systemowość – w pojmowaniu i egzekwowaniu dostępności architektonicznej i odpowiedzialność – wszyscy odpowiadamy za to, jak to jest realizowane.

Sesja szósta

„Idea Niezależnego Życia osób z niepełnosprawnością w debacie publicznej – stan obecny, programy wyborcze i możliwości działania” był tematem ostatniej sesji. Wnioski płynące z debaty są następujące: konieczność likwidacji domów pomocy społecznej i „molochów” psychiatrycznych, potrzebny jest szeroki wachlarz usług społecznych dopasowany do indywidualnych potrzeb oraz asystencja osobista, a idea niezależnego życia wciąż za mało jest obecna w programach wyborczych.

Postulat główny po tej sesji to opracowanie strategii deinstytucjonalizacji ze ścisłym współudziałem środowiska osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin dla rzeczywistej realizacji prawa do niezależnego życia w społecznościach lokalnych.

Wypracowane postulaty będą służyły organizacjom do dalszych rozmów i działań, które w efekcie mają przynieść coraz szersze włączanie się osób z niepełnosprawnością w debatę publiczną i życie społeczne.

We wszystkich dotychczasowych Kongresach udział wzięło ok. 2 tys. osób, także tegoroczny cieszył się dużym zainteresowaniem.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:08 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Sejm i Senat 2019: Piechota, Plura i Libicki, ale też Hartwich, Maląg i Marczułajtis-Walczak
Źródło: niepełnosprawni.pl 14.10.2019
oprac. mr, tp

Według informacji Państwowej Komisji Wyborczej, do parlamentu ponownie wybrani zostali poruszający się na wózkach Sławomir Piechota (Sejm) i Jan Filip Libicki (Senat). Senatorem został także Marek Plura, który przez ostatnie pięć lat zasiadał w Parlamencie Europejskim. Posłankami zostały też Iwona Hartwich, liderka sejmowych protestów, Marlena Maląg, obecna prezes PFRON, a także Jagna Marczułajtis-Walczak, mama 3-latka z chorobą rzadką.






Jan Filip Libicki

Startujący z listy PSL w wyborach do Senatu w okręgu wyborczym nr 89 (Piła) Jan Filip Libicki zdobył ponad 105 tys. głosów, zgarniając 63,04 proc. głosów. Senator PSL jest doświadczonym parlamentarzystą – był posłem V i VI kadencji oraz senatorem VII, VIII i IX kadencji. Senator Libicki od 2014 roku był przewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Osób Niepełnosprawnych.

Marek Plura

Po raz pierwszy w Senacie zasiądzie Marek Plura (Koalicja Obywatelska), którego wybrali mieszkańcy Katowic. Z ponad 92,3 tys. głosów zdobył 62,15 proc. poparcia. Marek Plura był już posłem na Sejm dwóch kadencji (przewodniczącym Podkomisji ds. Osób Niepełnosprawnych) oraz posłem do Parlamentu Europejskiego (zyskał tytuł najlepszego europosła w dziedzinie polityki społecznej i regionalnej).

Sławomir Piechota

Mandat do Sejmu odnowił zaś Sławomir Piechota, również polityk Platformy Obywatelskiej. Wybrali go mieszkańcy Wrocławia, a także powiatów: górowskiego, milickiego, oleśnickiego, oławskiego, strzelińskiego, średzkiego, trzebnickiego, wołowskiego i wrocławskiego. Zdobył łącznie 14844 głosy. Sławomir Piechota jest posłem od 2005 roku. W Sejmie przez dwie kadencje (2007-2011 i 2011-2015) pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, a w ostatniej kadencji kierował Komisją ds. Petycji.

Iwona Hartwich

Warto nadmienić, że posłanką z ramienia Koalicji Obywatelskiej została Iwona Hartwich, liderka sejmowych protestów z 2014 i 2018 roku, matka poruszającego się na wózku Jakuba Hartwicha, radnego miasta Torunia. Posłanka Hartwich zdobyła w sumie 10865 głosów.

Marlena Maląg

Mandat posłanki, kandydując z list Prawa i Sprawiedliwości, zdobyła też Marlena Maląg, obecna prezes Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W okręgu nr 36 (z siedzibą w Kaliszu) zdobyła 25695 głosów. To trzeci wynik w jej okręgu wyborczym.

Jagna Marczułajtis-Walczak

Posłanką (z list Koalicji Obywatelskiej) została także Jagna Marczułajtis-Walczak, snowboardzistka, olimpijka, posłanka VII kadencji, a także VIII, gdy w 2018 r. objęła mandat po Rafale Trzaskowskim, wybranym na prezydenta Warszawy. Jest mamą dwóch nastoletnich córek i 3-letniego Andrzeja, który urodził się z pachygyrią – wadą wrodzoną ośrodkowego układu nerwowego.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Wt paź 29, 2019 11:10 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Terminale z ekranem dotykowym nie dla niewidomych? Branża odpowiada na skargę do RPO
Źródło: cashless.pl 15.10.2019
Piotr Dziubak

Producenci testują rozwiązanie, które może ułatwić wprowadzanie PIN na ekranach urządzeń bez klawiatury, ale do wdrożenia jeszcze daleko
We wrześniu tego roku redakcja serwisu cashless.pl otrzymała kopię skargi złożonej do biura Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczącej korzystania przez osoby niewidome z terminali posiadających ekran dotykowy. Z argumentacją zawartą w liście możecie się zapoznać w tekście "Kiedyś był problem z bankomatami, teraz jest z terminalami:
https://www.cashless.pl/6477-Terminale- ... skarga-RPO
Sprawa trafiła do Rzecznika Praw Obywatelskich". Przypomnę tylko, że chodzi o to, iż w sklepach i placówkach usługowych coraz więcej jest terminali z klawiaturą wyświetlaną na ekranie. To rodzi poważny problem dla osób niewidomych, gdy muszą one wprowadzić PIN w celu potwierdzenia transakcji.
Po opublikowaniu artykułu do redakcji cashless.pl napisał Arkadiusz Bochniak z Novelpay, spółki będącej przedstawicielem PAX Technology w Europie, jak twierdzi, jednego z największych producentów terminali płatniczych z ekranami dotykowymi. Arkadiusz Bochniak pisze, że większość oferowanych przez PAX urządzeń działa dzięki systemowi Android. – Najnowszy system operacyjny tych terminali Paydroid jest obecnie testowany wspólnie z Royal National Institute of Blind People (RNIB) w Wielkiej Brytanii w celu zapewnienia wsparcia platformy PAX Technology dla osób niedowidzących i niewidomych – twierdzi przedstawiciel firmy.
W testowanym rozwiązaniu użytkownik może wybrać opcję komunikatów głosowych, które pomogą wpisać PIN na ekranie urządzenia. Jak to działa, można zobaczyć na tym filmie:
https://vimeo.com/345798095

Bochniak tłumaczy także, dlaczego na rynek trafiają terminale z ekranem dotykowym. – Terminale płatnicze z ekranami dotykowymi jak również nadchodząca technologia "PIN on Glass" są przyszłością płatności. Terminale takie dają możliwość obsługi gotowych aplikacji biznesowych i fiskalnych, co znacząco zwiększa ich funkcjonalność – dodaje przedstawiciel PAX Technology.
Firma dopytywana przeze mnie o terminy dotyczące zakończenia testów, przyznaje, że najwcześniej może to nastąpić w przyszłym roku. – Zatwierdzenie rozwiązania składa się z trzech etapów. Po pierwsze jest sprawdzane i testowane przez dwóch członków RNIB, następnie niewielka grupa (10 osób) testów użytkowników, a następnie szersze testy użytkowników – wyjaśnia Bochniak. Dodaje, że w tym tygodniu rozpoczną się testy w grupie dziesięciu osób.
– Nie mamy dokładnej daty zakończenia testów, ale spodziewamy się tego w pierwszym kwartale przyszłego roku – podsumowuje Bochniak. Dopiero później rozwiązanie zostanie włączone do systemu operacyjnego terminali w taki sposób, że będzie je można wywoływać z dowolnej aplikacji płatniczej.
Cieszę się, że producenci terminali z ekranem dotykowym nie zapominają o osobach niewidomych. Problem jednak w tym, że urządzenia już są wykorzystywane w sklepach i punktach usługowych i już teraz stanowią poważny problem. Byłoby dobrze, gdyby odpowiednie oprogramowanie ułatwiające wprowadzanie PIN-u zostało opracowane przed, a nie po wprowadzeniu terminali do oferty agentów rozliczeniowych i programu fundacji Polska Bezgotówkowa.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt lis 08, 2019 12:33 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Do uzdrowiska z NFZ bez czekania w kolejce? W tym roku wyjechało w ten sposób ponad 2 tys. osób z niepełnosprawnością!
Źródło: niepełnosprawni.pl 07.11.2019
Beata Dązbłaż

2023 osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności skorzystały w pierwszych trzech kwartałach 2019 r. ze świadczeń uzdrowiskowych współfinansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia, korzystając z przywileju pierwszeństwa ze względu na posiadany stopień niepełnosprawności. Daje on im prawo do skorzystania z wyjazdu np. do sanatorium znacznie szybciej niż wynosi przeciętny czas oczekiwania w kolejce.
„Sprawy dotyczące szczególnych uprawnień osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności są uregulowane w rozdziale 3 „Szczególne uprawnienia do świadczeń opieki zdrowotnej” ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2019 r. poz. 1373 ze zm.)” – przypomina biuro prasowe Centrali NFZ.
„Na podstawie art. 47c świadczeniobiorcy, posiadający orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności mają prawo do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz z usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach. Należy jednak zaznaczyć, że przy leczeniu uzdrowiskowym przywołane uprawnienie dotyczy jedynie wyjazdu pierwszorazowego” – przypomina NFZ.
Na kolejne i następne leczenie uzdrowiskowe pacjent zostanie skierowany zgodnie z przepisami ws. kierowania na leczenie uzdrowiskowe albo rehabilitację uzdrowiskową (Dz.U. z 2011 r., Nr 142, poz. 835). Wynika z nich, że lekarz ubezpieczenia zdrowotnego wystawia skierowanie biorąc pod uwagę okres, jaki upłynął od dnia zakończenia przez pacjenta ostatniego leczenia uzdrowiskowego albo rehabilitacji uzdrowiskowej – nie wcześniej niż przed upływem 18 miesięcy od tej daty.
Podkreśla także, że należy pamiętać, że zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia lekarz kierujący na leczenie uzdrowiskowe ocenia zdolność pacjenta do samoobsługi i samodzielnego poruszania się lub zdolność do samoobsługi i samodzielnego przemieszczania się na wózku.
- Nie wszyscy chcący leczyć się w uzdrowisku niepełnosprawni pacjenci spełniają te warunki – zaznacza przedstawiciel biura prasowego NFZ.

Kluczowe 18 miesięcy

Beata Starz-Grudzińska ze świętokrzyskiego oddziału NFZ w Kielcach również zaznacza, że osoby posiadające znaczny stopień niepełnosprawności uprawnione są do korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej (w tym również na leczenie uzdrowiskowe) poza kolejnością, jednak nie wcześniej niż po upływie 18 miesięcy od zakończenia poprzedniego leczenia, zgodnie z Rozporządzeniem MZ w sprawie kierowania na leczenie uzdrowiskowe albo rehabilitację uzdrowiskową z dnia 7 lipca 2011 z póź. zm.
- Od 1 lipca 2018 r. do 30 października 2019 r. zrealizowano 571 skierowań osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Aktualnie w trakcie realizacji przebywających na leczeniu uzdrowiskowym jest 33 pacjentów ze znacznym stopniem niepełnosprawności. 80 osób ma potwierdzone skierowanie na leczenie uzdrowiskowe do realizacji jeszcze w tym roku. Na rezerwację (potwierdzenie skierowania) oczekuje obecnie 129 osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności – mówi Beata Starz-Grudzińska. – Dane te dotyczą jedynie pacjentów kierowanych na leczenie ze świętokrzyskiego OW NFZ w Kielcach – podkreśla.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt lis 08, 2019 12:34 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 04.11.2019
Sylwia Błach

W internecie znowu wrze. Poruszenie na grupach dla osób z niepełnosprawnością wywołuje najgorętszy temat ostatniego półrocza: 500+. Pytanie goni pytanie: o wnioski, procedury i niesprawiedliwość. Niepełnosprawni Wojownicy Internetu spędzają godziny, pisząc o najważniejszym temacie sezonu. Nie dziwię się im, że nie mają potem sił i czasu pracować.
O roszczeniowej postawie osób z niepełnosprawnością powiedziano już wiele słów zarówno sprawiedliwych, jak i krzywdzących. Nic jednak mnie tak nie denerwuje jak ludzie, którzy żądają pieniędzy od państwa, nie robiąc nic w zamian. Wychowano mnie w poczuciu, że pieniądze NIE leżą na ulicy – wymagają pracy i zaangażowania. Dlatego od 18. roku życia pracuję, dlatego też od pewnego czasu nie pobieram renty – nie należy mi się, gdyż zarabiam za dużo. Nikogo nie obchodzi, że dziesiątki tysięcy wydam na nowy wózek, bo stary się zepsuł. Pracuję, zarabiam, radzę sobie sama. Żyję w kraju, w którym zaradność dyskryminuje człowieka.
Tymczasem codziennie spotykam ludzi z niepełnosprawnością, którzy nie pracują, bo nie chcą. Ludzi, którzy mówią mi wprost: im nie wolno pracować. Są niepełnosprawni. Jest im ciężko. Dlatego godzinami siedzą na Facebooku, wiedzą o wszystkim, co się dzieje u sąsiadów, wklejają memy i komentują, wszystko komentują: ten jest głupi, ten jest brzydki, a mnie jest tak źle, bo jestem niepełnosprawny. Czasem, z przekąsem, zazdroszczę im wolnego czasu, gdy zrywam się wcześniej z łóżka (bo wyjście z domu zajmuje mi więcej czasu niż osobie pełnosprawnej) i jadę godzinę do pracy.
Wiem, że w wielu miastach o pracę ciężko. Szanuję tych, którzy próbują ją dostać, ale coś nie wychodzi. Jednocześnie zbyt często widzę ludzi, którzy twierdzą, że nie mogą pracować. Nie mogę milczeć – jako osoba z rdzeniowym zanikiem mięśni codziennie walcząca ze swoimi słabościami. Nie umiem milczeć, gdy kolejny Wojownik Internetu tłumaczy mi, że nie jest w stanie pracować. Wybacz. Nawalasz w klawiaturę godzinami? To możesz pracować. Tylko ci się nie chce.
Prowadzenie mediów społecznościowych to jeden z pierwszych zawodów, jaki przychodzi mi do głowy. Wymaga wiedzy, którą można znaleźć w internecie, i odrobiny kreatywności. Poza tym copywriting – pisanie tekstów na zamówienie. Ja jestem programistką – o ile nauka języków programistycznych wymaga dużo nauki, by opanować je w stopniu potrzebnym do pracy, o tyle robienia stron internetowych w Wordpressie można nauczyć się w kilka miesięcy.
Niestety, system kuleje. Kuleje, bo zamiast wspierać ludzi, którzy działają, promuje niezaradność. Rzuca pieniędzmi w obywateli i mówi: „radźcie sobie!”. I choć to „pięćset” pomoże w niektórych przypadkach, to dla większości jest kroplą w morzu potrzeb. Celem dobrze funkcjonującego państwa nie powinno być rzucanie kasą, a dawanie możliwości. Szkoleń, asystentów, opiekunów, pielęgniarek. Sprzętu: pieluch, wózków, protez. Oprogramowania: tego, które czyta tekst na ekranie, i tego, które umożliwia pisanie przez dyktowanie. Przede wszystkim jednak dobrze funkcjonujące państwo powinno pokazywać obywatelom, jakie są możliwości. Informować o nowych zawodach, aktywizować, szkolić (piszę o tym w artykule „Zawody przyszłości”).
Czasami, w wolnej chwili, gdy zacznę rozmawiać z którymś z Wojowników Internetu, odkrywam, że niechęć nie zawsze bierze się z lenistwa. Czasami pochodzi z niewiedzy. Z braku świadomości, że istnieją nowoczesne zawody potrzebujące świeżych umysłów. Z braku wiedzy o nowych technologiach zmieniających stare branże. Może zatem zamiast znów rzucać w ludzi kwotami, które niewiele zmienią, warto spojrzeć na problem z szerszej perspektywy?

Stare porzekadło mówi o wędce i rybie.

Ja wiele lat temu wybrałam wędkę. Mój kraj mnie za to każe, bo choć wydatki mam znacząco wyższe niż osoba pełnosprawna, to muszę sobie radzić. I uważam, że radzę sobie świetnie. Ale ciągle naiwnie wierzę, że wybory coś zmienią. I coraz więcej osób będzie dostawało wędkę. Z pełną instrukcją obsługi. I przede wszystkim z poczuciem, że ta wędka im się opłaca. Bo możemy sobie gadać o motywacji do zatrudnienia, ale w końcu każdy z nas trafia w miejsce, w którym motywacja zderza się z zimną kalkulacją.


Sylwia Błach – pisarka, blogerka, działaczka społeczna, modelka, ambasadorka kampanii Dotykam =Wygrywam, promującej samobadanie piersi. Wolontariuszka Fundacji Jedyna Taka, laureatka stypendium ministra za wybitne osiągnięcia. Wyróżniona przez markę Panache w konkursie Modelled by Role Models Nowy Wymiar Piękna jako „Wzór do Naśladowania”. Finalistka konkursu Mocne Strony Kobiety magazynu „Cosmopolitan”. Pracuje jako programistka i jest doktorantką na kierunku: informatyka. Choruje na rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku. Prowadzi blogi, jeden poświęcony literaturze, niepełnosprawności, programowaniu i podróżom, a drugi – modzie i urodzie. W 2017 r. znalazła się w I edycji Listy Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością. Więcej:
sylwiablach.pl

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn lis 25, 2019 12:57 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: Facebook 20.11.2019

Jakiś czas temu rząd stworzył Fundusz Solidarnościowy, który miał pokrywać wydatki na rozmaite rozwiązania służące osobom z niepełnosprawnością. Na przykład 500+
oto co się dzieje z naszymi pieniędzmi.
To list organizacji pozarządowych, które chcą zatroszczyć się o nasze interesy

List otwarty Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami oraz innych organizacji i inicjatyw pozarządowych w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o Solidarnościowym Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych:

Warszawa, 15 listopada 2019 r.

Szanowny Pan
Ryszard Terlecki
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego
Prawo i Sprawiedliwość
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
ul. Wiejska 4/6/8
00-902 Warszawa

Szanowny Panie Marszałku,

Z zaniepokojeniem przyjęliśmy informacje na temat poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o Solidarnościowym Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych oraz niektórych innych ustaw. W szczególności dotyczy to faktu, że Fundusz, który w założeniu jest dedykowany osobom z niepełnosprawnościami i powinien służyć wyrównywaniu ich szans życiowych ma obecnie także wspierać finansowo emerytów i rencistów.

Zgodnie z przedstawionym na stronach sejmowych projektem, środki Funduszu mają być wykorzystane do wypłat „jednorazowego rocznego świadczenia pieniężnego dla emerytów i rencistów oraz kosztów obsługi wypłaty tego świadczenia, a także renty socjalnej, zasiłku pogrzebowego, o których mowa w odrębnych przepisach oraz kosztów ich obsługi”.

Podkreślić przy tym należy, że nadzieją środowiska osób z niepełnosprawnościami było docelowe stworzenie ze środków Funduszu systemowych rozwiązań, m.in. zapewniających asystencję osobistą i opiekę wytchnieniową, a także zatrudnienie wspomagane - nie na zasadach projektowych, ale jako trwałe rozwiązania gwarantowane. Wyrażamy obawy, że przeznaczenie środków z Funduszu na wypłatę dodatkowych emerytur i rent to uniemożliwi.

W związku z powyższym, zwracamy się z prośbą o informację na temat przewidywanych przez projektodawców konsekwencji takiego rozwiązania dla systemu wsparcia osób z niepełnosprawnościami. W szczególności prosimy o następujące informacje:

- czy po przyjęciu proponowanego projektu możliwe będzie kontynuowanie programów z Funduszu uruchomionych w 2019 r. („Usługi opiekuńcze dla osób niepełnosprawnych", „Opieka wytchnieniowa”, „Centra opiekuńczo-mieszkalne", „Asystent osobisty osoby niepełnosprawnej" – edycja 2019-2020), a jeśli tak, to ile wyniosą wydatki na każdy z tych programów?

- jaka łączna kwota środków z Funduszu przeznaczona będzie w 2020 r. wyłącznie na działania wspierające osoby z niepełnosprawnościami?

- czy wnioskodawcy brali pod uwagę wprowadzenie waloryzacji, wraz z waloryzacją rent i emerytur, progu dochodowego dla świadczenia uzupełniającego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji („500+” dla osób z niepełnosprawnościami) finansowanego ze środków Funduszu, który aktualnie wynosi 1.100 zł.

Pragniemy także przypomnieć, że w ubiegłym roku jako środowisko Kongresu Osób z Niepełnosprawnościami przedstawiliśmy szereg propozycji systemowych reform (w załączeniu nasz list do Pana Premiera Mateusza Morawieckiego), które nie tylko mogą polepszyć sytuację tej grupy społecznej, ale też przynieść lepsze wykorzystanie środków publicznych.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn lis 25, 2019 13:00 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
O uczelni dostępnej. Odbyła się 13. konferencja Pełno(s)prawny Student
Źródło: niepełnosprawni.pl 21.11.2019
inf. prasowa

150 uczestników, kilkunastu prelegentów, cztery sesje tematyczne oraz gorące dyskusje i wiele pytań – to wszystko działo się 14 listopada 2019 roku podczas konferencji Pełno(s)prawny Student. Konferencję już po raz 13. zorganizowała w Krakowie Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego.
Justyna Kucińska, prezeska Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, otwierając konferencję, zwróciła uwagę na znaczenie tematu szeroko rozumianej dostępności dla młodych osób z niepełnosprawnościami. Dr Anna Rdest, dyrektor ds. współpracy międzysektorowej Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, podkreśliła znaczenie takich spotkań dla przedstawicieli środowiska akademickiego. Przeczytała też fragmenty listów ze słowami uznania i pozdrowieniami od: prof. Gertrudy Uścińskiej, prezes ZUS, Marleny Maląg, prezes PFRON, Dariusza Piontkowskiego, Ministra Edukacji Narodowej oraz Witolda Kołodziejskiego z KRRiT.
Zebranych powitał też Bogdan Dąsal, pełnomocnik Prezydenta Miasta Krakowa ds. osób z niepełnosprawnościami.

O dotacjach, dostępności i sposobach rozliczania

O funduszu wsparcia osób z niepełnosprawnością mówił Mariusz Zielonka, z-ca dyrektora Departamentu Budżetu i Finansów Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Zebranym uczestnikom przedstawił sytuację związaną z otrzymywaniem dotacji, wykorzystaniem jej oraz mechanizmem rozliczania. Przedstawiciele uczelni, będący na sali, pytali, między innymi, o terminy podejmowania decyzji w sprawie przyznawania dotacji. Podkreślali, że na realizację konkretnych zamówień nie mają zbyt dużo czasu, zwłaszcza, że instytucje publiczne obowiązuje prawo zamówień publicznych. Czas w takiej sytuacji odgrywa dużą rolę.
Dyrektor Mariusz Zielonka zaznaczył, że zdaje sobie sprawę z wymogów, jakie mają uczelnie publiczne w przeciwieństwie do prywatnych, jednak niestety nie ma w tym obszarze zbyt dobrych wiadomości. Program dostępności jest jednym z priorytetów rządu, natomiast same decyzje w sprawie dotacji mogą być w 2020 roku jeszcze później, co wynika z procedur oraz terminów otrzymywania pieniędzy.

Uczelnia dostępna i projektowanie uniwersalne

Duże emocje oraz dyskusje pojawiły się podczas omawiania przez przedstawicieli Narodowego Centrum Badań i Rozwoju etapu składania wniosków do konkursu „Uczelnia dostępna”. Piotr Krasiński, dyrektor Działu Rozwoju Kadry Naukowej w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, zwrócił uwagę na potrzebę łączenie dostępności zarówno na poziomie projektowym, jak i wykonawczym. Odpowiednie dbanie o dostępność np. architektoniczną może zapewnić zatrudnienie przeszkolonych architektów oraz świadomość o dostępności kadr uczelni, odpowiedzialnych za jej wprowadzanie.
Otwartość na potrzeby osób z niepełnosprawnościami oraz zrozumienie ich – to ważny element dostępnej uczelni. Aby zapewnić sobie wyszkolone kadry, potrzebne jest nie tylko budowanie świadomości pracowników, ale też uczenie studentów, jak odpowiednio projektować przestrzeń, czyli projektowanie uniwersalne.
Przedstawiciele Narodowego Centrum Badań i Rozwoju zachęcali uczestników konferencji do składania wniosków – termin jest do 2 grudnia 2019 roku do godziny 14.00. Udzielali też rad związanych z samym przygotowaniem wniosków, opisem programu studiów (z jakich modułów powinien się składać) oraz wyjaśnili, jak rozumieją interdyscyplinarność – budowanie współpracy między uczelniami.
Wiele pytań dotyczyło treści wniosków oraz kolejnych naborów, a dyskusje trwały jeszcze podczas obiadu.
Jak funkcjonują osoby z niepełnosprawnością wzroku opowiadała dr Kamila Miller-Zdanowska z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Podkreśliła, że z jej doświadczeń wynika, że osoby z niepełnosprawnością wzroku dzięki wykorzystaniu echolokacji, łatwiej funkcjonują w otaczającej je rzeczywistości.
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego realizuje międzynarodowy projekt „Echolokacja dla osób z dysfunkcją wzroku – Echoprovip”, współfinansowany w ramach programu Erasmus plus. Przedstawiła go Anna Rozborska, wiceprezeska FIRR. Echolokacja to sposób wykorzystania dźwięków w celu lokalizacji barier lub przeszkód. Wyćwiczenie tej umiejętności pozwala osobom z niepełnosprawnościami wzroku ocenić również z jakiego materiału jest przeszkoda oraz w jakiej odległości się znajduje. A jak tego się można uczyć, dowiedzieli się uczestnicy warsztatów z echolokacji, które odbyły się 15 listopada 2019 roku.

Do zobaczenia za rok

- Dziękujemy wszystkim za udział w konferencji, za wiele dyskusji, rozmów – podsumowała dr Anna Rdest, dyrektor ds. współpracy międzysektorowej z Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego – zapraszamy za rok.
- Od lat przyjeżdżam na tę konferencję – mówiła pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych Politechniki Lubelskiej – dowiaduję się nowych rzeczy, mogę wymienić się wiedzą i doświadczeniami z kolegami z innych uczelni. To niezwykle cenne.

Integracja objęła wydarzenie patronatem medialnym.

Organizatorami Konferencji Pełno(s)prawny Student są: Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego, Gmina Miejska Kraków, Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II.
Konferencja jest współfinansowana przez: Gminę Miejską Kraków oraz w ramach projektu Echolokacja dla osób z dysfunkcją wzroku, współfinansowanego w ramach programu Unii Europejskiej Erasmus+.
Patronaty honorowe nad konferencją objęli: Jarosław Gowin - Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Witold Kozłowski – Marszałek Województwa Małopolskiego.
Patronaty medialne objęli: tyfloświat.pl, KSSN, niepełnosprawni.pl, naszesprawy.pl, Fundacja Integracja, Radio Kraków oraz TVP3 Kraków.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn lis 25, 2019 13:01 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 04.11.2019
Sylwia Błach

W internecie znowu wrze. Poruszenie na grupach dla osób z niepełnosprawnością wywołuje najgorętszy temat ostatniego półrocza: 500+. Pytanie goni pytanie: o wnioski, procedury i niesprawiedliwość. Niepełnosprawni Wojownicy Internetu spędzają godziny, pisząc o najważniejszym temacie sezonu. Nie dziwię się im, że nie mają potem sił i czasu pracować.
O roszczeniowej postawie osób z niepełnosprawnością powiedziano już wiele słów zarówno sprawiedliwych, jak i krzywdzących. Nic jednak mnie tak nie denerwuje jak ludzie, którzy żądają pieniędzy od państwa, nie robiąc nic w zamian. Wychowano mnie w poczuciu, że pieniądze NIE leżą na ulicy – wymagają pracy i zaangażowania. Dlatego od 18. roku życia pracuję, dlatego też od pewnego czasu nie pobieram renty – nie należy mi się, gdyż zarabiam za dużo. Nikogo nie obchodzi, że dziesiątki tysięcy wydam na nowy wózek, bo stary się zepsuł. Pracuję, zarabiam, radzę sobie sama. Żyję w kraju, w którym zaradność dyskryminuje człowieka.
Tymczasem codziennie spotykam ludzi z niepełnosprawnością, którzy nie pracują, bo nie chcą. Ludzi, którzy mówią mi wprost: im nie wolno pracować. Są niepełnosprawni. Jest im ciężko. Dlatego godzinami siedzą na Facebooku, wiedzą o wszystkim, co się dzieje u sąsiadów, wklejają memy i komentują, wszystko komentują: ten jest głupi, ten jest brzydki, a mnie jest tak źle, bo jestem niepełnosprawny. Czasem, z przekąsem, zazdroszczę im wolnego czasu, gdy zrywam się wcześniej z łóżka (bo wyjście z domu zajmuje mi więcej czasu niż osobie pełnosprawnej) i jadę godzinę do pracy.
Wiem, że w wielu miastach o pracę ciężko. Szanuję tych, którzy próbują ją dostać, ale coś nie wychodzi. Jednocześnie zbyt często widzę ludzi, którzy twierdzą, że nie mogą pracować. Nie mogę milczeć – jako osoba z rdzeniowym zanikiem mięśni codziennie walcząca ze swoimi słabościami. Nie umiem milczeć, gdy kolejny Wojownik Internetu tłumaczy mi, że nie jest w stanie pracować. Wybacz. Nawalasz w klawiaturę godzinami? To możesz pracować. Tylko ci się nie chce.
Prowadzenie mediów społecznościowych to jeden z pierwszych zawodów, jaki przychodzi mi do głowy. Wymaga wiedzy, którą można znaleźć w internecie, i odrobiny kreatywności. Poza tym copywriting – pisanie tekstów na zamówienie. Ja jestem programistką – o ile nauka języków programistycznych wymaga dużo nauki, by opanować je w stopniu potrzebnym do pracy, o tyle robienia stron internetowych w Wordpressie można nauczyć się w kilka miesięcy.
Niestety, system kuleje. Kuleje, bo zamiast wspierać ludzi, którzy działają, promuje niezaradność. Rzuca pieniędzmi w obywateli i mówi: „radźcie sobie!”. I choć to „pięćset” pomoże w niektórych przypadkach, to dla większości jest kroplą w morzu potrzeb. Celem dobrze funkcjonującego państwa nie powinno być rzucanie kasą, a dawanie możliwości. Szkoleń, asystentów, opiekunów, pielęgniarek. Sprzętu: pieluch, wózków, protez. Oprogramowania: tego, które czyta tekst na ekranie, i tego, które umożliwia pisanie przez dyktowanie. Przede wszystkim jednak dobrze funkcjonujące państwo powinno pokazywać obywatelom, jakie są możliwości. Informować o nowych zawodach, aktywizować, szkolić (piszę o tym w artykule „Zawody przyszłości”).
Czasami, w wolnej chwili, gdy zacznę rozmawiać z którymś z Wojowników Internetu, odkrywam, że niechęć nie zawsze bierze się z lenistwa. Czasami pochodzi z niewiedzy. Z braku świadomości, że istnieją nowoczesne zawody potrzebujące świeżych umysłów. Z braku wiedzy o nowych technologiach zmieniających stare branże. Może zatem zamiast znów rzucać w ludzi kwotami, które niewiele zmienią, warto spojrzeć na problem z szerszej perspektywy?

Stare porzekadło mówi o wędce i rybie.

Ja wiele lat temu wybrałam wędkę. Mój kraj mnie za to każe, bo choć wydatki mam znacząco wyższe niż osoba pełnosprawna, to muszę sobie radzić. I uważam, że radzę sobie świetnie. Ale ciągle naiwnie wierzę, że wybory coś zmienią. I coraz więcej osób będzie dostawało wędkę. Z pełną instrukcją obsługi. I przede wszystkim z poczuciem, że ta wędka im się opłaca. Bo możemy sobie gadać o motywacji do zatrudnienia, ale w końcu każdy z nas trafia w miejsce, w którym motywacja zderza się z zimną kalkulacją.


Sylwia Błach – pisarka, blogerka, działaczka społeczna, modelka, ambasadorka kampanii Dotykam =Wygrywam, promującej samobadanie piersi. Wolontariuszka Fundacji Jedyna Taka, laureatka stypendium ministra za wybitne osiągnięcia. Wyróżniona przez markę Panache w konkursie Modelled by Role Models Nowy Wymiar Piękna jako „Wzór do Naśladowania”. Finalistka konkursu Mocne Strony Kobiety magazynu „Cosmopolitan”. Pracuje jako programistka i jest doktorantką na kierunku: informatyka. Choruje na rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku. Prowadzi blogi, jeden poświęcony literaturze, niepełnosprawności, programowaniu i podróżom, a drugi – modzie i urodzie. W 2017 r. znalazła się w I edycji Listy Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością. Więcej:
sylwiablach.pl

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn lis 25, 2019 13:02 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Przepisy nakazują, by dokumenty na stronach były dostępne? Urzędnicy wolą je więc... usunąć
Źródło: niepełnosprawni.pl 02.11.2019
Mateusz Różański
Źródło: Techwire.net

Kalifornijskie departamenty ds. leśnictwa i walki z ogniem, zasobów wodnych i transportu kasują zamieszczone wcześniej na swoich stronach internetowych dokumenty. Przyczyną są przyjęte w 2017 roku przepisy, które nakazują dostosowanie stron internetowych do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Czy w Polsce grozi nam to samo?
Instytucje stanu Kalifornia zdecydowały się na ten krok, chcąc uniknąć kosztów związanych z dostosowywaniem wszystkich znajdujących się na ich stronach internetowych dokumentach. Chodzi m.in. o to, czy są one kompatybilne z programami czytającymi, z których korzystają osoby z niepełnosprawnością wzroku.

75 tysięcy godzin pracy

Jak informuje rzecznik Kalifornijskiego Departamentu ds. Transportu, na dostosowanie stron i zawartych na nich dokumentów instytucja ta wydała blisko 6 milionów dolarów. W cały proces zaangażowanych było 700 pracowników, którzy w sumie spędzili nad wykonaniem tego zadania 75 tysięcy godzin. By nie zwiększać tej sumy, władze departamentu zdecydowały się na likwidację nieużywanych dokumentów.
- Z pomocą Google Analytics zidentyfikowaliśmy, które dokumenty były oglądane przez ludzi. Jeśli ktokolwiek otworzył dany dokument po 1 listopada 2017, był on przeznaczany do aktualizacji – wyjaśnia rzecznik Departamentu ds. Transportu, Mike Nguyen.
Podobnie postąpiły inne jednostki, np. Departament Leśnictwa i Walki z Ogniem, który gromadzi statystyki od... 1943 roku.
Niektórzy specjaliści, jak Jay Lund z Instytutu Inżynierii Lądowej i Środowiskowej Uniwersytetu Kalifornijskiego wskazują, że wprowadzanie zasad dostępności cyfrowej może negatywnie wpłynąć na transparentność urzędów i dostęp ogółu obywateli do dokumentów i informacji publicznej.

Czy w Polsce też usuwa się dokumenty?

Czy w Polsce również może dojść do masowego kasowania starych i niedostępnych dokumentów – choćby w związku z przyjętą w tym roku Ustawą o dostępności cyfrowej? Nakłada ona na podmioty publiczne pewne obowiązki związane z dostępnością cyfrową, w tym na początek obowiązek informacyjny. Ustawa wymaga, by na stronach internetowych opublikować deklarację dostępności strony internetowej oraz dostępności architektonicznej.
- Zjawisko usuwania dokumentów lub multimediów, by nie zapewniać ich dostępności, zdarzało się na mniejszą skalę także w Polsce. Wydaje się, że nikt tego nie zauważył – wskazuje Jacek Zadrożny, główny specjalista ds. dostępności cyfrowej w Ministerstwie Cyfryzacji. – W opisywanej historii z Kalifornii warto zwrócić uwagę na racjonalność podejścia. Najpierw zbadano, które dokumenty są ważne dla ludzi – za pomocą narzędzi Google Analytics – a potem te istotne skierowano do dostosowania, a pozostałe usunięto. To jednak nie oznacza, że zostały zniszczone, bo przecież wciąż są w urzędzie, tylko nie ma ich na stronie internetowej.
Jacek Zadrożny podkreśla przy tym, że w polskiej ustawie przewidziano taką sytuację i obywatel może zażądać dostępnego dokumentu od urzędu. Informacja o sposobie otrzymania takiego dokumentu powinna znaleźć się także w deklaracji dostępności.
- Sytuacja z Kalifornii nie jest dla mnie alarmująca, chociaż może tak wyglądać na pierwszy rzut oka – mówi Jacek Zadrożny. – Obecnie publikowanie treści w internecie jest tak łatwe i szybkie, że często robione jest to bezrefleksyjnie. Miliony dokumentów, tysiące zdjęć i setki filmów trafiają na strony administracji publicznej w Polsce bez zapewnienia ich dostępności cyfrowej. Wyhamowanie tego procesu może być korzystne dla wszystkich, abyśmy nie utonęli w powodzi bezużytecznych informacji. Nad mniejszą liczbą dokumentów jest także łatwiej zapanować i zapewnić ich dostępność.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn lis 25, 2019 13:04 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Robert gra w tenisa, chociaż prawie nic nie widzi. "Często słyszę: nie widzisz, przerąbane. A dla mnie to dar od losu"
Źródło: weekend.gazeta.pl
Paulina Dudek

Gdy ludzie mnie pytają "Jak niewidomi grają w tenisa?", zwykle odpowiadam: "Skutecznie" - mówi 38-letni Robert Zarzecki, tenisista, masażysta, tata i prezes Fundacji "Widzimy Inaczej".
Telefon Roberta Zarzeckiego dzwoni praktycznie non stop. A jeśli nie dzwoni - Robert pewnym głosem dyktuje urządzeniu sms-y. Ten odcinek mógłby się nazywać "Jeszcze dzisiaj nie usiadł", bo liczba spraw, jakie Zarzecki załatwia w ciągu jednego dnia, przyprawia o zawrót głowy.
Faktycznie, jak wracam do domu, to zwykle padam ze zmęczenia. Może to pozwala mi nie myśleć o tym, że kiedyś całkowicie stracę wzrok. Bo tak będzie, ale na razie jeszcze coś tam widzę.
"Coś", czyli 2,5 procent tego, co widzi człowiek niemający problemów ze wzrokiem. - Jak przez bardzo wąziutką słomkę. Czyli jeśli ty coś dojrzysz ze stu metrów, to ja dopiero z dwóch. Poza tym przed oczami lata mi mnóstwo plam. Jestem w tej chwili na granicy widzenia i niewidzenia - wyjaśnia Robert.
Urodził się z barwnikowym zwyrodnieniem siatkówki. To choroba genetyczna, nieuleczalna, cierpią na nią też dwaj bracia Roberta. Duże problemy ze wzrokiem ma również jego żona i syn. - Ale moim największym problemem nie jest to, że nie widzę, tylko że prawie wszystko robimy w Warszawie, a dojeżdżamy spod Warki. Na te dojazdy tracimy dużo czasu, który można spożytkować inaczej. Najgorsze jest to, że od 10 lat nikt nie chce zrobić mi drogi. Do domu docieram, idąc po torach - denerwuje się.
Swoimi obowiązkami, ale też pasjami mógłby obdzielić kilka osób. Gra w teatrze "Krzesiwo", żegluje, wychowuje syna, w wolnych chwilach podróżuje, a na warszawskim Muranowie prowadzi własną firmę - gabinet masażu "Cuda Niewidy". "Cuda", bo jako masażysta słyszy czasem od klientów, że zrobił cuda z ich plecami albo karkiem, a "Niewidy", bo specjalnością zakładu jest masaż w ciemności. - Myślałem, że to będzie oferta głównie dla ludzi 60+, tym bardziej, że mieszkańcy bloku, w którym działamy, mają wszystkie masaże za pół ceny. Ale okazało się, że wyciszenia i odcięcia od bodźców, które daje dopiero całkowita ciemność, najbardziej potrzebują dziś zabiegani pracownicy korporacji. Mamy coraz więcej klientów - cieszy się.
Robert mówi, że nie wyobraża sobie, że mógłby nie pracować. Walczył zresztą o to z ZUS-em, który uznał, że jako słabowidzący 18-latek nie jest zdolny do pracy.
Poszedłem do sądu i wygrałem. Bo niby czemu miałbym nie pracować? Według mnie niewidzenie to najmniejsza z niepełnosprawności. Mogę wszędzie iść. Mogę zadzwonić do urzędu, załatwić sprawę. Nie mam problemu w komunikacji. Więc czymże jest niewidzenie?
Niewidzenie nie jest dla Roberta żadną przeszkodą również w uprawianiu sportu. - Mam patent żeglarski. I gram w blind tenisa, czyli tenisa dla niewidomych. Zetknąłem się z nim kilka lat temu. Gdy pierwszy raz stanąłem na korcie, pomyślałem: to niemożliwe. Ale grałem konsekwentnie i się nauczyłem. Na korcie jestem samodzielny, nie potrzebuję asystenta, żeby ze mną biegał. Nie potrzebuję laski. Przełamuję swoje bariery, lęk przestrzeni. Chciałbym, żeby każdy niewidomy i słabowidzący mógł grać w tenisa. Żeby takie zajęcia były w każdej szkole, bo to w dzieciach jest nadzieja. Dlatego w ramach Fundacji "Widzimy Inaczej", we współpracy z Warsaw Sports Group, zakładamy Akademię Tenisa dla Niewidomych i Słabowidzących. Bo ktoś to musi zrobić - przekonuje.
I dodaje: - Wiesz, ja jestem z terenów PGR-owskich. I mam poczucie, że gdybym jako dzieciak nie trafił do internatu, tylko został na wsi, to może źle bym skończył, a na pewno byłbym w całkiem innym miejscu. Teraz, właśnie dzięki swojemu niewidzeniu, spełniam marzenie za marzeniem. Dla mnie to dar od losu.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz lis 28, 2019 12:51 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Pieniądze z funduszu dla niepełnosprawnych popłyną także do kieszeni lekarzy!
Źródło: fakt.pl 23.11.2019

Opozycja oburza się, że trzynastki dla emerytów i rencistów będą finansowane z Funduszu Solidarnościowego. Grzmi, że to kosztem osób niesamodzielnych. Tymczasem zupełnie bez echa przeszła inna poprawka do ustawy. Okazuje się, że miliony złotych z funduszu popłyną nie tylko do seniorów, ale także do lekarskich kieszeni!
W Fakcie opisywaliśmy skandaliczne praktyki niektórych przychodni, które żądają od starszych, schorowanych osób opłat za zaświadczenia potrzebne do wniosku o 500+ dla niesamodzielnych. Chodzi o druk OL-9, w którym lekarz opisuje stan zdrowia osoby ubiegającej się o świadczenie z ZUS. W zależności pd przychodni opłata waha się o 50 do nawet 200 zł. To gigantyczne koszty, biorąc pod uwagę, że o 500+ dla niesamodzielnych starają się osoby z bardzo niskimi świadczeniami! Przypomnijmy, by dostać świadczenie uzupełniające, dochód nie może przekroczyć 1600 zł brutto.
W obronie pacjentów stanął nawet Rzecznik Praw Pacjenta, który na łamach Faktu potwierdził, że lekarze nie maja prawa domagać się takich opłat za zaświadczenia do 500+ dla niesamodzielnych.
Lekarze jednak twierdzili swoje i przekonywali, że wystawienie takiego dokumentu to dla nich... dodatkowa praca i znaczne obciążenie. – Z perspektywy lekarzy to tysiące dodatkowych pacjentów, przychodzących tylko po zaświadczenia i ograniczających dostęp do lekarza tym, którzy potrzebują pomocy ze względu na stan zdrowia – przekonywała Joanna Szeląg ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, kiedy program wchodził w życie.
Lekarze przez wiele tygodni negocjowali w tej sprawie z Ministerstwem Zdrowia i – jak się okazuje – wynegocjowali. W Sejmie, podczas drugiego czytania projektu ustawy, zakładającego wypłatę trzynastek z Funduszu Solidarnościowego (z niego finansowane jest 500+ dla niesamodzielnych), PiS złożyło korzystną dla medyków poprawkę. Przewiduje ona, że pieniądze z funduszu popłyną też do lekarzy.
– Obecnie przy wydawaniu zaświadczeń o całkowitej niezdolności do pracy lekarze pobierają opłaty od zainteresowanych. Chcemy im tego zaoszczędzić, wobec tego w proponowanej poprawce zapisujemy, że środki te będą przekazywane do Narodowego Funduszu Zdrowia, przez Fundusz Solidarnościowy – przekonywała w czwartek w Sejmie posłanka PiS Gabriela Masłowska. Ustawa, wraz z poprawką została uchwalona.
Ile zyska NFZ, a docelowo lekarze? Ustawa zakłada, że 0,5 proc. kwoty przeznaczonej na wypłatę świadczenia uzupełniającego. Wypłata 500+ ma pochłonąć 4,5 mld zł rocznie, to oznacza, że do kieszeni lekarzy rodzinnych i specjalistów, którzy wypełniają dokumentację trafić może w sumie nawet 22,5 mln zł!

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz gru 12, 2019 12:19 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
"Braille? A kto chce macać śmietniki?" Niewidomi o "śmieciowej rewolucji"
Źródło: tvn24.pl 09.12.2019

Niewidomi: nie mamy jak segregować








Od 1 stycznia wchodzi w życie jednolity system selekcji śmieci. Co trzeba wiedzieć?
Od 1 stycznia wchodzi w życie jednolity system selekcji...











Foto: tvn24 | Video: TVN24 Łódź

Samorządy mówią, że nie mają wyboru, i podnoszą opłaty za wywóz śmieci


W Łodzi od początku grudnia obowiązują przepisy, które od przyszłego roku będą dotyczyć wszystkich w kraju. Do miejskich urzędników zwrócili się niewidomi, którzy alarmują: niepełnosprawni nie mają jak określić, do którego zbiornika powinni wysypywać posegregowane wcześniej odpadki. - Niestety, na razie nikt nie potrafi znaleźć sensownego rozwiązania - mówią przedstawiciele Polskiego Związku Niewidomych.

Nie do trzech, a do pięciu różnych pojemników śmieci mają wyrzucać łodzianie. Obok odpadów bio są pojemniki na papier, szkło, plastik (i folie) oraz te śmieci, których nie dało się przyporządkować do tych grup.

Niedopełnienie obowiązku segregacji grozi karą finansową - za wywóz śmieci będzie trzeba zapłacić dwa razy więcej. W Łodzi, gdzie system segregacji działa od 1 grudnia już wiadomo, że nie wszyscy mogą się podporządkować nowemu prawu. Nawet, jeżeli bardzo tego chcą.




Szkoła uczy segregacji śmieci, a sama nie segreguje. Interwencja licealistów


Nauczyciele uczą...
czytaj dalej »
- Niewidomi nie mają możliwości zidentyfikowania, do których pojemników powinni wyrzucać posegregowane wcześniej w domu odpadki - mówi tvn24.pl Henryk Ługowski z Polskiego Związku Niewidomych.

Podkreśla, że nowe przepisy w znaczący sposób ograniczają samodzielność chorych.

- Proszenie kogoś o pomoc, to nie jest rozwiązanie. Obecnie jednak nie ma innej opcji - podkreśla Henryk Ługowski.

Szukają rozwiązania

Niepełnosprawni o problemie poinformowali łódzki magistrat. Urzędnicy przyznali, że wprowadzony system faktycznie pomija problem niedowidzących i niewidomych.

- Chcemy wprowadzić odpowiednie naklejki z alfabetem Braille'a - powiedziała Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Łodzi.

Innym rozwiązaniem miałoby być zmobilizowanie spółdzielni do tego, aby kontenery na posegregowane odpadki były ustawiane zawsze w ten sam sposób.




Składowisko miało zniknąć, ale spłonęło. Sprawą zajmuje się policja


Strażacy nadal...
czytaj dalej »
Oba rozwiązania - zdaniem Henryka Ługowskiego z Polskiego Związku Niewidomych - raczej nie sprawdzą się w praktyce.

- Macanie brudnych kontenerów w poszukiwaniu odpowiedniej naklejki jest niehigieniczne. Ustawianie kontenerów w odpowiedniej kolejności też nie może przekonywać, skoro w miejscach, gdzie się je stawia, jest często bardzo ciasno. W takiej sytuacji trudno oczekiwać, że ktoś będzie w stanie przestrzegać systemu ich układania - podkreśla rozmówca tvn24.pl.

Co zatem należałoby zrobić?

- Przyznaję otwarcie, że nie wiem. Nie wierzę jednak, że jest to sprawa nie do rozwiązania. Coś trzeba wymyślić. Szkoda, że rozmawiamy o tym wtedy, kiedy system już działa. Takie rzeczy należy uzgadniać przecież wcześniej - mówi Henryk Ługowski.

Dziury w systemie

Problemy, na które uwagę zwracają niepełnosprawni, nie są jedynymi, z którymi muszą sobie jak najszybciej poradzić urzędnicy.

- Dowiedzieliśmy się, że niektóre administracje założyły z góry, że sortowanie się nie uda i z automatu nałożyły na mieszkańców podwójną stawkę za wywóz śmieci - mówi wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka.

Dodaje, że takie działanie jest niezgodne z prawem.

- Stawka podstawowa to 24 złote za jedną osobę. Kara polegająca na podwojeniu tej kwoty jest nakładana decyzją administracyjną urzędu miasta. Administracja nie może sama z siebie windować opłat - podkreśla Moskwa-Wodnicka.

Do urzędników zgłasza się też wiele osób, które nie mogą pogodzić się z tym, że wraz z "rewolucją śmieciową" została wprowadzona odpowiedzialność zbiorowa. Na czym ma ona polegać? Na tym, że osoby segregujące odpady i tak zapłacą karną stawkę, jeżeli ktoś z sąsiadów tego nie zrobi.

Urzędnicy tłumaczą, że inaczej się nie da.

- Niestety, jako samorządowcy musimy zastosować się do obowiązku ustawowego, który będzie obowiązywał w całym kraju. Konieczność stosowania odpowiedzialności zbiorowej w zabudowie wielorodzinnej potwierdził minister środowiska - informuje wiceprezydent Łodzi.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz gru 12, 2019 12:20 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Osoby z niepełnosprawnościami to największa mniejszość na świecie
Źródło: publicystyka.ngo.pl 26.11.2019

Zdobywają góry i swoje prywatne „szczyty”, prowadzą firmy, nurkują w morzach, realizują się zawodowo i zakładają rodziny. To największa mniejszość społeczna na świecie, a w Unii Europejskiej co szósty obywatel i obywatelka ma niepełnosprawność. Już 3 grudnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnościami. Z tej okazji Fundacja Humanity in Action Polska wydaje książkę „O osobach z niepełnosprawnościami”, która ma pomóc rozprawić się ze stereotypami tej grupy społecznej.
Według różnych danych w Polsce żyje od 4 do 7,7 mln osób z niepełnosprawnościami. Komisja Europejska szacuje, że co szósty obywatel Unii Europejskiej jest osobą niepełnosprawną, co łącznie oznacza, że ta liczba sięga nawet 80 mln osób. Mimo tego że to tak liczna grupa, nadal powtarzane są stereotypy, wciąż mówi się o „niewidoczności osób niepełnosprawnych”, a utrudniony dostęp do zwykłego życia to niemal codzienność.
– Chcemy zmienić sposób mówienia i myślenia o osobach z niepełnosprawnościami. Niemal każda z tych osób może być aktywna zawodowo, może zakładać rodziny lub podróżować. Patrzenie na nie przez pryzmat niezdolności do czegoś jest niesprawiedliwe i nie pokazuje sedna problemu, którym jest systemowe wykluczenie – mówi Monika Mazur-Rafał, prezeska Fundacji Humanity in Action Polska.
Książka „O osobach z niepełnosprawnościami” jest pierwszą tego typu polską publikacją. Oparta o format interaktywny, zachęca czytelnika i czytelniczkę do współtworzenia jej treści. Ponadto, jak podkreśla jej współautorka Magda Szarota, badaczka i aktywistka z niepełnosprawnością oraz członkini zarządu Humanity in Action Polska, została zaprojektowana zgodnie z filozofią społecznego modelu niepełnosprawności.
Książka do wydruku do pobrania na zasadach wolnej licencji znajduje się na stronie:
www.uprzedzuprzedzenia.org
– To oznacza, że stworzyły ją osoby, które osobiście doświadczają niepełnosprawności, jak też takie, które są od lat sojusznikami i sojuszniczkami tej grupy. Ponadto, jej treść była konsultowana z przedstawicielami i przedstawicielkami polskiego ruchu osób z niepełnosprawnościami. Dzięki temu nie podchodzimy do tego tematu z dystansem, ale uwzględniamy realne aspekty i wielość perspektyw – dodaje Magda Szarota.
Jak zaprezentowano w publikacji, niepełnosprawność jest pokazywana w kulturze jako to, co odmienne i niechciane, a w rezultacie zepchnięte na społeczny margines. Ilustrują to przykłady znanych postaci np. z popkultury, jak Joker z serii filmów o Batmanie, Darth Vader z Gwiezdnych Wojen, Frankenstein, Quasimodo dzwonnik z Notre Dame. Utarło się więc, żeby stawiać znak równości między niepełnosprawnością a różnymi rodzajami dysfunkcji – fizycznej, intelektualnej czy psychicznej.
Zdaniem Ewy Furgały, jednej z aktywistek w spektrum autyzmu, niepełnosprawność nie wynika z ograniczeń jednostki, ale z systemu nieuwzględniającego potrzeb wszystkich osób. To tzw. niedostosowanie rzeczywistości do potrzeb osób z niepełnosprawnościami przejawia się na wielu poziomach, choćby architektonicznym, prawnym czy ekonomicznym. Przypadki utrudnionego dostępu do budynków, braku windy czy podjazdu są w Polsce częste. Osoby z niepełnosprawnościami stanowią część społeczeństwa i często stają na piedestale, osiągając szczyty w karierze zawodowej, politycznej czy społecznej.
Z interaktywnej książki „O osobach z niepełnosprawnościami” wynika, że ta grupa społeczna doświadcza dyskryminacji nie tylko na poziomie barier architektonicznych czy problemów ze znalezieniem pracy, ale także mowy nienawiści czy agresji słownej.
– Trudno w to uwierzyć, ale wciąż można usłyszeć sformułowania typu „idiota, kretyn, debil, imbecyl, kaleka”. Trzeba pamiętać, że takie słownictwo promuje tylko mowę nienawiści, która nie sprzyja budowaniu dialogu o współpracy oraz kultury wypowiedzi w przestrzeni publicznej. Co więcej, piętnuje te osoby. To uprzedzenia i ignorancja bywają jednymi z większych trudności, z którymi borykają się osoby z niepełnosprawnością – mówi Monika Mazur-Rafał.
Książka „O osobach z niepełnosprawnościami” z serii interaktywnych publikacji, wydana przez Humanity in Action Polska, tłumaczy trudne i często niedomówione tematy, zachęca, a czasem wręcz zmusza do myślenia, stawia nieoczywiste pytania oraz jednocześnie promuje pozytywny wizerunek osób z niepełnosprawnościami. Przywołuje międzynarodowe dokumenty i zwraca uwagę na rolę kultury w przełamywaniu niechęci wobec tej grupy społecznej. Propaguje właściwe zachowania, które wzmacniają poczucie wartości i budują samodzielność osób z niepełnosprawnością.
Publikacja została przygotowana głównie z myślą o uczniach/uczennicach szkół podstawowych i średnich, ale jest też propozycją dla dorosłych czytelników/czytelniczek zainteresowanych tematami społecznymi. Premiera publikacji odbędzie się 3 grudnia podczas Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych.
POBIERZ KSIĄŻKĘ:
https://www.humanityinaction.org/wp-con ... sciami.pdf

Publikacja powstała w ramach projektu „Przestrzeń Działania”, którego celem jest projektowanie, testowanie i wdrażanie innowacyjnych sposobów reagowania na mowę nienawiści. Projekt jest wspierany finansowo przez Fundację „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” (EVZ).

Publikacji patronuje kampania społeczna „Organizacje społeczne. To działa!” (www.todziala.org). Patronami medialnymi są magazyn „Integracja" i portal www.niepelnosprawni.pl.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz gru 12, 2019 12:21 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
500+ dla niepełnosprawnych. Od marca szykuje się obniżka
Źródło: finanse.wp.pl 06.12.2019
Jakub Ceglarz

Jak informuje piątkowy "Fakt", wielu emerytów może stracić dodatki na początku przyszłego roku. Chodzi o tzw. 500+ dla niepełnosprawnych, które pobiera już nawet 230 tysięcy osób.
Przypomnijmy, że świadczenie przysługuje osobom, które są niezdolne do samodzielnej egzystencji i mają dochody nieprzekraczające 1100 zł brutto. Jeśli dostają więcej, to dodatek jest odpowiednio pomniejszany.
Przy 1200 złotych dochodu dodatek wyniesie więc już tylko 400 zł. Przy 1300 zł - zmniejszy się do 200 zł. I tak dalej.
To właśnie ten próg dochodowy może spowodować, że wielu emerytów i osób niepełnosprawnych od marca będzie dostawać mniej pieniędzy. Wzrasta bowiem minimalne świadczenie - jak informują politycy PiS, ma ono wynieść 1200 zł brutto.
Co to oznacza? Że wszyscy, którzy pobierają minimalną emeryturę lub rentę, automatycznie zamiast 500 zł dostaną ledwie 400 zł. Bo o ile emerytura minimalna jest waloryzowana, to próg dochodowy dla 500+ już nie.
Liczba osób, które pobierały świadczenie w pełnej wysokości może więc znacząco zmaleć.
A niektórzy mogą je nawet stracić. Jeśli ich dochód miesięczny przekroczy po waloryzacji 1600 zł brutto, to świadczenie nie będzie im już przysługiwać.
Posłanka KO Iwona Hartwich zapowiada, że będzie chciała złożyć projekt ustawy, tak by osoby niepełnosprawne nie miały zmniejszanego świadczenia. - Mam nadzieję, że poprze go cała opozycja - mówi "Faktowi".

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt gru 13, 2019 16:00 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: niepełnosprawni.pl 11.12.2019
PAP

W środę, 11 grudnia, w Pałacu Prezydenckim odbyła się konferencja „Centra usług społecznych – nowa jakość polityki społecznej”. Spotkanie związane jest z wchodzącą 1 stycznia 2020 r. ustawą o realizowaniu usług społecznych przez centra usług społecznych.
Ustawa ta zapewni wsparcie skierowane zarówno do ogółu mieszkańców gmin, jak i do grup społecznych o szczególnych potrzebach, np. osób z niepełnosprawnościami, osób starszych czy rodzin wielodzietnych. Pozwoli to gminom na dostosowanie świadczeń usług społecznych do potrzeb mieszkańców gminy, jak również do własnych możliwości finansowych. Centra usług społecznych to nowa inicjatywa prezydenta.
- Jeśli chcemy budować państwo prawdziwie nowoczesne, jeśli chcemy budować państwo, które w nowoczesny sposób służy obywatelowi, gdzie władza publiczna rzeczywiście ma odpowiadać na potrzeby obywatela i Polska ma być również państwem, które będziemy mogli śmiało nazywać państwem obywatelskim, gdzie ta zasada subsydiarności, zasada pomocniczości będzie zasadą rzeczywiście funkcjonującą, to kwestia usług społecznych musi mieć charakter zdecydowanie szerszy niż tylko prosto pojmowana pomoc społeczna – oświadczył Andrzej Duda.
Tłumaczył, że pomoc społeczna, czyli wsparcie dla tych, którzy sobie nie radzą w różnego rodzaju sytuacjach życiowych, „powinna być tylko wycinkiem pewnego bardzo szerokiego spektrum organizacji życia społecznego, życia publicznego, w której uczestniczą jednostki samorządu terytorialnego, właśnie wspierając w tym zakresie obywateli, a zarazem oferując obywatelom różne możliwości współuczestniczenia i aktywizacji w zakresie świadczenia usług o charakterze społecznym”.

Koordynacja działań

- I temu mają służyć centra usług społecznych, to do tego właśnie sprowadza się ustawa, aby skoordynować wszelkie możliwości świadczenia usług wobec społeczeństwa, jakie mogą być realizowane na tym poziomie podstawowym, na poziomie tej jednostki samorządu terytorialnego, jaką jest gmina – dodał Andrzej Duda.
Prezydent mówił, że usług społecznych jest wiele i wyraził nadzieję, że w trakcie funkcjonowania centrów „kreatywność ludzka będzie tworzyła kolejne formy”. Jego zdaniem inicjatywa ta będzie działała dla społeczeństwa dwustronnie – obywatele będą mogli działać w zakresie świadczenia tych usług oraz korzystania z nich. Określił to dwustronną możliwością aktywizacji.
W konferencji wzięła również udział minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg. Mówiła, że przy okazji rozmowy o ustawie o realizowaniu usług społecznych przez centrum usług społecznych rośnie serce.
- Tworzenie wspólnej koalicji na rzecz dobra wspólnego, na rzecz dobra drugiego człowieka to jest podstawowe wyzwanie, jakie stoi przed każdym z nas – mówiła.
Jej zdaniem dzięki inicjatywie prezydenta i działaniom ministerstw oraz samorządów, które będą w to zaangażowane, będziemy tworzyć dobre rzeczy dla obywateli na szczeblu gmin i samorządów.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt gru 13, 2019 16:01 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Światowa Unia Niewidomych apeluje o przestrzeganie praw osób z niepełnosprawnością narządu wzroku
Źródło: BIP nr 23 (214), grudzień 2019

Kilka dni temu, 10 grudnia, obchodziliśmy Dzień Praw Człowieka. Z tej okazji Światowa Unia Niewidomych (World Blind Union) skierowała pismo do swoich organizacji członkowskich, w tym do Polskiego Związku Niewidomych.

Dzień Praw Człowieka upamiętnia przyjęcie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych (10 grudnia 1948 r.). Z tej okazji Światowa Unia Niewidomych wysłała pismo do swoich członków, decydentów oraz sympatyków. Zachęcała w nim do popierania działań na rzecz równych praw dla osób niewidomych i słabowidzących, zapisanych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych.
WBU zobowiązała się promować pełne uczestnictwo, równe szanse oraz chronić prawa osób niewidomych i słabowidzących we wszystkich aspektach życia społecznego. Zapewniła też, że jej głos będzie słyszalny we wszystkich sprawach mających wpływ na codzienność osób z dysfunkcją narządu wzroku.
Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na świecie co najmniej 2,2 mld ludzi cierpi na poważne uszkodzenie wzroku lub ślepotę. W tym miliard ma umiarkowane lub ciężkie upośledzenie wzroku z powodu: zaburzeń refrakcji (123,7 mln), zaćmy (65,2 mln), jaskry (6,9 mln), zmętnienia rogówki (4,2 mln), retinopatii cukrzycowej (3 mln), jaglicy (2 mln) i starczowzroczności (826 mln).

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt gru 13, 2019 16:11 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Źródło: polityka.pl 12.12.2019

Choć badania trwają już od wielu lat, to mozolny postęp w tej dziedzinie radykalnie odbiega od rozdmuchanych nadziei i oczekiwań.
Za terapie komórkami macierzystymi zdesperowani pacjenci muszą płacić dziesiątki tysięcy złotych, choć nie ma dowodów, że są skuteczne. A Ministerstwo Zdrowia udaje, że problemu nie ma.
Prywatne instytucje w Polsce oferują bardzo kosztowne terapie długiej listy nieuleczalnych chorób.
Inne kraje, w tym Stany Zjednoczone, też słabo sobie radzą z biznesem związanym z komórkami macierzystymi.

Czy można żądać tak ogromnych sum za zabiegi o niepotwierdzonej skuteczności i niezarejestrowane jako oficjalnie dopuszczone terapie?
Dlaczego komisje bioetyczne zgadzają się na płatne terapie o wątpliwej skuteczności?
Pan Krzysztof współczuje, ale do brakującej sumy 51 163 zł nie dorzuci nawet złotówki. Mało brakowało, a również uwierzyłby prywatnym placówkom medycznym z Krakowa i Lublina, które zaoferowały jego dziecku podobną terapię. – Na starcie zażądano 60 tys. zł – mówi. – Kwalifikacja do zabiegu trwała dosłownie trzy minuty.
Gdy żona z synkiem wrócili do domu, gotowi od razu uruchomić zbiórkę pieniędzy, zaczął sprawdzać, czy wstrzykiwanie dziecku komórek macierzystych rzeczywiście poprawi jego stan. Dziesiątki maili, setki godzin spędzonych na studiowaniu fachowej literatury. – Rozmawiałem również z wieloma osobami, które zebrały fundusze, by poddać się takim zabiegom, ale nie widzą efektów – opowiada pan Krzysztof. – Mówią o tym w tajemnicy – nie ze wstydu, lecz z wyrachowania. Bo niektórzy z pełną premedytacją prowadzą kolejne zbiórki „na komórki macierzyste”, by wziąć kasę, a z zabiegu nie skorzystać. Kwesty na rehabilitację, która też jest droga, nie przynoszą takich rezultatów. U syna pana Krzysztofa w piątym roku życia zdiagnozowano zanik mięśni, a badanie genetyczne nie pozostawiło złudzeń: wrodzona dystrofia mięśniowa.

Milczenie ministerstwa

To jedna z długiej listy nieuleczalnych chorób i zaburzeń, które prywatne placówki medyczne kwalifikują do przeszczepienia komórek macierzystych. Na przykład na stronie Centrum Medycznego Klara z Częstochowy liczy ona aż 17 pozycji, m.in. padaczkę, autyzm, zaburzenia rozwojowe (trudno o bardziej pojemne określenie!), udary niedokrwienne mózgu, ataksje, rdzeniowy zanik mięśni. Osobny wykaz obejmuje schorzenia ortopedyczne, okulistyczne i metaboliczne (np. cukrzycę). – Sugerowana przez kliniki skuteczność w tylu chorobach zastanowiła mnie – dlaczego w takim razie są wciąż nieuleczalne? – ironizuje pan Krzysztof. – Czy ktoś w naszym kraju ma kontrolę nad tym żerowaniem na ludzkim nieszczęściu?
Zaczął drążyć. Pisać do Sejmu, Senatu, komisji bioetycznych, instytucji naukowych i oczywiście Ministerstwa Zdrowia, bo wydawało mu się najwłaściwszym adresatem, od którego uzyska odpowiedzi na trzy zasadnicze pytania: Czy władze resortu mogą potwierdzić skuteczność terapii komórkami macierzystymi? Jak poprzez podległe jednostki kontroluje ono proces tych terapii i czy jakkolwiek je weryfikuje? Dlaczego są one – po dopuszczeniu przez komisje bioetyczne – płatne dla pacjentów? Z ministerstwa nadeszły dwa pisma, niemal wyłącznie wypełnione urzędniczym żargonem i cytatami z przepisów.
My również przez kilka tygodni prosiliśmy o rozmowę w Ministerstwie Zdrowia, a kiedy okazało się, że w całym resorcie nie ma osoby kompetentnej do udzielenia informacji na temat procedur przeszczepiania w Polsce komórek macierzystych, wysłaliśmy sześć konkretnych pytań. Odpowiedź sprowadziła się do przepisania fragmentów ustawy o zawodzie lekarza, rozporządzenia ministra w sprawie działania komisji bioetycznych oraz ustawy transplantacyjnej. Nie znalazło się w niej nic dotyczącego meritum. Jakby ministrowi kompletnie nie przeszkadzało, że zdesperowani pacjenci wydają ogromne sumy na terapie, których skuteczność budzi poważne wątpliwości.
Władze resortu mogły przymykać oko, gdy kilkanaście lat temu rodziny chorych na autyzm i mózgowe porażenie dziecięce, nie zważając na opinie lekarzy, wywoziły dzieci do Azji lub Ukrainy, by skorzystać z takich zabiegów. Ale dziś, gdy komórki macierzyste przeszczepiają już polskie placówki, ministerstwo nadal umywa ręce, nie sprawując nad tym praktycznie żadnego nadzoru. Choćby w postaci prowadzenia centralnego rejestru takich praktyk.

Wątpliwym pocieszeniem może być fakt, że inne kraje, w tym Stany Zjednoczone, też słabo sobie radzą z biznesem związanym z komórkami macierzystymi. Lobby klinik mocno walczy, by ich działalność nie została uregulowana. To biznes, któremu rzesze klientów napędza desperacja, gdyż medycyna nie może im na razie zaproponować żadnych skutecznych terapii. Nie trzeba też specjalnie się wysilać z reklamą, bo na wiele osób działają dwa magiczne słowa: „komórki macierzyste”. Po części jest to wina niektórych przedstawicieli środowiska naukowego oraz mediów. I jedni, i drudzy od lat informowali opinię publiczną, że są one cudem natury i świętym Graalem medycyny.

Kosztowne nadzieje

Wykorzystując ich niezwykłą zdolność do różnicowania się w komórki innych typów, mieliśmy leczyć choroby, wobec których nauka była dotąd bezradna, jak również hodować narządy do przeszczepów i reperować uszkodzenia ciała, np. serca po zawałach lub mózg zniszczony udarami. Nie zaprzątano sobie przy tym głowy takimi drobiazgami jak ten, że w wielkim skrócie: komórka komórce nierówna. Np. te znajdujące się w kilkudniowych zarodkach potrafią przekształcić się w prawie wszystkie typy komórek, te zaś ze szpiku kostnego tylko w komórki krwi. I choć badania trwają już od wielu lat, to mozolny postęp w tej dziedzinie radykalnie odbiega od rozdmuchanych nadziei i oczekiwań.
Dowodem tego jest lista terapii, które mogą pochwalić się potwierdzoną skutecznością wykazaną w badaniach klinicznych oraz rejestracją przez europejskie czy amerykańskie instytucje nadzoru nad procedurami medycznymi i lekami. Otóż zawiera ona tylko trzy (!) pozycje. Chodzi o przeszczepy komórek macierzystych pochodzących ze szpiku kostnego, co od lat standardowo stosuje się m.in. w leczeniu niedokrwistości, niedoborów immunologicznych czy białaczek. Można też przeszczepiać komórki macierzyste rąbka rogówki pobrane z narządu pacjenta w leczeniu jej uszkodzeń. Trzecia potwierdzona metoda to wykorzystanie komórek macierzystych skóry, które pomagają w leczeniu np. rozległych oparzeń i owrzodzeń.
Dlaczego w takim razie prywatne instytucje w Polsce oferują bardzo kosztowne terapie długiej listy nieuleczalnych chorób neurologicznych, zaburzeń, takich jak autyzm, rozmaitych problemów z oczami czy nawet ortopedycznych? Kolejna wątpliwość to wykorzystywanie przez tego typu placówki komórek macierzystych pochodzących z krwi pępowinowej, które potrafią przekształcać się w komórki krwi, więc dlaczego miałyby leczyć np. uszkodzenia mózgu? Niektóre stosują także komórki macierzyste z tkanki tłuszczowej, posiadające bardzo ograniczone możliwości różnicowania się. Równie kontrowersyjne jest podawanie do krwi, m.in. dzieciom z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, tzw. komórek mezenchymalnych uzyskiwanych z galarety Whartona (substancji o konsystencji żelu znajdującej się w pępowinie). – Istnienie komórek macierzystych w galarecie Whartona jest wątpliwe. Pojedyncze rzetelne badania wskazują, że jeśli w ogóle są tam komórki o takim charakterze, to bardzo nieliczne. Ponadto, po podaniu do krwi tzw. komórki mezenchymalne zatrzymywane są przede wszystkim w płucach i następnie szybko eliminowane – mówi prof. Józef Dulak, kierownik Zakładu Biotechnologii Medycznej Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jednak zwolennicy ich stosowania twierdzą, że jest to lek wytwarzany za zgodą Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Ponadto, choć komórki te mogą rzeczywiście nie wędrować do mózgu, by naprawić uszkodzenia, to wydzielają szereg prozdrowotnych substancji, które m.in. przeciwdziałają stanowi zapalnemu mogącemu mieć związek z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Według prof. Dulaka zdecydowana większość komórek organizmu też wydziela rozmaite substancje. – Tego typu hipotezy pojawiają się wówczas, gdy brakuje przekonujących dowodów na jakiekolwiek działanie terapeutyczne. W świetle wiedzy o mechanizmach biologicznych nie ma podstaw do stosowania komórek z krwi pępowinowej czy galarety Whartona w leczeniu tak różnych chorób i zaburzeń, jak autyzm, mózgowe porażenie dziecięce, dystrofie mięśniowe czy utrata wzroku spowodowana rozmaitymi czynnikami. I dziesiątków innych, w których niestety się je stosuje – podsumowuje.
Sceptyczna jest także prof. Anna Kostera-Pruszczyk, kierująca Katedrą i Kliniką Neurologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Komórki macierzyste? Słyszę o nich od dawna, a efektów w mojej dziedzinie nie widać. Nie znam w neurologii żadnego potwierdzonego sukcesu. Nie spotkałam też nikogo, kto poddał się takim zabiegom w Chinach, na Ukrainie lub w Polsce i rzeczywiście nastąpiła u niego poprawa. Zawdzięczana tym komórkom, a nie intensywniejszej rehabilitacji. Profesor spotkała natomiast rodziny głęboko rozczarowane wynikami takiej kuracji.
Z kolei do dr Karoliny Śledzińskiej, pediatry i genetyczki z Centrum Chorób Rzadkich Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, wracają rodzice chorych dzieci, którzy za wszelką cenę parli do przeszczepu komórek macierzystych, zrealizowali go, a potem poczuli się wykorzystani. – To zrozumiałe, że przy nieuleczalnych chorobach taka nadzieja jest dla pacjentów ostatnią szansą i nie chcą z niej rezygnować.

W Lublinie za podanie dziecku komórek mezenchymalnych z galarety Whartona trzeba zapłacić ok. 100 tys. zł. W Olsztynie ceny zaczynają się od 49 tys., jeśli od razu uiści się pełną kwotę. Dysponujemy też dokumentem z Częstochowy, w którym tamtejsza prywatna klinika wyceniła 10 podań komórek mezenchymalnych (dożylnie lub do kanału kręgowego) aż na 237 tys. zł, zaznaczając, że skuteczne minimum to 5 zabiegów.
Czy można żądać tak ogromnych sum za zabiegi o niepotwierdzonej skuteczności i niezarejestrowane jako oficjalnie dopuszczone terapie? Kliniki korzystają z pewnego zapisu w ustawie o zawodzie lekarza – chodzi o możliwość przeprowadzania „eksperymentu leczniczego”, czyli zastosowania nowych lub tylko częściowo wypróbowanych metod, jeżeli dotychczasowe nie są skuteczne lub ich skuteczność nie jest wystarczająca. W przypadku każdego pacjenta zgodę na to musi wyrazić komisja bioetyczna.
– Ustawa o zawodzie lekarza została uchwalona jeszcze w latach 90. A od tamtego czasu w bioetyce sporo się zmieniło. Z punktu widzenia standardów międzynarodowych określenie „eksperyment leczniczy” jest zwodnicze i powinno zniknąć z polskiego prawa – mówi prof. Marcin Waligóra z Zakładu Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum UJ. Jego zdaniem, jeśli badania przedkliniczne nie wykazują wyraźnie, że korzyści z terapii komórkami macierzystymi są większe niż ryzyko ich podania, to nie powinny być stosowane. Ponadto takie zabiegi – ponieważ są wykonywane bez jakichkolwiek rygorów badań klinicznych – nie generują użytecznej wiedzy medycznej. I to jest nieetyczne.
Dlaczego w takim razie komisje bioetyczne zgadzają się na płatne terapie o wątpliwej skuteczności? Zdaniem prof. Dulaka w wielu wypadkach ich członkom brakuje wiedzy, czym są komórki macierzyste, a na ogół zewnętrznych ekspertyz nie zamawiają.

Bankowe terapie

Kiedy zajrzy się na strony internetowe wielu prywatnych klinik oferujących terapie komórkami macierzystymi, rzuca się w oczy ich częsta współpraca z Polskim Bankiem Komórek Macierzystych (PBKM). Firmą notowaną na giełdzie i będącą głównym ogniwem działającej na międzynarodową skalę grupy FamiCord, która szczyci się, że jest największym bankiem komórek macierzystych w Europie. I jedyną w Polsce, która prowadzi zbiórkę fragmentów pępowiny na użytek pozyskiwania z niej komórek macierzystych i mezenchymalnych.
PBKM prowadzi również działalność publiczną, czyli na własny koszt organizuje okresowo zbiórki krwi pępowinowej, która potem jest preparowana, testowana i zgłaszana do centralnego rejestru w Poltransplancie. Wielu ekspertów właśnie ten rodzaj bankowania uważa za najbardziej przydatny. Bo w hematologii, gdy nie można znaleźć dorosłego dawcy szpiku, przeszczepienie krwi pępowinowej od niespokrewnionego noworodka jest uznanym zabiegiem leczniczym. Jeśli zaś chodzi o zastosowania komórek krwi pępowinowej jako źródła regeneracji innych układów niż krwiotwórczy – np. w neurologii – przeważa opinia, że skoro temat nie jest zamknięty i badania mogące potwierdzić przydatność takich komórek w terapiach jeszcze trwają, to nie powinny być przedmiotem komercjalizacji.
– Nie żyjemy w świecie idealnym, więc tylko niektórych stać na to, aby zapłacić za bankowanie krwi pępowinowej swojego dziecka, a wyizolowane z niej komórki macierzyste wykorzystać na jego własne potrzeby oraz rodzeństwa lub rodziców – mówi Jakub Baran, prezes PBKM.

Na stronie internetowej jego firmy rodzice rozważający prywatne bankowanie krwi pępowinowej mogą zapoznać się z listą kilkudziesięciu chorób (połowa z zakresu hematologii) „leczonych komórkami macierzystymi”. Przy autyzmie i mózgowym porażeniu dziecięcym, nie ma co prawda mowy o leczeniu, ale o „przynoszeniu korzyści”. Chorób mięśni w wykazie PBKM nie ma. Ale skoro wspomniany ośrodek Klara z Częstochowy wymienia je wśród wskazań obok padaczki i udarów, pisząc jednocześnie, że jest partnerem PBKM, to czy rozlicza on współpracujące placówki z rzetelności podawanych informacji? Takich partnerów prowadzących w Polsce eksperymentalne terapie komórkami macierzystymi w kooperacji z PBKM jest 12. – Sprawdzamy je pośrednio, wymagając przesłania zgody komisji bioetycznej lub oświadczenia, że taka zgoda jest – mówi Jakub Baran. A czy pobieranie opłat od chorych nie jest bezprawne? – Państwo powinno partycypować w kosztach takich zabiegów i powinno to dotyczyć zwłaszcza chorób śmiertelnych, w których nie ma alternatywnego leczenia. Nie obawiam się, że nasi partnerzy robią coś złego. Jestem bardziej zaniepokojony tym, że pacjenci są nadmiernymi optymistami i musimy ich nadzieje nieraz przygaszać.
Tylko czy etyczne jest stosowanie terapii eksperymentalnych, o niepotwierdzonej skuteczności, które powinny być prowadzone w uniwersyteckich ośrodkach w ramach badań klinicznych, rządzących się restrykcyjnymi zasadami i na ogół przesądzających, czy coś działa, czy nie? I czy ogłaszające się w internecie, placówki prywatne – takie jak te z Częstochowy, Krakowa, Lublina czy Olsztyna – nie wykorzystują ludzkich tragedii? Zwolennicy tego typu terapii czują się uspokojeni, skoro zwykle stoi za nimi twarz jakiegoś lekarza lub naukowca.

Od twarzy do komórek

Czy to wystarczająca gwarancja? Historia, której staliśmy się uczestnikami, przeczy temu. Jacek Sztajnke jest ojcem 25-letniego Patryka z dystrofią mięśniową Duchenne’a oraz wiceprezesem Fundacji Parent Project Muscular Dystrophy, więc zna wiele rodzin, które już w 2003 r. pielgrzymowały ze swoimi dziećmi do Seulu lub Kijowa na przeszczepienie komórek macierzystych. – Ja też to brałem pod uwagę, bo przecież widząc u syna postęp choroby, który ojciec nie chciałby pomóc?
Najpierw jednak porozumiał się z tymi, którzy już z Ukrainy wrócili. – Nie widziałem u nich poprawy, choć rodzice byli początkowo nastawieni optymistycznie. O, mówili, dziecko zaczęło podnosić łyżkę. Po pół roku nie było jednak żadnych spektakularnych efektów. A za taki zabieg żądano 60 tys. zł i zalecano dwie dawki rocznie. Ja wolałem wydać te pieniądze na sprzęt rehabilitacyjny i lepszy wózek inwalidzki.
Na początku czerwca wybrał się na konferencję do Senatu, którą zorganizowano na temat chorób rzadkich, a jednym z zaproszonych gości była prof. Maria Siemionow. To słynna polska transplantolożka mieszkająca w USA, która w 2008 r. dokonała głośnego przeszczepienia twarzy, a dziś koncentruje się na eksperymentalnej terapii w chorobie Duchenne’a. – Chciałem się dowiedzieć, kiedy jej kuracja będzie możliwa u ludzi, skoro wstępne badania ponoć przyniosły dobre rezultaty – relacjonuje Sztajnke.
Już w kwietniu Polska Agencja Prasowa podała (powołując się na syna prof. Siemionow, z którym założyła firmę Dystrogen Therapeutics), że w Polsce taka terapia komórkowa – chodzi o podanie komórek chimerycznych, czyli połączonych z komórek pozyskanych z biopsji mięśnia od chłopca chorego na dystrofię i jego zdrowego ojca – ruszy w drugiej połowie 2019 r. Zainteresowało to również prof. Józefa Dulaka, który naukowo zajmuje się m.in. chorobą Duchenne’a. Dlatego kilkakrotnie próbował porozumieć się z polską uczoną i wyjaśnić wątpliwości dotyczące planowanej terapii, jednak nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Zamiast niej otrzymał list z groźbami wytoczenia procesu sądowego podpisany przez kancelarię prawną reprezentującą Dystrogen Therapeutics.
Próbowaliśmy również i my zadać tej firmie pytania. Jednak okazało się, że pod podanym na stronie internetowej adresem spółki w Warszawie mieści się kancelaria prawna, która reprezentuje jej interesy. To ona skontaktowała nas z Krisem Siemionowem, jednak odmówił on odpowiedzi m.in. na pytania, która komisja bioetyczna wyraziła zgodę na eksperymentalne podanie komórek, czy pacjenci będą ubezpieczeni, jak technicznie ma przebiegać taki zabieg i która placówka go przeprowadzi? Po wymianie korespondencji prezes Dystrogen Therapeutics wezwał POLITYKĘ do zaprzestania pracy nad artykułem i postraszył wytoczeniem procesu, uznając nasze pytania za krzywdzące dla działalności spółki w USA.
Nietrudno jednak było odkryć, że zgodę na planowaną terapię eksperymentalną wydała komisja bioetyczna przy Wielkopolskiej Izbie Lekarskiej, bo właśnie z Poznania pochodzi prof. Maria Siemionow. Chcieliśmy się więc tutaj dowiedzieć, w oparciu o jakie wyniki badań udzielono tej zgody, kto opiniował wniosek i kiedy wydano decyzję? Od rzeczniczki Izby otrzymaliśmy maila, że „wszelkie aspekty dotyczące terapii są objęte klauzulą poufności. Odpowiedzi mógłby udzielić wyłącznie podmiot będący stroną postępowania, a więc Dystrogen Therapeutics”. Wprawdzie rozporządzenie ministra zdrowia rzeczywiście mówi o tym, że „postępowanie komisji bioetycznej w sprawie wyrażenia opinii jest poufne”, ale dlaczego nie chce ona podać nawet daty wydania decyzji i co ma do ukrycia?
Według prof. Anny Kostery-Pruszczyk, która w warszawskiej Klinice Neurologii prowadzi jedyny w Polsce rejestr pacjentów z dystrofią mięśniową Duchenne’a, jest zdecydowanie za wcześnie, by robić rodzicom nadzieje na skuteczną kurację komórkami chimerycznymi. – Potrzebny jest dłuższy czas, by przejść z fazy eksperymentalnej u zwierząt na ludzi. Nie wiem też, w jaki sposób odbywa się rekrutacja do tej terapii, skoro do naszego rejestru nie zgłosiła się firma prof. Siemionow.
Za to 19 września ze znanego programu Elżbiety Jaworowicz „Sprawa dla reportera” cała Polska mogła się dowiedzieć o takiej rekrutacji. Tym razem bohaterem reportażu był Mariusz Piłczyński, który z powodu choroby Duchenne’a od 3 lat nie chodzi, a warunki życia w bardzo biednej rodzinie na wsi uniemożliwiają mu rehabilitację. Historia Mariusza tak wzruszyła red. Jaworowicz, że postanowiła skontaktować go z prof. Siemionow. W studiu odbyła się też krótka rozmowa z prezesem Jakubem Baranem, ponieważ PBKM jest udziałowcem Dystrogen Therapeutics, który potwierdził przed kamerami: „Firma Dystrogen prowadzi wstępną rekrutację pacjentów”. W rozmowie z POLITYKĄ prezes Baran jest bardziej wstrzemięźliwy: – Rekrutacja jeszcze się nie zaczęła. Patrząc realnie, pierwsze podanie komórek chimerycznych, które będą wytwarzane w naszym laboratorium, nastąpi w przyszłym roku.
Na wątpliwości, czy dotychczasowe badania nie trwały zbyt krótko, a ponadto dotyczyły tylko zwierząt, zaś inni specjaliści mają wątpliwości dotyczące ich naukowej wartości, prezes odpowiada: – Jeśli jest to choroba, która prowadzi do postępującego inwalidztwa, a następnie śmierci – a przecież z tym mamy tu do czynienia – i nie są spodziewane skutki uboczne, to wydaje się, że będzie to mieć sens kliniczny i po spełnieniu warunków dla badania klinicznego takie podania powinny nastąpić.
Ale konkretnego ośrodka, który będzie stosował komórki chimeryczne (prawdopodobnie wprost do szpiku kostnego, co zdaniem krytycznych naukowców nie ma uzasadnienia w tej chorobie i może być niebezpieczne), nasz rozmówca nie chce ujawnić. Z przecieków wiemy, że terapia będzie kosztowna i za udział w eksperymencie uczestnicy być może będą musieli słono zapłacić. Nie 10–20 tys. zł, ale wielokrotnie więcej.

Coś robić

Innym lekarzem związanym z ośrodkiem oferującym komercyjne terapie komórkami macierzystymi jest dr hab. Magdalena Chrościńska-Krawczyk z Kliniki Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Kwalifikuje ona dzieci do takich zabiegów w prywatnym Szpitalu Żagiel Med i jest przekonana, na podstawie własnych doświadczeń, że są one skuteczne. Do tej pory poddano im ok. 200 dzieci z autyzmem, przepukliną oponowo-rdzeniową oraz mózgowym porażeniem dziecięcym. Dla ich rodziców oznaczało to wydatek nawet 100 tys. zł.
Jesienią odbyła się w Warszawie konferencja prasowa zorganizowana przez Polski Bank Komórek Macierzystych, na której dr hab. Chrościńska-Krawczyk poinformowała o otrzymaniu zgody od komisji bioetycznej na przeprowadzenie wśród nieograniczonej liczby dzieci z porażeniem mózgowym oraz autyzmem terapii komórkami macierzystymi z krwi pępowinowej, jak również mezenchymalnymi (zdaniem zwolenników tych zabiegów można je podawać niespokrewnionemu biorcy, a więc również dziecku, które nie ma zbankowanej krwi pępowinowej). Będą one wykonywane za darmo w szpitalu uniwersyteckim, aczkolwiek dla części dzieci warunkiem udziału w badaniu będzie posiadanie krwi pępowinowej zebranej przez PBKM. Skuteczność tych zabiegów ma być zweryfikowana zgodnie z rygorystycznymi zasadami badania klinicznego.
Zapytaliśmy dr Chrościńską-Krawczyk, czy nie od tego powinno się zacząć, czyli od badań klinicznych, a dopiero po weryfikacji skuteczności terapii oferować je odpłatnie pacjentom? I czy etyczne jest pobieranie tak dużych sum za działania o niepotwierdzonej skuteczności? Otrzymaliśmy długą odpowiedź, z której wynika, że dr Chrościńska-Krawczyk nie widzi w tym nic nieetycznego, gdyż choroby są poważne, trzeba szybko wdrażać terapię, bo lepiej jest robić coś niż nic. „Podejmowanie decyzji w medycynie powinno opierać się na dowodach naukowych. Jest nim każda publikacja naukowa, niekoniecznie z badań klinicznych (...). Pytanie o wybór pomiędzy pewnymi pieniędzmi a niepewną szansą na odzyskanie zdrowia jest pytaniem filozoficznym, na które każdy sam musi znaleźć odpowiedź” – pisze dr Chrościńska-Krawczyk.
Często powołuje się ona na wyniki prof. Joanne Kurtzberg z Duke University School of Medicine w USA, stosującej komórki macierzyste z krwi pępowinowej oraz mezenchymalne w terapiach autyzmu oraz mózgowego porażenia dziecięcego. Jednak amerykańska badaczka również nie przedstawiła dotąd przekonujących dowodów skuteczności takich zabiegów. Potwierdził to w korespondencji z POLITYKĄ prof. Paul Knoepfler z UC Davis School of Medicine, który od lat prowadzi ceniony blog „The Niche”, gdzie bardzo uważnie przygląda się terapiom z użyciem komórek macierzystych. Pisze tam krytycznie m.in. o badaniach prof. Kurtzberg.
Z pytaniem o etyczność pobierania opłat za terapie komórkami macierzystymi zwróciliśmy się również do Instytutu Terapii Komórkowych w Olsztynie (PBKM ma w nim połowę udziałów), który oferuje podanie komórek mezenchymalnych pacjentom z chorobami neurodegeneracyjnymi. Stąd również otrzymaliśmy długą odpowiedź, w której Paweł Kwiatkowski, prezes ITK, pisze, że płatne terapie w ramach eksperymentu leczniczego odbywają się za zgodą komisji bioetycznej, która rozważyła za i przeciw. A okres obserwacji pacjentów w instytucie obejmuje minimum dwa lata, „co jest niezbędne dla uzyskania możliwie pełnego obrazu efektywności terapii”. Trwają też końcowe prace nad publikacją naukową podsumowującą takie dwuletnie obserwacje chorych na stwardnienie zanikowe boczne. „Zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że niezbędne może okazać się równoległe przeprowadzenie badania klinicznego” – pisze prezes Kwiatkowski. Dodając, że uruchomiony został charytatywny program leczenia dla pacjentów w trudnej sytuacji finansowej, którym dotąd objęto 26 osób.

Znikający apel

Niech za puentę posłuży historia sprzed kilku tygodni. W połowie września Komitet Biotechnologii Polskiej Akademii Nauk zwrócił się z apelem do Krajowej Rady Transplantacyjnej. Jest ona ciałem doradczym dla ministra zdrowia i m.in. opiniuje wnioski ośrodków, które ubiegają się o pozwolenie na czynności transplantacyjne. Autorzy apelu oczekują stanowczego głosu Rady w sprawie przydatności terapii z wykorzystaniem tzw. komórek macierzystych, gdyż są one nieskuteczne i mogą być niebezpieczne. W dokumencie tym padają nazwy niektórych prywatnych klinik oferujących tego typu usługi. Z apelem mógł zapoznać się każdy, kto zajrzał na stronę internetową Komitetu Biotechnologii PAN. Do czasu. Władze PAN otrzymały bowiem pismo z kancelarii prawnej reprezentującej Polski Bank Komórek Macierzystych, w którym uznano apel za godzący w interesy spółki i zagrożono procesem. Dlatego, decyzją władz PAN, został on (na razie) zdjęty ze strony internetowej.
Mimo to zajmie się nim „z najwyższą powagą” Krajowa Rada Transplantacyjna. Tak przynajmniej zapowiedział w rozmowie z POLITYKĄ prof. Mariusz Kuśmierczyk, jej przewodniczący. Niedługo wypowiedzieć ma się również Komitet Bioetyki PAN. Może skłoni to wreszcie do działania Ministerstwo Zdrowia, a przynajmniej do wykonania minimum, czyli rzetelnego informowania pacjentów, jakich efektów mogą spodziewać się po kosztujących krocie przeszczepieniach komórek macierzystych.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz gru 19, 2019 09:14 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Niewidomy mężczyzna spadł z peronu metra na tory. "Nie wyczuł w porę oznakowania"
Źródło: tvn24.pl 18.12.2019

Niewidomy mężczyzna z laską "nie wyczuł" oznakowania ostrzegającego przed krawędzią peronu. Spadł niemal pod nadjeżdżający pociąg metra.
- Młody, niewidomy człowiek stał niedaleko mnie i rozmawiał przez telefon, w pewnej chwili skończył i zaczął iść przed siebie. Zaczął zbliżać się do krawędzi peronu, krzyknęłam, ale było już za późno i spadł na tory. Było już widać w tunelu nadjeżdżający w kierunku stacji Centrum pociąg - relacjonowała w rozmowie z Kontaktem 24 pani Agnieszka, świadek zdarzenia.
Informację o wypadku potwierdziła Anna Bartoń, rzeczniczka Metra Warszawskiego. - Mężczyzna używał laski, jednak nie wyczuł w porę oznakowania, ostrzegającego przed krawędzią peronu i spadł na tory. Błyskawicznie się podniósł i z pomocą innych pasażerów znalazł się z powrotem na peronie - przekazała Bartoń.
Według relacji pani Agnieszki, pasażerowie krzyczeli i machali rękami, żeby uprzedzić maszynistę. Ten w porę zatrzymał pociąg. - W pewnym momencie się odwróciłam i zobaczyłam, że nad tym niewidomym chłopakiem stoi mężczyzna, chyba około czterdziestki. Podniósł go i wyrzucił z powrotem na peron, po czym sam zaczął wychodzić - dodała kobieta.
Mężczyzna nie odniósł poważniejszych obrażeń. - Odmówił też, kiedy obsługa metra zaproponowała mu wezwanie pogotowia ratunkowego. Po chwili mężczyzna oddalił się ze stacji - doprecyzowała Anna Bartoń.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz gru 19, 2019 09:15 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Bonjour! Dzień dobry! Asystent Google właśnie nauczył się tłumaczyć języki w czasie rzeczywistym
Źródło: spidersweb.pl 12.12.2019
Łukasz Kotkowski

Bariery językowe znikają na naszych oczach. Od teraz każdy z nas będzie miał przy sobie własnego, prywatnego tłumacza symultanicznego – Asystenta Google.
Powiecie pewnie – nic nowego. Od dawien dawna można przecież wykorzystać aplikacje do tłumaczenia w telefonie, by sprawnie porozumiewać się zagranicą, lub odczytać menu w restauracji w niezrozumiałym języku.
To jednak, co teraz proponuje Google, to zupełnie inny poziom zacierania granic.

Asystent Google może tłumaczyć w czasie rzeczywistym

Pierwszy raz nowa funkcja została zapowiedziana już w ubiegłym roku na Google I/O, zaś w lutym poznaliśmy więcej szczegółów, gdy funkcja trafiła do niedostępnych w Polsce urządzeń stacjonarnych obsługujących Asystenta Google.
Dzięki nowej funkcji „tłumacza symultanicznego”, Asystent Google potrafi tłumaczyć rozmowę w wybranych językach w czasie rzeczywistym. Dla przykładu – meldując się w zagranicznym hotelu nie będziemy musieli tłumaczyć osobno swoich słów i słów recepcjonisty. Wystarczy uruchomić Asystenta Google, a ten zrozumie zarówno jedną, jak i drugą stronę, i przetłumaczy wymawiane w ojczystych językach słowa na żywo, w trakcie rozmowy.

tłumacz symultaniczny google

Funkcja tłumacza właśnie trafia na wszystkie smartfony z Androidem i iOS, na których działa Asystent Google’a (iOS 10 i Android 7.1). Oznacza to, że niebawem niemal każdy posiadacz smartfona będzie nosił w kieszeni potężne narzędzie, niebywale ułatwiające komunikację z obcokrajowcami. Na ten moment wbudowany w Asystenta tłumacz potrafi porozumiewać się w 44 językach – w tym w języku polskim.
Na moich smartfonach nowa funkcja niestety jeszcze nie działa – Asystent Google na prośbę o tłumaczenie póki co odsyła mnie do aplikacji Tłumacz Google. Spodziewam się jednak, iż jak zwykle, trafi ona do wszystkich na przestrzeni kilku najbliższych tygodni.
Gdy tylko funkcja pojawi się na smartfonach redakcji, sprawdzimy jej użyteczność w praktyce.

Nigdy w historii nie byliśmy tak blisko porozumiewania się wspólną mową

Tolkienowska wizja „mowy wspólnej”, którą włada każde plemię równolegle z własnym językiem, nigdy nie była tak blisko urzeczywistnienia. W historii mieliśmy już wiele przykładów, gdy jeden z języków stawał się globalnie dominującym: łacina, francuski, hiszpański, teraz angielski. Nigdy jednak nie mieliśmy pod ręką narzędzi, które sprawiałyby, że nie znając żadnego z obcych języków możemy porozumieć się z drugim człowiekiem, który nie włada tym samym językiem, co my.
Naszą „mową wspólną” stała się technologia. I oczywiście, jako tłumacz z wykształcenia będę pierwszym, który powie, że technologia jeszcze przez długi, długi czas nie zastąpi żywego człowieka z odpowiednim wykształceniem językoznawczym, jeśli chodzi o poprawność i wierność tłumaczenia. Wszak tłumaczenie to nie tylko przekład języka, ale także kontekstu i wydźwięku.
Tym niemniej na potrzeby prostej komunikacji i zwyczajnego porozumienia podczas pobytu zagranicą, to, co oferuje współczesna technologia, dosłownie zwala z nóg.
Możemy psioczyć, że tłumaczowi Google’a czy Binga wciąż zdarzają się komiczne pomyłki, ale spójrzmy prawdzie w oczy – naszym dziadkom nie śniło się nawet, że tłumaczenie w locie przy użyciu maszyny noszonej w kieszeni kiedykolwiek będzie możliwe.
Teraz nie tylko jest możliwe, ale jest staje się też dostępne dla każdego. Na naszych oczach znikają bariery, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawały się nie do przebicia.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz gru 19, 2019 09:16 
Offline

Dołączył(a): N maja 26, 2013 00:42
Posty: 2829
Poruszanie się z psem przewodnikiem to droga bez przeszkód
Źródło: piesprzewodnik.org.pl 15.12.2019
Barbara Malicka

Codzienna droga, którą my – osoby niewidome oraz słabowidzące – musimy pokonywać, podążając do pracy, szkoły czy do innego celu, jest dla nas często nie lada problemem. Poruszanie się z białą laską sprawia, że docieramy do wyznaczonego punktu, ale nigdy całkowicie nie uchronimy się przed przypadkowymi kolizjami z innymi ludźmi, ze słupkami, koszami na śmieci i innymi przeszkodami, których nie udało nam się akurat wykryć laską. Ponadto, istnieją przeszkody znajdujące się na wysokości głów przechodniów (np. zwisające gałęzie, wystające elementy budynków, różnego rodzaju tablice), a tych w ogóle nie mamy szans zlokalizować przy pomocy białej laski.
Konieczność nieustannej maksymalnej koncentracji na pokonywanej trasie i lęk przed przeszkodami stanowi dla wielu osób z dysfunkcją wzroku tak duży problem, że niejednokrotnie trudno im się przełamać, by pójść w nieznane miejsce. Na szczęście istnieje sposób na zminimalizowanie większości tego rodzaju problemów. Oczywiście mowa tutaj o czworonożnym przyjacielu, który nie tylko zostanie naszym nowym członkiem rodziny, ale przede wszystkim będzie naszymi oczami w poruszaniu się po miejskich i wiejskich drogach.
Pies przewodnik, bo jak wiadomo o nim tutaj mowa, jest niezwykłym kompanem osób z dysfunkcją wzroku. Dla większości osób niewidomych oraz słabowidzących, które samodzielnie poruszają się z tym wspaniałym asystentem, jest to doskonałe rozwiązanie, którego nie zamieniliby na nic innego. Ktoś użył nawet takiego porównania, że przejście od przemieszczania się z białą laską na pracę z psem przewodnikiem to tak jakby przesiąść się z hulajnogi do Mercedesa.
O psa przewodnika w Polsce można starać się w kilku fundacjach. Kiedy już przejdziemy proces kwalifikacyjny, nie pozostaje nam nic innego jak czekać na przyznanie towarzysza naszych podróży. Przekazywanie psa osobie niewidomej to ważny i złożony proces. Sama jego organizacja i długość różni się w zależności od fundacji, z której psa otrzymujemy. Jednak najważniejsze elementy są takie same – musimy zaprzyjaźnić się z psem, nawiązać z nim więź oraz nauczyć się nie tylko wydawania mu komend, lecz także odczytywania zachowań psa i odpowiedniego reagowania na nie. Wszystko to dzieje się oczywiście pod okiem trenera. Kiedy otrzymujemy certyfikat psa asystującego i czworonóg trafia do naszego domu, możemy zacząć poruszać się całkowicie samodzielnie. To wspaniałe zwierzę wyuczone przez naszego trenera pokaże nam krawężniki, przejścia dla pieszych, schody w dół oraz w górę, drzwi a nawet miejsce siedzące w komunikacji miejskiej czy budynku, ominie przeszkody na naszej drodze, zwisające nisko gałęzie drzew,. Dodatkowo ominie nam ludzi stojących często na środku chodnika czy pójdzie jak po sznurku za konkretną osobą. Dzięki temu nie będziemy już więcej wpadać na przeszkody, takie jak samochody, banery reklamowe czy kosze na śmieci. Poza tym, bez mozolnego, punktowego badania przestrzeni białą laską szybko znajdziemy drzwi, schody lub przejście dla pieszych. Wystarczy bowiem wydać psu odpowiednią komendę, a on odnajdzie i oznaczy dany element przestrzeni, korzystając ze swoich umiejętności i dobrego wzroku. Żeby udać się w miejsce, którego zupełnie nie znamy, wystarczy nam wiedza, gdzie wysiąść, w jakim kierunku pójść i w którą z kolei ulicę skręcić. Zupełnie natomiast nie będziemy musieli się kłopotać przeszkodami na naszej drodze. Codzienne pokonywanie ulic stanie się miłe, przyjemne, szybkie i przede wszystkim bezpieczne.
Psy są żywymi istotami i mają swoje wpadki. To, co danemu psu będzie się zdarzało zależy po pierwsze od okoliczności, po drugie od samego zwierzęcia, a po trzecie – od tego, na co pozwoli mu jego niewidomy opiekun. Przede wszystkim należy pamiętać, że labradory, które najczęściej szkoli się w Polsce na przewodniki, to psy kochające jedzenie. Dlatego trzeba bardzo uważać, żeby psa nie przekarmić, ponieważ może to prowadzić do otyłości i problemów ze stawami. W żadnym wypadku nie można też dawać psu jakiegokolwiek jedzenia przy stole, bo szybko nauczy się żebrania. Tak samo niewolno pozwalać naszemu labradorowi zjadać z podłogi w mieszkaniu na przykład tego co nam spadło podczas przyrządzania potraw. Może to bowiem sprawić, że pies będzie próbował zjadać resztki z trawników czy chodników nie tylko podczas spacerów, lecz także w trakcie pracy, co jest przecież niedopuszczalne. Takie „żywienie się na mieście” może powodować u psa problemy zdrowotne, a w skrajnych przypadkach nawet skończyć się śmiercią. Ponadto, kiedy idziemy z przewodnikiem w uprzęży, zdarza się, że nasz pies chce się przywitać z przechodzącą osobą lub psem. Te zachowania można wcześniej wyczuć, ponieważ pies zaczyna się cieszyć, machać ogonem, dyszeć oraz przyśpieszać. W takich sytuacjach należy zastosować nauczoną przez trenera metodę, np. odwrócić uwagę psa od otoczenia i skupić ją na sobie. Ważne, żeby starać się w porę dostrzec takie sytuacje i konsekwentnie je eliminować. Im bardziej pies będzie skupiony na pracy, tym bezpieczniejsze, pewniejsze i szybsze będą nasze wędrówki.
Podsumowując, powiem, że choć posiadanie psa przewodnika niejednokrotnie oznacza dodatkowe obowiązki i dużą odpowiedzialność, korzyści są znacznie większe. Nawet konieczność wyjścia na spacer w ulewę, sprzątania sierści z podłogi albo zmiany planów, bo pies np. poczuł się gorzej, nie jest w stanie przyćmić radości z nawiązanej z nim więzi, ani satysfakcji, jaką daje łatwość samodzielnego poruszania się z jego pomocą.
Dlatego gorąco zachęcam aktywne osoby niewidome, które nie miały do czynienia z psami przewodnikami, by zgłębiły temat i zgłosiły się do odpowiednich organizacji, by rozpocząć proces ubiegania się o tak wspaniałego asystenta.

_________________


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz gru 19, 2019 09:16 


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 888 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18  Następna strona

Strefa czasowa: UTC


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Tłumaczenie phpBB3.PL